niedziela, 23 października 2016

21. Problem

                    Lato rozpoczęło się na dobre i od razu uderzyło z grubej rury – temperatura na zewnątrz była nie do wytrzymania, nawet jak dla mnie, człowieka, który kochał ciepło. Serio, można było się rozpuścić. Po mieszkaniu chodziłem niemal rozebrany, mając na sobie tylko krótkie spodenki. Rozpraszałem tym Sasuke, bo, jak twierdził, nie mógł skupić się na pracy. Roześmiałem się wtedy tylko, nie komentując tego ani jednym słowem, po czym podszedłem do niego i wystarczyło mi dotknąć go tu i tam, aby stwierdzić, że on był ubrany – czy może raczej rozebrany, zależy, jak na to spojrzeć – dokładnie tak samo jak ja. Zarzuciłem mu hipokryzję i dodałem, że to, iż jestem ślepy, wcale nie oznacza, że Sasuke może wytykać mi coś, co sam robił. W odpowiedzi przełożył mnie przez kolana, zsunął mi spodenki i dał kilka klapsów na nagi tyłek. Powiedział przy tym, że kiedyś mi obiecał, iż mnie zleje za mój niewyparzony język. Kiedy skończył, bez chwili namysłu zaciągnąłem go do sypialni.


                    Niechętnie oderwałem się od ust Sasuke. Niestety, mój facet właśnie wychodził na spotkanie z klientem.
                    – Musimy przestać całować się za każdym razem, kiedy wychodzisz gdzieś na dłużej niż pół godziny – zamarudziłem. – Pewnego dnia naprawdę nie puszczę cię na spotkanie z klientem.
                    – Nie zachowuj się jak dziecko. – Upomniał mnie Uchiha. – Poza tym, przypominam ci, że raz już tak zrobiłeś.
                    – Owszem, ale wtedy to była całkiem inna sytuacja. Mieliśmy kochać się po raz pierwszy, a nie po raz…
                    – …tysięczny? – wszedł mi w słowo, a ja przewróciłem oczami.
                    – Wcale nie kochaliśmy się aż tak dużo od tamtej pory.
                    – Jesteś tego pewien, młotku?
                    – Tak! – odpowiedziałem niemal od razu. – …Nie – dodałem po chwili. Sasuke westchnął jedynie, po czym pocałował mnie w czoło.
                    – Nie wrócę szybko, to pierwsze spotkanie, a wiesz, że takie potrafią trwać nawet kilka godzin. Nie czekaj więc na mnie z obiadem, kochanie – dodał złośliwie, za co zarobił trzepnięcie w ramię.
                    – Idź już, bo faktycznie zaciągnę cię do sypialni – zagroziłem. Brunet roześmiał się w odpowiedzi, po czym, nie mówiąc już nic więcej, wyszedł.


                    Wciągnąłem głęboko powietrze, po czym wypuściłem je z cichym świstem.
                    – Przecież to misja samobójcza – mruknąłem, mocniej ściskając Kibę nad łokciem.
                    – Daj spokój, stary, ze mną nie zginiesz! – zapewnił mnie gorliwie szatyn.
                    – Nie byłbym tego taki pewien. Gdzie w ogóle idziemy? – zapytałem, żałując, że w ogóle wyszedłem z domu.
                    – To, że nie jestem twoim idealnym Sasuke nie znaczy, że pozwolę, aby coś ci się stało – powiedział na wpół żartobliwie, na wpół poważnie. – A idziemy na przystanek autobusowy.
                    – Chcesz mnie wsadzić do tego piekarnika na kółkach? Nie, dziękuję bardzo! – zaprotestowałem, puszczając rękę przyjaciela i zatrzymując się w miejscu.
                    – Daj spokój. O tej godzinie autobusy są prawie puste, bo większość ludzi siedzi w pracy.
                    – Jesteś pewien? – zapytałem, mimo że wiedziałem, iż miał rację.
                    – Sam nie przepadam za upałami i nie ciągnąłbym cię nigdzie, gdyby było inaczej.
                    – No okej. A gdzie jedziemy? – Ponownie złapałem Kibę nad łokciem, dzięki czemu mogliśmy ruszyć w dalszą drogę.
                    – Do nowo otwartego pubu z piwem. Podobno najlepszym w całej Japonii. Istnieje już kilka takich lokali w naszym kraju, ale rozumiesz, raczej nie mam czasu na jednonocny wypad do miasta oddalonego o dwieście kilometrów tylko na piwo. Nawet, jeśli najlepsze.
                    Nie odpowiedziałem, ponieważ zatrzymaliśmy się na przystanku i Kiba podszedł do rozkładu jazdy sprawdzić, o której mamy autobus. Okazało się, że za niecałe pięć minut, więc zadowoleni, że nie musimy długo czekać, zaczęliśmy narzekać na pogodę. Nie przestaliśmy nawet wtedy, kiedy podjechał środek transportu i do niego wsiedliśmy. Dziękowałem wszystkim znanym bóstwom za taki cud techniki, jakim była klimatyzacja oraz za to, że ten autobus ją posiadał. W porównaniu z tym jak było na zewnątrz, tutaj było przyjemnie chłodno i faktycznie prawie pusto, jak poinformował mnie przyjaciel. Usiedliśmy więc wygodnie na siedzeniach, nie bojąc się tego, że jakaś staruszka stanie nad nami i zacznie narzekać, jak to dzisiejsi młodzi ludzie nie mają szacunku do starszych i nie ustępują miejsca. Po kilkunastu minutach byliśmy na właściwym przystanku, wysiedliśmy więc, a ja złapałem Kibę nad łokciem i ruszyliśmy w odpowiednim kierunku. Droga nie była długa, za to mijających nas ludzi pełno. Niektórzy rzucali zdawkowe „przepraszam”, kiedy przez przypadek trącili Kibę lub mnie ramieniem, a inni mieli to całkowicie gdzieś.
                    – No, jesteśmy na miejscu – oznajmił szatyn, a ja się uśmiechnąłem. Weszliśmy do środka.
                    – Jak da radę, wybierz jakiś stolik, który zapewni nam chociaż minimum prywatności, chciałbym z tobą o czymś pogadać.
                    Rozmowa z Sasuke, zanim ten wyszedł na spotkanie z klientem, dała mi trochę do myślenia. I jakoś wolałem pogadać o tym z Kibą, ewentualnie z Gaarą, niż z moim facetem. Padło na Kibę, ponieważ z nim spotykałem się zdecydowanie rzadziej niż z Gaarą i stwierdziłem, że przyjaźń, tak jak i miłość, trzeba pielęgnować, żeby nie umarła śmiercią naturalną, tak jak to zwykle bywa, kiedy dwóch przyjaciół długo się nie widuje, o rozmowie, chociażby i przez telefon, nie wspominając. Oczywiście, są przyjaźnie, w których dwoje ludzi może nie widzieć się i nie rozmawiać ze sobą przez wiele miesięcy i podejrzewałem nawet, że moja i Kiby do takich właśnie należała. Nie znaczyło to jednak, że skoro ja miałem czas i on miał czas, nie mogliśmy się spotkać i pogadać.
                    – Mam się bać? – zażartował szatyn, a ja uśmiechnąłem się krzywo. Przyjaciel doskonale wiedział, co mógł ten uśmiech oznaczać, więc westchnął cierpiętniczo i poprowadził mnie do stolika. – Jest prawie pusto. Siadaj, ja idę zamówić piwo.
                    W akompaniamencie oddalających się kroków Kiby usiadłem na krzesełku i wciągnąłem zapach. A pachniało tutaj całkiem przyjemnie. Nie tanim piwem i przepoconymi gośćmi, jak to zwykle bywało w pubach lub barach o tej porze roku. Lokal miał klimatyzację, więc powietrze było czyste i nieskalane zapachami różnych ludzi. Dodatkowo, właściciel musiał postarać się o jakieś odświeżacze powietrza czy coś podobnego, bo wyraźnie czułem orzeźwiający zapach cytrusów.
                    – Jestem. – Usłyszałem głos Kiby i po szuraniu krzesła o podłogę zorientowałem się, że usiadł naprzeciwko mnie. – Twoje piwo. – Postawił przede mną kufel, o czym świadczył tak dobrze już znajomy odgłos stuknięcia. – No to? O czym chciałeś pogadać? – zapytał.
                    – Człowieku, nie tak od razu – odpowiedziałem. – Najpierw się napijmy. Przy drugim piwie może, podkreślam może, nabiorę więcej odwagi, żeby gadać z tobą o tak osobistych, intymnych szczegółach mojego życia. – Westchnąłem cicho. Owszem, znaliśmy się z Inuzuką jak przysłowiowe łyse konie, jednak takie zwierzenia wciąż mnie krępowały, niezależnie od osoby, do której były adresowane. Kiba gwizdnął cicho, po czym się roześmiał.
                    – Chcesz gadać o seksie?
                    Westchnąłem ciężko, po czym pokręciłem głową.
                    – Jesteś niepoprawny. Mów, co u ciebie, a przy okazji wypijemy to pierwsze piwo.
                    Słuchałem Kiby ze stuprocentowym zainteresowaniem, jednocześnie sącząc swoje piwo. Było naprawdę dobre i mógłbym przysiąc, że nigdy wcześniej lepszego nie piłem. Byłem prostym facetem i może nie piłem jakichś szczynowatych trunków, typu piwo z supermarketu za kilka jenów albo tanie wino z Biedronki, jednak do szczęścia wystarczyło mi piwo jakiejś powszechnie znanej i sprawdzonej oraz dobrze reklamowanej marki. Nie byłem żadnym smakoszem, więc nigdy nie chodziłem po różnych barach i nie próbowałem piw, wybierając te najlepsze. Jednak po wypiciu połowy kufla byłem pewien, że niedługo zabiorę tutaj Sasuke. Kiba mówił o pracy, o tym, jakich ostatnio miał pacjentów. Śmiałem się do rozpuku, kiedy opowiadał o jakiejś małolacie, która przyszła do niego ze swoim Yorkiem, a ten co chwilę na niego warczał i raz nawet go ugryzł. Mówił też o Hinacie – o tym, że planują przeprowadzkę do wspólnego, większego mieszkania i o tym, że szatyn zamierza jej się oświadczyć. Cieszyłem się tym, że jest szczęśliwy i że wreszcie poznał kogoś, z kim może planować wspólną przyszłość. Kiedy skończył opowiadać o ich wspólnym tygodniu na Majorce, akurat kończyliśmy pierwsze piwo.
                    – To co, pójdę zamówić kolejne? – zapytał Kiba, a ja skinąłem głową. Po kilku minutach dzierżyłem w dłoniach drugi, pełny piwa kufel. – Dobra, teraz twoja kolej. O czym chciałeś pogadać?
                    Upiłem łyk złocistego trunku, jak najdłużej odwlekając to, co chciałem powiedzieć. Szatyn czekał cierpliwie, aż zacznę.
                    – Pytałeś, czy chcę gadać o seksie – zacząłem, mówiąc stosunkowo cicho jak na mnie. Byłem głośnym człowiekiem i często przyłapywałem się na tym, że mówię głośniej niż powinienem. – Chcę. – Westchnąłem cicho. – Jak znam ciebie, wyśmiejesz mój problem, ale… – zawahałem się na moment. – Myślę, że uprawiam za dużo seksu.
                    Po tych słowach zapadła cisza przerywana tykaniem zegara wiszącego na ścianie i cichą rozmową prowadzoną przez jakąś parę w drugim końcu pomieszczenia.
                    – Co? – zapytał elokwentnie Kiba. – Za dużo seksu? Można tak w ogóle?
                    – Można – odparłem. – Chodzi mi o to, że odkąd kochaliśmy się z Sasuke po raz pierwszy, to niemal za każdym razem, kiedy mamy okazję, idziemy do łóżka. Dzisiejsza rozmowa przed jego wyjściem dała mi do myślenia. – Streściłem Kibie tę rozmowę, a on wysłuchał mnie w spokoju.
                    – Jak często się bzykacie? – zapytał, kiedy skończyłem. – Codziennie?
                    – No – przyznałem. – I czasami nie jest to tylko jeden raz. – Westchnąłem ciężko. – Czasami zastanawiam się, czy nie jest to uzależnienie. Już. – Zmarszczyłem brwi, po czym pociągnąłem potężny łyk piwa. Kiedy odstawiłem kufel z powrotem na stolik, Kiba parsknął śmiechem. Przewróciłem oczami, bo innej reakcji na taki problem nie mogłem się po nim spodziewać.
                    – Stary, z czym do ludzi. Serio się martwisz? – Kiedy otrzymał odpowiedź w postaci krótkiego kiwnięcia głową, parsknął cicho. – Słuchaj, może i nie znam się na seksoholizmie od strony psychologicznej, fizycznej czy tam medycznej, cholera wie. Kurwa, jesteś młodym facetem, on też. To normalne, że ciągle macie na siebie ochotę. Podniecają cię inni? Nie wiem, masz ochotę zadzwonić po kogoś, żeby cię przeleciał, kiedy Uchiha jest na spotkaniu i nie ma go te kilka godzin w mieszkaniu?
                    – Oczywiście, że nie! – zawołałem oburzony. Skąd w ogóle tak głupie pytania?
                    – Seksoholicy tak mają. Serio, czytałem kiedyś jakieś wypowiedzi na necie. A to, że masz ochotę na swojego faceta, nawet przez większość doby, dobrze o tobie świadczy. O nim zresztą też, skoro ma na ciebie taką samą ochotę. Stary, niejeden pozazdrościłby ci życia seksualnego, a ty się tym martwisz.
                    – Skoro tak mówisz – mruknąłem i nieco się uspokoiłem. W sumie, Kiba miał rację. – Ale jeszcze nigdy, będąc w żadnym związku, tak nie miałem. A przecież z Gaarą też mieszkałem i jakoś nie lądowaliśmy co chwilę w łóżku – dopowiedziałem jeszcze.
                    – Nie mówiłeś kiedyś, że Sasuke to idealny facet? – zapytał szatyn, a ja kiwnąłem głową. – I że to twój najlepszy facet i masz nadzieję, że to już na całe życie, do grobowej deski? – Ponownie kiwnąłem głową. – No więc właśnie. To twoja odpowiedź – rzekł tonem znawcy, a ja nie mogłem nie parsknąć śmiechem.
                    – Czyli co, Sasuke tak bardzo mnie podnieca i mam na niego ciągłą ochotę dlatego, że to mój najlepszy facet i wiążę z nim nadzieję na wspólną przyszłość?
                    – Tak.
                    Milczałem przez dłuższą chwilę, układając sobie w głowie to, co powiedział mi przyjaciel. Kiedy już wszystko wskoczyło na swoje miejsce, przyznałem szatynowi rację i sprzedałem sobie mentalnego kopniaka za zamartwianie się czymś takim. Kiba miał rację – większość ludzi pozazdrościłaby mi życia seksualnego.
                    – Dzięki. – Posłałem mu jeden ze swoich najszerszych uśmiechów, po czym rozparłem się wygodnie na krześle. – Jak ci się gadało o seksie dwóch facetów? – zapytałem złośliwie, nie mogąc się powstrzymać. Kiba westchnął ciężko.
                    – Dziwnie. Ale z uwagi na fakt, że jesteś moim przyjacielem, nie będę starał się wymazać tej rozmowy z pamięci – powiedział uszczypliwie i wiedziałem, że żartował. Roześmialiśmy się obaj, po czym, przy miłej pogawędce, skończyliśmy drugie piwo i wypiliśmy trzecie.


                    W pubie spędziliśmy dobre trzy godziny i myślałem, że Sasuke będzie już w domu, kiedy wrócę. Pomyliłem się. Z uwagi na fakt, że minęła dobra godzina od jego wyjścia aż do momentu, kiedy po mnie przyszedł Kiba, nie było go już prawie pięć godzin. Niepocieszony tym faktem udałem się do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Byłem głodny, ale w połowie otwierania lodówki uświadomiłem sobie, że mieliśmy pojechać z Sasuke na zakupy i uzupełnić nasze zapasy jedzenia. Wczoraj o tym zapomnieliśmy, zamawiając na kolację pizzę, a dzisiaj rano nie było na to czasu. Cholera. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Sasuke. Nie odebrał, ale też nie rozłączył się, co znaczyło jedno – albo był tak zaangażowany w spotkanie z klientem albo prowadził samochód. Tak czy tak, nie mógł odebrać. Westchnąłem ciężko i wybrałem numer zaufanej restauracji, w której oferowali dowóz dań do domu. Zamówiłem sushi. Wziąłem też porcję dla mojego faceta, wiedząc, że nie zje niczego na mieście. Nigdy tak nie robił, zawsze wracał do mnie i razem coś jedliśmy. Po złożeniu zamówienia zaparzyłem sobie mrożoną kawę, która miała w sobie dwa plusy – po raz, była kawą, po dwa, była mrożona. Idealna na upalne dni. Ze szklanką w dłoni przeszedłem do salonu i rozsiadłem się wygodnie na kanapie, uprzednio włączając wieżę. Odchyliłem głowę na oparcie i wsłuchałem się w głos Tylera, wokalisty twenty one pilots. Nie wiem, ile czasu upłynęło, ale po którejś z kolei piosence usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem z kanapy i sprawdziłem, czy mam portfel w kieszeni. Dopiero potem poszedłem otworzyć.
                    – Dzień dobry – przywitał się ze mną młody dostawca.
                    – Dzień dobry. – Dobrze go znałem, więc po odebraniu zamówienia podałem mu portfel. Chłopak poinformował mnie o kwocie wyjętej ze środka oraz o wysokości reszty, po czym życzył mi smacznego i pożegnał się. Innych mogłoby zdziwić to, że aż tak ufałem dostawcy i bez obaw podałem mu swój portfel, ale ja znałem tę restaurację na długo przed tym, zanim straciłem wzrok. Tego chłopaka również, dlatego wiedziałem, że mogę mu zaufać. Raz zamówiłem jedzenie już po utracie wzroku, akurat wtedy on je dostarczył. Kiedy zorientował się w sytuacji, obiecał, że w miarę możliwości to on będzie dostarczał mi dania, a ja żartobliwie nazwałem go moim osobistym dostawcą. Uśmiechając się lekko do wspomnień poszedłem do kuchni, gdzie niemal od razu zabrałem się za jedzenie. Byłem głodny jak wilk, jednak głód nie pozwolił zarejestrować mi faktu, że oto minęła już kolejna godzina, a Sasuke wciąż nie było. Już miałem ponownie wybrać jego numer, ale w momencie wyciągania telefonu z kieszeni usłyszałem, jak wchodzi do mieszkania. Odłożyłem komórkę na stół i poszedłem na korytarz.
                    – Cześć – rzuciłem. – Co tak długo? – zapytałem, nie mogąc się powstrzymać.
                    – Cześć – mruknął Sasuke. – A daj spokój. Nie dość, że to projekt dwupiętrowego domu, to jeszcze w drodze powrotnej nadziałem się na korek bez możliwości objazdu. Jakiś wypadek był – powiedział w ramach wyjaśnień. – W dodatku klimatyzacja w samochodzie mi nawala i całe ubranie się do mnie klei. Będę musiał pojechać z tym do mechanika, ale póki co idę wziąć prysznic. – Uchiha wycisnął na moich ustach mocny pocałunek, po czym skierował swoje kroki w stronę łazienki. – A wiesz, co jeszcze? Ktoś podwędził mi marynarkę. Myślałem, że mnie szlag trafi, kiedy to zauważyłem.
                    – Jak to? Tę, którą ode mnie dostałeś? – zapytałem zaskoczony. Ludzie bywali różni, ale żeby kraść coś komuś w biały dzień? W dodatku w miejscu publicznym?
                    – Tak, tę samą. – Westchnął ciężko Sasuke. – Przewiesiłem ją przez oparcie krzesła, a kiedy już zbierałem się do wyjścia, nie było jej. W dodatku nie miałem możliwości, aby nabrać jakichkolwiek podejrzeń, kto to mógł zrobić, bo kawiarnia była niemal pełna.
                    Westchnąłem cicho. Kupiłem Sasuke marynarkę jakiś czas temu, podczas zakupów, na które wyciągnęła mnie mama. Wpadła pewnego razu do mieszkania i niemal siłą z niego wygoniła. Marynarka miała przyjemny w dotyku materiał i była grafitowa.
                    – Szkoda – mruknąłem. – Ludzie jednak są bezczelni.
                    – Nie martw się, skarbie – powiedział łagodnie Sasuke. – Dobra, idę pod prysznic, a potem coś zjem.
                    – Zamówiłem nam sushi. Ja już swoje zjadłem, ale twoja porcja czeka.
                    – Świetnie. – Sasuke podszedł do mnie i pocałował mnie krótko w usta. – Jak zjem, musimy w końcu pojechać na te zakupy – dodał jeszcze, zanim zniknął w łazience.


                    Po powrocie z zakupów i rozpakowaniu ich postanowiliśmy, że obejrzymy film polecany nam gorąco przez Itachi’ego. Główny wątek opierał się na osobliwym przypadku medycznym, gdzieś w tle był romans. Sasuke powiedział, że jego brat jest nienormalny, bo nie dość, że pracował w szpitalu, to jeszcze oglądał jakieś popaprane filmy oscylujące w tej samej tematyce. Dlatego też po pół godzinie zaczęliśmy rozmawiać, nie wyłączając filmu. Przynajmniej będziemy mogli powiedzieć Itachiemu, że go obejrzeliśmy, nie okłamując go przy tym. Opowiedziałem Sasuke o spotkaniu z Kibą i o tym, o czym z nim rozmawiałem. Mówiłem mu o tym z lekką obawą, ponieważ nie byłem pewny, czy się nie zdenerwuje na informację, że rozmawiam o naszym intymnym życiu z kimś innym. Nie zdenerwował się, ba, nawet przyznał Inuzuce rację. Nie szczędził mi też zjadliwych uwag, na co odpowiadałem ciętymi ripostami. Nasza dyskusja przerodziła się w małą kłótnię, która miała swój finał w sypialni. A kiedy tak leżałem w łóżku z głową na klatce Sasuke, tuż po prysznicu i czułem, jak brunet gładzi niespiesznie moje ramię, pomyślałem sobie, że inni faktycznie mogliby pozazdrościć mi tak udanego życia seksualnego.
______________________________
Aga - spoko, nic się nie stało :). Za każdym razem, kiedy piszę o tym, że przydałoby się więcej komentarzy, mam na myśli tylko i wyłącznie te osoby, które w ogóle nie komentują. To, że ktoś czasami może nie mieć czasu i być zajęty czymś przez cały tydzień (doskonale wiem, jak to jest) w pełni rozumiem :). Gdyby Naruto powiedział o wszystkim, to fakt, nie byłoby tej sytuacji, ale też nie byłoby tego rozdziału XD. To miała być przejściówka, tak samo jak i rozdział 20. Tak, Sasuke zdecydowanie sprawia przyjemność rozpieszczanie Naruto :).
Lu - dziękuję za taki długi komentarz! :* Hahaha, nieśmiały Sasuke nie funkcjonuje w tym świecie XD. Zresztą, przecież już poznał Kushinę i Minato, mógł jedynie stresować się poznaniem Tsunade i starego zboka. I tak pewnie było, ale niech to pozostanie jego tajemnicą XD. Ogólnie o seksie można rozmawiać, w końcu to nie jest żaden temat tabu, no ale fakt, zdradzać pewne fakty chrzestnemu własnego chłopaka, w dodatku przy jego rodzicach.. Przegięcie.
O tym telefonie już Ci pisałam na mailu, z czego to wzięłam :). Sama wykastrowałabym Sasuke, gdyby nie poszedł za Naruto. Zgaduję, że byś mi w tym pomogła :P. Jiraiya w mandze też jest taki zboczony, to nieodłączna część jego osobowości i tu, w moim opowiadaniu, nie mogło być inaczej.
Ja też mam do Itachi'ego słabość. A fajne fanficki, ale nieukończone, są najgorsze, bo nie możesz się dowiedzieć, co było dalej. Hm, w sumie podsunęłaś mi pomysł z tą kolacyjką :P. Dzięki :*.
No przykre, ale oprócz lekkiego upomnienia nie mam wpływu na ilość komentarzy. Chociaż.. myślałam o tym, żeby wysyłać rozdziały na maile osobom, które komentują w ogóle (czyli tym, które komentują od czasu do czasu też). Ale jeszcze musiałabym się nad tym zastanowić. Sasuke jest idealny według Naruto i to wystarczy :). Nie ma to jak wena, która podczas oglądania przeze mnie serialu pcha mi do głowy różne pomysły XD.
Alys - to najgorsze, co może stać się tuż po napisaniu komentarza. Współczuję i rozumiem Twoją złość :P.
Spoko, nic się nie stało XD. Ostatnio staram się wrzucać rozdziały co tydzień i myślę, że taki stan rzeczy utrzyma się dłużej. Także spodziewaj się nowego rozdziału co niedzielę lub co poniedziałek :). O, widzę, że Ty też byłaś ostatnio chora. Tak samo jak ja.
Fajnie, że Jiraiya zrobił Ci dzień XD. Mi tylko jedna osoba może aż tak bardzo wtrącać się w życie prywatne, ale nie będę się tutaj nad tym rozwodzić XD. Też go zawsze z Tsunade łączyłam, bo fakt, tworzą wybuchową parę. Ah, ah, cieszę się, że końcówka Cię urzekła :D.


6 komentarzy:

  1. O pierwsza będę? O.o szok i niedowierzanie.
    Oczywiście, że Naruto ma najlepsze i godne pozazdroszczenia seksy, w końcu ma idealnego faceta <3
    A na początku.. Dzień dobry, panie Gre.... eee.. Uchiha! xD Kilka klapsów na powitanie? Nie ma sprawy :D On mnie zadziwia. Uwielbiam go.
    Btw mam taki sam stosunek do piw jak Naruto. Czasem się napiję, bo się napiję, ze znajomymi czy coś. Ale żeby być smakoszem piwa? Nieee. Kompletnie nie rozróżniam gatunków, marek i producentów. Dla mnie wszystkie smakują tak samo. No, może rozróżnię ciemne od jasnego, ale to tyle xD
    Jeszcze większym laikiem jestem w sprawach kawy, bo nie piję wcale, poproszę więc o wyjaśnienie, jak można zaparzyć mrożoną kawę? :D
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, że Naruto spotkał się z Kibą, ale nie sądziłam, że będzie mieć taki problem. Aż się uśmiechnęłam na to jak się tym zmartwił. Teraz już wie, że może się tym tylko cieszyć. Zmartwienie byłoby gdyby w ogóle ich do siebie nie ciągnęło. A tak to młody jest niech korzysta z seksu jak najwięcej. :D
    Nie wiem dlaczego, ale jak Sasuke nie wracał poczułam niepokój, że coś mu się stało. Na szczęście wrócił do domu cały i zdrowy, ale spocony. :D Kocham upały, ale też nie przepadam kiedy jest jak w piekarniku. Co więcej upały i autobus bez klimatyzacji i ludzie którzy nie wiedzą co to dezodorant... Przykre. :/ Dlatego rozumiałam obawy Naruto.
    Piwa nie lubię. Tego takiego normalnego. Lubię tylko smakowe i na takie z Kibą i... Nie, na takie to bym poszła z Naruto i Sasuke. :D Kaw też nie lubię. :D
    Fajny ten rozdział. :)

    Nieśmiały Sasuke nie byłby Sasuke. Tak, o seksie można rozmawiać, szczególnie ze znajomymi, ale z rodzicami trzeba być bardzo blisko, aby o tym mówić. Chociaż to i tak dziwne. :D
    Pisałaś. :) A z tą kastracją to bym Ci pomogła. Tylko, że potem Naruto nie miałby pożytku ze swojego faceta, więc może jakąś inną karę byśmy wymyśliły. ;) Do usług z pomysłami. :*
    Wysyłanie rozdziałów tym którzy komentują, mogłoby być dobre. Ale pod warunkiem wysyłania wcześniej, a o czasie wstawiania na bloga. Bo inaczej blog by umarł naturalną śmiercią. Szkoda, że ludzie mało komentują, bo uważam, że napisanie kilku zdań nie zabiera dużo czasu, ale nikogo nie zmusimy do tego. :/
    Obaj są dla siebie idealni. Wena niech podsuwa Ci pomysły w każdej chwili. Nie tylko na ten tekst. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że blog bez komentarzy umarłby śmiercią naturalną. Tyle że samo wysyłanie rozdziałów, moim zdaniem, też nie jest idealnym pomysłem, bo ja zwyczajnie lubię czytać komentarze innych ludzi. Bo co człowiek, to opinia, a ja lubię wiedzieć, co ludzie myślą, a może zwracają uwagę na coś zupełnie innego niż ja. Szkoda by było, gdyby zostało to ograniczone do kontaktu czytelnik-autorka. Ja wolę jeszcze taki: ja-autorka-inny czytelnik :D A przecież zawsze mamy tu Luanę <3
      Alys

      Usuń
  3. Przeczytałam wszystko. Wszystko!! X3
    I jestem zachwycona~
    Ano tak zapomniałam się przedstawić~ Jestem Gobi-Chan (ale mów mi Gobi) i będę częstym czytelnikiem twojego bloga ;>
    Dobra nie mówiąc już o mnie.. Wspaniałe piszesz! ^^ I nie mogę się doczekać kolejnej notki~
    Jak narazie to na tyle tego komentarza.
    W następnej notcę bardziej odniosę się do rozdziału. A jak na teraz.. Życzę dużo weny! I czekam zniecierpliwością
    Bay~

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    o tak, o tak, najpierw klapsy, a potem... lądują w sypialni, myślałam, że Naruto będzie rozmawiał z Kibą o swojej dominacji w łóżku...
    ach zapomniałam wcześniej napisać, że się bardzo cieszę z informacji, że wrócisz do tego opowiadania o elfach... ale i tak je przeczytam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    cudownie, wiesz myślałam że Naruto będzie rozmawiał z Kibą, o tym że chciałby dominować... i tak, tak najpierw klapsy, a potem ladują w łóżku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń