Była połowa maja, co bardzo
mnie cieszyło, bo kochałem ciepło. A było ciepło, więc zimową kurtkę, czapkę,
szalik i rękawiczki już dawno schowałem w najdalszy kąt szafy. Planowaliśmy z
Sasuke wyjazd nad morze na przełomie lipca i sierpnia, chociaż jeszcze nie
ustaliliśmy, gdzie chcemy pojechać. Mieliśmy czas i stwierdziliśmy, że szczegóły
dogadamy potem. Cieszyłem się na wspólne wakacje, jednak było coś, co od
pewnego czasu skutecznie psuło mi humor. Chodziło o pieniądze. Moja renta
inwalidzka nie była niska, fakt, ale Sasuke zarabiał zdecydowanie więcej jako
wzięty architekt. Zanim zaczęliśmy rozmawiać o wspólnych wakacjach, nie
przeszkadzały mi kwestie finansowe, bo po opłaceniu rachunków na pół spokojnie
starczyło mi pieniędzy do końca miesiąca. Nie chciałem żerować na Sasuke, no bo
hej, jestem jego facetem, a nie utrzymankiem. Poza tym, moje męskie ego nie
pozwoliłoby mi na to, aby mój chłopak mnie utrzymywał. Za zakupy płaciliśmy
naprzemiennie, tak samo było z płaceniem za kolacje lub obiady w restauracji.
Kiedy zdałem sobie sprawę, że na ten wyjazd zwyczajnie nie będę miał z czego
odłożyć, zacząłem unikać Sasuke. Nie było to aż takie trudne, bo brunet
ostatnio więcej pracował. Poprzyjmował kilka nowych zleceń i tworzył projekt za
projektem. W czasie, gdy on siedział przy stole kreślarskim, który
sprezentowałem mu na Walentynki, ja leżałem na łóżku w sypialni i słuchałem
audiobooków. I póki mój facet niczego nie zauważał, było okej, jednak zdawałem
sobie sprawę z tego, że prędzej czy później zapyta, co jest grane. Nie miałem
pojęcia, co mu wtedy odpowiem. Kilka razy przeszło mi przez myśl, żeby samemu
zacząć rozmowę, ale zawsze tchórzyłem. Gryzłem się więc z własnymi myślami
dzień po dniu i jednocześnie miałem nadzieję, że nagle znajdę jakiś cudowny
sposób na mój problem. W końcu, pewnego czwartkowego popołudnia, wymyśliłem.
Może nie był to najmądrzejszy pomysł na świecie, ale nie był też taki
najgorszy. Westchnąłem ciężko i życząc sobie powodzenia, wyszedłem z sypialni,
cicho zamykając za sobą drzwi.
– Sasuke? – zagadnąłem,
siadając na kanapie. – Możemy porozmawiać?
– Poczekaj chwilę, tylko to
skończę – mruknął, a ja kiwnąłem głową, mimo że brunet i tak pewnie na mnie nie
patrzył. Kiedy pracował, był tym całkowicie pochłonięty. Powiedział mi kiedyś,
że bardzo nie lubi, kiedy ktoś mu przerywa i zawsze wyprowadza go to z
równowagi, ale ja jestem wyjątkiem. Nigdy, kiedy chciałem z nim o czymś
porozmawiać lub o coś go zapytać, nie okazał mi, że jest zły za to, że mu
przerwałem. Mimo to rzadko to robiłem, szanując jego pracę. – Okej, już –
oznajmił. – O czym chciałeś porozmawiać?
– Bo… chodzi o to, że… –
Zagryzłem dolną wargę, nie bardzo wiedząc, co dalej powiedzieć.
– Chcesz seksu i próbujesz
mnie uwieść? – zapytał Sasuke, a ja parsknąłem śmiechem. No tak, zapomniałem,
że zagryzanie wargi bardzo na niego działa.
– Nie, przepraszam. – Pokręciłem
głową. – Chodzi o coś innego.
– Na trójkąt się nie
zgadzam. Chociaż… mogłoby być interesująco.
Zatkało mnie i nie miałem
pojęcia, co mu odpowiedzieć. Brunet po chwili roześmiał się, a ja przewróciłem
oczami.
– Ale żarty się ciebie
trzymają, normalnie płaczę ze śmiechu – powiedziałem ironicznie.
– Wybacz, skarbie, ale
jesteś taki spięty. Chciałem cię trochę rozluźnić. – Sasuke usiadł obok mnie i
pocałował mnie lekko w usta. – Lepiej? – zapytał miękko, a ja uśmiechnąłem się
lekko, kiwając głową. – No to mów, o co chodzi.
– Nie chcę jechać nad morze –
wypaliłem na jednym oddechu. Sasuke przez chwilę milczał, a ja aż jęknąłem w
duchu na myśl o nieuniknionej rozmowie.
– To może góry? – zapytał, a
ja aż sapnąłem z niedowierzaniem.
– Nie. – Westchnąłem cicho.
– Nigdzie nie chcę jechać – powiedziałem niepewnie, po czym ponownie
westchnąłem.
– Dlaczego? – Ton głosu
Sasuke był poważny.
– Po prostu. Nie chcę. –
Wzruszyłem ramionami, chcąc sprawić wrażenie wyluzowanego. W rzeczywistości z
tych nerwów brzuch zaczynał mnie boleć.
– Jeśli mnie pamięć nie
myli, jeszcze dwa dni temu niemal skakałeś z ekscytacji pod sufit. Powiesz mi,
czemu nagle zmieniłeś zdanie?
– Po prostu. Nie mam ochoty
na żaden wyjazd.
– Młotku…
– Oj, no co! Po prostu nie
chcę, okej? Nie chcę i tyle. Nie wypytuj mnie dalej, bo i tak ci nie powiem.
– Więc jednak jest jakiś
powód – stwierdził, a ja po chwili kiwnąłem głową. – Powiesz mi?
– Nie.
– Dlaczego?
– Bo nie chcę.
Sasuke milczał przez chwilę,
a ja czekałem na jego dalszy ruch. Dalej będzie mnie wypytywał czy przejdzie
nad tym do porządku dziennego? W tę drugą opcję mocno wątpiłem.
– Okej, jak chcesz –
powiedział w końcu, a ton jego głosu wcale mi się nie podobał.
– Sasuke…
– Pracuję – przerwał mi.
Och, świetnie! Obraził się.
Sasuke się na mnie obraził. Najgorsze jest to, że miał do tego pełne prawo.
Wstałem z kanapy i wróciłem do sypialni, by zakopać się w pościeli i przespać
resztę popołudnia.
Obudziłem się wieczorem.
Byłem trochę zgrzany, bo w mieszkaniu było ciepło, a ja spałem w ubraniach pod
grubą kołdrą. Nie czując się zbyt dobrze, poszedłem do kuchni, żeby napić się
wody i wziąć coś na ból głowy i żołądek. Przy rozmowie z Sasuke zaczął mnie
boleć z nerwów, ale teraz ból był inny. Było mi niedobrze, ale nie aż tak,
żebym wymiotował. Kiedy stanąłem przed szafką z lekami, odszukałem te
odpowiednie – kurs czytania brajlem w takich momentach był niezwykle przydatny
– i popiłem wodą. Odetchnąłem z ulgą, po czym opróżniłem szklankę do końca.
Odstawiłem ją do zlewu i wtedy coś mnie tknęło. W mieszkaniu było za cicho, a
to znaczyło, że Sasuke nie było. Nieco zaniepokojony, wróciłem do sypialni i
wziąłem dyktafon do ręki, wciskając odpowiedni przycisk. Żadnej wiadomości od
bruneta. Nie mówił mi, że dzisiaj wieczorem gdzieś wychodzi, przeciwnie –
mieliśmy obejrzeć jakiś film. Swoją głupotą doprowadziłem do tego, że Sasuke
wyszedł i nawet nie powiedział mi, gdzie ani o której wróci. Chwyciłem za
telefon leżący na szafce nocnej i za pomocą wybierania głosowego wykręciłem numer
bruneta. Nie usłyszałem sygnału połączenia, tylko suchy komunikat, że telefon
jest wyłączony. Odłożyłem komórkę z powrotem na szafkę nocną. To wszystko moja
wina! Jęknąłem głucho i zakryłem twarz rękoma, jednocześnie opadając plecami na
łóżko. Rozłożyłem ręce na boki. Gdzie mógł być Sasuke? Po chwili parsknąłem,
nie dowierzając swojej własnej głupocie. Przecież to oczywiste, że był u
Itachi’ego. Podniosłem się do siadu i ponownie chwyciłem telefon w dłoń, po
czym wybrałem numer starszego Uchihy.
– Cześć, Naruto – odebrał po
trzecim sygnale. – Co tam?
– Cześć. Słuchaj, nie ma
może u ciebie Sasuke?
– Nie. A coś się stało?
– Trochę się pokłóciliśmy.
Potem mi się przysnęło, a kiedy się obudziłem, już go nie było. Nie zostawił mi
żadnej wiadomości, gdzie wychodzi ani kiedy wróci, a telefon ma wyłączony.
– Oj, to niedobrze –
powiedział Itachi ze szczerym współczuciem w głosie. – Do mnie też nie dzwonił.
Westchnąłem cicho, kciukiem
i palcem wskazującym masując nasadę nosa. Miałem wrażenie, że głowa boli mnie
jeszcze bardziej.
– Wróci, prawda? – zapytałem
niepewnie.
– Pewnie, że wróci –
zapewnił mnie ciepło starszy Uchiha. – Przejdzie mu i wróci. Nie martw się,
Naruto.
– Jasne. – Uśmiechnąłem się
lekko. – Dzięki, Itachi.
– Nie ma za co. A teraz
wybacz, muszę już kończyć, za chwilę podjedzie po mnie Yahiko. Cześć, trzymaj
się.
– Dzięki. Cześć.
Rozłączyłem się i położyłem
telefon na szafce nocnej. Sasuke nie było u Itachi’ego i na tym moje pomysły
się kończyły. W dodatku czułem się coraz gorzej. Było mi duszno, a kiedy
wziąłem głębszy oddech, poczułem, jak zbiera mi się na wymioty. Czym prędzej
pobiegłem do łazienki i klęcząc koło sedesu, zwróciłem cały obiad i zapewne te
dwie tabletki, które niedawno wziąłem. Po wszystkim podniosłem się ciężko na
nogi i spłukałem wodę. Po wzięciu głębokiego oddechu podszedłem do zlewu i
umyłem zęby oraz opłukałem twarz zimną wodą. Kiedy wytarłem ją ręcznikiem,
przyłożyłem dłoń do czoła. Było gorące. Cholera, jeszcze jakiejś grypy mi
brakowało. Po krótkim zastanowieniu postanowiłem, że nie wezmę żadnych leków.
Nie chciałem prowokować kolejnych wymiotów. Poszedłem do kuchni i zrobiłem
sobie malinowej herbaty z cytryną, wziąłem także butelkę wody mineralnej, ale
nie z lodówki. Już czułem drapanie w gardle, nie chciałem się bardziej
doprawić. Z takim ekwipunkiem poszedłem do sypialni. Po odstawieniu kubka z
herbatą i butelki z wodą na szafkę nocną wygrzebałem z szafy jakiś sweter.
Ubrałem go na t-shirt. Ze zmianą spodni dałem sobie spokój, i tak miałem na
sobie dresy. Usiadłem na łóżku i kiedy wypiłem prawie cały kubek herbaty naraz,
położyłem się i owinąłem szczelnie kołdrą. Mimo tego było mi zimno i co jakiś
czas przechodziły mnie dreszcze.
– Sasuke, wracaj jak
najszybciej… – wymamrotałem, zanim zapadłem w niespokojny sen.
Kiedy się obudziłem, nie
wiedziałem, ile spałem, ale czułem się jeszcze gorzej. Nie wiedziałem też,
która jest godzina, więc sięgnąłem do budzika i nacisnąłem odpowiedni przycisk.
Urządzenie poinformowało mnie, że dochodzi pierwsza w nocy. Sięgnąłem za siebie
drugą ręką, ale posłanie było chłodne. Podniosłem się z łóżka i aż się
skrzywiłem. Byłem cały spocony. W dodatku drapanie w gardle było jeszcze
bardziej dokuczliwe, więc sięgnąłem po wodę i wziąłem kilka łyków. Poczułem
minimalną ulgę i jednocześnie stwierdziłem z zadowoleniem, że już nie jest mi
niedobrze.
– Sasuke? – zawołałem. Nie
uzyskałem odpowiedzi. – Sasuke, nie wygłupiaj się – zawołałem nieco głośniej,
będąc pewnym, że o tej godzinie mój facet był jest w mieszkaniu. Ponownie nie
uzyskałem odpowiedzi, więc podszedłem do drzwi sypialni, stanąłem w nich i
zacząłem nasłuchiwać. Po kilku minutach stwierdziłem, że poza mną nikogo więcej
tutaj nie było. Wróciłem do łóżka i chwyciwszy telefon, wybrałem numer bruneta.
Po chwili odłożyłem go na szafkę nocną. Sasuke wciąż miał wyłączoną komórkę.
Cholera, gdzie on jest? Odetchnąłem ciężko, przez co się rozkaszlałem. Płuca
mnie bolały, ale zignorowałem to. Wstałem i poszedłem do kuchni zrobić sobie
kolejną herbatę. Po chwili siedziałem z kubkiem w dłoniach przy stole, myśląc o
tym, co zrobić. Sasuke nie było, a mi co chwilę kręciło się w głowie.
Powinienem iść do lekarza, ale do rana daleko. Może zrobię sobie zimne okłady?
Z tą myślą wstałem od stołu i nim zdążyłem zrobić dwa kroki, poczułem, jak
wiruje mi w głowie. Nim zdążyłem chwycić się czegokolwiek, zemdlałem.
Powoli się budziłem, a do
moich uszu docierały różne dźwięki z ulicy. Otworzyłem oczy i niepewnie
usiadłem, przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Zemdlałem. Łupało mnie w
czaszce, a kiedy sięgnąłem dłonią do głowy, wyczułem potężnego guza. Pięknie,
Naruto, pięknie. Po chwili przypomniało mi się również, że zemdlałem w kuchni,
więc powinienem tam leżeć, a tak nie było. Leżałem w łóżku, pod palcami
doskonale czułem własną pościel, którą ostatnio dostałem od rodziców. A skoro
leżałem w łóżku, a nie na podłodze, to znaczyło, że…
– Sasuke? – zawołałem, po
czym się skrzywiłem. Drapanie w gardle było jeszcze bardziej dokuczliwe. Jednak
z zadowoleniem odkryłem, że czuję się już znacznie lepiej. Przyłożyłem dłoń do
czoła. Nie było już tak gorące jak wczoraj. Usłyszałem szybkie kroki w salonie,
a potem Sasuke wszedł do sypialni.
– Obudziłeś się – powiedział
z ulgą, podchodząc do mnie i siadając na skraju łóżka. – Jak się czujesz? Boli
cię coś? Głowa?
– Tak, boli, mam guza.
Drapie mnie w gardle, ale poza tym jest już lepiej. Wczoraj wymiotowałem.
Chciałem po ciebie zadzwonić, ale… miałeś wyłączony telefon. Gdzie wczoraj
byłeś?
Sasuke milczał przez chwilę,
a ja czekałem w napięciu na odpowiedź. W końcu westchnął.
– Przepraszam, nie
powinienem zostawiać cię samego – powiedział, po czym znów umilkł.
– Więc gdzie byłeś? –
ponowiłem pytanie po dłuższej chwili ciszy.
– Najpierw zadzwonił do mnie
jeden z klientów. Powiedział, że to ważne, więc umówiłem się z nim na
osiemnastą. A potem nie chciało mi się wracać, więc jeździłem bez celu po
mieście.
– Dlaczego nie zostawiłeś
wiadomości? W dodatku miałeś wyłączony telefon. O której w ogóle wróciłeś? –
Wiem, że robiłem mu wyrzuty, mimo że Sasuke miał prawo być na mnie zły, ale… No
do cholery, takiego czegoś po prostu się nie robi!
– Około drugiej – mruknął.
– Świetnie – stwierdziłem
ironicznie. – Więc leżałem nieprzytomny na zimnej podłodze dobrą godzinę. –
Poczułem, że zbiera mi się na płacz i trochę się tym zdziwiłem. Nie licząc
czasu, kiedy miałem depresję, nigdy nie płakałem zbyt dużo, a już na pewno nie
podczas kłótni. To chyba przez tę chorobę i ogólne osłabienie. Przełknąłem gulę
w gardle. Trochę pomogło.
– Naruto, przepraszam.
Naprawdę – powiedział miękko Sasuke. – Ale byłem na ciebie zły, zresztą, nie
mogłem wiedzieć, że nagle się rozchorujesz i zemdlejesz. Kiedy wróciłem do domu
i zobaczyłem cię nieprzytomnego na podłodze, myślałem, że zawału dostanę.
Natychmiast sprawdziłem, czy oddychasz i jaki masz puls, a kiedy okazało się,
że z tym jest w porządku, ułożyłem cię w pozycji bezpieczniej i zadzwoniłem po
pogotowie. Kiedy przyjechali, zbadali cię i powiedzieli, że wizyta w szpitalu
nie będzie potrzebna. Kazali mi robić ci zimne okłady do rana i podali kroplówkę.
Jak już pojechali, siedziałem przy tobie całą noc, zmieniałem ci te okłady i
modliłem się o to, żebyś się obudził. Strasznie się o ciebie bałem – ostatnie
zdanie wyszeptał, po czym pogładził mnie dłonią po policzku.
– Przytul mnie –
powiedziałem tylko, a Sasuke natychmiast spełnił moją prośbę. Wtuliłem się w
jego ciepłe ramiona.
– Już lepiej? – zapytał
brunet pod długiej chwili.
– Tak. – Odsunąłem się od
niego.
– Naprawdę przepraszam. –
Pocałował mnie w skroń.
– W porządku. Yhm… Chyba
muszę iść do lekarza.
– Przyjdzie za godzinę.
– Świetnie. – Uśmiechnąłem
się lekko. Przez chwilę obaj milczeliśmy, a ja biłem się z myślami. W końcu
zebrałem się na odwagę. – Sasuke, ja też cię przepraszam. Wczoraj…
– Nie musimy teraz o tym
rozmawiać – powiedział spokojnie brunet, chwytając mnie za dłoń.
– Ale ja chcę. Wczoraj ci
powiedziałem, że nie chcę nigdzie jechać. Chodzi o to, że ja po prostu… nie mam
na to pieniędzy – wydusiłem z siebie. – Wakacje kosztują, a ja nie chcę, żebyś
za wszystko płacił. Nie chcę cię wykorzystywać – powiedziałem cicho,
spuszczając głowę. – Nie mam z czego odłożyć, a… – urwałem w połowie, ponieważ
Sasuke chwycił w dwa palce mój podbródek i uniósł moją głowę do góry. Pocałował
mnie lekko.
– Nie wykorzystujesz mnie –
powiedział miękko. – Rozumiem to, że nie masz z czego odłożyć na nasz wakacyjny
wyjazd. To nie twoja wina, że nie możesz pracować. I z chęcią zabiorę cię na
wakacje. Chcę cię uszczęśliwiać. – Pocałował mnie raz jeszcze. Odsunąłem się od
niego.
– Zarazisz się – upomniałem
go, a on parsknął śmiechem. – Ale ja naprawdę nie chcę cię wykorzystywać.
– Nie wykorzystujesz mnie.
Nie przeszkadza mi to, że zapłacę za nasze wakacje. Naprawdę, skarbie. Wierzysz
mi?
Skinąłem głową, a Sasuke
mnie przytulił. Ufałem mu i wierzyłem jego słowom.
– Dziękuję – szepnąłem.
______________________________
Moja psotna wena podsunęła mi nowy pomysł, więc opowiadanie trochę się przedłuży. Dam Wam znać, jak opublikuję przedostatni rozdział ;).
Lu - to mogłaś zrobić sobie zdjęcie i mi wysłać :P. A pewnie, że Naruto pięknie zadbał o swój teren. W końcu musi pilnować swojego faceta :). O, dokładnie tak. Już od początku miałam taki plan co do Hidana. Tak, Itachi w końcu przejrzał na oczy i zrozumiał, że z żadną kobietą mu nie wyjdzie. Wydaje mi się, że moja wena chce mi się zrekompensować za te trzy miesiące lenistwa i teraz działa na zdwojonych obrotach.
Alys - haha, tak, wielki i zły Hidan-drań XD. On pasuje do takiej roli takiego dupka. Oj tak, tak, wiedziałam, że ucieszy Cię pomysł Itachi'ego i gejowskiego porno :P. No pewnie, że Sasuke jest dużo lepszy! We wszystkim. Ale Christian też niczego sobie (przynajmniej książkowy, bo do aktora, który go gra, długo nie mogłam się przekonać). A powiem Ci, że już jestem zdecydowana na 90%, który pomysł będę realizować jako kolejny. :)
Aga - och, dziękuję! Mi ten tekst też się podoba, fajny jest :D. Hm.. Co do mojej wiary w moje umiejętności pisarskie - zawsze byłam w tej kwestii skromna i do dzisiaj to się nie zmieniło. Jednak Wy, swoimi komentarzami, utwierdzacie mnie w przekonaniu, że to, co piszę, jest dobre. Opowiadanie o elfach zamierzam napisać całkiem od nowa (właśnie popełniłam samobója, bo przyznałam się do tego publicznie). Tego, które jest na blogu, nie będę kontynuować. Więc jeśli chcesz sobie oszczędzić odczuć typu "i co dalej?", to nie czytaj :P. :*
karolina weinerowska - co do napadu i jego następstw - taki plan był od początku, nie miało być żadnej wielkiej traumy. Wydaje mi się, że Naruto już dosyć sporo przeszedł, żeby teraz jeszcze dokładać mu coś nowego. A ten koszmar senny nie nawiązywał do napadu, był to raczej wynik oglądania krótkich horrorów na YT :P. Wracając do narutowych traum - jak już napisałam wyżej, moja psotna wena podsunęła mi jeszcze jeden pomysł i cóż.. Naruto nie jest z tego powodu zadowolony. Ale jest mi bardzo wdzięczny za to, że nie dałam mu żadnej nowej depresji po tym napadzie :P. Nie, nie obrażę się i doceniam szczerość :). W końcu nie każdemu czytelnikowi nie wszystko musi się podobać i ja to w pełni rozumiem. Cieszę się, że podzieliłaś się ze mną szczerą opinią :).
Czytając, przez większą część rozdziału miałam łzy w oczach. Lubię takie dramaty. Ktoś się boi coś powiedzieć, coś źle zostanie zrozumiane, wydaje się, że to nic takiego i potem bum. Ale zła na Sasuke jestem. Dobra, wkurzył się, lecz nie musiał wyłączać telefonu. Ale rozumiem, że się obraził. Ważne jednak, że w końcu wrócił i zaopiekował się partnerem.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że opowiadanie się przedłuży i niech wena będzie z Tobą działając na zdwojonych obrotach. :)
Weeeena dopisuje!! Tak trzymać :D Zarówno w tym, jak i w nowym projekcie ^^
OdpowiedzUsuńTak jak powyżej Luana pisze, ja też lubię takie akcje, że ktoś kogoś dobrze nie zrozumie albo nie wyjaśni/ukryje i robi się drama, ale potem wszystko wraca do normy po obowiązkowych słodkich i czułych przeprosinach :D
Czytałam Twoje odpowiedzi na komentarze i przy "to raczej wynik oglądania krótkich horrorów na YT" parsknęłam śmiechem xD jakbym normalnie mojego brata widziała. On też ogląda w nocy po ciemku jakieś filmiki, a potem cwaniak wysyła je mi, "żebym oglądała i bała się razem z nim" xD
Alys
Hej,
OdpowiedzUsuńprzepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam możliwości przeczytać....
och Naruto trzeba było powiedzieć o co tak narawdę chodzi, wtedy nie było by takiej sytuacji... Sasuse sprawia przyjemność rozpieszczanie Ciebie... :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwróciłam z czytaniem :)
och wspaniale, biedny Naruto, gdyby powiedział od razu nie bylo by tej sytuacji...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia