Od
naszego powrotu z Korfu minęły już prawie dwa miesiące. Ostatnie dni listopada
były dosyć słoneczne, mimo to bez kurtki jesiennej z domu ani rusz. Czas mijał
nam tak jak zazwyczaj – Sasuke pracował, dosyć często wychodził na spotkania z
klientami, a ja gotowałem, słuchałem audiobooków i spędzałem czas ze znajomymi.
Najczęściej przychodzili Kiba i Gaara, rzadziej Ino i Sakura. Kiedy byłem w
mieszkaniu sam, często gdzieś wychodziliśmy, najczęściej na spacery. Natomiast
kiedy Sasuke również był w mieszkaniu, zamawialiśmy coś do jedzenia i spędzaliśmy
czas na rozmowach i żartach, czasami oglądaliśmy filmy. Najrzadziej przychodził
Itachi, co nie było żadną nowością. Praca lekarza była ciężka. Starszy Uchiha
dużo opowiadał o tym, z jakimi obrażeniami lub chorobami ostatnio miał do
czynienia, a ja opowiadałem mu o czasach sprzed wypadku. Dużo mówiłem o swojej
pracy weterynarza, o dzieciństwie, o latach szkolnych i studenckich. Czasami
zwierzałem mu się ze swoich obaw w związku z operacją. Często myślałem sobie,
że niepotrzebnie się tak zamartwiam, bo przecież nawet jeszcze nie było
wiadomo, czy nowa metoda rekonstrukcji wzroku zostanie wprowadzona jako sposób
leczenia ślepoty. Nie miałem żadnych nowych informacji, ponieważ poprosiłem
Itachi’ego, aby nic mi nie mówił. Wyjaśniłem, że chcę, aby powiedział mi o tym
dopiero wtedy, kiedy sprawa będzie przesądzona. Zgodził się na to i powiedział,
że mnie rozumie, bo sam będąc na moim miejscu wolałby wiedzieć dopiero wtedy,
kiedy będzie jasne, czy nowa metoda wejdzie w życie czy nie.
Wyłączyłem
odtwarzacz po skończeniu piątego rozdziału Zmyślonego
życia Siergieja Nabokowa, po czym wstałem z kanapy. Poszedłem do kuchni,
żeby zrobić sobie herbaty. To zadziwiające, jak szybko przyzwyczaiłem się do
nowego mieszkania. Mało czasu zajęło mi, żebym mógł poruszać się po nim
swobodnie. To chyba kwestia wprawy, tak przynajmniej stwierdził Sasuke.
Westchnąłem cicho, zalewając wrzątkiem torebkę z herbatą, która znajdowała się
w dużym kubku. Uchiha niedługo powinien wrócić, wychodził jakieś dwie godziny
temu. Miał do omówienia z klientem ostatnie szczegóły projektu, a takie
spotkania zazwyczaj nie trwały długo. Akurat w momencie, w którym to sobie
pomyślałem, usłyszałem dzwonek do drzwi.
–
Znowu zapomniałeś kluczy, draniu? – zapytałem, idąc w stronę drzwi. Już od
dawna zamykałem je na klucz, gdy byłem w mieszkaniu sam.
–
Cześć, Naruto. – Usłyszałem ciepły głos Itachi’ego, gdy tylko otworzyłem.
–
Cześć, Itachi. – Uśmiechnąłem się, po czym wpuściłem starszego Uchihę do
mieszkania. – Napijesz się czegoś? – zapytałem, po czym obaj poszliśmy do
salonu.
–
Małą kawę poproszę.
–
Jasne, chwila.
Poszedłem
do kuchni, żeby zaparzyć kawę, po czym wróciłem z nią oraz ze swoją herbatą do
salonu. Usiadłem na kanapie obok bruneta, uprzednio stawiając oba kubku na niskim
stoliku.
–
Dzięki – powiedział Itachi. – Sasuke nie ma?
–
Nie. Ale niedługo powinien wrócić, tak myślę.
–
Ja i tak nie mogę zostać długo, wypiję kawę i lecę. Dzisiaj idziemy z Yahiko na
urodziny jego mamy. – Westchnął cicho, a ja parsknąłem rozbawiony. Starszy
Uchiha zawsze był zestresowany przed wizytą u jakiegokolwiek członka rodziny
Yahiko, a tym razem miało być to spotkanie rodzinne. Powiedział mi kiedyś, że
czuje się wśród nich obserwowany przez cały czas. Był dorosłym facetem, a
czasami zachowywał się jak typowy nastolatek na początku związku. Rozumiałem
to, że chciał dobrze wypaść, ale z drugiej strony pierwszy obiad z rodzicami
Yahiko miał dawno za sobą, więc powinien trochę wyluzować.
–
Przecież to nic strasznego. Wszyscy tam na pewno zdążyli cię już pokochać, nie
ma innej opcji – powiedziałem pogodnie.
–
Jasne. Jakoś tego nie czuję. – Westchnął ponownie. – No, ale nie przyszedłem
mówić o sobie. Przyszedłem do ciebie w konkretnej sprawie.
Uniosłem
brwi zaskoczony. Rzadko zdarzało się, aby Itachi przychodził w konkretnej
sprawie. Najczęściej przychodził od tak, żeby pogadać.
–
No to mów – powiedziałem, kiedy brunet przez dłuższy czas milczał.
–
Chodzi o tę rekonstrukcję nerwu wzrokowego. Dzisiaj rano dostałem telefon od
tego mojego znajomego profesora, że ta metoda wchodzi w życie od początku
przyszłego roku. To już pewne. – Uchiha przerwał na chwilę, a ja słyszałem, jak
bierze kilka łyków kawy i tylko na tym byłem w stanie się skupić. Sens jego
wypowiedzi jeszcze do mnie nie dotarł. – Widzę, że jesteś w szoku – brunet
kontynuował. – Nie dziwię ci się. Tyle na to czekałeś, a teraz stało się to
prawdą, czymś realnym.
Kiwnąłem
głową, po czym w końcu odetchnąłem głośno.
–
Okej, jak pójdziesz, to sobie to przetrawię.
Itachi
roześmiał się cicho, klepiąc mnie po ramieniu.
–
Termin twojej operacji to dwudziesty piąty stycznia. Do szpitala będziesz
musiał przyjść dwa dni wcześniej, żebyśmy zdążyli wykonać wszystkie niezbędne
badania. Operować cię będzie ten mój znajomy, a ja będę mu asystował. Później
będziemy musieli utrzymać cię w śpiączce farmakologicznej przez kilka dni.
Jeszcze nie wiadomo ile, wszystko zależy od tego, jak pójdzie operacja. Wybacz,
że wszystkie informacje serwuję ci na raz, ale uznałem, że tak będzie lepiej.
Kiedy
Itachi skończył mówić, ponownie głośno odetchnąłem, po czym przełknąłem ślinę.
–
Nie mogę w to uwierzyć – powiedziałem w końcu. – Serio, nawet nie wiem, co
powiedzieć. Jak mi minie pierwszy szok, to pewnie oszaleję ze szczęścia, ale
teraz… – urwałem, nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
–
Rozumiem to – zapewnił starszy Uchiha. – Zostawię cię teraz samego, kawę już
wypiłem, więc będę się zbierać. Sam odprowadzę się do drzwi – powiedział
wesoło, a ja potrząsnąłem głową.
–
Nie, nie, pójdę z tobą. I tak muszę je zamknąć na klucz.
Obaj
przeszliśmy na mały korytarz, a kiedy Itachi ubrał płaszcz i buty, pożegnaliśmy
się krótkim uściskiem. Zamknąłem za nim drzwi, po czym oparłem o nie czoło.
Moje myśli były zupełnie chaotyczne. W końcu westchnąłem ciężko, a następnie
poszedłem do salonu, skąd wziąłem kubek po kawie, żeby go umyć. Kiedy to
zrobiłem, włączyłem wieżę, a z głośników od razu popłynęły dźwięki Do Or Die Marsów. Położyłem się na
kanapie twarzą do jej oparcia, przykryłem się kocem, po czym zacząłem myśleć o
tym, co powiedział mi Itachi. Wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Nagle to całe
moje zamartwianie się wydało mi się zupełnie bezsensowne i wręcz śmieszne, więc
roześmiałem się głośno, w końcu dając upust radości, która do tej pory kryła
się za niedowierzaniem. Po chwili umilkłem, uśmiechając się tylko szeroko i
myśląc o tym, po co w ogóle to wszystko rozważam. Przecież Itachi powiedział,
że nowa metoda rekonstrukcji nerwu wzrokowego wejdzie w życie i że to już pewne.
Gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że to może się nie udać, ale natychmiast
uznałem, iż później będę się tym zamartwiał. Na razie chciałem się tym
wszystkim tylko cieszyć.
Obudziło
mnie lekkie szturchnięcie w ramię. Na granicy snu i świadomości mruknąłem coś
niewyraźnie i machnąłem ręką, chcąc odtrącić dłoń natręta, po czym szczelniej
opatuliłem się kocem. Było mi tak błogo i ciepło, że ani myślałem wstawać.
Usłyszałem cichy, znajomy śmiech.
–
Wstawaj, słońce. Potem znowu nie będziesz mógł spać w nocy – powiedział Sasuke,
a ja w końcu przeciągnąłem się, po czym przewróciłem się na plecy.
–
Mhm – mruknąłem, po czym ziewnąłem szeroko. – Która godzina?
–
Po czternastej. Wróciłem dwie godziny temu, ale nie chciałem cię budzić.
–
Więc czemu budzisz mnie teraz? – zapytałem, zapewne brzmiąc jak małe dziecko.
–
Bo zrobiłem obiad – odpowiedział brunet rozbawionym tonem. – Wstawaj i chodź do
kuchni.
–
Mm, chwila. Tylko skoczę do toalety.
–
Okej.
Wstałem
z kanapy z niemałym ociąganiem, po czym poczłapałem do łazienki. Kiedy już
załatwiłem potrzebę, umyłem ręce i dołączyłem do Sasuke w kuchni.
–
Czuję ramen? – zapytałem, mimo że wiedziałem. Nawet przed wypadkiem mój węch
nigdy mnie nie zawodził, jeśli chodziło o tę potrawę.
–
Tak.
–
Świetnie. – Uśmiechnąłem się szeroko, siadając przy stole. – Bo mamy co świętować.
–
Co takiego? – Uchiha postawił przede mną talerz z moim ukochanym daniem, a ja
chwyciłem w palce pałeczki. Już otworzyłem usta, żeby powiedzieć mu o tym, o
czym dzisiaj poinformował mnie Itachi, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie.
Za dobrze znałem zarówno siebie, jak i Sasuke.
–
Powiem ci, jak zjemy. Jestem głodny i chcę zjeść, a nie iść od razu do łóżka –
powiedziałem, po czym zabrałem się za jedzenie.
–
To coś ważnego? – Mój facet usiadł naprzeciwko mnie. Kiwnąłem głową. – Okej,
poczekam.
–
Nie masz wyjścia. – Uśmiechnąłem się nieco złośliwie, kiedy już przełknąłem.
Sasuke tylko westchnął cicho, a ja uśmiechnąłem się nieco szerzej.
Po
zjedzeniu obiadu i umyciu naczyń brunet zaparzył nam po kawie. Zamiast
przenieść się na kanapę do salonu, ponownie usiedliśmy przy stole w kuchni.
–
Więc? Jaki mamy powód do świętowania? – zapytał Sasuke, wyraźnie się
niecierpliwiąc. Uśmiechnąłem się szeroko, nie mogąc tego powstrzymać.
–
Dzisiaj odwiedził mnie Itachi. Operację mam dwudziestego piątego stycznia.
Po
moich słowach zapadła długa cisza. Upiłem spokojnie kilka łyków kawy, czekając
na reakcję mojego faceta.
–
Zaraz… To znaczy, że…?
–
Tak! – zawołałem wesoło. Usłyszałem, jak Sasuke wstaje od stołu. Podszedł do
mnie, więc również wstałem, po czym natychmiast objąłem go rękoma wokół szyi.
Brunet pocałował mnie mocno, a ja ten gest odwzajemniłem. Przez dłuższą chwilę
całowaliśmy się jak szaleni, a kiedy w końcu oderwaliśmy od siebie nasze usta,
Sasuke mocno mnie przytulił.
–
Tak się cieszę – wyszeptał mi do ucha, a mi od razu zrobiło się cieplej na
sercu. Uwielbiałem, jak szeptał mi do ucha.
–
Ja też – odszepnąłem.
–
Chodź do sypialni. Opowiesz mi, co jeszcze powiedział ci Itachi, a potem
będziemy kochać się do upadłego.
Dzisiaj
był Sylwester. Koniec kolejnego roku w moim życiu. Od samego rana nuciłem sobie
pod nosem, gotując i kręcąc się po kuchni. Sasuke dzisiaj nie pracował. Na
niego spadło wysprzątanie całego mieszkania, więc każdy z nas wykonywał swoje zadania.
Na dzisiejszy wieczór zaprosiliśmy Itachi’ego z Yahiko, Gaarę z Nejim, Kibę z
Hinatą oraz Ino z Sakurą. Przemieszałem makaron w garnku, po czym wróciłem do
robienia ciasta. Dodałem wcześniej przesianą mąkę, po czym włączyłem mikser na
trójkę. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy w radiu puścili Other People LP. Lubiłem tę piosenkę. Zacząłem ją sobie cicho
śpiewać, jednocześnie myśląc o tym, jak szybko minął mi ten rok. Zdawało mi
się, jakby to zaledwie wczoraj był zeszły Sylwester. Tyle się wydarzyło, tyle
złego i dobrego. Jednak przede wszystkim dobrego. Byłem w poważnym związku z
ponadrocznym stażem. Niektórzy mówią, że to mało czasu, ale zdanie innych mnie
nie obchodziło. Są związki z większym stażem, które nie są tak silne jak
związek mój i Sasuke. Poza tym wszystkim za niecały miesiąc czekała mnie
operacja, dzięki której odzyskam wzrok. Jasne, że miałem wątpliwości, czasami
nachodziły mnie myśli, że to się nie uda, ale miałem pewność, że to już nie
zależy ode mnie. Ufałem Itachiemu, a skoro profesor, który miał mnie operować,
był jego znajomym, to jemu też ufałem pod tym względem, że dobrze przeprowadzi
operację. Wyłączyłem mikser i już miałem przelać zawartość miski na blachę,
kiedy usłyszałem pikanie piekarnika. Podszedłem do niego, nacisnąłem odpowiedni
przycisk i dźwięk ustał. Wyłączyłem gaz, po czym odlałem makaron do sitka, a
następnie dodałem do niego trochę oliwy, żeby się nie posklejał i
przemieszałem. Wróciłem do miksera i wyjąłem miskę z jej miejsca, po czym
przelałem surowe ciasto na blachę. Wstawiłem ją do nagrzanego piekarnika, po
czym nastawiłem czas, w myślach licząc sobie minuty za każdym naciśnięciem
odpowiedniego przycisku.
–
Jak ci idzie? – zapytał Sasuke, wchodząc do kuchni. Nie odpowiedziałem, dalej
licząc w myślach, a kiedy skończyłem, wyprostowałem się i odwróciłem się w jego
stronę.
–
Doskonale. – Uśmiechnąłem się. – Zostały mi tylko warzywa do posiekania i
zrobienie polewy czekoladowej do ciasta. A tobie jak idzie?
–
Też dobrze. – Podszedł do mnie, po czym parsknął śmiechem. – Masz mąkę na nosie
– powiedział, po czym potarł mój nos palcami, zapewne ścierając biały proszek.
– Zostało mi odkurzenie i wytarcie podłogi w salonie. Jak skończę, przyjdę ci
tu pomóc.
–
Poradzę sobie – zapewniłem go, kładąc mu dłonie na ramionach. – A ty możesz
skoczyć do sklepu po jakiś alkohol. Nie kupuj za dużo, bo pewnie coś przyniosą,
a nie chcę, żeby potem każdy był pijany w trzy dupy.
Sasuke
ponownie się roześmiał, po czym pocałował mnie lekko.
–
Okej, to wracam do sprzątania, a potem skoczę do sklepu. Kupię też coś bez
procentów.
–
Jasne. – Tym razem to ja go pocałowałem, a kiedy Sasuke wyszedł z kuchni,
zabrałem się za krojenie warzyw.
Było
krótko przed północą, a my bawiliśmy się świetnie. Było bardzo głośno, ale nie
martwiliśmy się o to, ponieważ razem z Sasuke powiadomiliśmy naszych nowych
sąsiadów, że robimy wieczorem imprezę i żaden z nich nie miał nic przeciwko. W
sumie nic dziwnego, byli to sami młodzi ludzie i pewnie mieli swoje własne
plany na spędzenie dzisiejszego wieczoru. Jeśli chodziło o nas i o naszych
gości, nikt się nie nudził i nie narzekał na brak towarzystwa. Każdy chwalił
to, co zrobiłem do jedzenia, z czego byłem dumny. Ponadto dziewczyny przyniosły
własnoręcznie przyrządzone sushi, Kiba z Hinatą przepyszne ciasto kokosowe,
Gaara z Nejim bardzo dobre whisky, a Itachi z Yahiko zamiast jedzenia lub
alkoholu PlayStation 4 i dwie płyty z karaoke. Dużo śpiewaliśmy, a że nie każdy
z nas miał świetny głos i niektórzy fałszowali, to było dużo śmiechu, ale nie
było w nim ni krzty złośliwości.
–
Dobra, ludzie, za dziesięć minut północ! – krzyknął Kiba, przebijając się przez
głośną muzykę i wszelkie rozmowy. – Bierzemy szampana, kieliszki, ubieramy się
i wychodzimy przed blok świętować początek nowego roku!
Zrobiło
się małe zamieszanie, więc Sasuke, żebym się o nic ani o nikogo nie potknął,
chwycił mnie za rękę, po czym poprowadził w stronę kuchni. Z lodówki wyjąłem
dwa schłodzone szampany, a mój facet zaczął każdemu po kolei podawać kieliszki.
Potem przeszliśmy na korytarz, gdzie każdy narzucił na siebie kurtkę i ubrał
buty, po czym wyszliśmy z mieszkania, a Sasuke zamknął je na klucz. Kiedy znaleźliśmy
się przed blokiem, uderzyło w nas mroźne powietrze, ale nikomu to nie
przeszkadzało. Byliśmy roześmiani i pijani.
–
Dobra, odliczamy! – zakrzyknął Itachi. – Dziesięć! – zaczął, a wszyscy się do
niego przyłączyli. Kiedy wykrzyknęliśmy „jeden”, Kiba z Gaarą otworzyli
szampany, po czym zaczęli rozlewać alkohol do kieliszków. Kiedy już skończyli,
wszyscy wzajemnie zaczęli składać sobie życzenia noworoczne. Na samym końcu
podszedłem do Sasuke.
–
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, draniu – powiedziałem, uśmiechając się
szeroko.
–
Wzajemnie, młotku – odpowiedział mój facet, po czym stuknął swoim kieliszkiem w
mój i obaj upiliśmy łyk szampana, a potem się pocałowaliśmy. – Ten rok będzie
jeszcze lepszy niż poprzedni, jestem tego pewien – powiedział mi cicho do ucha,
a ja skinąłem głową na znak, że uważam tak samo. – Kocham cię – dodał po
dłuższej chwili przytulania się.
–
Ja też cię kocham.
Nigdy
nie lubiłem szpitali, a od czasu wypadku kojarzyły mi się z samymi najgorszymi
rzeczami. Już miałem wykonane wszystkie niezbędne badania, wyniki miałem dobre.
Dzisiaj był dwudziesty piąty stycznia, więc dzisiaj miałem mieć operację. Bałem
się, a jednocześnie chciałem być już na stole operacyjnym, niczego nieświadomy
przez podaną narkozę.
–
Boję się – powiedziałem cicho, patrząc na Sasuke, który siedział przy moim
szpitalnym łóżku. Mój facet cały czas trzymał mnie za rękę i opowiadał o
rzeczach mało ważnych. Wiedziałem, że chciał zająć czymś moje myśli i byłem mu
za to ogromnie wdzięczny. Jednak wraz z upływającym czasem coraz mniej mu się
to udawało, a ja odczuwałem coraz większy stres.
–
Wiem – szepnął brunet. Ścisnął mocniej moją dłoń, po czym uniósł się lekko z
krzesła i pocałował mnie w czoło, na koniec przeczesując mi włosy palcami. – Ja
też się boję – przyznał.
–
No to boimy się razem.
Sasuke
parsknął z rozbawieniem, a ja mu zawtórowałem. Chciałem coś jeszcze powiedzieć,
ale w tym momencie do sali, w której leżałem, ktoś wszedł.
–
No, już czas – oznajmił profesor, który miał mnie operować. Poznałem go dwa dni
temu, kiedy zostałem przyjęty na oddział i zdążyłem go polubić. Nazywał się
Hisashi Arakida. Itachi opisał mi jego wygląd. Jego czarne włosy przyprószone
były siwizną, a zmarszczki wokół oczu i ust świadczyły o tym, że był wesołym i
pogodnym człowiekiem. Zresztą, mogłem się o tym przekonać w ciągu mojego
dotychczasowego pobytu w szpitalu, ponieważ profesor osobiście nadzorował
badania, które miałem przeprowadzone i kilkakrotnie zamieniłem z nim parę zdań.
Skinąłem głową, po czym przełknąłem ślinę i ostatni raz mocno ścisnąłem Sasuke
za dłoń.
Dźwięki
dochodziły do mnie z opóźnieniem. Słyszałem obok siebie jakiś znajomy głos, ale
nie mogłem sobie przypomnieć, do kogo należał. Nie wiedziałem, gdzie jestem, w
dodatku czułem się bardzo słabo. Spróbowałem unieść rękę i nie mogłem.
Westchnąłem cicho i poczułem okropne drapanie w gardle.
–
Naruto? – Usłyszałem ponownie ten sam znajomy głos.
–
Panie Uzumaki, jeśli mnie pan słyszy, proszę poruszyć palcem prawej dłoni.
Obojętnie którym. – Tym razem usłyszałem inny głos, ale ten też był znajomy.
Wykonałem polecenie, powoli dochodząc do siebie.
–
W porządku. Wygląda na to, że jest dobrze – powiedział ten pierwszy głos, a ja
w końcu skojarzyłem, do kogo należał. Itachi. Spróbowałem coś powiedzieć, ale
nie byłem w stanie, moje gardło było całkowicie wysuszone. – Dam ci wody przez
słomkę.
Jak
starszy Uchiha powiedział, tak zrobił. Kiedy nawilżyłem gardło, odchrząknąłem
cicho.
–
Operacja się udała, w śpiączce utrzymywaliśmy cię przez dwa tygodnie. Dasz radę
otworzyć oczy? Sasuke się niecierpliwi – powiedział Itachi, a ja poczułem
ciepło w sercu na dźwięk imienia mojego faceta. – Może być teraz tak, że przez
kilka dni będziesz dużo spał, ale to normalne po śpiączce farmakologicznej.
Twój organizm musi całkowicie odzyskać siły, mięśnie także po podaniu ci leków
na ich zwiotczenie. To jak, otworzysz oczy?
Powoli
uniosłem powieki, a kiedy to zrobiłem, poraziła mnie biel sufitu. Zamrugałem
kilka razy, chcąc się do niej przyzwyczaić, po czym przeniosłem spojrzenie w
lewo, skąd wcześniej dochodził do mnie głos Itachi’ego. Spojrzałem mu prosto w
oczy, a on uśmiechnął się szeroko. Naprawdę się udało… Widziałem go! Jego
czarne, związane w kitkę włosy, czarne oczy i rysy twarzy.
–
Widzę cię – powiedziałem cicho do wciąż uśmiechającego się Uchihy.
–
To doskonale. – Obok bruneta stanął profesor, który również się uśmiechał.
Następnie
obaj sprawdzili, czy wszystko jest w porządku, po czym pożegnali się ze mną
krótko, a Itachi dodał, że zawoła Sasuke. Kiedy wyszli, ponownie spojrzałem na
sufit. Wciąż nie mogłem ogarnąć tego myślami i w to uwierzyć. Byłem na to
przygotowany, chciałem tego, a jednak temu nie dowierzałem. To chyba była
normalna reakcja, w końcu przez ostatnie kilkanaście miesięcy nie widziałem
niczego. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, a potem szybkie kroki. Kiedy
Sasuke podszedł do mojego łóżka, spojrzałem na niego. Patrzył na mnie czule, a
ja błądziłem wzrokiem po całej jego sylwetce. W końcu uśmiechnąłem się lekko.
–
Ta koszula pasuje ci do oczu – powiedziałem, a on uśmiechnął się szeroko, po
czym pochylił się nade mną i ucałował delikatnie moje wargi. Zanim to zrobił, w
jego pięknych, czarnych oczach zobaczyłem bezgraniczne szczęście.
______________________________
No, mam nadzieję, że się podobało :D. Ja osobiście jestem bardzo szczęśliwa po napisaniu tego rozdziału. Naruto w końcu odzyskał wzrok! :D To przedostatni rozdział, więc został jeszcze tylko jeden. Zapraszam Was do komentowania, a ja idę grać w simsy :D.
Taaaaak!!!! Cholera, to było takie jakieś wzruszające :D Nie spodziewałam się, że mnie ta końcówka tak rozczuli, serio. Boże no. On widzi! Nareszcie! Czuję się spełniona xD Jejku, będę to teraz przeżywać.
OdpowiedzUsuń"popłynęły dźwięki Do Or Die Marsów." MAAAAAARSI!!!! Moi kochani Marsi!! <3 Dzięki Ci, dobra kobieto, za Marsów w tym rozdziale!!
Alys
PS. Strasznie dużo wykrzykników postawiłam. Podobno to charakteryzuje osoby niestabilne emocjonalnie xD
Wierz mi, wzruszyłam się podczas pisania ostatniej sceny, a szczególnie przy kilku ostatnich zdaniach :D. Miałam łzy w oczach i szeroki uśmiech na twarzy :D. Ale! Cieszę się bardzo z Twojej reakcji! Bo właśnie tak miała na moich Czytelników wpłynąć ta końcówka :D.
UsuńAch, nie ma za co, Marsi zawsze <3.
PS. Tak, czytałam kiedyś o tym XD. Ale co tam, raz nie zawsze XD.
Co ja mam napisać? Hm? Miałam w głowie komentarz do rozdziału, już mi się zdania układały same, ale po przeczytaniu ostatniej sceny... Brak słów. Wzruszyłam się. Niby wiedziałam, że tak będzie, ale czułam duże napięcie czy się udało. Łzy stanęły mi w oczach na to jak Naruto zobaczył Itachiego, ale jak wszedł Sasuke to już była masakra. Jestem wzruszona, cieszę się i śmieję. Wszystko na raz. :D
OdpowiedzUsuńLu ja miałam już cały komentarz gdy nagle klik i mi się skasował :P
UsuńAy moja droga no to się wreszcie doczekałaś :P
Zaskoczyłaś mnie wczoraj publikacją rozdziału, nie spodziewałam się że tak szybko coś napiszesz. I nie spodziewałam się że już teraz Naruto (specjalnie wracam do tekstu by sprawdzić imię, mały prezencik :P). Mnie najbardziej wzruszyło jedno zdanie "boje się, ja też się boje, no to boimy się razem". W tym jednym zawarłaś kwintesencje miłości. Kwintesencje miłości Sasuke i Naruto, pokazałaś takie bardzo autentyczne i ludzkie emocje. Bo o to w związku chodzi, by dzielic sie swoimi uczuciami, zarówno tymi dobrymi jak i złymi. Gdy dowiedziałam się będziesz tu opisywać odzyskiwanie wzroku Naruto bardzo żałowałam że nie poznam co czuje w tej sytuacji Sasuke. I wzruszyłam się bo w tym jednym zdaniu właśnie zawarłaś wszytko co najważniejsze. To CHYBA najlepszy rozdział w tej historii
Super rozdział. Fajnie, że Naru odzyskał wzrok już w tym rodziale... Serio grasz w Simsy?
UsuńLu, rozumiem to, ten brak słów :). Super, że tak Ci się podobało i że się wzruszyłaś :D. Ja podczas pisania tej sceny byłam wzruszona :D.
Usuńkasia bogusia - tamta miesięczna przerwa spowodowana była nawałem prac na studiach, a potem sesją, teraz mam zamiar wrócić do poprzedniego tempa, czyli rozdziału mniej więcej co tydzień :). No, a co miał czuć Sasuke? To samo, co Naruto - radość, strach, nadzieję :). Cieszę się, że rozdział Ci się tak bardzo podobał :).
Ja jestem nadal pod znakiem "Brak słów" do tego rozdziału. A ostatnia scena będzie mnie ciągle wzruszać. :)
Usuńmaxiii - było małe zamieszanie, ale już jest okej, Twój komentarz jest widoczny (jak widać zresztą) :). Kojarzę Twój nick, kiedyś mi komentowałaś, prawda? No, jak już pisałam niżej - tak, serio gram w simsy ;). Już w tym rozdziale? Chyba dopiero, to przedostatni rozdział :P.
UsuńLu, wyślę Ci chusteczki pocztą :D
Usuńmaxiii - na mailu dostałam powiadomienie o Twoim komentarzu, ale tutaj go nie widzę i nie mam pojęcia dlaczego. To pewnie wina blogspot. Tak, serio gram w simsy :).
OdpowiedzUsuńPewnie komentarz maxiii wpadł do spamu.
UsuńOpowiadanie świetne. Przeczytałam dzisiaj całość i jestem zachwycona. Napisz coś kiedyś ze swoimi postaciami.
K.
Dokładnie, komentarz mógł wpaść do spamu. Musisz wejść w ustawienia i do zakładki komentarze. U mnie czasami tak się dzieje i muszę ustawić komentarz, że nie jest spamem. Bo inaczej będzie niewidoczny.
UsuńZapomniałam dopisać. Też gram w simsy. :D
UsuńOk, dzięki, dziewczyny :). Komentarz maxiii już jest widoczny.
UsuńK. - witam na blogu :). Cieszę się, że Ci się podobało. Co do tekstu z własnymi postaciami - pisałam kiedyś autorskie teksty (ale dzisiaj uważam, że są beznadziejne). Jeśli jednak chciałabyś poczytać, odsyłam tutaj: http://love-hurts-yaoi.blogspot.com/ Poza tym, mam w planach opowiadanie autorskie. ;)
Hej hej autorko!;) kiedy cos nowego wyjdzie spod twoich łapek?;) weny!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńnaprawdę wspaniały rozdział, jeszcze chwilę temu miałam głowę pełną słów, tak teraz zupełnie nic... jestem pod wrażeniem, jedno wielkie wow, emocje, uczucia, miłość... przepiękne to pokazałaś, a operscja Naruto się powiodła, z czego się bardzo cieszę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam to już dość dawno, ale dopiero teraz komentuję. Cały tekst bardzo mi się podoba. Cieszę się że Naruto odzyskał wzrok. Mam nadzieję że kiedyś dodasz resztę rozdziałów. O ile w nie pożuciłaś blogowania. Jeśli nie skończysz tego opowiadania to sama je sobie „skończę“. Bo „każda historia jest kontynuowana jeżeli tylko pozostanie w czyjejś pamięci“. Kiedyś przeczytałam gdzieś te słowa i one idealnie pasują do tej sytuacji.
Bez względu czy przeczytasz mój komentarz, życzę weny i pozdrawiam...
Hej,
OdpowiedzUsuńno cóż ja mogę powiedzieć, wspaniały rozdział, fantastyczny, po prostu brak mi słów, a jeszcze chwilę wcześniej tylke myśli mi się nasuwało... emocje, uczucia, miłość tak pięknie to wszystko pokazalaś, operacja Naruto się powiodła z czego bardzo się cieszę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia