niedziela, 12 lutego 2017

27. Ta koszula pasuje ci do oczu

         Od naszego powrotu z Korfu minęły już prawie dwa miesiące. Ostatnie dni listopada były dosyć słoneczne, mimo to bez kurtki jesiennej z domu ani rusz. Czas mijał nam tak jak zazwyczaj – Sasuke pracował, dosyć często wychodził na spotkania z klientami, a ja gotowałem, słuchałem audiobooków i spędzałem czas ze znajomymi. Najczęściej przychodzili Kiba i Gaara, rzadziej Ino i Sakura. Kiedy byłem w mieszkaniu sam, często gdzieś wychodziliśmy, najczęściej na spacery. Natomiast kiedy Sasuke również był w mieszkaniu, zamawialiśmy coś do jedzenia i spędzaliśmy czas na rozmowach i żartach, czasami oglądaliśmy filmy. Najrzadziej przychodził Itachi, co nie było żadną nowością. Praca lekarza była ciężka. Starszy Uchiha dużo opowiadał o tym, z jakimi obrażeniami lub chorobami ostatnio miał do czynienia, a ja opowiadałem mu o czasach sprzed wypadku. Dużo mówiłem o swojej pracy weterynarza, o dzieciństwie, o latach szkolnych i studenckich. Czasami zwierzałem mu się ze swoich obaw w związku z operacją. Często myślałem sobie, że niepotrzebnie się tak zamartwiam, bo przecież nawet jeszcze nie było wiadomo, czy nowa metoda rekonstrukcji wzroku zostanie wprowadzona jako sposób leczenia ślepoty. Nie miałem żadnych nowych informacji, ponieważ poprosiłem Itachi’ego, aby nic mi nie mówił. Wyjaśniłem, że chcę, aby powiedział mi o tym dopiero wtedy, kiedy sprawa będzie przesądzona. Zgodził się na to i powiedział, że mnie rozumie, bo sam będąc na moim miejscu wolałby wiedzieć dopiero wtedy, kiedy będzie jasne, czy nowa metoda wejdzie w życie czy nie.


         Wyłączyłem odtwarzacz po skończeniu piątego rozdziału Zmyślonego życia Siergieja Nabokowa, po czym wstałem z kanapy. Poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie herbaty. To zadziwiające, jak szybko przyzwyczaiłem się do nowego mieszkania. Mało czasu zajęło mi, żebym mógł poruszać się po nim swobodnie. To chyba kwestia wprawy, tak przynajmniej stwierdził Sasuke. Westchnąłem cicho, zalewając wrzątkiem torebkę z herbatą, która znajdowała się w dużym kubku. Uchiha niedługo powinien wrócić, wychodził jakieś dwie godziny temu. Miał do omówienia z klientem ostatnie szczegóły projektu, a takie spotkania zazwyczaj nie trwały długo. Akurat w momencie, w którym to sobie pomyślałem, usłyszałem dzwonek do drzwi.
         – Znowu zapomniałeś kluczy, draniu? – zapytałem, idąc w stronę drzwi. Już od dawna zamykałem je na klucz, gdy byłem w mieszkaniu sam.
         – Cześć, Naruto. – Usłyszałem ciepły głos Itachi’ego, gdy tylko otworzyłem.
         – Cześć, Itachi. – Uśmiechnąłem się, po czym wpuściłem starszego Uchihę do mieszkania. – Napijesz się czegoś? – zapytałem, po czym obaj poszliśmy do salonu.
         – Małą kawę poproszę.
         – Jasne, chwila.
         Poszedłem do kuchni, żeby zaparzyć kawę, po czym wróciłem z nią oraz ze swoją herbatą do salonu. Usiadłem na kanapie obok bruneta, uprzednio stawiając oba kubku na niskim stoliku.
         – Dzięki – powiedział Itachi. – Sasuke nie ma?
         – Nie. Ale niedługo powinien wrócić, tak myślę.
         – Ja i tak nie mogę zostać długo, wypiję kawę i lecę. Dzisiaj idziemy z Yahiko na urodziny jego mamy. – Westchnął cicho, a ja parsknąłem rozbawiony. Starszy Uchiha zawsze był zestresowany przed wizytą u jakiegokolwiek członka rodziny Yahiko, a tym razem miało być to spotkanie rodzinne. Powiedział mi kiedyś, że czuje się wśród nich obserwowany przez cały czas. Był dorosłym facetem, a czasami zachowywał się jak typowy nastolatek na początku związku. Rozumiałem to, że chciał dobrze wypaść, ale z drugiej strony pierwszy obiad z rodzicami Yahiko miał dawno za sobą, więc powinien trochę wyluzować.
         – Przecież to nic strasznego. Wszyscy tam na pewno zdążyli cię już pokochać, nie ma innej opcji – powiedziałem pogodnie.
         – Jasne. Jakoś tego nie czuję. – Westchnął ponownie. – No, ale nie przyszedłem mówić o sobie. Przyszedłem do ciebie w konkretnej sprawie.
         Uniosłem brwi zaskoczony. Rzadko zdarzało się, aby Itachi przychodził w konkretnej sprawie. Najczęściej przychodził od tak, żeby pogadać.
         – No to mów – powiedziałem, kiedy brunet przez dłuższy czas milczał.
         – Chodzi o tę rekonstrukcję nerwu wzrokowego. Dzisiaj rano dostałem telefon od tego mojego znajomego profesora, że ta metoda wchodzi w życie od początku przyszłego roku. To już pewne. – Uchiha przerwał na chwilę, a ja słyszałem, jak bierze kilka łyków kawy i tylko na tym byłem w stanie się skupić. Sens jego wypowiedzi jeszcze do mnie nie dotarł. – Widzę, że jesteś w szoku – brunet kontynuował. – Nie dziwię ci się. Tyle na to czekałeś, a teraz stało się to prawdą, czymś realnym.
         Kiwnąłem głową, po czym w końcu odetchnąłem głośno.
         – Okej, jak pójdziesz, to sobie to przetrawię.
         Itachi roześmiał się cicho, klepiąc mnie po ramieniu.
         – Termin twojej operacji to dwudziesty piąty stycznia. Do szpitala będziesz musiał przyjść dwa dni wcześniej, żebyśmy zdążyli wykonać wszystkie niezbędne badania. Operować cię będzie ten mój znajomy, a ja będę mu asystował. Później będziemy musieli utrzymać cię w śpiączce farmakologicznej przez kilka dni. Jeszcze nie wiadomo ile, wszystko zależy od tego, jak pójdzie operacja. Wybacz, że wszystkie informacje serwuję ci na raz, ale uznałem, że tak będzie lepiej.
         Kiedy Itachi skończył mówić, ponownie głośno odetchnąłem, po czym przełknąłem ślinę.
         – Nie mogę w to uwierzyć – powiedziałem w końcu. – Serio, nawet nie wiem, co powiedzieć. Jak mi minie pierwszy szok, to pewnie oszaleję ze szczęścia, ale teraz… – urwałem, nie wiedząc, co dalej powiedzieć.
         – Rozumiem to – zapewnił starszy Uchiha. – Zostawię cię teraz samego, kawę już wypiłem, więc będę się zbierać. Sam odprowadzę się do drzwi – powiedział wesoło, a ja potrząsnąłem głową.
         – Nie, nie, pójdę z tobą. I tak muszę je zamknąć na klucz.
         Obaj przeszliśmy na mały korytarz, a kiedy Itachi ubrał płaszcz i buty, pożegnaliśmy się krótkim uściskiem. Zamknąłem za nim drzwi, po czym oparłem o nie czoło. Moje myśli były zupełnie chaotyczne. W końcu westchnąłem ciężko, a następnie poszedłem do salonu, skąd wziąłem kubek po kawie, żeby go umyć. Kiedy to zrobiłem, włączyłem wieżę, a z głośników od razu popłynęły dźwięki Do Or Die Marsów. Położyłem się na kanapie twarzą do jej oparcia, przykryłem się kocem, po czym zacząłem myśleć o tym, co powiedział mi Itachi. Wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Nagle to całe moje zamartwianie się wydało mi się zupełnie bezsensowne i wręcz śmieszne, więc roześmiałem się głośno, w końcu dając upust radości, która do tej pory kryła się za niedowierzaniem. Po chwili umilkłem, uśmiechając się tylko szeroko i myśląc o tym, po co w ogóle to wszystko rozważam. Przecież Itachi powiedział, że nowa metoda rekonstrukcji nerwu wzrokowego wejdzie w życie i że to już pewne. Gdzieś w głowie pojawiła się myśl, że to może się nie udać, ale natychmiast uznałem, iż później będę się tym zamartwiał. Na razie chciałem się tym wszystkim tylko cieszyć.


         Obudziło mnie lekkie szturchnięcie w ramię. Na granicy snu i świadomości mruknąłem coś niewyraźnie i machnąłem ręką, chcąc odtrącić dłoń natręta, po czym szczelniej opatuliłem się kocem. Było mi tak błogo i ciepło, że ani myślałem wstawać. Usłyszałem cichy, znajomy śmiech.
         – Wstawaj, słońce. Potem znowu nie będziesz mógł spać w nocy – powiedział Sasuke, a ja w końcu przeciągnąłem się, po czym przewróciłem się na plecy.
         – Mhm – mruknąłem, po czym ziewnąłem szeroko. – Która godzina?
         – Po czternastej. Wróciłem dwie godziny temu, ale nie chciałem cię budzić.
         – Więc czemu budzisz mnie teraz? – zapytałem, zapewne brzmiąc jak małe dziecko.
         – Bo zrobiłem obiad – odpowiedział brunet rozbawionym tonem. – Wstawaj i chodź do kuchni.
         – Mm, chwila. Tylko skoczę do toalety.
         – Okej.
         Wstałem z kanapy z niemałym ociąganiem, po czym poczłapałem do łazienki. Kiedy już załatwiłem potrzebę, umyłem ręce i dołączyłem do Sasuke w kuchni.
         – Czuję ramen? – zapytałem, mimo że wiedziałem. Nawet przed wypadkiem mój węch nigdy mnie nie zawodził, jeśli chodziło o tę potrawę.
         – Tak.
         – Świetnie. – Uśmiechnąłem się szeroko, siadając przy stole. – Bo mamy co świętować.
         – Co takiego? – Uchiha postawił przede mną talerz z moim ukochanym daniem, a ja chwyciłem w palce pałeczki. Już otworzyłem usta, żeby powiedzieć mu o tym, o czym dzisiaj poinformował mnie Itachi, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie. Za dobrze znałem zarówno siebie, jak i Sasuke.
         – Powiem ci, jak zjemy. Jestem głodny i chcę zjeść, a nie iść od razu do łóżka – powiedziałem, po czym zabrałem się za jedzenie.
         – To coś ważnego? – Mój facet usiadł naprzeciwko mnie. Kiwnąłem głową. – Okej, poczekam.
         – Nie masz wyjścia. – Uśmiechnąłem się nieco złośliwie, kiedy już przełknąłem. Sasuke tylko westchnął cicho, a ja uśmiechnąłem się nieco szerzej.
         Po zjedzeniu obiadu i umyciu naczyń brunet zaparzył nam po kawie. Zamiast przenieść się na kanapę do salonu, ponownie usiedliśmy przy stole w kuchni.
         – Więc? Jaki mamy powód do świętowania? – zapytał Sasuke, wyraźnie się niecierpliwiąc. Uśmiechnąłem się szeroko, nie mogąc tego powstrzymać.
         – Dzisiaj odwiedził mnie Itachi. Operację mam dwudziestego piątego stycznia.
         Po moich słowach zapadła długa cisza. Upiłem spokojnie kilka łyków kawy, czekając na reakcję mojego faceta.
         – Zaraz… To znaczy, że…?
         – Tak! – zawołałem wesoło. Usłyszałem, jak Sasuke wstaje od stołu. Podszedł do mnie, więc również wstałem, po czym natychmiast objąłem go rękoma wokół szyi. Brunet pocałował mnie mocno, a ja ten gest odwzajemniłem. Przez dłuższą chwilę całowaliśmy się jak szaleni, a kiedy w końcu oderwaliśmy od siebie nasze usta, Sasuke mocno mnie przytulił.
         – Tak się cieszę – wyszeptał mi do ucha, a mi od razu zrobiło się cieplej na sercu. Uwielbiałem, jak szeptał mi do ucha.
         – Ja też – odszepnąłem.
         – Chodź do sypialni. Opowiesz mi, co jeszcze powiedział ci Itachi, a potem będziemy kochać się do upadłego.


         Dzisiaj był Sylwester. Koniec kolejnego roku w moim życiu. Od samego rana nuciłem sobie pod nosem, gotując i kręcąc się po kuchni. Sasuke dzisiaj nie pracował. Na niego spadło wysprzątanie całego mieszkania, więc każdy z nas wykonywał swoje zadania. Na dzisiejszy wieczór zaprosiliśmy Itachi’ego z Yahiko, Gaarę z Nejim, Kibę z Hinatą oraz Ino z Sakurą. Przemieszałem makaron w garnku, po czym wróciłem do robienia ciasta. Dodałem wcześniej przesianą mąkę, po czym włączyłem mikser na trójkę. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy w radiu puścili Other People LP. Lubiłem tę piosenkę. Zacząłem ją sobie cicho śpiewać, jednocześnie myśląc o tym, jak szybko minął mi ten rok. Zdawało mi się, jakby to zaledwie wczoraj był zeszły Sylwester. Tyle się wydarzyło, tyle złego i dobrego. Jednak przede wszystkim dobrego. Byłem w poważnym związku z ponadrocznym stażem. Niektórzy mówią, że to mało czasu, ale zdanie innych mnie nie obchodziło. Są związki z większym stażem, które nie są tak silne jak związek mój i Sasuke. Poza tym wszystkim za niecały miesiąc czekała mnie operacja, dzięki której odzyskam wzrok. Jasne, że miałem wątpliwości, czasami nachodziły mnie myśli, że to się nie uda, ale miałem pewność, że to już nie zależy ode mnie. Ufałem Itachiemu, a skoro profesor, który miał mnie operować, był jego znajomym, to jemu też ufałem pod tym względem, że dobrze przeprowadzi operację. Wyłączyłem mikser i już miałem przelać zawartość miski na blachę, kiedy usłyszałem pikanie piekarnika. Podszedłem do niego, nacisnąłem odpowiedni przycisk i dźwięk ustał. Wyłączyłem gaz, po czym odlałem makaron do sitka, a następnie dodałem do niego trochę oliwy, żeby się nie posklejał i przemieszałem. Wróciłem do miksera i wyjąłem miskę z jej miejsca, po czym przelałem surowe ciasto na blachę. Wstawiłem ją do nagrzanego piekarnika, po czym nastawiłem czas, w myślach licząc sobie minuty za każdym naciśnięciem odpowiedniego przycisku.
         – Jak ci idzie? – zapytał Sasuke, wchodząc do kuchni. Nie odpowiedziałem, dalej licząc w myślach, a kiedy skończyłem, wyprostowałem się i odwróciłem się w jego stronę.
         – Doskonale. – Uśmiechnąłem się. – Zostały mi tylko warzywa do posiekania i zrobienie polewy czekoladowej do ciasta. A tobie jak idzie?
         – Też dobrze. – Podszedł do mnie, po czym parsknął śmiechem. – Masz mąkę na nosie – powiedział, po czym potarł mój nos palcami, zapewne ścierając biały proszek. – Zostało mi odkurzenie i wytarcie podłogi w salonie. Jak skończę, przyjdę ci tu pomóc.
         – Poradzę sobie – zapewniłem go, kładąc mu dłonie na ramionach. – A ty możesz skoczyć do sklepu po jakiś alkohol. Nie kupuj za dużo, bo pewnie coś przyniosą, a nie chcę, żeby potem każdy był pijany w trzy dupy.
         Sasuke ponownie się roześmiał, po czym pocałował mnie lekko.
         – Okej, to wracam do sprzątania, a potem skoczę do sklepu. Kupię też coś bez procentów.
         – Jasne. – Tym razem to ja go pocałowałem, a kiedy Sasuke wyszedł z kuchni, zabrałem się za krojenie warzyw.


         Było krótko przed północą, a my bawiliśmy się świetnie. Było bardzo głośno, ale nie martwiliśmy się o to, ponieważ razem z Sasuke powiadomiliśmy naszych nowych sąsiadów, że robimy wieczorem imprezę i żaden z nich nie miał nic przeciwko. W sumie nic dziwnego, byli to sami młodzi ludzie i pewnie mieli swoje własne plany na spędzenie dzisiejszego wieczoru. Jeśli chodziło o nas i o naszych gości, nikt się nie nudził i nie narzekał na brak towarzystwa. Każdy chwalił to, co zrobiłem do jedzenia, z czego byłem dumny. Ponadto dziewczyny przyniosły własnoręcznie przyrządzone sushi, Kiba z Hinatą przepyszne ciasto kokosowe, Gaara z Nejim bardzo dobre whisky, a Itachi z Yahiko zamiast jedzenia lub alkoholu PlayStation 4 i dwie płyty z karaoke. Dużo śpiewaliśmy, a że nie każdy z nas miał świetny głos i niektórzy fałszowali, to było dużo śmiechu, ale nie było w nim ni krzty złośliwości.
         – Dobra, ludzie, za dziesięć minut północ! – krzyknął Kiba, przebijając się przez głośną muzykę i wszelkie rozmowy. – Bierzemy szampana, kieliszki, ubieramy się i wychodzimy przed blok świętować początek nowego roku!
         Zrobiło się małe zamieszanie, więc Sasuke, żebym się o nic ani o nikogo nie potknął, chwycił mnie za rękę, po czym poprowadził w stronę kuchni. Z lodówki wyjąłem dwa schłodzone szampany, a mój facet zaczął każdemu po kolei podawać kieliszki. Potem przeszliśmy na korytarz, gdzie każdy narzucił na siebie kurtkę i ubrał buty, po czym wyszliśmy z mieszkania, a Sasuke zamknął je na klucz. Kiedy znaleźliśmy się przed blokiem, uderzyło w nas mroźne powietrze, ale nikomu to nie przeszkadzało. Byliśmy roześmiani i pijani.
         – Dobra, odliczamy! – zakrzyknął Itachi. – Dziesięć! – zaczął, a wszyscy się do niego przyłączyli. Kiedy wykrzyknęliśmy „jeden”, Kiba z Gaarą otworzyli szampany, po czym zaczęli rozlewać alkohol do kieliszków. Kiedy już skończyli, wszyscy wzajemnie zaczęli składać sobie życzenia noworoczne. Na samym końcu podszedłem do Sasuke.
         – Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, draniu – powiedziałem, uśmiechając się szeroko.
         – Wzajemnie, młotku – odpowiedział mój facet, po czym stuknął swoim kieliszkiem w mój i obaj upiliśmy łyk szampana, a potem się pocałowaliśmy. – Ten rok będzie jeszcze lepszy niż poprzedni, jestem tego pewien – powiedział mi cicho do ucha, a ja skinąłem głową na znak, że uważam tak samo. – Kocham cię – dodał po dłuższej chwili przytulania się.
         – Ja też cię kocham.


         Nigdy nie lubiłem szpitali, a od czasu wypadku kojarzyły mi się z samymi najgorszymi rzeczami. Już miałem wykonane wszystkie niezbędne badania, wyniki miałem dobre. Dzisiaj był dwudziesty piąty stycznia, więc dzisiaj miałem mieć operację. Bałem się, a jednocześnie chciałem być już na stole operacyjnym, niczego nieświadomy przez podaną narkozę.
         – Boję się – powiedziałem cicho, patrząc na Sasuke, który siedział przy moim szpitalnym łóżku. Mój facet cały czas trzymał mnie za rękę i opowiadał o rzeczach mało ważnych. Wiedziałem, że chciał zająć czymś moje myśli i byłem mu za to ogromnie wdzięczny. Jednak wraz z upływającym czasem coraz mniej mu się to udawało, a ja odczuwałem coraz większy stres.
         – Wiem – szepnął brunet. Ścisnął mocniej moją dłoń, po czym uniósł się lekko z krzesła i pocałował mnie w czoło, na koniec przeczesując mi włosy palcami. – Ja też się boję – przyznał.
         – No to boimy się razem.
         Sasuke parsknął z rozbawieniem, a ja mu zawtórowałem. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie do sali, w której leżałem, ktoś wszedł.
         – No, już czas – oznajmił profesor, który miał mnie operować. Poznałem go dwa dni temu, kiedy zostałem przyjęty na oddział i zdążyłem go polubić. Nazywał się Hisashi Arakida. Itachi opisał mi jego wygląd. Jego czarne włosy przyprószone były siwizną, a zmarszczki wokół oczu i ust świadczyły o tym, że był wesołym i pogodnym człowiekiem. Zresztą, mogłem się o tym przekonać w ciągu mojego dotychczasowego pobytu w szpitalu, ponieważ profesor osobiście nadzorował badania, które miałem przeprowadzone i kilkakrotnie zamieniłem z nim parę zdań. Skinąłem głową, po czym przełknąłem ślinę i ostatni raz mocno ścisnąłem Sasuke za dłoń.


         Dźwięki dochodziły do mnie z opóźnieniem. Słyszałem obok siebie jakiś znajomy głos, ale nie mogłem sobie przypomnieć, do kogo należał. Nie wiedziałem, gdzie jestem, w dodatku czułem się bardzo słabo. Spróbowałem unieść rękę i nie mogłem. Westchnąłem cicho i poczułem okropne drapanie w gardle.
         – Naruto? – Usłyszałem ponownie ten sam znajomy głos.
         – Panie Uzumaki, jeśli mnie pan słyszy, proszę poruszyć palcem prawej dłoni. Obojętnie którym. – Tym razem usłyszałem inny głos, ale ten też był znajomy. Wykonałem polecenie, powoli dochodząc do siebie.
         – W porządku. Wygląda na to, że jest dobrze – powiedział ten pierwszy głos, a ja w końcu skojarzyłem, do kogo należał. Itachi. Spróbowałem coś powiedzieć, ale nie byłem w stanie, moje gardło było całkowicie wysuszone. – Dam ci wody przez słomkę.
         Jak starszy Uchiha powiedział, tak zrobił. Kiedy nawilżyłem gardło, odchrząknąłem cicho.
         – Operacja się udała, w śpiączce utrzymywaliśmy cię przez dwa tygodnie. Dasz radę otworzyć oczy? Sasuke się niecierpliwi – powiedział Itachi, a ja poczułem ciepło w sercu na dźwięk imienia mojego faceta. – Może być teraz tak, że przez kilka dni będziesz dużo spał, ale to normalne po śpiączce farmakologicznej. Twój organizm musi całkowicie odzyskać siły, mięśnie także po podaniu ci leków na ich zwiotczenie. To jak, otworzysz oczy?
         Powoli uniosłem powieki, a kiedy to zrobiłem, poraziła mnie biel sufitu. Zamrugałem kilka razy, chcąc się do niej przyzwyczaić, po czym przeniosłem spojrzenie w lewo, skąd wcześniej dochodził do mnie głos Itachi’ego. Spojrzałem mu prosto w oczy, a on uśmiechnął się szeroko. Naprawdę się udało… Widziałem go! Jego czarne, związane w kitkę włosy, czarne oczy i rysy twarzy.
         – Widzę cię – powiedziałem cicho do wciąż uśmiechającego się Uchihy.
         – To doskonale. – Obok bruneta stanął profesor, który również się uśmiechał.
         Następnie obaj sprawdzili, czy wszystko jest w porządku, po czym pożegnali się ze mną krótko, a Itachi dodał, że zawoła Sasuke. Kiedy wyszli, ponownie spojrzałem na sufit. Wciąż nie mogłem ogarnąć tego myślami i w to uwierzyć. Byłem na to przygotowany, chciałem tego, a jednak temu nie dowierzałem. To chyba była normalna reakcja, w końcu przez ostatnie kilkanaście miesięcy nie widziałem niczego. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, a potem szybkie kroki. Kiedy Sasuke podszedł do mojego łóżka, spojrzałem na niego. Patrzył na mnie czule, a ja błądziłem wzrokiem po całej jego sylwetce. W końcu uśmiechnąłem się lekko.
         – Ta koszula pasuje ci do oczu – powiedziałem, a on uśmiechnął się szeroko, po czym pochylił się nade mną i ucałował delikatnie moje wargi. Zanim to zrobił, w jego pięknych, czarnych oczach zobaczyłem bezgraniczne szczęście.
______________________________
No, mam nadzieję, że się podobało :D. Ja osobiście jestem bardzo szczęśliwa po napisaniu tego rozdziału. Naruto w końcu odzyskał wzrok! :D To przedostatni rozdział, więc został jeszcze tylko jeden. Zapraszam Was do komentowania, a ja idę grać w simsy :D.


18 komentarzy:

  1. Taaaaak!!!! Cholera, to było takie jakieś wzruszające :D Nie spodziewałam się, że mnie ta końcówka tak rozczuli, serio. Boże no. On widzi! Nareszcie! Czuję się spełniona xD Jejku, będę to teraz przeżywać.
    "popłynęły dźwięki Do Or Die Marsów." MAAAAAARSI!!!! Moi kochani Marsi!! <3 Dzięki Ci, dobra kobieto, za Marsów w tym rozdziale!!
    Alys
    PS. Strasznie dużo wykrzykników postawiłam. Podobno to charakteryzuje osoby niestabilne emocjonalnie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierz mi, wzruszyłam się podczas pisania ostatniej sceny, a szczególnie przy kilku ostatnich zdaniach :D. Miałam łzy w oczach i szeroki uśmiech na twarzy :D. Ale! Cieszę się bardzo z Twojej reakcji! Bo właśnie tak miała na moich Czytelników wpłynąć ta końcówka :D.
      Ach, nie ma za co, Marsi zawsze <3.
      PS. Tak, czytałam kiedyś o tym XD. Ale co tam, raz nie zawsze XD.

      Usuń
  2. Co ja mam napisać? Hm? Miałam w głowie komentarz do rozdziału, już mi się zdania układały same, ale po przeczytaniu ostatniej sceny... Brak słów. Wzruszyłam się. Niby wiedziałam, że tak będzie, ale czułam duże napięcie czy się udało. Łzy stanęły mi w oczach na to jak Naruto zobaczył Itachiego, ale jak wszedł Sasuke to już była masakra. Jestem wzruszona, cieszę się i śmieję. Wszystko na raz. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lu ja miałam już cały komentarz gdy nagle klik i mi się skasował :P

      Ay moja droga no to się wreszcie doczekałaś :P

      Zaskoczyłaś mnie wczoraj publikacją rozdziału, nie spodziewałam się że tak szybko coś napiszesz. I nie spodziewałam się że już teraz Naruto (specjalnie wracam do tekstu by sprawdzić imię, mały prezencik :P). Mnie najbardziej wzruszyło jedno zdanie "boje się, ja też się boje, no to boimy się razem". W tym jednym zawarłaś kwintesencje miłości. Kwintesencje miłości Sasuke i Naruto, pokazałaś takie bardzo autentyczne i ludzkie emocje. Bo o to w związku chodzi, by dzielic sie swoimi uczuciami, zarówno tymi dobrymi jak i złymi. Gdy dowiedziałam się będziesz tu opisywać odzyskiwanie wzroku Naruto bardzo żałowałam że nie poznam co czuje w tej sytuacji Sasuke. I wzruszyłam się bo w tym jednym zdaniu właśnie zawarłaś wszytko co najważniejsze. To CHYBA najlepszy rozdział w tej historii

      Usuń
    2. Super rozdział. Fajnie, że Naru odzyskał wzrok już w tym rodziale... Serio grasz w Simsy?

      Usuń
    3. Lu, rozumiem to, ten brak słów :). Super, że tak Ci się podobało i że się wzruszyłaś :D. Ja podczas pisania tej sceny byłam wzruszona :D.

      kasia bogusia - tamta miesięczna przerwa spowodowana była nawałem prac na studiach, a potem sesją, teraz mam zamiar wrócić do poprzedniego tempa, czyli rozdziału mniej więcej co tydzień :). No, a co miał czuć Sasuke? To samo, co Naruto - radość, strach, nadzieję :). Cieszę się, że rozdział Ci się tak bardzo podobał :).

      Usuń
    4. Ja jestem nadal pod znakiem "Brak słów" do tego rozdziału. A ostatnia scena będzie mnie ciągle wzruszać. :)

      Usuń
    5. maxiii - było małe zamieszanie, ale już jest okej, Twój komentarz jest widoczny (jak widać zresztą) :). Kojarzę Twój nick, kiedyś mi komentowałaś, prawda? No, jak już pisałam niżej - tak, serio gram w simsy ;). Już w tym rozdziale? Chyba dopiero, to przedostatni rozdział :P.

      Usuń
    6. Lu, wyślę Ci chusteczki pocztą :D

      Usuń
  3. maxiii - na mailu dostałam powiadomienie o Twoim komentarzu, ale tutaj go nie widzę i nie mam pojęcia dlaczego. To pewnie wina blogspot. Tak, serio gram w simsy :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie komentarz maxiii wpadł do spamu.

      Opowiadanie świetne. Przeczytałam dzisiaj całość i jestem zachwycona. Napisz coś kiedyś ze swoimi postaciami.

      K.

      Usuń
    2. Dokładnie, komentarz mógł wpaść do spamu. Musisz wejść w ustawienia i do zakładki komentarze. U mnie czasami tak się dzieje i muszę ustawić komentarz, że nie jest spamem. Bo inaczej będzie niewidoczny.

      Usuń
    3. Zapomniałam dopisać. Też gram w simsy. :D

      Usuń
    4. Ok, dzięki, dziewczyny :). Komentarz maxiii już jest widoczny.

      K. - witam na blogu :). Cieszę się, że Ci się podobało. Co do tekstu z własnymi postaciami - pisałam kiedyś autorskie teksty (ale dzisiaj uważam, że są beznadziejne). Jeśli jednak chciałabyś poczytać, odsyłam tutaj: http://love-hurts-yaoi.blogspot.com/ Poza tym, mam w planach opowiadanie autorskie. ;)

      Usuń
  4. Hej hej autorko!;) kiedy cos nowego wyjdzie spod twoich łapek?;) weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    naprawdę wspaniały rozdział, jeszcze chwilę temu miałam głowę pełną słów, tak teraz zupełnie nic... jestem pod wrażeniem, jedno wielkie wow, emocje, uczucia, miłość... przepiękne to pokazałaś, a operscja Naruto się powiodła, z czego się bardzo cieszę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej
    Przeczytałam to już dość dawno, ale dopiero teraz komentuję. Cały tekst bardzo mi się podoba. Cieszę się że Naruto odzyskał wzrok. Mam nadzieję że kiedyś dodasz resztę rozdziałów. O ile w nie pożuciłaś blogowania. Jeśli nie skończysz tego opowiadania to sama je sobie „skończę“. Bo „każda historia jest kontynuowana jeżeli tylko pozostanie w czyjejś pamięci“. Kiedyś przeczytałam gdzieś te słowa i one idealnie pasują do tej sytuacji.
    Bez względu czy przeczytasz mój komentarz, życzę weny i pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    no cóż ja mogę powiedzieć, wspaniały rozdział, fantastyczny, po prostu brak mi słów, a jeszcze chwilę wcześniej tylke myśli mi się nasuwało... emocje, uczucia, miłość tak pięknie to wszystko pokazalaś, operacja Naruto się powiodła z czego bardzo się cieszę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń