sobota, 13 lutego 2016

7. Hej, draniu

         Od dnia odebrania wyników minęły już trzy tygodnie. Czułem się coraz lepiej w towarzystwie Sasuke. Cieszyłem się, że nie jestem sam, że mam kogoś, kto mi pomoże. Rodzice nie odwiedzali mnie codziennie, bo powiedziałem im przez telefon, że nie muszą tego robić, ponieważ Uchiha bardzo mi pomaga. Po tych słowach musiałem wysłuchać wykładu mamy na temat tego, jaki to odpowiedzialny i opiekuńczy młodzieniec, ten cały Sasuke. Skwitowałem to wywróceniem oczami i zapewnieniem, że tak, że oczywiście zdaję sobie z tego sprawę. Doprawdy, moja matka czasami była zbyt natrętna. Sam sobie poradzę z Uchihą i z tym, że coraz bardziej go lubiłem. A no tak, właśnie, zaledwie wczoraj odkryłem, że kiedy Sasuke znajduje się za blisko, to mi robi się jakby goręcej, a moje serce lekko przyspiesza. Byłem już zakochany i wiedziałem, co to wszystko oznacza, więc byłem przerażony. Jeszcze go nie kochałem, tylko po prostu darzyłem większą sympatią niż powinienem, ale to wszystko zmierzało w zdecydowanie złym kierunku. Uchiha nie wykazywał żadnego zainteresowania tą samą płcią, o kobietach nawet nie wspomnę. Niby o tym nie rozmawialiśmy, ale wciąż uważałem go za aseksualnego. Od czasu tej naszej pamiętnej rozmowy w kuchni przy śniadaniu, podczas której otwarcie powiedziałem mu, co nagadała mi mama, on zachowywał się normalnie. Nie było żadnych aluzji czy też dwuznacznych tekstów. Czasami tylko miałem wrażenie, że dłużej na mnie patrzy, ale tego nie byłem pewien.


         Dopiero po jakimś czasie zdałem sobie sprawę z tego, jak bardzo Sasuke zmienił moje życie. Dzięki jego obecności moje niewesołe myśli stopniowo zostały zastąpione przez myśli sprzed czasu wypadku. No, może niezupełnie, bo już nie rozmyślałem o tym, co było w pracy i o tym, co ostatnio wydarzyło się w akurat czytanej książce, ale grunt, że przestałem się nad sobą użalać, jak to mawiał Uchiha. Częściej się uśmiechałem i już nie bałem się spać w nocy, mając w perspektywie niewesoły poranek. Wciąż widziałem w snach, ale rano się z tego cieszyłem. Mimowolnie przypomniałem sobie, jak Sasuke zapytał mnie, czemu boję się spać. Wtedy mu na to pytanie nie odpowiedziałem i nadal nie miałem zamiaru tego robić. Chociaż z drugiej strony chyba mu się należało. To byłby taki namacalny dowód na to, że jego obecność i codziennie użeranie się ze mną – czasami tak marudziłem, że inaczej nie dało się tego nazwać, nawet ja zdawałem sobie z tego sprawę – jednak mają jakiś sens. Westchnąłem cicho.
         – Hej, draniu – zagadałem. Niedawno wróciliśmy z naszego codziennego, popołudniowego spaceru i Sasuke musiał już teraz iść, bo miał umówione spotkanie z nowym klientem. Powiedział, że przyjdzie dopiero jutro, a na kolację zrobił mi kanapki, które wstawił do lodówki.
         – Czego chcesz, młocie. Spieszę się – warknął, ale nie przejąłem się tym. Jeszcze kilkanaście dni temu może i bym tak zrobił, ale z czasem zorientowałem się, że Sasuke taki już był.
         – Pamiętasz, jak zapytałeś mnie, dlaczego nie lubię spać w nocy? – zapytałem, wstając z kanapy i podchodząc do niego. Wyciągnąłem przed siebie dłoń, a kiedy natrafiłem na miękki materiał jego płaszcza, zatrzymałem się i opuściłem rękę.
         – Pamiętam – odparł, już nieco łagodniejszym tonem. Uśmiechnąłem się lekko.
         – Wtedy ci nie powiedziałem, bo nie chciałem, ale teraz ta wiedza ci się należy. Nie lubiłem spać w nocy, bo w snach widziałem i przez to rano zawsze byłem skołowany i przygnębiony. Teraz już tak nie jest i myślę, że to dzięki twojej obecności. W ogóle to… to jakoś tak już mi weselej. Już się nad sobą nie użalam. I myślę, że to też dzięki tobie.
         Sasuke milczał przez dłuższą chwilę, a ja zacząłem żałować, że tak się przed nim otworzyłem. Na pewno mnie wyśmieje! Co za wstyd, co za wstyd… Kiedy już miałem mu powiedzieć, żeby zapomniał o tym, co właśnie usłyszał, poczułem, jak wsuwa dłoń w moje włosy. Przez chwilę tak stał w bezruchu, po czym zrobił coś, przez co prawie dostałem zawału. Pocałował mnie w czoło.
         – Cieszę się. Do jutra, Naruto.
         I wyszedł, a mi jeszcze przez długie minuty dźwięczał w uszach jego ciepły, łagodny ton głosu, jakim wypowiedział ostatnie słowa. Po tym, jak już otrząsnąłem się z szoku, poszedłem usiąść na kanapę. Miałem totalny mętlik w głowie. Czy on w ogóle zdaje sobie sprawę z tego, co zrobił? Na pewno, w końcu to inteligentny facet. Ale dlaczego to zrobił? Bo mu się podobam? Nie, to odpada. W końcu doszedłem do wniosku, że Sasuke jest nieprzewidywalny i ten gest nie miał oznaczać niczego, o czym pomyślałem. Postanowiłem, że sprawę zostawię w spokoju i poczekam na samoistny rozwój wypadków.


         Zjadłem kolację, po czym pozmywałem naczynia. Nabrałem w tym wprawy po tym, jak jednego wieczoru dopadły mnie wyrzuty sumienia, że Sasuke wszystko za mnie robi. No dobra, byłem ślepy, ale przecież zmywanie naczyń nie mogło być aż takie trudne! Po zbiciu dwóch talerzy i trzech kubków oraz po kilku złośliwych komentarzach Sasuke jeden talerz rozbiłem o ścianę, robiąc to całkowicie świadomie. Potem poszedłem do sypialni, głośno trzaskając drzwiami. W takich momentach zastanawiałem się, czy Uchiha zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo mnie rozwściecza swoimi słowami. Byłem pewny, że tak, że robił to specjalnie. Tylko nie miałem pojęcia, dlaczego. No przecież byłem niewidomy i mimo że wcześniej ze zmywaniem naczyń radziłem sobie doskonale, tak po utracie wzroku miałem prawo do kilku pomyłek, prawda? Po kilku długich minutach, kiedy to nerwowo krążyłem po własnej sypialni, wróciłem do kuchni. Bez słowa usiadłem przy stole i zażądałem herbaty. Dostałem herbatę, a i owszem, ale do końca dnia miałem wrażenie, że Sasuke traktuje mnie z dystansem. Nie odezwał się ani słowem. Dopiero na drugi dzień wszystko wróciło do normy, z czego byłem niezmiernie zadowolony.


         Właśnie wyszedłem z łazienki i już miałem iść do sypialni, żeby położyć się spać, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi.
         – Proszę! – zawołałem nieco zaskoczony. Nie spodziewałem się nikogo, a Sasuke zawsze wchodził jak do siebie.
         – Cześć, Naruto! – Usłyszałem wesoły głos Kiby.
         – Kiba? Cześć. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Która godzina?
         – Dochodzi dwudziesta. Właśnie wracałem z kliniki i pomyślałem, że wpadnę. Nie jesteś zajęty, co nie?
         – Nie, pewnie, że nie. Dawno się nie widzieliśmy.
         To akurat była prawda. Inuzuka ostatnio odwiedził mnie jakieś dwa tygodnie temu.
         – A tak. W klinice ostatnio mamy małe zamieszanie, zwolniła się jedna z lekarek i przez to inni mają więcej pacjentów. No i u Hinaty byłem na weekend, było fantastycznie!
         – Cieszę się. – Wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu, niczym nie dając po sobie poznać, że mu zazdroszczę. Tęskniłem za pracą weterynarza.
         – Zrobię sobie kawę, co? Też chcesz?
         – Nie. Albo wiesz co? W sumie to chcę.
         Zdecydowałem się na kawę dlatego, że jak Kiba do mnie wpadał, to zawsze siedział do późna. Naprawdę, żaden z nas nigdy nie zauważał, jak szybko czas leciał na zwykłej rozmowie. Inuzuka zrobił nam po kubku kawy, a potem przenieśliśmy się do salonu na kanapę.
         – No dobra, ja tu o sobie, ale w sumie u mnie nic nadzwyczajnego się nie działo. Gadaj, co u ciebie. Ten Uchiha dalej się tobą opiekuje?
         Westchnąłem zrezygnowany. Miałem dosyć tego, że każdy używał słowa „opiekować”, kiedy tylko temat schodził na mnie i na Sasuke. Czułem się wtedy jak małe dziecko, jednak musiałem tym kilku osobom przyznać rację. Uchiha się mną opiekował, inaczej nie dało się tego określić. Przytaknąłem Kibie, a potem opowiedziałem mu, co się działo przez ostatnie dwa tygodnie. Niczego nie pominąłem, nawet tego, że chyba zaczynałem coś czuć do Uchihy ani tego pocałunku w czoło.
         – Wow – skwitował Kiba, kiedy skończyłem mówić. – Stary, ciągnie was do siebie! Ale widać, że ten cały Sasuke chyba się boi do ciebie zbliżyć. Wiesz, nie znam się na związkach homo, no ale…
         – Daj spokój, Kiba. Mnie i może do niego ciągnie, ale na pewno bez wzajemności. Uchiha to Uchiha, już trochę go znam i wiem, że u niego takie gesty są bez żadnych ukrytych podtekstów. – Podparłem głowę na dłoni.
         – Jaki normalny facet całuje drugą osobę w czoło od tak? Hm… A może ty się boisz, co? Boisz się zakochać?
         – Może – mruknąłem po dłuższej chwili. – Ale cholera, on mógłby mieć każdego! Z takim wyglądem… Wiesz, ilekroć go widziałem, zanim straciłem wzrok, to prawie zawsze przez myśl mi przechodziło, że jest kurewsko przystojny. Kiba, przecież gdyby on chciał, mógłby mieć każdą! Albo każdego. Dlaczego miałby chcieć kogoś takiego jak ja? Odkąd straciłem wzrok, jestem na ogół bezużyteczny.
         – Daj spokój. Może on tak nie uważa? Bo ja na przykład tak nie uważam. To nie twoja wina, że straciłeś wzrok. Wciąż jesteś moim najlepszym przyjacielem i w moich oczach nic nie straciłeś.
         – Dzięki. – Uśmiechnąłem się niemrawo. Może Kiba miał rację? Z drugiej strony niczego nie mogłem być pewien, więc postanowiłem czekać na samoistny rozwój wypadków, jak to sobie wcześniej ustaliłem. Przez resztę wieczoru gadaliśmy o wszystkim i o niczym, a w międzyczasie Inuzuka wyskoczył po czteropak piwa do całodobowego. Dawno nie piłem i właśnie tego było mi trzeba. Chwili relaksu podczas rozmowy z najlepszym kumplem i piwem w ręku.


         Na drugi dzień obudził mnie zapach jajecznicy. Aż mi w brzuchu zaburczało, więc czym prędzej wykonałem wszystkie poranne czynności, po czym poszedłem do kuchni.
         – Ładnie pachnie – powiedziałem zamiast „dzień dobry” i usiadłem przy stole. Po chwili dostałem kubek kawy i pełen talerz jajecznicy z pomidorami. Sasuke milczał, co nie było znowu takim zaskoczeniem, ale normalnie to odezwał się chociaż słowem albo mruknął coś pod nosem. Zjedliśmy więc w ciszy, potem Uchiha posprzątał po śniadaniu i przenieśliśmy się do salonu. Akurat zdążyłem wygodnie rozwalić się na kanapie, przedtem włączając wieżę, kiedy Sasuke się odezwał:
         – Ten mój nowy klient, Umino Iruka, prowadzi kurs czytania brajlem. I tak sobie pomyślałem, że może chciałbyś się zapisać. Na wszelki wypadek wziąłem od niego wizytówkę.
         Po jego słowach milczałem przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad propozycją Sasuke. Już kiedyś miałem podobny dylemat, ale wtedy odrzuciłem zapisanie się na taki kurs z powodu… No właśnie. Westchnąłem cicho, po czym zwróciłem twarz w stronę Uchihy.
         – Chętnie, ale… ja tam nie trafię sam. Podróż autobusem mnie przeraża, a…
         – Daj spokój – parsknął Sasuke, tym samym mi przerywając. – Mam samochód.
         – Ale nie chciałbym ci robić problemu. Poza tym, póki tutaj jesteś, możesz w spokoju pracować, a tak… pracowałbyś mniej.
         – Oj, młotku. Dla mnie to żaden problem, naprawdę. Może i mam całą rzeszę klientów, ale moje tempo pracy i tak jest wysokie. Z projektami jestem do przodu, więc mogę sobie pozwolić na taką przerwę w ciągu dnia.
         – Och, okej – powiedziałem, po czym coś zaświtało mi w głowie. – Zawsze możesz mnie podrzucić i wrócić tutaj, nie?
         – Nie za bardzo. To na drugim końcu miasta, w godzinach od piętnastej do siedemnastej. Gdybym wracał, to nie na długo, nie opłaca się. Tylko zmarnowałbym paliwo.
         – Oddam ci za nie.
         – Daj spokój.
         – Nie, draniu. Już ustaliliśmy, że na zakupy dajemy na przemian, a ta nauka leży w moim interesie, nie w twoim. Oczywiście, doceniam to, że będziesz mnie tam zawoził i przywoził z powrotem, ale pozwól mi zapłacić za paliwo.
         Sasuke westchnął cicho, niemal niedosłyszalnie, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Wygrałem, bo te jego westchnięcia zwykle oznaczały, że się poddaje.
         – Zgoda – mruknął. – A teraz cicho już, chcę popracować.
         Uśmiechnąłem się tylko ponownie, po czym zapadłem się w miękkie oparcie łososiowej kanapy. Zacząłem zastanawiać się nad tym, dlaczego Sasuke nie chciał pieniędzy za paliwo. Przecież to jego poświęcone pieniądze i czas. Dlaczego chciał dla mnie aż tyle zrobić? Siedzenie ze mną dzień w dzień, gotowanie dla mnie i dotrzymywanie mi towarzystwa to i tak było za dużo, a teraz jeszcze to. Chyba nigdy nie zrozumiem Uchihy, więc czy jest sens próbować? Zapytać też go nie zapytam, chyba spaliłbym się ze wstydu.


         Dzwonek telefonu wyrwał mnie z odrętwienia. A już prawie przysypiałem po dobrym obiedzie i długim spacerze. Nie był to dzwonek mojego telefonu, więc tylko jęknąłem w geście rezygnacji i przewróciłem się na drugi bok na kanapie. Po chwili piosenka urwała się, a ja usłyszałem spokojny głos drania.
         – Cześć. Tak. Tak. Drzwi naprzeciwko, otworzę ci.
         Usłyszałem, jak Sasuke wstaje, więc i ja się podniosłem do pozycji siedzącej.
         – Hej, draniu. To ktoś do nas? – zapytałem, po czym ziewnąłem szeroko, zasłaniając dłonią usta.
         – To mój brat Itachi.
         – Och… Okej.
         Po chwili usłyszałem, jak Uchiha otwiera bratu drzwi.
         – Cześć, Sasu. Mam dla ciebie te informacje, o które mnie prosiłeś, wszystko jest zapisane tutaj.
         Sasu? Omal nie parsknąłem śmiechem, kiedy usłyszałem to zdrobnienie. Wcześniej do głowy by mi nie przyszło, że mógłbym tak Uchihę nazywać. Coś czuję, że od dzisiaj zaraz obok „drania” tak samo często będę używał „Sasu”.
         – Dzięki, teraz w końcu mogę… – Sasuke urwał i przez chwilę panowała cisza.
         – O, czyżby to był Naruto? – Usłyszałem wesoły głos starszego Uchihy.
         – Cześć. – Uśmiechnąłem się szeroko, darując sobie „dzień dobry”. Uznałem, że na prywatnej płaszczyźnie spokojnie możemy przejść na „ty”. Z draniem jakoś tak samo to wyszło, więc liczyłem, że w przypadku Itachi’ego będzie podobnie.
         – Cześć – odpowiedział starszy Uchiha i po głosie słyszałem, że również się uśmiecha.
         – Może wejdziesz? Sasu przygotuje ci herbaty albo kawy. – Wyszczerzyłem się jeszcze bardziej po użyciu zdrobnienia.
         – Bardzo chętnie, ale spieszę się na dyżur. Może innym razem, co?
         – Pewnie, wpadaj, kiedy tylko chcesz.
         – A w ogóle jak się czujesz? – Usłyszałem szybkie kroki, a już po chwili byłem niemalże pewien, że Itachi pochyla się nade mną, bacznie mi się przyglądając.
         – Dobrze – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
         – No to świetnie. Trzymaj się. – Starszy Uchiha poklepał mnie po ramieniu, a ja skinąłem mu głową z lekkim uśmiechem. – Cześć, Sasu.
         – No cześć, cześć.
         Drań zamknął za bratem drzwi. Przez chwilę panowała cisza przerywana szelestem kartek.
         – Hej, draniu. Co to za informacje? – zapytałem, po czym zapadłem się w miękkie oparcie kanapy, wygodnie wyciągając przed siebie nogi.
         – Nieważne – mruknął. Westchnąłem ciężko. No nie pogadasz.
         – Sasuuu… – zacząłem przymilnym tonem.
         – Doskonale się bawisz, co, młocie? – zapytał zrezygnowany, a ja parsknąłem śmiechem. Czyżby uznał, że nie ma sensu się ze mną wykłócać?
         – A żebyś wiedział! – zawołałem wesoło. – Zrobisz mi kawy?
         – Pewnie, daj mi pięć minut.
         Odczekałem te pięć minut, a potem dostałem upragnioną kawę. Wtedy do głowy wpadł mi pewien pomysł.
         – Pochyl się w moją stronę – powiedziałem, wciąż nie będąc do końca pewnym tego, co chcę zrobić.
         – Po co? – zapytał.
         – No pochyl się.
         Usłyszałem ciche westchnięcie.
         – No już.
         – Czekaj, gdzie ty masz ten łeb…
         – Sam masz łeb – oburzył się, a ja się zaśmiałem. Nie odpowiedziałem, tylko ręką namacałem jego szyję, po czym przyciągnąłem go nieco bliżej i pocałowałem go w policzek.
         – Dziękuję – szepnąłem z lekkim uśmiechem, puszczając go. Poczułem lekki powiew wiatru, więc pewnie Sasu gwałtownie się wyprostował.
         – Ty… – zaczął po dłuższej chwili. – Co to miało być?
         – Podziękowanie. – Wzruszyłem ramionami.
         – Za kawę?
         – Nie. Za wszystko.
         – O-okej. To ja… wracam do pracy.
         – Pewnie. – Uśmiechnąłem się, a w myślach wykonałem dziki taniec radości. Zająknął się! I miał niepewny głos! Ha! Opłacało się dać mu buziaka w policzek. Swoją drogą, bardzo przyjemne doświadczenie. Z szerokim uśmiechem położyłem się na kanapie twarzą zwróconą w stronę oparcia. A tak, żeby Uchiha nie widział radości na mojej twarzy. Ciekawy, co przyniosą kolejne dni, po półgodzinie zasnąłem.
______________________________
Rozdział postanowiłam wstawić dzień wcześniej, bo jutro prawdopodobnie nie będę miała na to czasu. Mam imprezę rodzinną i od południa do późnego wieczora (o ile nie do nocy) nie będzie mnie w domu. Dzisiaj z trudem znalazłam czas, żeby sprawdzić rozdział i wrzucić go na bloga. Jednak nie chciałam, żebyście czekali do poniedziałku :).

Alys - nie zdradzę, co szykuję, jednak myślę, że powyższy rozdział rozjaśnił Ci trochę sytuację :). Jejku, jak mi tak dalej będziesz słodzić o Sasuke, to sama się w nim zakocham XD. W takim razie zapisuję sobie kolejny mały sukces na moje konto pisarskie - jeżeli czytelnikowi udzielają się emocje bohatera, to to jest sukces :D. Co do drugiego komentarza - ani jedno, ani drugie. Rzucił to ot tak sobie ;).
Lu - no dokładnie, bo sama muszę przyznać, że zrobiłam z Naruto taką trochę pizdę. Ale takie było moje postanowienie od samego początku - po utracie wzroku będzie tak załamany, że nie będzie miał ochoty nauczyć się na nowo wykonywać codziennych czynności. I to właśnie Sasuke miał być dla Naruto motywacją do tej nauki. Powiem Ci, że z tymi audiobookami podsunęłaś mi pomysł, bo wcześniej nawet mi to przez myśl nie przeszło :P. Nie używam ich, więc i o nich nie myślę, ale niewidomemu Naruto z pewnością się przydadzą, więc wykorzystam je w dalszych rozdziałach :). Na mnie działa książka przed snem :).
Oj no, Kushina po prostu zauważyła, że Sasuke to idealny kandydat na faceta Naruto :D. Że nie pozostaną na stopie koleżeńskiej było z góry wiadome, w końcu to opowiadanie manxman, w dodatku SasuNaru :P. Jej! To się cieszę :D. Dzięki takim komentarzom nabieram przekonania, że mój warsztat pisarski jest coraz lepszy :*. Wyobraziłam sobie Sasuke w stroju Supermana. Nie, to nie było dobre. XD



6 komentarzy:

  1. Pierwsza! Wow. Pocałunek! To w następnym rozdziale oczekuje już usta-usta :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsza! Wow. Pocałunek! To w następnym rozdziale oczekuje już usta-usta :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem jak czytam rozdział tego opowiadania mam łzy w oczach. :D Czyli nasz Naruto zakochał się. A Sasuke zimny jak lód. Ale to przecież on. Nie pokaże, że coś tam coś. A może nic nie czuje. Kto go tam wie. :P Fajnie, że znamy myśli tylko Naruto i całej reszty trzeba się domyślać. Pocałunek w czoło. Wiii. Mam takie samo zdanie jak Kiba. Facet nie całuje drugiego faceta w czoło i to w taki sposób. Raczej nie był to pocałunek ojcowski. A potem Naruto odwdzięczył się pocałunkiem w policzek i Sasuke nie wiedział co zrobić. :D Ciekawi mnie co Sasu dostał od brata. Co to jest takiego, że nie chce powiedzieć Narutowi. Mam nadzieję, że to nic co wiązałoby się z jakimkolwiek wyjazdem Saska. Nie może zostawić Narusia. :( Ja już chcę kolejny rozdział.
    E tam, pizda. Za pizdę go nie uważam. :) O to super, że nasunęłam Ci pomysł z audiobookami. A Sasuke to jest, był i będzie idealny facet dla Naruto. :) Twój warsztat jest coraz lepszy. :* Obrazek zaczpiasty. :D Sasu jako Supermen jednak odpada. Chociaż... :DDDD

    Pisz kolejne rozdziały, bo nie chcę przerwy na blogu. Weny. :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ mi zrobiłaś szaloną przyjemność tym rozdziałem! Dwa pocałunki! Takie urocze, pełne czułości, a jednak jeszcze bardziej przyjacielskie niż romantyczne. Ale już niedłuuugo... ^^
    Ja się dziwię, że Ty jeszcze się nie zakochałaś w Sasku (a może Ty coś bujasz, a tak naprawdę go wielbisz, co?!), skoro tak go opisujesz, że moje głupie serducho mięknie jak żółty ser na pizzy *mistrzyni romantycznych porównań*! No bo spójrzmy logicznie na to zdanie: "(...) że jest kurewsko przystojny. Kiba, przecież gdyby on chciał, mógłby mieć każdą! Albo każdego." Och, nie. Nie da się logicznie. To za bardzo Sasek <3 Ghrrr.
    Ej ja tam nie uważam Twojego Naru za piii... pierdołę, że tak powiem xD Fajny jest. Nic dziwnego, że był smutny, przygnębiony, załamany.. ale któż by nie był po tym, co mu się przydarzyło, prawda? Przy Sasu (!) odżywa, a jego uśmiech wraca. Pięknie.
    Też się zastanawiam, co to za ważne (a niby nieważne, phie!) informacje przyniósł Itaś. Myślę, że to Sasuke szuka jakiegoś rozwiązania, jakiejś pomocy dla Naruto, czegoś, co będzie wykraczało poza naukę czytania brajlem. On szuka... cudu! Tak mi się zdaje. Poza tym przyszła mi do głowy dziwna myśl. Otóż parę rozdziałów temu Sasu powiedział, że to Itachi prosił go, żeby trochę pomagał Naruto, tak? A może wcale tak nie było? Może to był pomysł samego Sasuke..? Nie wiem. Ale może, może. I tak mi nie powiesz, czy mam rację :P
    I jeszcze jedna rzecz, którą sobie dziś od razu niemal (bo po przeczytaniu tytułu) uświadomiłam ^^ Oglądasz albo znasz taki serial jak Supernatural? Tam Sam i Dean w swych najlepszych czasach, siedząc w Impali, mówili do siebie nawzajem "Bitch!" i "Jerk!" :D A tu Naru i Sasu mówią "Draniu!" i "Młocie!" :D To takie kochane xD Jaram się nimi.
    I tak mi zeszło z czytaniem i pisanie, że już się walentynki skończyły. Ha. Jaka szkoda.
    Mam nadzieję, że masz jeszcze zapas rozdziałów ^^ Sesja wciąż trwa? Wszystko do przodu?
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  5. Z rozdzialu na rozdzial coraz bardziej wkrecam sie w to opowiadanko! Jest naprawde super!
    No po prostu kocham tego Saska stad ♡ Jest taki kochany dla Naru I tak sie nim opiekuje troskliwie! Troche sie boje, ze to moze miec jakies drugie dno- niekoniecznie takie przyjemne. W koncu I tak bywa xD
    Przepraszam, ze ostatnio nie komentuje no I ta moja opinia tez taka uboga, ale nie mam ostatnio czasu na nic :/ Chociaz bede sie starala zostawiac chociaz maly slad, ze bylam, przeczytalam I bardzo doceniam :*
    Usciski Kochana!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    och Naruto w podziękowaniu pocałował Sasuke, ciekawe jakie uczucia nim targają, Sasuke będzie teraz opiekował...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń