piątek, 22 kwietnia 2016

13. Najszczęśliwszy człowiek na Ziemi

         Dzisiaj był pierwszy stycznia, niedziela. Właśnie wróciliśmy z przedpołudniowego spaceru. Wczorajszy wieczór minął nam spokojnie, przy szampanie i pysznej kolacji. Później oglądaliśmy film. Robiłem to pierwszy raz, odkąd straciłem wzrok i musiałem przyznać, że to całkiem ciekawe doświadczenie. Skupiałem się tylko na tym, co mówią bohaterowie oraz na całej reszcie przeróżnych odgłosów. O pozostałych szczegółach, takich jak wygląd, ubiór czy scenografia, opowiadał mi Sasuke, na ten czas stopując film. Uwielbiałem słuchać jego głębokiego głosu i każde słowo chłonąłem jak gąbka. Dokładnie o północy życzyliśmy sobie szczęśliwego Nowego Roku, a potem wylądowaliśmy w łóżku. I mimo że od czasu naszych pierwszych pieszczot nie posunęliśmy się dalej, było naprawdę cudownie. Już prawie całkowicie oswoiłem się z reakcjami własnego ciała, które były silniejsze niż przez wypadkiem, a także poznałem ciało Sasuke. Wiedziałem, gdzie go dotknąć i jak to zrobić, żeby sprawić mu rozkosz. On także zaznajomił się z moim ciałem.
         – Itachi zaraz powinien być – mruknąłem, siadając na kuchennym krześle.
         – Jestem ciekawy, co chciałby nam powiedzieć. – Sasuke postawił przede mną kubek gorącej herbaty z cytryną, po czym usiadł naprzeciwko mnie.
         – Raczej tobie. Wątpię, aby to również dotyczyło mnie. Co ci powiedział przez telefon?
         – Że ma dla mnie ważną informację…
         – No właśnie – przerwałem mu.
         – Czekaj. Powiedział też, że dla ciebie również ma ważną informację.
         – Hm – mruknąłem, grzejąc dłonie o kubek. Po chwili wstałem, obszedłem stół i usiadłem na kolanach Sasuke, palce dłoni splatając na jego karku. On objął mnie jedną ręką wokół pasa, a drugą położył na moim udzie. – Pójdziemy gdzieś wieczorem?
         – A gdzie chciałbyś iść?
         – Na lodowisko.
         – Na lodowisko? To na pewno bezpieczne?
         – Nie rób ze mnie kaleki – upomniałem go.
         – Nie robię z ciebie kaleki, słońce. – Westchnął cicho. – Ty z natury jesteś niezdarny i nawet widząc, mógłbyś sobie nogi połamać.
         – Ha, ha, ha, bardzo śmieszne. – Uszczypnąłem go lekko w ramię. – Idziemy czy nie? Naprawdę chcę tego spróbować. W liceum i na studiach dużo jeździłem na łyżwach, więc nie jestem w tym zielony.
         – W porządku, pójdziemy – zgodził się brunet, a ja uśmiechnąłem się szeroko. – Ja chodziłem na łyżwy z Itachim, kiedy byłem mały.
         – Będzie fajnie. – Pocałowałem go krótko. – Zobaczysz.
         – Powiem tak, jeżeli nasz wypad na lodowisko nie będzie miał swojego finału w szpitalu.
         – Draniu! – Zdzieliłem go lekko w tył głowy, a on się roześmiał. – Jeżeli tak dalej będziesz sobie ze mnie żartował, to już teraz wylądujesz w szpitalu.
         – Grozisz mi?
         – Nie, ostrzegam.
         Sasuke zapewne by mi odpowiedział, ale w tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
         – To pewnie Itachi. Otworzę. – Wstałem z kolan Uchihy i poszedłem do drzwi.
         – Cześć, Naruto. – Tuż po ich otwarciu usłyszałem pogodny głos starszego brata mojego faceta.
         – Cześć, Itachi. Wejdź. – Przepuściłem mężczyznę w drzwiach, po czym je zamknąłem. Poczekałem, aż gość się rozbierze, po czym poprowadziłem go do kuchni. Itachi usiadł przy stole, przedtem witając się z Sasuke.
         – Czego się napijesz? Kawy, herbaty? – zapytałem.
         – Wody.
         – Się robi. – Z szafki wyjąłem szklankę, a z lodówki butelkę wody. Nalałem napoju do naczynia, po czym podałem je starszemu Ucisze. Zająłem swoje miejsce przy stole.
         – Co u was? Jak Sylwester? – zapytał Itachi, a ja się uśmiechnąłem. Nie przechodził od razu do sedna.
         – Dobrze, bardzo dobrze. Spędziliśmy go tylko we dwoje – odpowiedział Sasuke. – A jak twój Sylwester? Poznałeś wreszcie kogoś?
         – Byłem na balu, na który zaprosił mnie kolega z pracy. Dostał dwie wejściówki od znajomego, z którym zerwała dziewczyna, a on nikogo nie ma, tak samo jak ja. Było nawet w porządku, obtańczyłem kilka dziewczyn, ale żadna nie wzbudziła mojego zainteresowania na tyle, abym przegadał z nią więcej niż pięć minut. Około pierwszej zmyłem się do domu. Yahiko poszedł jeszcze wcześniej, jakoś przed północą. Powiedział, że źle się bawi i tyle go widziałem. – Westchnął brunet.
         – Czyli nie bawiłeś się za dobrze – stwierdził Sasuke.
         – No nie. Ale nie było też tak źle, przynajmniej nie siedziałem sam w domu.
         – Mogłeś przyjechać do nas – powiedziałem, po czym napiłem się herbaty. Prawie już wystygła, ale nie przeszkadzało mi to.
         – Serio? Na jedno by wyszło, bo po północy i tak byście mnie wyrzucili, chcąc zająć się sobą – stwierdził z rozbawieniem, a Sasuke prychnął pod nosem. Roześmiałem się.
         – Masz rację.
         – A ten Yahiko? Kto to w ogóle jest? – zapytał młodszy Uchiha, a ja uniosłem brwi. Po co o niego pyta?
         – Jak już mówiłem, kolega z pracy. Specjalizuje się w chirurgii i jest w moim wieku.
         – Przystojny? – dopytywał Sasuke, a ja coraz bardziej nie rozumiałem, o co mu chodzi.
         – A co, chcesz zmienić faceta? – Roześmiał się Itachi, a ja westchnąłem zrezygnowany.
         – Nie, po prostu pytam.
         – Twoje pytania nigdy nie są po prostu. Czy ja wiem, czy jest przystojny… Nie znam się na tym. Brzydki nie jest, a rude włosy dodają mu uroku. Tak mówią pielęgniarki, kiedy myślą, że nikt ich nie słyszy.
         – Mhm. A ma kogoś?
         Tym pytaniem Sasuke kompletnie mnie zaskoczył. Później go wypytam, po co mu ta wiedza.
         – Sasuke! – Itachi ponownie się roześmiał. – Jesteś pewien, że nie chcesz zmienić faceta?
         – Nie – odpowiedział spokojnie brunet. – Więc?
         – Nie ma, właśnie dlatego dał mi tę drugą wejściówkę na ten bal.
         – Aha, okej.
         – „Aha, okej”? I tyle? – zapytał starszy Uchiha.
         – No właśnie – mruknąłem.
         – Tak, tyle. No dobra, przez telefon mówiłeś, że masz dla nas jakieś informacje.
         – A tak. Nie wiem, od której zacząć. Ta pierwsza na pewno jest dobra, a ta druga… sam nie wiem.
         – Więc zacznij od tej drugiej, na dobrej zawsze lepiej kończyć – podsunąłem, jednocześnie zastanawiając się, która wiadomość dotyczyła mnie.
         – Masz rację. Dobra, okej. – Itachi odetchnął głęboko. – Przedwczoraj dostałem telefon. Dzwoniła matka naszego ojca, Sasuke.
         Po tych słowach przy stole zapadła głucha cisza. Czekałem na reakcję Sasuke i, o ile dobrze go znałem, spodziewałem się, że nie będzie ona pozytywna.
         – Czego chciała? – zapytał brunet. Wstałem, by usiąść obok niego i ścisnąć go za rękę. Odwzajemnił uścisk, a ja czułem, że jest cały zdenerwowany.
         – Spotkać się z nami. Nie mam pojęcia, jak to zrobiła, ale wie o nas dużo. Wie, gdzie pracujemy, gdzie mieszkamy, do jakich szkół chodziliśmy i gdzie studiowaliśmy. Wie nawet o tym, że spotykasz się z Naruto. Nie mówiła o tym zbyt dużo, ale wyczułem, że nie jest z tego powodu zadowolona. Powiedziała, że na spotkanie mamy przyjść sami, co tylko potwierdziło moje przeczucie.
         – Czego ona od nas chce? – warknął Sasuke.
         – Nie powiedziała mi. Rozmawiało mi się z nią bardzo sztywno, przecież to obca kobieta.
         – A jej mąż? Żyje? – zapytałem, chcąc dać mojemu facetowi chwilę na pozbieranie myśli.
         – Tak. Powiedziała, że będą oczekiwać telefonu ode mnie w sprawie tego spotkania. Odparłem, że zadzwonię, kiedy podejmiemy decyzję, Sasu. – Itachi westchnął głęboko. – Co o tym wszystkim myślisz?
         – Nie wiem – powiedział Sasuke, a w jego głosie usłyszałem zrezygnowanie i bezradność. Oparłem czoło o jego ramię, gładząc kciukiem wierzch jego dłoni. – Nie wiem – powtórzył brunet. Przy stole znów zapadła cisza, a ja po kilku minutach uniosłem głowę.
         – Ja bym się z nimi spotkał, dowiedział się, czego chcą. – Wyprostowałem się na krześle. – Nic was to nie kosztuje, może poza nerwami, ale przynajmniej raz na zawsze zamkniecie ten rozdział.
         – Masz rację – przyznał Sasuke, po czym pocałował mnie w czoło, a ja uśmiechnąłem się lekko. – I tak z miejsca nie lubię tej kobiety za to, że ma coś przeciwko naszemu związkowi, ale masz rację, warto spotkać się z tymi ludźmi i dowiedzieć się, czego od nas chcą. A ty, Itachi, jak uważasz?
         – Również uważam, że Naruto ma rację. Kiedy się z nimi spotkamy?
         – Jak najszybciej, chcę to mieć za sobą. Kiedy masz wolny dzień?
         – Pojutrze.
         – Okej, więc zadzwoń do tej kobiety i powiedz jej, że będziemy u nich pojutrze o… Gdzie oni właściwie mieszkają?
         – Tutaj, w Tokio, ale po przeciwnej stronie miasta.
         – Dobra, więc powiedz im, że będziemy u nich o czternastej. Wcześniej nie mogę, o dziesiątej mam spotkanie z klientem, muszę z nim dogadać kilka szczegółów co do projektu, pewnie zejdzie mi z dwie godziny. No a jeszcze musimy tam dotrzeć.
         – Okej, to umówmy się tak, że powiem im, że będziemy między czternastą a piętnastą. Jak skończysz spotkanie, to wyślesz mi adres sms-em i podjadę po ciebie.
         – W porządku. Ale właśnie… Naruto, masz spotkanie z Iruką.
         – Odwołam, zrozumie. – Machnąłem ręką.
         – Okej. – Sasuke pocałował mnie krótko w usta, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
         – Miło, jak się na was patrzy. Człowiekowi robi się cieplej na sercu – stwierdził pogodnie Itachi.
         – Dzięki – odparł Sasuke. – Dobra, skoro jedną kwestię mamy już za sobą, to powiedz o drugiej.
         – A tak. Wiem o tym od dłuższego czasu, ale nie chciałem wcześniej o niczym mówić, bo wszystko było bardzo niepewne. W Ameryce, a konkretniej w USA, pewien chirurg opracował metodę rekonstrukcji nerwu wzrokowego. Wszystko jest jeszcze w fazie testów, ale wydaje się, że ta metoda jest skuteczna.
         Przez dłuższą chwilę siedziałem w bezruchu, trawiąc to, co przed chwilą usłyszałem.
         – Okej – powiedziałem w końcu. – Więc… – Nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. – Więc jest szansa na to, że odzyskam wzrok?
         – Tak – odparł krótko Itachi.
         – To wspaniale – szepnął Sasuke. – Prawda, Naruto? Naruto? – zapytał, zaniepokojony pewnie tym, że się nie uśmiechałem.
         – Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – Jasne, że chcę odzyskać wzrok, ale taka operacja na pewno będzie kosztowna. O ile w ogóle będzie.
         – Postaram się o to, aby NUZ* ci to zrefundował. Bo już przestałeś korzystać z UZP**, prawda? – zapytał Itachi, a ja oniemiałem.
         – Tak, przestałem, ale… Naprawdę byłbyś w stanie to dla mnie zrobić?
         – Pewnie. To znaczy, niczego ci nie obiecuję, nie wiadomo jeszcze, kiedy ta metoda do nas dotrze i czy w ogóle dotrze… – Starszy Uchiha odetchnął głęboko. – Nie chcę ci dawać niepotrzebnej nadziei, Naruto, ale według mnie w ciągu tego roku rekonstrukcja nerwu wzrokowego powinna być już wprowadzona jako forma leczenia ślepoty. Co do refundacji, mam kilka znajomości, mogę je uruchomić i pozałatwiać kilka spraw. Będę się dowiadywał i jak tylko będę czegoś pewny na sto procent, to dam ci znać, w porządku?
         – Jasne, jasne, że w porządku. – Skinąłem głową. – Trochę trudno mi w to uwierzyć. Dziękuję. – Ponownie skinąłem głową, a po głębokim westchnięciu, kiedy jako tako się uspokoiłem, wreszcie się uśmiechnąłem.
         – Nie ma za co. Jestem lekarzem, to moja praca. Nie jesteś moim jedynym pacjentem, którego poinformuję o tej metodzie. Jednak, co do innych, zrobię to dopiero później. Tobie chciałem powiedzieć już teraz. To dlatego, że jesteś facetem mojego brata, więc jemu dziękuj.
         Roześmiałem się pogodnie, a Sasuke westchnął cicho, jednak wiedziałem, że jest to bardziej na pokaz. Tak naprawdę pewnie też się bardzo cieszył.
         – No ale dla swoich pozostałych pacjentów nie będziesz starał się załatwić zrefundowania operacji, prawda? – zapytał młodszy Uchiha.
         – Niestety nie. Nie jestem cudotwórcą, poza tym, gdybym starał się o kilka takich refundacji, to w efekcie nie uzyskałbym nic. Pomyśleliby, że jestem naiwny i odesłaliby mnie z kwitkiem.
         – Dziękuję, Itachi. – Uśmiechnąłem się pogodnie.
         – Już mówiłem, nie dziękuj mnie, tylko Sasuke.
         – Podziękuje mi później – powiedział Sasuke, palcami pieszcząc moje przedramię.
         – Nie chcę wiedzieć jak. – Starszy Uchiha parsknął śmiechem. – Okej, będę się zbierał, mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Sam odprowadzę się do drzwi. Trzymajcie się, cześć.
         – Cześć – odparliśmy zgodnie.


         Na poobiednim spacerze nie mogłem skupić się na rozmowie z Sasuke ani tym bardziej na Mizu, więc milczałem. Te dwie informacje od Itachi’ego wyprowadziły mnie z równowagi. Co prawda, każda na inny sposób, ale jednak. Co do tej pierwszej, martwiłem się tym, jak Sasuke zniesie spotkanie z tymi ludźmi. Nie miałem pojęcia, czego chcą, ale nie byłem głupi i podejrzewałem, że nie było to nic pozytywnego. Z drugiej strony wiedziałem, że nieważne, co by to było, będę wspierał mojego drania z całych sił. Od zawsze uważałem, że związek polega między innymi na wzajemnym wsparciu. Świadomość, że w swoim partnerze ma się oparcie, była niezwykle budująca i podnosząca na duchu. No, ale co do tej drugiej sprawy, o której mówił Itachi… O tym postanowiłem na razie nie myśleć. To wszystko na tę chwilę było bardzo odległe i niepewne, a ja nigdy nie roztrząsałem się nad sprawami, które nie były pewne na sto procent. W tym wypadku uważałem, że niepotrzebnie, abym robił sobie nadzieję, bo późniejsze zderzenie z rzeczywistością mogłoby być bardzo bolesne. Oczywiście, że chciałem odzyskać wzrok, ponownie patrzeć na świat, na jego kolory, na ludzi i ich zachowanie. Chciałem spojrzeć Sasuke w oczy i odczytać z nich te wszystkie emocje i uczucia, których doświadczałem w jego gestach i słowach. Chciałem obserwować jego twarz wtedy, kiedy był wesoły i uśmiechnięty, ale również wtedy, kiedy był zdenerwowany lub czymś się niepokoił.
         – O czym myślisz? – zapytał brunet, a ja uśmiechnąłem się lekko.
         – O tobie. O tym, że gdybym widział, gdyby ta operacja jednak doszła do skutku… Że wspaniale byłoby móc spojrzeć ci w oczy i na ciebie patrzeć – wyszeptałem, mocniej ściskając jego dłoń.
         – Ja także bym tego chciał. – Sasuke zatrzymał się, więc ja również to uczyniłem. Poczułem czuły pocałunek w skroń. – Wierzę, że to się uda i że już za rok będziemy szli dokładnie tą samą ścieżką w parku z Mizu na smyczy, trzymając się za ręce, a ty będziesz podziwiał widoki.
         – Nie. – Pokręciłem głową, uśmiechając się lekko. – Będę patrzył na ciebie. – Pocałowałem go. – Tylko na ciebie.
         – Ja patrzę na ciebie codziennie i coraz mocniej cię kocham.
         Wtuliłem się w niego mocno. Wzruszenie odebrało mi mowę. Czułem mocne bicie własnego serca i ciepło ciała Sasuke, pomimo wszechobecnego mrozu.
         – Ja też kocham cię każdego dnia mocniej – odparłem po dłuższej chwili. – Będąc z tobą mam wrażenie, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi.
         – To jest nas dwóch, bo ja czuję dokładnie tak samo. – Sasuke zaśmiał się krótko, a mi udzielił się jego nastrój, bo po chwili również to zrobiłem.


         Nigdy więcej żadnych łyżew! Nigdy więcej! Siniaków miałem chyba ze sto, a tyłek tak sobie obiłem, że przez najbliższy tydzień będę potrzebował super miękkiej poduszki do siedzenia. O ile w ogóle usiądę. W dodatku Sasuke, ten drań skończony, cały czas się ze mnie śmiał! Śmiał! Zamiast mnie pocieszać, zaproponować masaż… On bezczelnie się śmiał! I wcale nieważne jest, że żaden masaż nie wchodził w grę, za bardzo byłem na to obolały.
         – Sasuke, dupku! – warknąłem poirytowany, kiedy usłyszałem kolejne, źle zamaskowane kaszlem, parsknięcie śmiechem.
         – Słucham cię, kochanie? – zapytał rozedrganym z rozbawienia głosem.
         – Nie śmiej się ze mnie! I zrób mi herbaty! Nienawidzę łyżew… – ostatnie słowa skierowałem do samego siebie.
         – Mówiłeś coś?
         – Żebyś zrobił mi herbaty!
         – Okej, okej.
         Sasuke poszedł do kuchni, a ja ostrożnie położyłem się na kanapie. Przez chwilę szukałem najwygodniejszej pozycji, a kiedy takiej nie znalazłem, sapnąłem ze złością i wstałem. Ugh! Ciekawe, jak ja będę spał.
         – Herbata. – Usłyszałem głęboki głos drania.
         – Dzięki – mruknąłem posępnie. – Możesz już iść, nie potrzebuję kolejnej dawki śmiechu.
         – Przepraszam. – Poczułem, jak Sasuke ostrożnie mnie przytula. – Już nie będę, okej? – Pocałował mnie w skroń, a ja westchnąłem głęboko. Nie umiałem się na niego długo gniewać. Poza tym, musiałem przyznać sam przed sobą, ten mój gniew był po części udawany. Sam miałem ochotę się z siebie śmiać, byłem kompletnym łamagą. Kiedy dzisiaj po raz pierwszy stanąłem w łyżwach na lodzie, poczułem się naprawdę dziwnie i bardzo niepewnie. To było takie dzikie uczucie, trudne do opisania. Co prawda, brunet pomagał mi jak tylko mógł i cały czas mnie asekurował, ale z moją wrodzoną ofermowatością nie było mowy o tym, żebym co chwila nie zaliczał jakichś upadków.
         – Okej. – Wtuliłem się w niego, nie zważając na dość dotkliwy ból żeber. A przynajmniej starając się nie zważać. Odsunąłem się od niego z grymasem bólu na twarzy. Wtedy właśnie przypomniałem sobie, o co chciałem zapytać wcześniej.
         – Chodź do sypialni, nasmaruję cię maścią przeciwbólową i spróbujesz zasnąć. Kąpiel sobie dzisiaj daruj.
         – Dobra, ale chciałbym z tobą o czymś porozmawiać. – Ruszyłem w stronę sypialni, a Sasuke poszedł za mną. Zamknął za nami drzwi, a ja zacząłem się rozbierać, rzucając ubrania na podłogę. Jutro je posprzątam. Ostrożnie położyłem się na łóżku w samych bokserkach. Maść przeciwbólowa leżała w pierwszej szufladzie szafki nocnej. Nigdy się z ową szafką nie polubiłem, a maść przyniosłem do sypialni po tym, kiedy po raz piąty chyba uderzyłem nogą o ten głupi mebel.
         – Więc o czym chcesz porozmawiać? – zapytał brunet, a ja poczułem, jak siada na łóżku blisko mnie. Po chwili zaczął ostrożnie smarować wszystkie bolące mnie miejsca.
         – O Itachim. Dzisiaj wypytywałeś go o tego Yahiko czy jak mu tam. Jestem ciekawy dlaczego.
         – A, o to ci chodzi. No cóż, podejrzewam, że mój brat jest gejem – powiedział po prostu, a ja na chwilę zaniemówiłem.
         – Jak to? – zapytałem po dłuższej chwili.
         – Normalnie. Co prawda, nigdy nie miał żadnego faceta, miał za to dużo dziewczyn, ale żaden jego związek nie trwał dłużej niż kilka tygodni. Najdłuższy trwał pół roku. To Itachi zawsze zrywał, a mi mówił, że to nie było to, że czegoś mu brakowało. Poza tym na studiach zdarzyło mu się wylądować w łóżku z kolegą z roku. Raz, ale jednak. Nie przespali się ze sobą, ale… powiedzmy, że rączki poszły w ruch. – Pocałował mnie tuż nad linią bokserek, a ja zachichotałem. Tylko po to, żeby po chwili stęknąć z bólu. Głupie żebra. – Mój brat wyrzucił tamten incydent z pamięci. Usilnie szuka kobiety na całe życie, ale moim zdaniem jej nie znajdzie, bo przecież właśnie nie kobiety szuka. A co do Yahiko, cóż… Wiem od znajomego, że…
         – To ty masz jakichś znajomych? – przerwałem mu, udając zaskoczonego. Sasuke w odpowiedzi uszczypnął mnie w udo. – Ała! Nie bije się poszkodowanego!
         – Wcale cię nie biję, młotku. – Tym razem pocałował mnie w brzuch tuż pod pępkiem. – I tak, mam znajomych. Co prawda, nie rozmawiam z nimi często, właściwie prawie w ogóle, ale mówiłem ci kiedyś, że czasami zdarza mi się wymieniać wiadomości z niektórymi z moich byłych klientów. I jednym z tych klientów jest były facet Yahiko. Miałem im zaprojektować mały dom, ale w międzyczasie zerwali i projekt nie doszedł do skutku. Skojarzyłem go z kolegą Itachi’ego z pracy właśnie dlatego, że ten mój znajomy trochę mi o nim opowiadał, pokazał zdjęcie. W zasadzie można powiedzieć, że prosił mnie o radę. Odniosłem wrażenie, że był lekko zdesperowany i nie miał się do kogo zwrócić. Ale mniejsza. Jakiś czas później, kiedy odwiedziłem brata w pracy, spotkałem tego Yahiko, akurat rozmawiali o jakimś pacjencie.
         – I co, myślisz, że Yahiko chce Itachi’ego? W sensie, jako swojego faceta? – zapytałem, z przyjemnością czując, jak maść zaczyna działać.
         – Nie wiem, tak sądzę. Zaprosił go na ten bal. Co prawda, zrobił to jako kumpel, ale liczy się fakt. No i Itachi wspominał mi kilka razy, że był z nim na piwie.
         – Teraz już rozumiem, dlaczego go tak wypytywałeś. – Ziewnąłem szeroko.
         – Idziemy spać. – Stwierdził Sasuke. Na chwilę zszedł z łóżka, a po chwili usłyszałem szelest ubrań, więc pewnie się rozbierał.
         – Nie idziesz się myć? – zapytałem, ostrożnie układając się na prawym boku. Maść działała.
         – Nie, rano razem weźmiemy prysznic. – Brunet położył się za mną, a następnie przykrył nas kołdrą. Objął mnie jedną ręką w pasie. – Dobranoc, młotku.
         – Dobranoc, draniu.
______________________________
*NUZ - Narodowe Ubezpieczenie Społeczne
**UZP - Ubezpieczenie Zdrowotne Pracowników
Wybaczcie, dziewczyny, że dzisiaj moje odpowiedzi na Wasze komentarze będą takie nijakie, ale ten tydzień na uczelni kompletnie wyprał mnie psychicznie i mam wrażenie, że już nie dam rady o niczym więcej myśleć. Rozdział pisałam po nocach.
Lu - ha, też uważam, że rumieniec Sasu był cudny :). Aj tam, pora na amory zawsze dobra. Z seksem to jeszcze trochę poczekają, ale w sumie kto im zabroni. Owszem, za znalezienie miłości zapłacił wysoką cenę, ale teraz pojawił się cień szansy na odzyskanie wzroku :).
Alys - hah, cieszę się, że się stęskniłaś :). Wybacz taki poślizg z rozdziałami, ale przez niektóre osoby na uczelni mam ochotę walić głową w mur. Ciągle nie dowierzam, że takie tępaki, z którymi ja muszę robić projekt, chodzą po tej planecie. Już nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać. Hahaha, ja też słyszałam ten głos w głowie Sasa XD. W to nie wątpię, że przyjemne :P.



5 komentarzy:

  1. Jest szansa, że Naruto odzyska wzrok?! O.o Cudnie. Jejku, ale nie wiem czy robić sobie na to nadzieję, czy raczej myśleć jak on i nadzieję odłożyć na bok. No, bo to różnie może być. Operacja może się nie udać, nie dojść do skutku, a wtedy... Jak nie można robić sobie nadziei? Nawet to, że o tym myśli to już jest jakaś jej cząstka. Trzeba po prostu być realistą. Mimo wszystko totalnie mnie zaskoczyłaś pod tym względem. ;)
    Itachi gejem?! Tak! Zgadzam się z Sasuke i niech się postarają, aby Itachi zaczął szukać kogoś innego niż kobiety. A ostatnia scena śmieszna. Biedny Naruto poobijał się, a ja się śmieję. Musiało to komicznie wyglądać. A tak chciał iść na łyżwy. :D

    Nie przejmuj się odpowiedziami na komentarze. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaaak!!! Czekałam na tę informację! Tylko niech to się ziści, niech on odzyska wzrok, niech to będzie możliwe! Tak jak Luana nie wiem, czy podejść do tego chłodno, żeby potem się nie rozczarować, czy raczej zawierzyć nadziei ^^
    Babunia Uchihów się pojawi..? Hm.. Hmmm... Czuję kłopoty na horyzoncie, zresztą jakoś ostatnio sielankowo było, więc coś sie musi rypnąć ;)
    Za to Itaś też woli facetów?! Mwahahahahahaha :D *śmieje się szaleńczo* Lubię to! ^^ ^^ Może jakiś gorrrący romansik szykujesz dla starszego z braci?
    Pozdrawiam ciepło, bo taki ziąb na dworze :)
    Alys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhuuu, miesiąc już minął, a rozdziału ani widu, ani słychu :(

      Usuń
  3. Chyba nasza kochana autorka obraziła się na swoich czytelników

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    pięknie, po prostu pięknie, tak podejrzewałam, że te pytania Itachiego do tego zmierzały... może się uda i Naruto odzyska wzrok...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń