Minął miesiąc od tamtych
nieprzyjemnych i wciąż wywołujących odruchy wymiotne wydarzeń. Śledztwo policji
trwało dwa tygodnie i w jego wyniku udało się ustalić, że ci, którzy mnie
napadali, to ci sami faceci, którzy okradli mamę. Rozprawa sądowa była tylko
jedna, na której cała grupa przestępcza, która składała się z pięciu mężczyzn,
została skazana na dożywocie. Okazało się, że oprócz dwudziestu czterech
kradzieży mają na swoim koncie także sześć morderstw oraz jedenaście gwałtów.
Na szczęście nie musiałem uczestniczyć w rozprawie. Zeznania, które złożyłem na
policyjnym komisariacie, wystarczyły. Dowiedziałem się, że ich pozostałe ofiary
również nie chciały uczestniczyć w rozprawie i złożyły zeznania na policji –
niektóre ponownie, a niektóre po raz pierwszy. Jedynie osoby okradzione stawiły
się na sali sądowej. Tata mi potem mówił, że z trudem powstrzymał mamę przed
podszlifowaniem jej prawego sierpowego na tych potworach, mimo że sam miał na
to ogromną ochotę i z trudem ją w sobie zdusił. Mimo że tamte wydarzenia wciąż
czasami stawały mi przed oczami, nie miałem czasu, żeby się tym zadręczać.
Dzięki wsparciu Sasuke, rodziców oraz przyjaciół nie miałem nawet czasu, żeby
zbyt dużo o tym myśleć. Nocami, które są najlepsze do najróżniejszych
przemyśleń, był ze mną mój facet i dzięki niemu, wtulony w niego i bezpieczny,
zasypiałem szybko, a niechciane myśli nie pojawiały się. Na drugi dzień po
tamtym incydencie Sasuke wprowadził się do mnie na dobre, a ja pomogłem mu przy
przenoszeniu rzeczy na tyle, na ile byłem w stanie. Podjęliśmy również trudną
decyzję o oddaniu Mizu. Pewnego dnia stwierdziłem, że innej osobie niewidomej
przydałaby się bardziej niż mnie, skoro wszędzie, gdzie wychodzę, wychodzę z
Sasuke. Brunet podłapał temat i dosyć długo o tym rozmawialiśmy. Dzisiaj już
wiemy, że Mizu tydzień temu trafiła do nowej osoby.
– Jestem. – Usłyszałem i
uśmiechnąłem się szeroko.
– Cześć! – Przeciągnąłem się
na kanapie, po czym na nowo zacząłem palcami wybijać rytm do House of Gold twenty one pilots*.
– Cześć. – Sasuke wszedł do
salonu, po czym cmoknął mnie w usta. – Ten klient jest naprawdę okropny –
westchnął, po czym usiadł na kanapie, a ja wtuliłem się w jego bok. – Ciągle
coś mu nie pasuje. Dzisiaj miałem ochotę mu powiedzieć, żeby poszukał sobie
nowego architekta.
– Co cię powstrzymało? I o
jakim kliencie mówimy? – zapytałem, gładząc dłonią jego przedramię.
– O tym samym, z którym miałem
spotkanie w dniu napadu. – Sasuke pocałował mnie w skroń. Ustaliliśmy, że
jeżeli chcemy wspomnieć o tamtym dniu, cały incydent będziemy bezpiecznie
nazywać napadem. – Powstrzymało mnie jedynie to, że dostał jakiś ważny telefon
i musieliśmy wcześniej zakończyć nasze spotkanie.
– Wcześniej? – Uniosłem
brew. – Kochanie, ono trwało dobre dwie godziny.
– Ciężko się z facetem
dogadać. Naprawdę, jeszcze nigdy nie trafił mi się taki klient.
– Jak on w ogóle ma na imię?
– Hidan.
Zamarłem w połowie poprawiania
się, bo było mi trochę niewygodnie, po czym usiadłem prosto.
– Hidan Jashin**? Wysoki,
pofarbowany na szaro, włosy zaczesane do tyłu? – zapytałem, odwracając twarz w
stronę Sasuke.
– Tak. Znasz go? – W głosie
bruneta dało się wyczuć wyraźne zainteresowanie. Parsknąłem z rozbawieniem.
– Ta… Byliśmy razem, jeżeli
można to tak nazwać.
Przez chwilę panowała cisza.
– Możesz mi powiedzieć –
zaczął Sasuke – jakim cudem związałeś się z tym zapatrzonym w siebie kretynem?
– Poznaliśmy się w klubie
gejowskim, przespaliśmy się ze sobą, a potem zaczęliśmy się spotykać.
Najczęściej u niego albo u mnie, rzadko gdzieś wychodziliśmy. Nasz związek
opierał się głównie na seksie. Ja się w nim zakochałem, chciałem czegoś więcej,
a kiedy w końcu mu o tym powiedziałem, wyśmiał mnie, powiedział, że byłem dobry
w łóżku, ale w żadne związki nie zamierza się bawić. Potem nie próbowałem się z
nim kontaktować. Nie żałowałem długo, w zasadzie jakoś nieszczególnie zabolało
mnie to rozstanie. Zakochałem się, więc szybko mi przeszło i dziękowałem
wszystkim bóstwom za to, że nie zdążyłem go pokochać. Ot, cała historia. – Na
koniec wzruszyłem ramionami.
– I bardzo dobrze, że tak
się stało. Inaczej nie siedzielibyśmy teraz tutaj razem. – Pocałował mnie, a ja
uśmiechnąłem się i odwzajemniłem pieszczotę. – Ale wciąż mnie dziwi, że się w
nim zakochałeś.
– Wiesz, przez większość
spędzanego razem czasu raczej nie gadaliśmy, tylko się pieprzyliśmy. Ale nie
mówmy już o tym, nie ma sensu. Powiedz lepiej, co zamierzasz zrobić, jeśli
znowu tak cię zdenerwuje.
– Nie wiem. – Poczułem, jak
Sasuke wzrusza ramionami. – Ale chyba mu powiem to, co chciałem mu powiedzieć
dzisiaj. Nie jestem jakimś początkującym architektem, który musi zabiegać o
klientów i godzić się na każdego, nawet tego najgorszego.
Uśmiechnąłem się, całując go
w szczękę.
– Wiesz co, Sasu… Jestem
głodny.
– No to chodźmy coś zjeść.
– Gdzie?
– Do restauracji, młotku.
Wskakuj w garnitur, zabieram cię na randkę.
Sasuke zabrał mnie do
włoskiej restauracji. Spośród wielu, zapewne pysznych, dań, zamówiliśmy to
najbardziej oczywiste – spaghetti. Może i danie popularne, ale smaczne. Do tego
wzięliśmy wodę cytrynową. Brunet prowadził, a ja nigdy nie lubiłem pić sam –
czy to w domu, czy też w towarzystwie. Postanowiliśmy, że wino wypijemy w domu.
Po wyjściu z restauracji pojechaliśmy pod nasz blok, ale nie wchodziliśmy do
środka, tylko wybraliśmy się na długi spacer do parku. Porządnie zmarzliśmy, ale
nie przejmowaliśmy się tym. Trochę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, trochę
milczeliśmy, a ja przez ten cały czas czułem przy sobie Sasuke. Właśnie w takim
momentach czułem, jak mocno go kocham. I pewnie spacerowalibyśmy tak jeszcze
dłużej, gdyby nie zadzwonił Kiba z pytaniem, gdzie jestem, bo czeka z resztą
paczki pod drzwiami. Zapewniłem go, że niedługo będę, po czym rozłączyłem się i
schowałem telefon do kieszeni spodni.
– To co, wracamy? – zapytał
Sasuke, a ja przytaknąłem.
– Wreszcie poznasz moich
przyjaciół. – Uśmiechnąłem się.
Do bloku weszliśmy niecałe
dwadzieścia minut później.
– Naruto! – zakrzyknął Kiba,
a ja uśmiechnąłem się szeroko. – Wreszcie jesteś! Mamy piwo.
– Cześć! Poznajcie się.
Sasuke, mój facet.
Potem nastąpiły powitania, a
ja w międzyczasie otworzyłem drzwi do mieszkania, wpuszczając wszystkich do
środka.
– Gdzie byliście? – zapytał
Gaara, a ja odnotowałem sobie, żeby zapytać go później na osobności, jak
wszystko się potoczyło. Sabaku przyszedł razem z Nejim, co oznacza, że między
nimi wszystko w porządku.
– Na randce, Sasuke mnie
zabrał.
– No, no – powiedziała z
uznaniem Sakura. – Nasz Naruto to straszna oferma i bardzo dobrze, że wreszcie
ktoś o niego należycie dba – zwróciła się bezpośrednio do Sasuke, a on parsknął
śmiechem.
– Dzięki. – Szturchnąłem ją
lekko pięścią w ramię.
– A ty i tak musisz się wytłumaczyć,
wiesz? – zapytała Ino, przewieszając mi rękę przez szyję. – Z tego, dlaczego
wcześniej nic nam o swoim nowym facecie nie powiedziałeś.
– Powiedziałem Kibie,
myślałem, że wam przekaże. – Wzruszyłem ramionami. – W końcu ma długi język. –
Uśmiechnąłem się niewinnie i nim Inuzuka zdążył się oburzyć, chwyciłem Sasuke
za rękę i pociągnąłem go w stronę sypialni. – Idziemy się przebrać! –
poinformowałem, zanim zamknąłem drzwi. Od razu zacząłem ściągać marynarkę,
koszulę i spodnie od garnituru. – I jak? – zapytałem bruneta.
– W porządku. Mili są. – W
głosie Sasuke słyszałem zadowolenie.
– Cieszę się. – Uśmiechnąłem
się szeroko.
Kiedy już obaj się
przebraliśmy, poszliśmy do salonu, gdzie wszyscy pozostali się już rozsiedli.
Zdążyli się też sami rozgościć, bo, jak poinformował mnie Gaara, do misek
rozsypane były chipsy, na stoliku do kawy leżał otwieracz do butelek, a z wieży
grała już muzyka. Reszta dnia minęła bardzo przyjemnie, a co najważniejsze i z
czego cieszyłem się najbardziej – Sasuke dobrze dogadywał się z moimi
przyjaciółmi. Towarzystwo rozeszło się około dwudziestej trzeciej, a ja
żałowałem tylko, że nie miałem okazji pogadać z Gaarą. Ale nic straconego,
jutro do niego zadzwonię i umówię się z nim na kawę.
Obudziłem się w środku nocy.
Było mi duszno, więc sięgnąłem po butelkę wody mineralnej, która stała tuż przy
łóżku. W międzyczasie skopałem z siebie kołdrę. Po ugaszeniu pragnienia opadłem
z powrotem na łóżko. Mimo wszystko ciężko mi się oddychało. Po chwili
wsłuchiwania się w ciszę zmarszczyłem brwi. Czegoś mi brakowało… Tylko czego?
Westchnąłem cicho i wtem sobie uświadomiłem – nie słyszałem spokojnego,
miarowego oddechu Sasuke tuż obok. Pomacałem ręką miejsce, w którym powinien
leżeć. Było puste, w dodatku chłodne, co oznaczało, że Sasuke nie było tam już
od dłuższego czasu. Usiadłem na łóżku, uważnie nasłuchując odgłosów z domu. Nic
nie słyszałem.
– Sasuke? – zapytałem dosyć
głośno, lecz niepewnie. Nie uzyskałem odpowiedzi i już miałem wstawać, kiedy
usłyszałem skrobanie. Zupełnie, jakby ktoś przesuwał paznokciami po ścianie.
Gdzieś blisko. – Sasuke? – powtórzyłem ciszej i jeszcze bardziej niepewnie.
Skrobanie ustało na chwilę, by zaraz znów rozbrzmieć. Tym razem było
głośniejsze i było bliżej. Starałem się pohamować strach, lecz tętno i tak
znacznie mi przyspieszyło. – Sasuke, przestań, to nie jest śmieszne. –
Zaśmiałem się nerwowo, czując, jak dłonie zaczynają mi drżeć. Poczułem nagły,
krótki dotyk na ramieniu i podskoczyłem gwałtownie, krzycząc krótko. Oddaliłem
się od łóżka pod samą ścianę. Co to było?! Zupełnie, jakby ktoś dźgnął mnie
palcem w ramię. Zacząłem ciężko oddychać. Usłyszałem skrobanie tuż koło mojej
głowy, więc wrzasnąłem i wybiegłem z sypialni. Za sobą usłyszałem szybkie kroki
i szept. Ktoś coś mówił. Chciałem uciec z mieszkania, ale drzwi były zamknięte,
a ja w tej panice nigdzie nie mogłem znaleźć klucza. Nie było go tam, gdzie
powinien być, czyli na małym haczyku nad szafką na buty. Chciałem zawrócić i
uciec gdziekolwiek, choćby i przez okno, ale zatrzymało mnie skrobanie. Tuż
przede mną. Na twarzy czułem czyjś oddech. Zupełnie mnie sparaliżowało, więc
nawet nie skrzywiłem się na okropny smród, który poczułem wraz z obcym
oddechem. Skrobanie ustało, a ja przez krótką, króciutką chwilę słyszałem tylko
ciszę i nic więcej. A potem poczułem dotyk. I zdecydowanie nie był to ludzki
dotyk. Nienaturalnie długie i obślizgłe palce zacisnęły się na moim ramieniu, a
długie, ostre szpony wbiły się w moją skórę. Skrzywiłem się z bólu, a zaraz
potem krzyknąłem, kiedy poczułem drugą dłoń na klatce piersiowej. Szpony
zatrzymały się na moim gardle, a kiedy zaczęły przebijać skórę… Krzyknąłem i
poderwałem się do siadu. Przez chwilę siedziałem całkowicie zdezorientowany.
Boże, to był tylko sen. Koszmar. Mimo wszystko i tak drżałem na całym ciele.
– Naruto? – Usłyszałem
zaniepokojony głos Sasuke i natychmiast się w niego wtuliłem.
– To było okropne –
powiedziałem rozedrganym głosem, a brunet zaczął gładzić mnie uspokajająco po
plecach.
– Spokojnie, skarbie, to był
tylko sen – szepnął wprost do mojego ucha, a ja trochę się uspokoiłem.
Opowiedziałem mu, co mi się przyśniło.
– Myślałem, że już po mnie –
zakończyłem, po czym odetchnąłem głęboko. Już było mi lepiej.
– Jestem przy tobie i oprócz
nas nikogo tu nie ma – zapewnił mnie łagodnie Sasuke, a ja uśmiechnąłem się
lekko.
– Wiem. To był tylko głupi
sen. Oby nigdy więcej takich.
– Oby. Chodźmy spać,
skarbie.
Położyliśmy się z powrotem,
a ja mocno wtuliłem się w klatkę piersiową Sasuke. I dopiero teraz zdałem sobie
sprawę, że wcale nie było duszno, tylko chłodno, więc szczelnie owinąłem nas
kołdrą, a po kilku minutach zasnąłem.
Następnego dnia Sasuke
wyszedł z domu około ósmej, tuż po śniadaniu. Miał dzisiaj spotkania z trzema
klientami, więc nie wróci aż do wczesnego wieczora. Kiedy zostałem sam,
chwyciłem za telefon i wybrałem numer Gaary. Wystarczyło, że powiedziałem jego
imię. Po kilku sygnałach odebrał i umówiliśmy się na piętnastą u mnie. Do tego
czasu posłuchałem kawałek audiobooka, muzyki, a na obiad zrobiłem sobie ramen z
kubka. Dwie minuty po piętnastej usłyszałem dzwonek do drzwi, więc poszedłem
otworzyć.
– Cześć. – Gaara uściskał
mnie krótko na powitanie.
– Cześć. Wejdź i chodź do
kuchni. Kawa już czeka.
Po chwili obaj siedzieliśmy
naprzeciwko siebie przy kuchennym stole, w ciszy popijając swoje kawy.
Milczenie nam nie przeszkadzało, nie było krępujące. Byłoby to dziwne z uwagi
na fakt, jak długo się znamy i jaki charakter miała kiedyś nasza znajomość.
– Więc – podjąłem po długiej
chwili. – Jak sprawy z Nejim? Wczoraj byliście tutaj razem, więc zgaduję, że
dobrze.
– Tak. Pogadałem z nim
szczerze o tej całej sprawie, powiedziałem mu, że jestem zazdrosny i że nie
podoba mi się, że Karin się koło niego kręci. Obiecał mi, że będzie na nią
uważać i że nie mam się martwić. A potem ją zwolnił, tuż po tym, jak próbowała
go uwieść, wrzucając mu do kawy tabletkę gwałtu.
Parsknąłem w swoją kawę,
omal się nią nie krztusząc.
– Żartujesz – wychrypiałem,
po czym odchrząknąłem, chcąc pozbyć się z gardła nieprzyjemnego uczucia
drapania.
– Nie. – Po głosie Gaary
słychać było, że jest rozbawiony. – Nie żartuję, naprawdę to zrobiła. I
wszystko by jej się udało, bo Neji napił się tej kawy, przestał kontaktować…
Zresztą, wiesz, jak działają takie tabletki, to powszechnie wiadome. Wracając do
tamtych wydarzeń. Miałem problem z jednymi dokumentami i musiałem zapytać
Neji’ego o radę. Kiedy wszedłem do jego gabinetu, ta szmata siedziała na jego
biodrach okrakiem i rozpinała mu koszulę. Myślałem, że mnie szlag trafi. Przez
kilka sekund miałem ochotę wyjść i dopiero potem mu wklepać, w domu. Ale
zauważyłem, że coś jest z nim nie tak. Podszedłem do nich i odepchnąłem Karin
od Neji’ego. Do tej pory nie wiem, jakim cudem powstrzymałem się przed
przywaleniem tej szmacie. Kiedy zaczęła krzyczeć, zbiegli się inni pracownicy.
Po moich krótkich wyjaśnieniach dwóch facetów przytrzymało Karin, ktoś zawołał
ochronę. Karin odwieźli na komisariat, a ja zawiozłem Neji’ego do szpitala.
Zbadali go, więc miałem czarno na białym, co podała mu Karin. Kiedy mój facet znowu
zaczął kontaktować, opowiedziałem mu, co się stało. Zwolnił Karin
dyscyplinarnie i złożył zeznania na policji. Odbyła się rozprawa sądowa, Karin
dostała zakaz wykonywania zawodu na dziesięć lat i rok w zawieszeniu na dwa
lata. A co do tego, że kiedyś otworzył ci w takim łóżkowym stanie… Po prostu
był wtedy po drzemce, a że jak się obudził i w spodniach było mu niewygodnie,
to chciał je ściągnąć. No i wtedy ty zadzwoniłeś do drzwi.
– Och… – to było jedyne, na
co było mnie stać w pierwszej chwili. Zdecydowanie nie spodziewałem się aż
takich rewelacji. – To… okropne – stwierdziłem. – Ta Karin to jakaś wariatka.
– Mnie to mówisz? – zapytał
Gaara, a ja uśmiechnąłem się krzywo.
– Czemu do mnie nie
zadzwoniłeś? Pomógłbym ci jakoś, wsparł. No i przepraszam, że ja nie
zadzwoniłem…
– Daj spokój – przerwał mi,
a ja oczami wyobraźni zobaczyłem, jak macha przy tym niedbale ręką. – Sam
miałeś własne problemy po tym napadzie, a ja w całym tym zamieszaniu też nie
pomyślałem o tym, żeby do ciebie zadzwonić. Jesteśmy kwita – poczułem krótkie
klepnięcie w ramię i uśmiechnąłem się.
– Taak… Wygląda na to, że
tak. Jesteś samochodem? – zapytałem.
– Nie, człowiekiem –
odpowiedział mi spokojnie Gaara, a ja przez chwilę nie załapałem, o co mu
chodzi. Kiedy zrozumiałem, parsknąłem śmiechem.
– Debil – wytknąłem mu,
wstając od stołu.
– Głupek – odciął mi się. –
Nie, przyszedłem pieszo. A co, masz piwo? – zapytał zainteresowany.
– Tak, zamów coś do żarcia.
– Się robi.
Gaara wyszedł dopiero po
jakichś dwóch godzinach, a ja usiadłem na kanapie. Przyjemnie szumiało mi w
głowie po czterech wypitych piwach. Po chwili położyłem się, głowę wtulając w
poduszkę. Nie trzeba było mi dużo czasu, abym zasnął.
Kiedy się obudziłem,
strasznie chciało mi się pić. Jęknąłem niewyraźnie, zmieniając pozycję z
leżącej na siedzącą.
– O, obudziłeś się –
stwierdził Sasuke, po chwili podając mi do ręki szklankę. Wypiłem całą wodę
naraz, po czym odetchnąłem. Lepiej.
– Gaara był – powiedziałem,
po czym przypomniałem sobie, że zapomniałem posprzątać butelki po piwie i
karton po pizzy.
– Posprzątałem –
poinformował brunet, zupełnie jakby czytał mi w myślach. Skrzywiłem się z
poczucia winy.
– Przepraszam – jęknąłem,
opadając plecami na oparcie kanapy.
– Nie masz za co – zapewnił
Sasuke, po czym usiadł obok mnie. – Jak się czujesz?
– Dobrze, tak myślę. Głowa
mnie nie boli. Ale pić mi się jeszcze chce, więc pójdę po coś…
– Ja ci przyniosę.
Nim zdążyłem zareagować,
Sasuke już szedł w stronę kuchni. Uśmiechnąłem się. Czasami wciąż mnie
zastanawiało, czym ja sobie zasłużyłem na takiego faceta. Po chwili jednak
zmarszczyłem brwi. Coś mi w jego zachowaniu nie pasowało. Okej, Sasuke był
świetnym, opiekuńczym i troskliwym facetem, ale był też wredny i złośliwy i już
dawno powinienem usłyszeć z jego strony jakiś przytyk.
– Proszę. – Usłyszałem głos
bruneta i wziąłem od niego butelkę zimnej wody. Po kilku dużych łykach
zakręciłem ją i poklepałem miejsce obok siebie.
– Siadaj – zachęciłem Sasuke.
Kiedy usiadł obok mnie, usiadłem przodem do niego, jedną nogę zginając w
kolanie. – Co się dzieje? – zapytałem od razu wprost.
– A co ma się dziać?
– Jesteś za miły –
stwierdziłem, a Sasuke parsknął.
– Za miły? Zawsze jestem dla
ciebie miły.
– Owszem, ale po wypiciu
kilku piw, zaśnięciu na kanapie i pozostawieniu bałaganu powinienem usłyszeć od
ciebie jakiś przytyk. A nie usłyszałem i to mnie niepokoi.
Brunet milczał przez chwilę,
po czym westchnął.
– No okej, masz mnie.
Dostałem pewną propozycję… – Milczał przez chwilę, jakby chcąc zebrać myśli.
Również milczałem, chociaż korciło mnie, aby go pogonić. – Dostałem propozycję
wyjazdu na szkolenie dla architektów. Zawsze odmawiałem, lecz tym razem
prowadzi je jeden z najlepszych architektów na świecie i chciałbym w tym
uczestniczyć.
– No spoko, w czym problem?
Cieszę się, że trafiła ci się taka okazja. – Uśmiechnąłem się szeroko.
– Tak, tylko że… To
szkolenie miesięczne. W Rzymie.
Uśmiech momentalnie zszedł
mi z twarzy.
– A-aha. Fajnie. – Starałem
ponownie się uśmiechnąć, ale nie bardzo mi wychodziło. – Więc lecisz na miesiąc
do Rzymu. Okej. – Kiwnąłem głową, po czym wstałem z kanapy i poszedłem do
sypialni. Było mi po prostu smutno. Sasuke miał wyjechać. Na cały miesiąc. A ja
miałem na ten cały miesiąc zostać sam.
– Naruto, czekaj. – Brunet
chwycił mnie za dłoń, tym samym powstrzymując mnie od położenia się do łóżka. –
Daj mi skończyć. – Przytulił mnie i pocałował mnie w czoło, a ja przełknąłem
ślinę. – Bo widzisz, każdy chętny może zabrać ze sobą osobę towarzyszącą. I
stąd też mój niepokój, bo nie wiem, czy chciałbyś ze mną jechać. Nie chciałbym
cię zostawiać samego na cały miesiąc, więc jeżeli nie chcesz jechać, to ja też…
Przerwałem mu, zatykając mu
usta dłonią. Jeżeli ja nie chciałbym jechać, to Sasuke zostałby ze mną,
rezygnując z czegoś, na czym mu zależy. Tak nie powinno być. W związku jedna
osoba nie powinna rezygnować z czegoś na rzecz drugiej. W granicach rozsądku,
rzecz jasna. Odsunąłem dłoń od ust bruneta, po czym powtórzyłem mu swoje myśli
na głos. Pocałował mnie krótko w usta.
– I jasne, że chcę jechać do
Rzymu, draniu. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Kocham cię.
– Ja też cię kocham, młotku.
– Przesunął dłońmi po moich plecach. – A teraz, skoro już wszystko
wyjaśniliśmy, idziemy pod prysznic. Śmierdzisz.
Śmiejąc się z mojego
oburzonego wyrazu twarzy, pociągnął mnie w stronę łazienki.
______________________________
*twenty one pilots - House of Gold Polecam zespół ;).
**Znowu poszłam na łatwiznę z nazwiskiem. Jako, że Hidan wyznawał religię Jashina, dostał takie nazwisko.
Hej! Kochani, bardzo Was przepraszam za tak długą nieobecność. Nie będę się dużo rozpisywać - powiem tylko tyle, że co roku w okresie wakacyjnym moja wena też robi sobie wakacje. Tak jest od kilku już lat i chyba w końcu w przyszłym roku, nauczona doświadczeniem, na okres wakacji po prostu zawieszę bloga.
Lu - mimo mojej sadystycznej natury (Naruto bardzo jej nie lubi) nie doprowadziłabym do tego, żeby zgwałcili Naruta. No dokładnie, Sasuke sprałby im mordy i ta scena już by nie była taka fajna (przede wszystkim mi nie pisałoby się tego tak fajnie :D). Chociaż w sumie racja.. z pistoletem przy skroni nic by nie zrobił. W tym rozdziale miały być te seksy, ale jednak jeszcze poczekam. Tak, pisałaś, że nie lubisz spoilerów :D.
Alys - ale liczą się jego starania! Co z tego, że nie załapałaś żartu XD. U mnie na obronie też między sobą gadali.
Tak, mało w życiu Naruto namieszałam XD. Chociaż myślę, że po tym niedoszłym gwałcie już nic złego mu się nie stanie (jednak nigdy nie wiadomo, co mi podpowie moja sadystyczna natura podczas pisania dalszych rozdziałów :P). Cieszę się, że lubisz to, że jestem złem XD. Chociaż nie jestem! Ja jestem dobra z natury :P. I masz dobre wrażenie, kochana - Sasuke zacząłby się z nimi szarpać :P.
Wakacje były udane, mimo że wena też je sobie zrobiła. Mam nadzieję, że Twoje też były udane :).
Aga - witam Cię na blogu :). Cieszę się, że moje opowiadania tak bardzo Ci się podobają - to naprawdę bardzo miłe :). Proszę, masz więc kolejny rozdział :).
Basia - widzę, że czasu na czytanie masz coraz więcej :). Dziękuję ci za wszystkie komentarze, kochana :*.
Ledwo pamiętam o czym pisałaś. Ciesze się jednak że twój wen wrócił bo ciekawi mnie dokąd ta historia zmierza. Super że rozdział jest całością a nie urwany w połowie wydarzenia. Świetnie napisany. Robisz się coraz lepsza czy to ja jestem mniejszą zołzą :P
OdpowiedzUsuńAż tyle gwałtów na koncie mają? To naprawdę Naruto miał ogromne szczęście. Dobrze, że nie miał czasu się tymi wydarzeniami zadręczać. Na szczęście miał Sasuke. Kogoś kto go nie tylo uratował, ale i mógł po prostu być.
OdpowiedzUsuńŁza w oku się zakręciła, że oddali Mizu. No wiadomo, że ktoś inny jej potrzebował, ale… Ja bym tak nie mogła. Szczególnie jeśli bym się z psem zaprzyjaźniła. Ech. :(
Rany, a to świat miały. Upierdliwym kientem Sasuke jest były Naruto. W sumie dobrze, że Naru z kimś takim nie jest.
Bardzo fajnie, że Sasuke poznał przyjaciół swojego faceta. Najwyższa na to już była pora. I nawet Sasuke się spodobali „mili są”. W jego ustach to duży komplement. :D
Co za koszmar. Aż sama miałam nieprzyjemne dreszcze.
Ta Karin to wariatka. Co za głupia… Ja mogła to zrobić. Dobrze, że ją Gaara przyłapał. Gdyby wyszedł ta zdzira zrobiłaby swoje. No i wyjaśnił się wygląd Neijego z przeszłości. A faktycznie to wyglądało jakby zdradzał Gaarę. To przykład jak pozory mogą mylić. Na szczęście wszystko się wyjaśniło. :)
Naruto niech się nie zastanawia jak zasłużył na tak wspaniałego faceta. Po prostu należał mu się ktoś taki od losu. Nie ważne czy czymś na niego zasłużył czy nie. Sam jest dobrym człowiekiem i fajnie, że spotkał kogoś kto go pokochał.
Aż mnie się smutno zrobiło kiedy Narutowi też było smutno. Fajnie, że chce jechać z Sasuke do Rzymu. Źle by postąpił zmuszając Sasuke do rezygnacji z czegoś tak ważnego i na czym widać, że brunetowi zależy. Na szczęscie Naruto to mądry facet i nie jest egoistą.
Och, jestem ciekawa co tam jeszcze dla nich wymyślisz. :)
To dobrze, że nie masz tak do końca sadystycznej natury. :D A z seksem możesz poczekać, aż nadejdzie dla nich ta odpowiednia chwila i Ci nie dadzą spokoju. :D
Weny. :*
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, Sasuke wprowadził się na dobre do Naruto, tamci zostali złapani, tak Kushina to wybuchowa, szkoda, że nie zapoznała ich ze swoją pięścią... tak jakoś szkoda mi, ze oddali Mizumi... Sasuke poznał znajomych Naruto w końcu :)brak złośliwości ze strony Sasuke :> to podejrzane, ale jak się okazało chodziło o szkolenie, na które chciałby pojechać, i może zabrać Naruto ;] ale jak się nie zgodzi to nie pojedzie, tak uwielbiam takiego Sasuke..
czy ja muszę mówić, że czekam już na kolejny rozdział ;>
ostatnim razem nie wspomniałam, ale mam w planach przeczytać Twoje opowiadania na pozostałych blogach... jak na razie powoli, bo powoli ale czytam to o elfach...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Zacznę od rzeczy, która mnie mocno zbulwersowała: Kaaaarin!!! Oghh!! Na miejscu wszystkich naszych panów posłałabym ją do piekła xD Co za wredna baba.
OdpowiedzUsuńAle czy ja się przywitałam? Witaj, moja droga, po wakacyjnej przerwie :D Mnie bardzo szybko zleciał ten czas odpoczynku i już trzeba zabrać się do roboty. Mam nadzieję, że Tobie też będzie dopisywać wena (co prawda, byłam wczoraj na wieczorze autorskim pewnego polskiego pisarza i on stwierdził, że wena lub jej brak to tylko wymówka dla lenistwa xD Osobiście się z nim nie zgadzam! Wena naprawdę jest albo jej nie ma!).
Wracając do rozdziału: Naruto bardzo pięknie postąpił, nie chcąc zabierać Saskowi możliwości rozwoju i dokształcenia. Doceniam ^^
A odnośnie oddania Mizu... Sama nie jestem fanką psów, zdecydowanie wolę koty, ale nawet ja nie oddałabym takiego wiernego przyjaciela, który mi pomagał i towarzyszył całymi dniami. Nawet mimo świadomości, że są inni, którzy teraz mogą psiaka potrzebować bardziej niż ja. Także tego.
Pozdrawiam i ściskam,
Alys
Hej,
OdpowiedzUsuńdobrze, że między Gaarą i Neijim już jest dobrze, a co do Sasuke, taki miły dla Naruto, to jest podejrzane... :) jak romantycznie wyjazd do Rzymu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia