poniedziałek, 10 października 2016

19. Przepraszam

                    Była połowa maja, co bardzo mnie cieszyło, bo kochałem ciepło. A było ciepło, więc zimową kurtkę, czapkę, szalik i rękawiczki już dawno schowałem w najdalszy kąt szafy. Planowaliśmy z Sasuke wyjazd nad morze na przełomie lipca i sierpnia, chociaż jeszcze nie ustaliliśmy, gdzie chcemy pojechać. Mieliśmy czas i stwierdziliśmy, że szczegóły dogadamy potem. Cieszyłem się na wspólne wakacje, jednak było coś, co od pewnego czasu skutecznie psuło mi humor. Chodziło o pieniądze. Moja renta inwalidzka nie była niska, fakt, ale Sasuke zarabiał zdecydowanie więcej jako wzięty architekt. Zanim zaczęliśmy rozmawiać o wspólnych wakacjach, nie przeszkadzały mi kwestie finansowe, bo po opłaceniu rachunków na pół spokojnie starczyło mi pieniędzy do końca miesiąca. Nie chciałem żerować na Sasuke, no bo hej, jestem jego facetem, a nie utrzymankiem. Poza tym, moje męskie ego nie pozwoliłoby mi na to, aby mój chłopak mnie utrzymywał. Za zakupy płaciliśmy naprzemiennie, tak samo było z płaceniem za kolacje lub obiady w restauracji. Kiedy zdałem sobie sprawę, że na ten wyjazd zwyczajnie nie będę miał z czego odłożyć, zacząłem unikać Sasuke. Nie było to aż takie trudne, bo brunet ostatnio więcej pracował. Poprzyjmował kilka nowych zleceń i tworzył projekt za projektem. W czasie, gdy on siedział przy stole kreślarskim, który sprezentowałem mu na Walentynki, ja leżałem na łóżku w sypialni i słuchałem audiobooków. I póki mój facet niczego nie zauważał, było okej, jednak zdawałem sobie sprawę z tego, że prędzej czy później zapyta, co jest grane. Nie miałem pojęcia, co mu wtedy odpowiem. Kilka razy przeszło mi przez myśl, żeby samemu zacząć rozmowę, ale zawsze tchórzyłem. Gryzłem się więc z własnymi myślami dzień po dniu i jednocześnie miałem nadzieję, że nagle znajdę jakiś cudowny sposób na mój problem. W końcu, pewnego czwartkowego popołudnia, wymyśliłem. Może nie był to najmądrzejszy pomysł na świecie, ale nie był też taki najgorszy. Westchnąłem ciężko i życząc sobie powodzenia, wyszedłem z sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi.
                    – Sasuke? – zagadnąłem, siadając na kanapie. – Możemy porozmawiać?
                    – Poczekaj chwilę, tylko to skończę – mruknął, a ja kiwnąłem głową, mimo że brunet i tak pewnie na mnie nie patrzył. Kiedy pracował, był tym całkowicie pochłonięty. Powiedział mi kiedyś, że bardzo nie lubi, kiedy ktoś mu przerywa i zawsze wyprowadza go to z równowagi, ale ja jestem wyjątkiem. Nigdy, kiedy chciałem z nim o czymś porozmawiać lub o coś go zapytać, nie okazał mi, że jest zły za to, że mu przerwałem. Mimo to rzadko to robiłem, szanując jego pracę. – Okej, już – oznajmił. – O czym chciałeś porozmawiać?
                    – Bo… chodzi o to, że… – Zagryzłem dolną wargę, nie bardzo wiedząc, co dalej powiedzieć.
                    – Chcesz seksu i próbujesz mnie uwieść? – zapytał Sasuke, a ja parsknąłem śmiechem. No tak, zapomniałem, że zagryzanie wargi bardzo na niego działa.
                    – Nie, przepraszam. – Pokręciłem głową. – Chodzi o coś innego.
                    – Na trójkąt się nie zgadzam. Chociaż… mogłoby być interesująco.
                    Zatkało mnie i nie miałem pojęcia, co mu odpowiedzieć. Brunet po chwili roześmiał się, a ja przewróciłem oczami.
                    – Ale żarty się ciebie trzymają, normalnie płaczę ze śmiechu – powiedziałem ironicznie.
                    – Wybacz, skarbie, ale jesteś taki spięty. Chciałem cię trochę rozluźnić. – Sasuke usiadł obok mnie i pocałował mnie lekko w usta. – Lepiej? – zapytał miękko, a ja uśmiechnąłem się lekko, kiwając głową. – No to mów, o co chodzi.
                    – Nie chcę jechać nad morze – wypaliłem na jednym oddechu. Sasuke przez chwilę milczał, a ja aż jęknąłem w duchu na myśl o nieuniknionej rozmowie.
                    – To może góry? – zapytał, a ja aż sapnąłem z niedowierzaniem.
                    – Nie. – Westchnąłem cicho. – Nigdzie nie chcę jechać – powiedziałem niepewnie, po czym ponownie westchnąłem.
                    – Dlaczego? – Ton głosu Sasuke był poważny.
                    – Po prostu. Nie chcę. – Wzruszyłem ramionami, chcąc sprawić wrażenie wyluzowanego. W rzeczywistości z tych nerwów brzuch zaczynał mnie boleć.
                    – Jeśli mnie pamięć nie myli, jeszcze dwa dni temu niemal skakałeś z ekscytacji pod sufit. Powiesz mi, czemu nagle zmieniłeś zdanie?
                    – Po prostu. Nie mam ochoty na żaden wyjazd.
                    – Młotku…
                    – Oj, no co! Po prostu nie chcę, okej? Nie chcę i tyle. Nie wypytuj mnie dalej, bo i tak ci nie powiem.
                    – Więc jednak jest jakiś powód – stwierdził, a ja po chwili kiwnąłem głową. – Powiesz mi?
                    – Nie.
                    – Dlaczego?
                    – Bo nie chcę.
                    Sasuke milczał przez chwilę, a ja czekałem na jego dalszy ruch. Dalej będzie mnie wypytywał czy przejdzie nad tym do porządku dziennego? W tę drugą opcję mocno wątpiłem.
                    – Okej, jak chcesz – powiedział w końcu, a ton jego głosu wcale mi się nie podobał.
                    – Sasuke…
                    – Pracuję – przerwał mi.
                    Och, świetnie! Obraził się. Sasuke się na mnie obraził. Najgorsze jest to, że miał do tego pełne prawo. Wstałem z kanapy i wróciłem do sypialni, by zakopać się w pościeli i przespać resztę popołudnia.


                    Obudziłem się wieczorem. Byłem trochę zgrzany, bo w mieszkaniu było ciepło, a ja spałem w ubraniach pod grubą kołdrą. Nie czując się zbyt dobrze, poszedłem do kuchni, żeby napić się wody i wziąć coś na ból głowy i żołądek. Przy rozmowie z Sasuke zaczął mnie boleć z nerwów, ale teraz ból był inny. Było mi niedobrze, ale nie aż tak, żebym wymiotował. Kiedy stanąłem przed szafką z lekami, odszukałem te odpowiednie – kurs czytania brajlem w takich momentach był niezwykle przydatny – i popiłem wodą. Odetchnąłem z ulgą, po czym opróżniłem szklankę do końca. Odstawiłem ją do zlewu i wtedy coś mnie tknęło. W mieszkaniu było za cicho, a to znaczyło, że Sasuke nie było. Nieco zaniepokojony, wróciłem do sypialni i wziąłem dyktafon do ręki, wciskając odpowiedni przycisk. Żadnej wiadomości od bruneta. Nie mówił mi, że dzisiaj wieczorem gdzieś wychodzi, przeciwnie – mieliśmy obejrzeć jakiś film. Swoją głupotą doprowadziłem do tego, że Sasuke wyszedł i nawet nie powiedział mi, gdzie ani o której wróci. Chwyciłem za telefon leżący na szafce nocnej i za pomocą wybierania głosowego wykręciłem numer bruneta. Nie usłyszałem sygnału połączenia, tylko suchy komunikat, że telefon jest wyłączony. Odłożyłem komórkę z powrotem na szafkę nocną. To wszystko moja wina! Jęknąłem głucho i zakryłem twarz rękoma, jednocześnie opadając plecami na łóżko. Rozłożyłem ręce na boki. Gdzie mógł być Sasuke? Po chwili parsknąłem, nie dowierzając swojej własnej głupocie. Przecież to oczywiste, że był u Itachi’ego. Podniosłem się do siadu i ponownie chwyciłem telefon w dłoń, po czym wybrałem numer starszego Uchihy.
                    – Cześć, Naruto – odebrał po trzecim sygnale. – Co tam?
                    – Cześć. Słuchaj, nie ma może u ciebie Sasuke?
                    – Nie. A coś się stało?
                    – Trochę się pokłóciliśmy. Potem mi się przysnęło, a kiedy się obudziłem, już go nie było. Nie zostawił mi żadnej wiadomości, gdzie wychodzi ani kiedy wróci, a telefon ma wyłączony.
                    – Oj, to niedobrze – powiedział Itachi ze szczerym współczuciem w głosie. – Do mnie też nie dzwonił.
                    Westchnąłem cicho, kciukiem i palcem wskazującym masując nasadę nosa. Miałem wrażenie, że głowa boli mnie jeszcze bardziej.
                    – Wróci, prawda? – zapytałem niepewnie.
                    – Pewnie, że wróci – zapewnił mnie ciepło starszy Uchiha. – Przejdzie mu i wróci. Nie martw się, Naruto.
                    – Jasne. – Uśmiechnąłem się lekko. – Dzięki, Itachi.
                    – Nie ma za co. A teraz wybacz, muszę już kończyć, za chwilę podjedzie po mnie Yahiko. Cześć, trzymaj się.
                    – Dzięki. Cześć.
                    Rozłączyłem się i położyłem telefon na szafce nocnej. Sasuke nie było u Itachi’ego i na tym moje pomysły się kończyły. W dodatku czułem się coraz gorzej. Było mi duszno, a kiedy wziąłem głębszy oddech, poczułem, jak zbiera mi się na wymioty. Czym prędzej pobiegłem do łazienki i klęcząc koło sedesu, zwróciłem cały obiad i zapewne te dwie tabletki, które niedawno wziąłem. Po wszystkim podniosłem się ciężko na nogi i spłukałem wodę. Po wzięciu głębokiego oddechu podszedłem do zlewu i umyłem zęby oraz opłukałem twarz zimną wodą. Kiedy wytarłem ją ręcznikiem, przyłożyłem dłoń do czoła. Było gorące. Cholera, jeszcze jakiejś grypy mi brakowało. Po krótkim zastanowieniu postanowiłem, że nie wezmę żadnych leków. Nie chciałem prowokować kolejnych wymiotów. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie malinowej herbaty z cytryną, wziąłem także butelkę wody mineralnej, ale nie z lodówki. Już czułem drapanie w gardle, nie chciałem się bardziej doprawić. Z takim ekwipunkiem poszedłem do sypialni. Po odstawieniu kubka z herbatą i butelki z wodą na szafkę nocną wygrzebałem z szafy jakiś sweter. Ubrałem go na t-shirt. Ze zmianą spodni dałem sobie spokój, i tak miałem na sobie dresy. Usiadłem na łóżku i kiedy wypiłem prawie cały kubek herbaty naraz, położyłem się i owinąłem szczelnie kołdrą. Mimo tego było mi zimno i co jakiś czas przechodziły mnie dreszcze.
                    – Sasuke, wracaj jak najszybciej… – wymamrotałem, zanim zapadłem w niespokojny sen.


                    Kiedy się obudziłem, nie wiedziałem, ile spałem, ale czułem się jeszcze gorzej. Nie wiedziałem też, która jest godzina, więc sięgnąłem do budzika i nacisnąłem odpowiedni przycisk. Urządzenie poinformowało mnie, że dochodzi pierwsza w nocy. Sięgnąłem za siebie drugą ręką, ale posłanie było chłodne. Podniosłem się z łóżka i aż się skrzywiłem. Byłem cały spocony. W dodatku drapanie w gardle było jeszcze bardziej dokuczliwe, więc sięgnąłem po wodę i wziąłem kilka łyków. Poczułem minimalną ulgę i jednocześnie stwierdziłem z zadowoleniem, że już nie jest mi niedobrze.
                    – Sasuke? – zawołałem. Nie uzyskałem odpowiedzi. – Sasuke, nie wygłupiaj się – zawołałem nieco głośniej, będąc pewnym, że o tej godzinie mój facet był jest w mieszkaniu. Ponownie nie uzyskałem odpowiedzi, więc podszedłem do drzwi sypialni, stanąłem w nich i zacząłem nasłuchiwać. Po kilku minutach stwierdziłem, że poza mną nikogo więcej tutaj nie było. Wróciłem do łóżka i chwyciwszy telefon, wybrałem numer bruneta. Po chwili odłożyłem go na szafkę nocną. Sasuke wciąż miał wyłączoną komórkę. Cholera, gdzie on jest? Odetchnąłem ciężko, przez co się rozkaszlałem. Płuca mnie bolały, ale zignorowałem to. Wstałem i poszedłem do kuchni zrobić sobie kolejną herbatę. Po chwili siedziałem z kubkiem w dłoniach przy stole, myśląc o tym, co zrobić. Sasuke nie było, a mi co chwilę kręciło się w głowie. Powinienem iść do lekarza, ale do rana daleko. Może zrobię sobie zimne okłady? Z tą myślą wstałem od stołu i nim zdążyłem zrobić dwa kroki, poczułem, jak wiruje mi w głowie. Nim zdążyłem chwycić się czegokolwiek, zemdlałem.


                    Powoli się budziłem, a do moich uszu docierały różne dźwięki z ulicy. Otworzyłem oczy i niepewnie usiadłem, przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Zemdlałem. Łupało mnie w czaszce, a kiedy sięgnąłem dłonią do głowy, wyczułem potężnego guza. Pięknie, Naruto, pięknie. Po chwili przypomniało mi się również, że zemdlałem w kuchni, więc powinienem tam leżeć, a tak nie było. Leżałem w łóżku, pod palcami doskonale czułem własną pościel, którą ostatnio dostałem od rodziców. A skoro leżałem w łóżku, a nie na podłodze, to znaczyło, że…
                    – Sasuke? – zawołałem, po czym się skrzywiłem. Drapanie w gardle było jeszcze bardziej dokuczliwe. Jednak z zadowoleniem odkryłem, że czuję się już znacznie lepiej. Przyłożyłem dłoń do czoła. Nie było już tak gorące jak wczoraj. Usłyszałem szybkie kroki w salonie, a potem Sasuke wszedł do sypialni.
                    – Obudziłeś się – powiedział z ulgą, podchodząc do mnie i siadając na skraju łóżka. – Jak się czujesz? Boli cię coś? Głowa?
                    – Tak, boli, mam guza. Drapie mnie w gardle, ale poza tym jest już lepiej. Wczoraj wymiotowałem. Chciałem po ciebie zadzwonić, ale… miałeś wyłączony telefon. Gdzie wczoraj byłeś?
                    Sasuke milczał przez chwilę, a ja czekałem w napięciu na odpowiedź. W końcu westchnął.
                    – Przepraszam, nie powinienem zostawiać cię samego – powiedział, po czym znów umilkł.
                    – Więc gdzie byłeś? – ponowiłem pytanie po dłuższej chwili ciszy.
                    – Najpierw zadzwonił do mnie jeden z klientów. Powiedział, że to ważne, więc umówiłem się z nim na osiemnastą. A potem nie chciało mi się wracać, więc jeździłem bez celu po mieście.
                    – Dlaczego nie zostawiłeś wiadomości? W dodatku miałeś wyłączony telefon. O której w ogóle wróciłeś? – Wiem, że robiłem mu wyrzuty, mimo że Sasuke miał prawo być na mnie zły, ale… No do cholery, takiego czegoś po prostu się nie robi!
                    – Około drugiej – mruknął.
                    – Świetnie – stwierdziłem ironicznie. – Więc leżałem nieprzytomny na zimnej podłodze dobrą godzinę. – Poczułem, że zbiera mi się na płacz i trochę się tym zdziwiłem. Nie licząc czasu, kiedy miałem depresję, nigdy nie płakałem zbyt dużo, a już na pewno nie podczas kłótni. To chyba przez tę chorobę i ogólne osłabienie. Przełknąłem gulę w gardle. Trochę pomogło.
                    – Naruto, przepraszam. Naprawdę – powiedział miękko Sasuke. – Ale byłem na ciebie zły, zresztą, nie mogłem wiedzieć, że nagle się rozchorujesz i zemdlejesz. Kiedy wróciłem do domu i zobaczyłem cię nieprzytomnego na podłodze, myślałem, że zawału dostanę. Natychmiast sprawdziłem, czy oddychasz i jaki masz puls, a kiedy okazało się, że z tym jest w porządku, ułożyłem cię w pozycji bezpieczniej i zadzwoniłem po pogotowie. Kiedy przyjechali, zbadali cię i powiedzieli, że wizyta w szpitalu nie będzie potrzebna. Kazali mi robić ci zimne okłady do rana i podali kroplówkę. Jak już pojechali, siedziałem przy tobie całą noc, zmieniałem ci te okłady i modliłem się o to, żebyś się obudził. Strasznie się o ciebie bałem – ostatnie zdanie wyszeptał, po czym pogładził mnie dłonią po policzku.
                    – Przytul mnie – powiedziałem tylko, a Sasuke natychmiast spełnił moją prośbę. Wtuliłem się w jego ciepłe ramiona.
                    – Już lepiej? – zapytał brunet pod długiej chwili.
                    – Tak. – Odsunąłem się od niego.
                    – Naprawdę przepraszam. – Pocałował mnie w skroń.
                    – W porządku. Yhm… Chyba muszę iść do lekarza.
                    – Przyjdzie za godzinę.
                    – Świetnie. – Uśmiechnąłem się lekko. Przez chwilę obaj milczeliśmy, a ja biłem się z myślami. W końcu zebrałem się na odwagę. – Sasuke, ja też cię przepraszam. Wczoraj…
                    – Nie musimy teraz o tym rozmawiać – powiedział spokojnie brunet, chwytając mnie za dłoń.
                    – Ale ja chcę. Wczoraj ci powiedziałem, że nie chcę nigdzie jechać. Chodzi o to, że ja po prostu… nie mam na to pieniędzy – wydusiłem z siebie. – Wakacje kosztują, a ja nie chcę, żebyś za wszystko płacił. Nie chcę cię wykorzystywać – powiedziałem cicho, spuszczając głowę. – Nie mam z czego odłożyć, a… – urwałem w połowie, ponieważ Sasuke chwycił w dwa palce mój podbródek i uniósł moją głowę do góry. Pocałował mnie lekko.
                    – Nie wykorzystujesz mnie – powiedział miękko. – Rozumiem to, że nie masz z czego odłożyć na nasz wakacyjny wyjazd. To nie twoja wina, że nie możesz pracować. I z chęcią zabiorę cię na wakacje. Chcę cię uszczęśliwiać. – Pocałował mnie raz jeszcze. Odsunąłem się od niego.
                    – Zarazisz się – upomniałem go, a on parsknął śmiechem. – Ale ja naprawdę nie chcę cię wykorzystywać.
                    – Nie wykorzystujesz mnie. Nie przeszkadza mi to, że zapłacę za nasze wakacje. Naprawdę, skarbie. Wierzysz mi?
                    Skinąłem głową, a Sasuke mnie przytulił. Ufałem mu i wierzyłem jego słowom.
                    – Dziękuję – szepnąłem.


                    Po wizycie lekarza Sasuke poszedł do apteki, a kiedy wrócił, odmierzył odpowiednie dawki leków i mi je podał. Miałem je brać przez tydzień i tyle samo czasu miałem jak najwięcej leżeć w łóżku. Nie byłem z tego powodu zadowolony, bo nie lubiłem bezczynności. Jednak ceniłem sobie własne zdrowie i postanowiłem przestrzegać zaleceń lekarza. Sasuke na obiad ugotował ramen, a ja byłem tak głodny, że zjadłem aż trzy miski. Kiedy leżałem wieczorem w objęciach mojego faceta, pomyślałem sobie, że nienawidzę grypy, ale były i plusy. Brunet obiecał, że przez czas mojej choroby będzie mniej pracował, żeby dotrzymać mi towarzystwa. Uśmiechnąłem się lekko do siebie i wsłuchując się w równomierny oddech śpiącego już Sasuke, po chwili sam zasnąłem.
______________________________
Moja psotna wena podsunęła mi nowy pomysł, więc opowiadanie trochę się przedłuży. Dam Wam znać, jak opublikuję przedostatni rozdział ;).
Lu - to mogłaś zrobić sobie zdjęcie i mi wysłać :P. A pewnie, że Naruto pięknie zadbał o swój teren. W końcu musi pilnować swojego faceta :). O, dokładnie tak. Już od początku miałam taki plan co do Hidana. Tak, Itachi w końcu przejrzał na oczy i zrozumiał, że z żadną kobietą mu nie wyjdzie. Wydaje mi się, że moja wena chce mi się zrekompensować za te trzy miesiące lenistwa i teraz działa na zdwojonych obrotach.
Alys - haha, tak, wielki i zły Hidan-drań XD. On pasuje do takiej roli takiego dupka. Oj tak, tak, wiedziałam, że ucieszy Cię pomysł Itachi'ego i gejowskiego porno :P. No pewnie, że Sasuke jest dużo lepszy! We wszystkim. Ale Christian też niczego sobie (przynajmniej książkowy, bo do aktora, który go gra, długo nie mogłam się przekonać). A powiem Ci, że już jestem zdecydowana na 90%, który pomysł będę realizować jako kolejny. :)
Aga - och, dziękuję! Mi ten tekst też się podoba, fajny jest :D. Hm.. Co do mojej wiary w moje umiejętności pisarskie - zawsze byłam w tej kwestii skromna i do dzisiaj to się nie zmieniło. Jednak Wy, swoimi komentarzami, utwierdzacie mnie w przekonaniu, że to, co piszę, jest dobre. Opowiadanie o elfach zamierzam napisać całkiem od nowa (właśnie popełniłam samobója, bo przyznałam się do tego publicznie). Tego, które jest na blogu, nie będę kontynuować. Więc jeśli chcesz sobie oszczędzić odczuć typu "i co dalej?", to nie czytaj :P. :*
karolina weinerowska - co do napadu i jego następstw - taki plan był od początku, nie miało być żadnej wielkiej traumy. Wydaje mi się, że Naruto już dosyć sporo przeszedł, żeby teraz jeszcze dokładać mu coś nowego. A ten koszmar senny nie nawiązywał do napadu, był to raczej wynik oglądania krótkich horrorów na YT :P. Wracając do narutowych traum - jak już napisałam wyżej, moja psotna wena podsunęła mi jeszcze jeden pomysł i cóż.. Naruto nie jest z tego powodu zadowolony. Ale jest mi bardzo wdzięczny za to, że nie dałam mu żadnej nowej depresji po tym napadzie :P. Nie, nie obrażę się i doceniam szczerość :). W końcu nie każdemu czytelnikowi nie wszystko musi się podobać i ja to w pełni rozumiem. Cieszę się, że podzieliłaś się ze mną szczerą opinią :).


4 komentarze:

  1. Czytając, przez większą część rozdziału miałam łzy w oczach. Lubię takie dramaty. Ktoś się boi coś powiedzieć, coś źle zostanie zrozumiane, wydaje się, że to nic takiego i potem bum. Ale zła na Sasuke jestem. Dobra, wkurzył się, lecz nie musiał wyłączać telefonu. Ale rozumiem, że się obraził. Ważne jednak, że w końcu wrócił i zaopiekował się partnerem.
    Cieszę się, że opowiadanie się przedłuży i niech wena będzie z Tobą działając na zdwojonych obrotach. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Weeeena dopisuje!! Tak trzymać :D Zarówno w tym, jak i w nowym projekcie ^^
    Tak jak powyżej Luana pisze, ja też lubię takie akcje, że ktoś kogoś dobrze nie zrozumie albo nie wyjaśni/ukryje i robi się drama, ale potem wszystko wraca do normy po obowiązkowych słodkich i czułych przeprosinach :D
    Czytałam Twoje odpowiedzi na komentarze i przy "to raczej wynik oglądania krótkich horrorów na YT" parsknęłam śmiechem xD jakbym normalnie mojego brata widziała. On też ogląda w nocy po ciemku jakieś filmiki, a potem cwaniak wysyła je mi, "żebym oglądała i bała się razem z nim" xD
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam możliwości przeczytać....
    och Naruto trzeba było powiedzieć o co tak narawdę chodzi, wtedy nie było by takiej sytuacji... Sasuse sprawia przyjemność rozpieszczanie Ciebie... :)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wróciłam z czytaniem :)
    och wspaniale, biedny Naruto, gdyby powiedział od razu nie bylo by tej sytuacji...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń