poniedziałek, 19 września 2016

16. Miły drań

                    Minął miesiąc od tamtych nieprzyjemnych i wciąż wywołujących odruchy wymiotne wydarzeń. Śledztwo policji trwało dwa tygodnie i w jego wyniku udało się ustalić, że ci, którzy mnie napadali, to ci sami faceci, którzy okradli mamę. Rozprawa sądowa była tylko jedna, na której cała grupa przestępcza, która składała się z pięciu mężczyzn, została skazana na dożywocie. Okazało się, że oprócz dwudziestu czterech kradzieży mają na swoim koncie także sześć morderstw oraz jedenaście gwałtów. Na szczęście nie musiałem uczestniczyć w rozprawie. Zeznania, które złożyłem na policyjnym komisariacie, wystarczyły. Dowiedziałem się, że ich pozostałe ofiary również nie chciały uczestniczyć w rozprawie i złożyły zeznania na policji – niektóre ponownie, a niektóre po raz pierwszy. Jedynie osoby okradzione stawiły się na sali sądowej. Tata mi potem mówił, że z trudem powstrzymał mamę przed podszlifowaniem jej prawego sierpowego na tych potworach, mimo że sam miał na to ogromną ochotę i z trudem ją w sobie zdusił. Mimo że tamte wydarzenia wciąż czasami stawały mi przed oczami, nie miałem czasu, żeby się tym zadręczać. Dzięki wsparciu Sasuke, rodziców oraz przyjaciół nie miałem nawet czasu, żeby zbyt dużo o tym myśleć. Nocami, które są najlepsze do najróżniejszych przemyśleń, był ze mną mój facet i dzięki niemu, wtulony w niego i bezpieczny, zasypiałem szybko, a niechciane myśli nie pojawiały się. Na drugi dzień po tamtym incydencie Sasuke wprowadził się do mnie na dobre, a ja pomogłem mu przy przenoszeniu rzeczy na tyle, na ile byłem w stanie. Podjęliśmy również trudną decyzję o oddaniu Mizu. Pewnego dnia stwierdziłem, że innej osobie niewidomej przydałaby się bardziej niż mnie, skoro wszędzie, gdzie wychodzę, wychodzę z Sasuke. Brunet podłapał temat i dosyć długo o tym rozmawialiśmy. Dzisiaj już wiemy, że Mizu tydzień temu trafiła do nowej osoby.
                    – Jestem. – Usłyszałem i uśmiechnąłem się szeroko.
                    – Cześć! – Przeciągnąłem się na kanapie, po czym na nowo zacząłem palcami wybijać rytm do House of Gold twenty one pilots*.
                    – Cześć. – Sasuke wszedł do salonu, po czym cmoknął mnie w usta. – Ten klient jest naprawdę okropny – westchnął, po czym usiadł na kanapie, a ja wtuliłem się w jego bok. – Ciągle coś mu nie pasuje. Dzisiaj miałem ochotę mu powiedzieć, żeby poszukał sobie nowego architekta.
                    – Co cię powstrzymało? I o jakim kliencie mówimy? – zapytałem, gładząc dłonią jego przedramię.
                    – O tym samym, z którym miałem spotkanie w dniu napadu. – Sasuke pocałował mnie w skroń. Ustaliliśmy, że jeżeli chcemy wspomnieć o tamtym dniu, cały incydent będziemy bezpiecznie nazywać napadem. – Powstrzymało mnie jedynie to, że dostał jakiś ważny telefon i musieliśmy wcześniej zakończyć nasze spotkanie.
                    – Wcześniej? – Uniosłem brew. – Kochanie, ono trwało dobre dwie godziny.
                    – Ciężko się z facetem dogadać. Naprawdę, jeszcze nigdy nie trafił mi się taki klient.
                    – Jak on w ogóle ma na imię?
                    – Hidan.
                    Zamarłem w połowie poprawiania się, bo było mi trochę niewygodnie, po czym usiadłem prosto.
                    – Hidan Jashin**? Wysoki, pofarbowany na szaro, włosy zaczesane do tyłu? – zapytałem, odwracając twarz w stronę Sasuke.
                    – Tak. Znasz go? – W głosie bruneta dało się wyczuć wyraźne zainteresowanie. Parsknąłem z rozbawieniem.
                    – Ta… Byliśmy razem, jeżeli można to tak nazwać.
                    Przez chwilę panowała cisza.
                    – Możesz mi powiedzieć – zaczął Sasuke – jakim cudem związałeś się z tym zapatrzonym w siebie kretynem?
                    – Poznaliśmy się w klubie gejowskim, przespaliśmy się ze sobą, a potem zaczęliśmy się spotykać. Najczęściej u niego albo u mnie, rzadko gdzieś wychodziliśmy. Nasz związek opierał się głównie na seksie. Ja się w nim zakochałem, chciałem czegoś więcej, a kiedy w końcu mu o tym powiedziałem, wyśmiał mnie, powiedział, że byłem dobry w łóżku, ale w żadne związki nie zamierza się bawić. Potem nie próbowałem się z nim kontaktować. Nie żałowałem długo, w zasadzie jakoś nieszczególnie zabolało mnie to rozstanie. Zakochałem się, więc szybko mi przeszło i dziękowałem wszystkim bóstwom za to, że nie zdążyłem go pokochać. Ot, cała historia. – Na koniec wzruszyłem ramionami.
                    – I bardzo dobrze, że tak się stało. Inaczej nie siedzielibyśmy teraz tutaj razem. – Pocałował mnie, a ja uśmiechnąłem się i odwzajemniłem pieszczotę. – Ale wciąż mnie dziwi, że się w nim zakochałeś.
                    – Wiesz, przez większość spędzanego razem czasu raczej nie gadaliśmy, tylko się pieprzyliśmy. Ale nie mówmy już o tym, nie ma sensu. Powiedz lepiej, co zamierzasz zrobić, jeśli znowu tak cię zdenerwuje.
                    – Nie wiem. – Poczułem, jak Sasuke wzrusza ramionami. – Ale chyba mu powiem to, co chciałem mu powiedzieć dzisiaj. Nie jestem jakimś początkującym architektem, który musi zabiegać o klientów i godzić się na każdego, nawet tego najgorszego.
                    Uśmiechnąłem się, całując go w szczękę.
                    – Wiesz co, Sasu… Jestem głodny.
                    – No to chodźmy coś zjeść.
                    – Gdzie?
                    – Do restauracji, młotku. Wskakuj w garnitur, zabieram cię na randkę.


                    Sasuke zabrał mnie do włoskiej restauracji. Spośród wielu, zapewne pysznych, dań, zamówiliśmy to najbardziej oczywiste – spaghetti. Może i danie popularne, ale smaczne. Do tego wzięliśmy wodę cytrynową. Brunet prowadził, a ja nigdy nie lubiłem pić sam – czy to w domu, czy też w towarzystwie. Postanowiliśmy, że wino wypijemy w domu. Po wyjściu z restauracji pojechaliśmy pod nasz blok, ale nie wchodziliśmy do środka, tylko wybraliśmy się na długi spacer do parku. Porządnie zmarzliśmy, ale nie przejmowaliśmy się tym. Trochę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, trochę milczeliśmy, a ja przez ten cały czas czułem przy sobie Sasuke. Właśnie w takim momentach czułem, jak mocno go kocham. I pewnie spacerowalibyśmy tak jeszcze dłużej, gdyby nie zadzwonił Kiba z pytaniem, gdzie jestem, bo czeka z resztą paczki pod drzwiami. Zapewniłem go, że niedługo będę, po czym rozłączyłem się i schowałem telefon do kieszeni spodni.
                    – To co, wracamy? – zapytał Sasuke, a ja przytaknąłem.
                    – Wreszcie poznasz moich przyjaciół. – Uśmiechnąłem się.
                    Do bloku weszliśmy niecałe dwadzieścia minut później.
                    – Naruto! – zakrzyknął Kiba, a ja uśmiechnąłem się szeroko. – Wreszcie jesteś! Mamy piwo.
                    – Cześć! Poznajcie się. Sasuke, mój facet.
                    Potem nastąpiły powitania, a ja w międzyczasie otworzyłem drzwi do mieszkania, wpuszczając wszystkich do środka.
                    – Gdzie byliście? – zapytał Gaara, a ja odnotowałem sobie, żeby zapytać go później na osobności, jak wszystko się potoczyło. Sabaku przyszedł razem z Nejim, co oznacza, że między nimi wszystko w porządku.
                    – Na randce, Sasuke mnie zabrał.
                    – No, no – powiedziała z uznaniem Sakura. – Nasz Naruto to straszna oferma i bardzo dobrze, że wreszcie ktoś o niego należycie dba – zwróciła się bezpośrednio do Sasuke, a on parsknął śmiechem.
                    – Dzięki. – Szturchnąłem ją lekko pięścią w ramię.
                    – A ty i tak musisz się wytłumaczyć, wiesz? – zapytała Ino, przewieszając mi rękę przez szyję. – Z tego, dlaczego wcześniej nic nam o swoim nowym facecie nie powiedziałeś.
                    – Powiedziałem Kibie, myślałem, że wam przekaże. – Wzruszyłem ramionami. – W końcu ma długi język. – Uśmiechnąłem się niewinnie i nim Inuzuka zdążył się oburzyć, chwyciłem Sasuke za rękę i pociągnąłem go w stronę sypialni. – Idziemy się przebrać! – poinformowałem, zanim zamknąłem drzwi. Od razu zacząłem ściągać marynarkę, koszulę i spodnie od garnituru. – I jak? – zapytałem bruneta.
                    – W porządku. Mili są. – W głosie Sasuke słyszałem zadowolenie.
                    – Cieszę się. – Uśmiechnąłem się szeroko.
                    Kiedy już obaj się przebraliśmy, poszliśmy do salonu, gdzie wszyscy pozostali się już rozsiedli. Zdążyli się też sami rozgościć, bo, jak poinformował mnie Gaara, do misek rozsypane były chipsy, na stoliku do kawy leżał otwieracz do butelek, a z wieży grała już muzyka. Reszta dnia minęła bardzo przyjemnie, a co najważniejsze i z czego cieszyłem się najbardziej – Sasuke dobrze dogadywał się z moimi przyjaciółmi. Towarzystwo rozeszło się około dwudziestej trzeciej, a ja żałowałem tylko, że nie miałem okazji pogadać z Gaarą. Ale nic straconego, jutro do niego zadzwonię i umówię się z nim na kawę.


                    Obudziłem się w środku nocy. Było mi duszno, więc sięgnąłem po butelkę wody mineralnej, która stała tuż przy łóżku. W międzyczasie skopałem z siebie kołdrę. Po ugaszeniu pragnienia opadłem z powrotem na łóżko. Mimo wszystko ciężko mi się oddychało. Po chwili wsłuchiwania się w ciszę zmarszczyłem brwi. Czegoś mi brakowało… Tylko czego? Westchnąłem cicho i wtem sobie uświadomiłem – nie słyszałem spokojnego, miarowego oddechu Sasuke tuż obok. Pomacałem ręką miejsce, w którym powinien leżeć. Było puste, w dodatku chłodne, co oznaczało, że Sasuke nie było tam już od dłuższego czasu. Usiadłem na łóżku, uważnie nasłuchując odgłosów z domu. Nic nie słyszałem.
                    – Sasuke? – zapytałem dosyć głośno, lecz niepewnie. Nie uzyskałem odpowiedzi i już miałem wstawać, kiedy usłyszałem skrobanie. Zupełnie, jakby ktoś przesuwał paznokciami po ścianie. Gdzieś blisko. – Sasuke? – powtórzyłem ciszej i jeszcze bardziej niepewnie. Skrobanie ustało na chwilę, by zaraz znów rozbrzmieć. Tym razem było głośniejsze i było bliżej. Starałem się pohamować strach, lecz tętno i tak znacznie mi przyspieszyło. – Sasuke, przestań, to nie jest śmieszne. – Zaśmiałem się nerwowo, czując, jak dłonie zaczynają mi drżeć. Poczułem nagły, krótki dotyk na ramieniu i podskoczyłem gwałtownie, krzycząc krótko. Oddaliłem się od łóżka pod samą ścianę. Co to było?! Zupełnie, jakby ktoś dźgnął mnie palcem w ramię. Zacząłem ciężko oddychać. Usłyszałem skrobanie tuż koło mojej głowy, więc wrzasnąłem i wybiegłem z sypialni. Za sobą usłyszałem szybkie kroki i szept. Ktoś coś mówił. Chciałem uciec z mieszkania, ale drzwi były zamknięte, a ja w tej panice nigdzie nie mogłem znaleźć klucza. Nie było go tam, gdzie powinien być, czyli na małym haczyku nad szafką na buty. Chciałem zawrócić i uciec gdziekolwiek, choćby i przez okno, ale zatrzymało mnie skrobanie. Tuż przede mną. Na twarzy czułem czyjś oddech. Zupełnie mnie sparaliżowało, więc nawet nie skrzywiłem się na okropny smród, który poczułem wraz z obcym oddechem. Skrobanie ustało, a ja przez krótką, króciutką chwilę słyszałem tylko ciszę i nic więcej. A potem poczułem dotyk. I zdecydowanie nie był to ludzki dotyk. Nienaturalnie długie i obślizgłe palce zacisnęły się na moim ramieniu, a długie, ostre szpony wbiły się w moją skórę. Skrzywiłem się z bólu, a zaraz potem krzyknąłem, kiedy poczułem drugą dłoń na klatce piersiowej. Szpony zatrzymały się na moim gardle, a kiedy zaczęły przebijać skórę… Krzyknąłem i poderwałem się do siadu. Przez chwilę siedziałem całkowicie zdezorientowany. Boże, to był tylko sen. Koszmar. Mimo wszystko i tak drżałem na całym ciele.
                    – Naruto? – Usłyszałem zaniepokojony głos Sasuke i natychmiast się w niego wtuliłem.
                    – To było okropne – powiedziałem rozedrganym głosem, a brunet zaczął gładzić mnie uspokajająco po plecach.
                    – Spokojnie, skarbie, to był tylko sen – szepnął wprost do mojego ucha, a ja trochę się uspokoiłem. Opowiedziałem mu, co mi się przyśniło.
                    – Myślałem, że już po mnie – zakończyłem, po czym odetchnąłem głęboko. Już było mi lepiej.
                    – Jestem przy tobie i oprócz nas nikogo tu nie ma – zapewnił mnie łagodnie Sasuke, a ja uśmiechnąłem się lekko.
                    – Wiem. To był tylko głupi sen. Oby nigdy więcej takich.
                    – Oby. Chodźmy spać, skarbie.
                    Położyliśmy się z powrotem, a ja mocno wtuliłem się w klatkę piersiową Sasuke. I dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że wcale nie było duszno, tylko chłodno, więc szczelnie owinąłem nas kołdrą, a po kilku minutach zasnąłem.


                    Następnego dnia Sasuke wyszedł z domu około ósmej, tuż po śniadaniu. Miał dzisiaj spotkania z trzema klientami, więc nie wróci aż do wczesnego wieczora. Kiedy zostałem sam, chwyciłem za telefon i wybrałem numer Gaary. Wystarczyło, że powiedziałem jego imię. Po kilku sygnałach odebrał i umówiliśmy się na piętnastą u mnie. Do tego czasu posłuchałem kawałek audiobooka, muzyki, a na obiad zrobiłem sobie ramen z kubka. Dwie minuty po piętnastej usłyszałem dzwonek do drzwi, więc poszedłem otworzyć.
                    – Cześć. – Gaara uściskał mnie krótko na powitanie.
                    – Cześć. Wejdź i chodź do kuchni. Kawa już czeka.
                    Po chwili obaj siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, w ciszy popijając swoje kawy. Milczenie nam nie przeszkadzało, nie było krępujące. Byłoby to dziwne z uwagi na fakt, jak długo się znamy i jaki charakter miała kiedyś nasza znajomość.
                    – Więc – podjąłem po długiej chwili. – Jak sprawy z Nejim? Wczoraj byliście tutaj razem, więc zgaduję, że dobrze.
                    – Tak. Pogadałem z nim szczerze o tej całej sprawie, powiedziałem mu, że jestem zazdrosny i że nie podoba mi się, że Karin się koło niego kręci. Obiecał mi, że będzie na nią uważać i że nie mam się martwić. A potem ją zwolnił, tuż po tym, jak próbowała go uwieść, wrzucając mu do kawy tabletkę gwałtu.
                    Parsknąłem w swoją kawę, omal się nią nie krztusząc.
                    – Żartujesz – wychrypiałem, po czym odchrząknąłem, chcąc pozbyć się z gardła nieprzyjemnego uczucia drapania.
                    – Nie. – Po głosie Gaary słychać było, że jest rozbawiony. – Nie żartuję, naprawdę to zrobiła. I wszystko by jej się udało, bo Neji napił się tej kawy, przestał kontaktować… Zresztą, wiesz, jak działają takie tabletki, to powszechnie wiadome. Wracając do tamtych wydarzeń. Miałem problem z jednymi dokumentami i musiałem zapytać Neji’ego o radę. Kiedy wszedłem do jego gabinetu, ta szmata siedziała na jego biodrach okrakiem i rozpinała mu koszulę. Myślałem, że mnie szlag trafi. Przez kilka sekund miałem ochotę wyjść i dopiero potem mu wklepać, w domu. Ale zauważyłem, że coś jest z nim nie tak. Podszedłem do nich i odepchnąłem Karin od Neji’ego. Do tej pory nie wiem, jakim cudem powstrzymałem się przed przywaleniem tej szmacie. Kiedy zaczęła krzyczeć, zbiegli się inni pracownicy. Po moich krótkich wyjaśnieniach dwóch facetów przytrzymało Karin, ktoś zawołał ochronę. Karin odwieźli na komisariat, a ja zawiozłem Neji’ego do szpitala. Zbadali go, więc miałem czarno na białym, co podała mu Karin. Kiedy mój facet znowu zaczął kontaktować, opowiedziałem mu, co się stało. Zwolnił Karin dyscyplinarnie i złożył zeznania na policji. Odbyła się rozprawa sądowa, Karin dostała zakaz wykonywania zawodu na dziesięć lat i rok w zawieszeniu na dwa lata. A co do tego, że kiedyś otworzył ci w takim łóżkowym stanie… Po prostu był wtedy po drzemce, a że jak się obudził i w spodniach było mu niewygodnie, to chciał je ściągnąć. No i wtedy ty zadzwoniłeś do drzwi.
                    – Och… – to było jedyne, na co było mnie stać w pierwszej chwili. Zdecydowanie nie spodziewałem się aż takich rewelacji. – To… okropne – stwierdziłem. – Ta Karin to jakaś wariatka.
                    – Mnie to mówisz? – zapytał Gaara, a ja uśmiechnąłem się krzywo.
                    – Czemu do mnie nie zadzwoniłeś? Pomógłbym ci jakoś, wsparł. No i przepraszam, że ja nie zadzwoniłem…
                    – Daj spokój – przerwał mi, a ja oczami wyobraźni zobaczyłem, jak macha przy tym niedbale ręką. – Sam miałeś własne problemy po tym napadzie, a ja w całym tym zamieszaniu też nie pomyślałem o tym, żeby do ciebie zadzwonić. Jesteśmy kwita – poczułem krótkie klepnięcie w ramię i uśmiechnąłem się.
                    – Taak… Wygląda na to, że tak. Jesteś samochodem? – zapytałem.
                    – Nie, człowiekiem – odpowiedział mi spokojnie Gaara, a ja przez chwilę nie załapałem, o co mu chodzi. Kiedy zrozumiałem, parsknąłem śmiechem.
                    – Debil – wytknąłem mu, wstając od stołu.
                    – Głupek – odciął mi się. – Nie, przyszedłem pieszo. A co, masz piwo? – zapytał zainteresowany.
                    – Tak, zamów coś do żarcia.
                    – Się robi.
                    Gaara wyszedł dopiero po jakichś dwóch godzinach, a ja usiadłem na kanapie. Przyjemnie szumiało mi w głowie po czterech wypitych piwach. Po chwili położyłem się, głowę wtulając w poduszkę. Nie trzeba było mi dużo czasu, abym zasnął.


                    Kiedy się obudziłem, strasznie chciało mi się pić. Jęknąłem niewyraźnie, zmieniając pozycję z leżącej na siedzącą.
                    – O, obudziłeś się – stwierdził Sasuke, po chwili podając mi do ręki szklankę. Wypiłem całą wodę naraz, po czym odetchnąłem. Lepiej.
                    – Gaara był – powiedziałem, po czym przypomniałem sobie, że zapomniałem posprzątać butelki po piwie i karton po pizzy.
                    – Posprzątałem – poinformował brunet, zupełnie jakby czytał mi w myślach. Skrzywiłem się z poczucia winy.
                    – Przepraszam – jęknąłem, opadając plecami na oparcie kanapy.
                    – Nie masz za co – zapewnił Sasuke, po czym usiadł obok mnie. – Jak się czujesz?
                    – Dobrze, tak myślę. Głowa mnie nie boli. Ale pić mi się jeszcze chce, więc pójdę po coś…
                    – Ja ci przyniosę.
                    Nim zdążyłem zareagować, Sasuke już szedł w stronę kuchni. Uśmiechnąłem się. Czasami wciąż mnie zastanawiało, czym ja sobie zasłużyłem na takiego faceta. Po chwili jednak zmarszczyłem brwi. Coś mi w jego zachowaniu nie pasowało. Okej, Sasuke był świetnym, opiekuńczym i troskliwym facetem, ale był też wredny i złośliwy i już dawno powinienem usłyszeć z jego strony jakiś przytyk.
                    – Proszę. – Usłyszałem głos bruneta i wziąłem od niego butelkę zimnej wody. Po kilku dużych łykach zakręciłem ją i poklepałem miejsce obok siebie.
                    – Siadaj – zachęciłem Sasuke. Kiedy usiadł obok mnie, usiadłem przodem do niego, jedną nogę zginając w kolanie. – Co się dzieje? – zapytałem od razu wprost.
                    – A co ma się dziać?
                    – Jesteś za miły – stwierdziłem, a Sasuke parsknął.
                    – Za miły? Zawsze jestem dla ciebie miły.
                    – Owszem, ale po wypiciu kilku piw, zaśnięciu na kanapie i pozostawieniu bałaganu powinienem usłyszeć od ciebie jakiś przytyk. A nie usłyszałem i to mnie niepokoi.
                    Brunet milczał przez chwilę, po czym westchnął.
                    – No okej, masz mnie. Dostałem pewną propozycję… – Milczał przez chwilę, jakby chcąc zebrać myśli. Również milczałem, chociaż korciło mnie, aby go pogonić. – Dostałem propozycję wyjazdu na szkolenie dla architektów. Zawsze odmawiałem, lecz tym razem prowadzi je jeden z najlepszych architektów na świecie i chciałbym w tym uczestniczyć.
                    – No spoko, w czym problem? Cieszę się, że trafiła ci się taka okazja. – Uśmiechnąłem się szeroko.
                    – Tak, tylko że… To szkolenie miesięczne. W Rzymie.
                    Uśmiech momentalnie zszedł mi z twarzy.
                    – A-aha. Fajnie. – Starałem ponownie się uśmiechnąć, ale nie bardzo mi wychodziło. – Więc lecisz na miesiąc do Rzymu. Okej. – Kiwnąłem głową, po czym wstałem z kanapy i poszedłem do sypialni. Było mi po prostu smutno. Sasuke miał wyjechać. Na cały miesiąc. A ja miałem na ten cały miesiąc zostać sam.
                    – Naruto, czekaj. – Brunet chwycił mnie za dłoń, tym samym powstrzymując mnie od położenia się do łóżka. – Daj mi skończyć. – Przytulił mnie i pocałował mnie w czoło, a ja przełknąłem ślinę. – Bo widzisz, każdy chętny może zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. I stąd też mój niepokój, bo nie wiem, czy chciałbyś ze mną jechać. Nie chciałbym cię zostawiać samego na cały miesiąc, więc jeżeli nie chcesz jechać, to ja też…
                    Przerwałem mu, zatykając mu usta dłonią. Jeżeli ja nie chciałbym jechać, to Sasuke zostałby ze mną, rezygnując z czegoś, na czym mu zależy. Tak nie powinno być. W związku jedna osoba nie powinna rezygnować z czegoś na rzecz drugiej. W granicach rozsądku, rzecz jasna. Odsunąłem dłoń od ust bruneta, po czym powtórzyłem mu swoje myśli na głos. Pocałował mnie krótko w usta.
                    – I jasne, że chcę jechać do Rzymu, draniu. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Kocham cię.
                    – Ja też cię kocham, młotku. – Przesunął dłońmi po moich plecach. – A teraz, skoro już wszystko wyjaśniliśmy, idziemy pod prysznic. Śmierdzisz.
                    Śmiejąc się z mojego oburzonego wyrazu twarzy, pociągnął mnie w stronę łazienki.
______________________________
*twenty one pilots - House of Gold Polecam zespół ;).
**Znowu poszłam na łatwiznę z nazwiskiem. Jako, że Hidan wyznawał religię Jashina, dostał takie nazwisko.
Hej! Kochani, bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność. Nie będę się dużo rozpisywać - powiem tylko tyle, że co roku w okresie wakacyjnym moja wena też robi sobie wakacje. Tak jest od kilku już lat i chyba w końcu w przyszłym roku, nauczona doświadczeniem, na okres wakacji po prostu zawieszę bloga.
Lu - mimo mojej sadystycznej natury (Naruto bardzo jej nie lubi) nie doprowadziłabym do tego, żeby zgwałcili Naruta. No dokładnie, Sasuke sprałby im mordy i ta scena już by nie była taka fajna (przede wszystkim mi nie pisałoby się tego tak fajnie :D). Chociaż w sumie racja.. z pistoletem przy skroni nic by nie zrobił. W tym rozdziale miały być te seksy, ale jednak jeszcze poczekam. Tak, pisałaś, że nie lubisz spoilerów :D.
Alys - ale liczą się jego starania! Co z tego, że nie załapałaś żartu XD. U mnie na obronie też między sobą gadali.
Tak, mało w życiu Naruto namieszałam XD. Chociaż myślę, że po tym niedoszłym gwałcie już nic złego mu się nie stanie (jednak nigdy nie wiadomo, co mi podpowie moja sadystyczna natura podczas pisania dalszych rozdziałów :P). Cieszę się, że lubisz to, że jestem złem XD. Chociaż nie jestem! Ja jestem dobra z natury :P. I masz dobre wrażenie, kochana - Sasuke zacząłby się z nimi szarpać :P.
Wakacje były udane, mimo że wena też je sobie zrobiła. Mam nadzieję, że Twoje też były udane :).
Aga - witam Cię na blogu :). Cieszę się, że moje opowiadania tak bardzo Ci się podobają - to naprawdę bardzo miłe :). Proszę, masz więc kolejny rozdział :).
Basia - widzę, że czasu na czytanie masz coraz więcej :). Dziękuję ci za wszystkie komentarze, kochana :*.


5 komentarzy:

  1. Ledwo pamiętam o czym pisałaś. Ciesze się jednak że twój wen wrócił bo ciekawi mnie dokąd ta historia zmierza. Super że rozdział jest całością a nie urwany w połowie wydarzenia. Świetnie napisany. Robisz się coraz lepsza czy to ja jestem mniejszą zołzą :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż tyle gwałtów na koncie mają? To naprawdę Naruto miał ogromne szczęście. Dobrze, że nie miał czasu się tymi wydarzeniami zadręczać. Na szczęście miał Sasuke. Kogoś kto go nie tylo uratował, ale i mógł po prostu być.
    Łza w oku się zakręciła, że oddali Mizu. No wiadomo, że ktoś inny jej potrzebował, ale… Ja bym tak nie mogła. Szczególnie jeśli bym się z psem zaprzyjaźniła. Ech. :(
    Rany, a to świat miały. Upierdliwym kientem Sasuke jest były Naruto. W sumie dobrze, że Naru z kimś takim nie jest.
    Bardzo fajnie, że Sasuke poznał przyjaciół swojego faceta. Najwyższa na to już była pora. I nawet Sasuke się spodobali „mili są”. W jego ustach to duży komplement. :D
    Co za koszmar. Aż sama miałam nieprzyjemne dreszcze.
    Ta Karin to wariatka. Co za głupia… Ja mogła to zrobić. Dobrze, że ją Gaara przyłapał. Gdyby wyszedł ta zdzira zrobiłaby swoje. No i wyjaśnił się wygląd Neijego z przeszłości. A faktycznie to wyglądało jakby zdradzał Gaarę. To przykład jak pozory mogą mylić. Na szczęście wszystko się wyjaśniło. :)
    Naruto niech się nie zastanawia jak zasłużył na tak wspaniałego faceta. Po prostu należał mu się ktoś taki od losu. Nie ważne czy czymś na niego zasłużył czy nie. Sam jest dobrym człowiekiem i fajnie, że spotkał kogoś kto go pokochał.
    Aż mnie się smutno zrobiło kiedy Narutowi też było smutno. Fajnie, że chce jechać z Sasuke do Rzymu. Źle by postąpił zmuszając Sasuke do rezygnacji z czegoś tak ważnego i na czym widać, że brunetowi zależy. Na szczęscie Naruto to mądry facet i nie jest egoistą.
    Och, jestem ciekawa co tam jeszcze dla nich wymyślisz. :)

    To dobrze, że nie masz tak do końca sadystycznej natury. :D A z seksem możesz poczekać, aż nadejdzie dla nich ta odpowiednia chwila i Ci nie dadzą spokoju. :D
    Weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    rozdział cudowny, Sasuke wprowadził się na dobre do Naruto, tamci zostali złapani, tak Kushina to wybuchowa, szkoda, że nie zapoznała ich ze swoją pięścią... tak jakoś szkoda mi, ze oddali Mizumi... Sasuke poznał znajomych Naruto w końcu :)brak złośliwości ze strony Sasuke :> to podejrzane, ale jak się okazało chodziło o szkolenie, na które chciałby pojechać, i może zabrać Naruto ;] ale jak się nie zgodzi to nie pojedzie, tak uwielbiam takiego Sasuke..
    czy ja muszę mówić, że czekam już na kolejny rozdział ;>
    ostatnim razem nie wspomniałam, ale mam w planach przeczytać Twoje opowiadania na pozostałych blogach... jak na razie powoli, bo powoli ale czytam to o elfach...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od rzeczy, która mnie mocno zbulwersowała: Kaaaarin!!! Oghh!! Na miejscu wszystkich naszych panów posłałabym ją do piekła xD Co za wredna baba.

    Ale czy ja się przywitałam? Witaj, moja droga, po wakacyjnej przerwie :D Mnie bardzo szybko zleciał ten czas odpoczynku i już trzeba zabrać się do roboty. Mam nadzieję, że Tobie też będzie dopisywać wena (co prawda, byłam wczoraj na wieczorze autorskim pewnego polskiego pisarza i on stwierdził, że wena lub jej brak to tylko wymówka dla lenistwa xD Osobiście się z nim nie zgadzam! Wena naprawdę jest albo jej nie ma!).

    Wracając do rozdziału: Naruto bardzo pięknie postąpił, nie chcąc zabierać Saskowi możliwości rozwoju i dokształcenia. Doceniam ^^
    A odnośnie oddania Mizu... Sama nie jestem fanką psów, zdecydowanie wolę koty, ale nawet ja nie oddałabym takiego wiernego przyjaciela, który mi pomagał i towarzyszył całymi dniami. Nawet mimo świadomości, że są inni, którzy teraz mogą psiaka potrzebować bardziej niż ja. Także tego.

    Pozdrawiam i ściskam,
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    dobrze, że między Gaarą i Neijim już jest dobrze, a co do Sasuke, taki miły dla Naruto, to jest podejrzane... :) jak romantycznie wyjazd do Rzymu...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń