Minęło sporo czasu, zanim zacząłem
poruszać się po własnym mieszkaniu w miarę swobodnie. Przyzwyczaiłem się już do
laski, dzięki której mogłem wybadać teren, ale nie potrzebowałem jej jednak aż
tak bardzo, bo liczyłem kroki. Na przykład od kanapy w salonie do stołu w
kuchni było ich dziesięć. Rodzice zadbali o to, aby podłoga w każdym
pomieszczeniu nie stanowiła dla mnie zagrożenia. Nic na niej nie leżało. To oni
pomogli mi z uzyskaniem orzeczenia o niepełnosprawności i odbierali moją rentę.
Poprosiłem ich, aby trzymali ją u siebie. Mnie pieniądze w mieszkaniu i tak nie
były potrzebne, bo już nie chodziłem na zakupy. Mama uzgadniała ze mną, co jest
mi potrzebne, a potem wyganiała tatę do sklepu. Żyłem z dnia na dzień i niby
było ze mną coraz lepiej, ale wciąż miałem swoje chwile załamania. Nie,
depresja wcale nie odeszła. Wciąż była ze mną, ale miałem wrażenie, że czai się
w ukryciu i czeka na właściwy moment, żeby zaatakować. Bałem się tego. Teraz,
kiedy w końcu zacząłem jako tako żyć i prawie pogodziłem się z własnym losem,
nie chciałem, żeby wydarzyło się coś jeszcze.
Słuchałem mojej mamy, siedząc przy
stole w kuchni.
– Nie, mamo. – Westchnąłem cicho.
– Ale Naruto, uważam, że…
– Nigdzie nie jadę – powiedziałem
stanowczo, marszcząc brwi.
– Dlaczego nie? To ci dobrze zrobi,
dotlenisz się trochę.
– Dotlenić się mogę przy otwartym
oknie. Nie chcę nigdzie jechać.
– Ale dlaczego?
Zapadła krótka chwila ciszy. Czułem na
sobie oczekujące spojrzenie mamy. W końcu odetchnąłem głęboko i skierowałem
oczy w jej stronę. A przynajmniej taką miałem nadzieję. To też mnie
denerwowało. Zawsze lubiłem patrzeć swojemu rozmówcy prosto w oczy.
– Bo nie chcę. Bo ludzie będą na mnie
patrzeć, będą mnie wytykać palcami. Rozumiesz, mamo? Nie chcę.
– Kochanie… - Usłyszałem szuranie
krzesła, a po chwili mama podeszła do mnie i objęła mnie rękoma wokół szyi.
Zapach jej delikatnych, cytrusowych perfum podrażnił mój nos, ale tym razem nie
na tyle, żebym kichnął. – Nikt nie będzie wytykał cię palcami. Mało to
niewidomych chodzi po ulicach? Mało ludzi jeździ na wózkach? Świat się zmienił,
synku. Teraz ludzie wolą unikać takich osób niż się z nich wyśmiewać. Będzie
dobrze.
– Mamo, nie traktuj mnie jak małe
dziecko. I wiem, jacy są ludzie. Ale nie wszyscy wolą unikać niepełnosprawnych.
A co, jak jakaś grupa nastolatków postanowi mnie zaczepić, bo będzie widziała w
wyśmianiu mnie łatwą formę rozrywki? – Wyswobodziłem się z objęć mamy,
odchylając się w bok.
– Wtedy ja przegadam smarkaczom do
rozsądku. – Poczochrała mnie po głowie, a ja się skrzywiłem. Naprawdę
doceniałem to, co robiła dla mnie mama, ale czasami irytowało mnie to, że
traktuje mnie jak małe dziecko. – Więc, Naruto? Jak będzie?
Westchnąłem głośno. Za bardzo ją kochałem.
– Niech będzie – zgodziłem się, a zaraz
potem dłońmi musiałem zatkać uszy, gdy moja rodzicielka zapiszczała z uciechy.
Konoszański park jeszcze nigdy dotąd
nie wydał mi się takim obcym miejscem. Nawet wtedy, kiedy jeszcze nie miałem
samochodu i byłem zmuszony wracać po ciemku pieszo do domu. Laska, którą
trzymałem w ręce, nie sprawiała, że czułem się trochę pewniej. Mama chciała
chwycić mnie pod rękę, żeby mi pomóc, ale kategorycznie odmówiłem. I bez tego
miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Sądząc po ilości rozmów, park
był zapełniony ludźmi. Słyszałem pełno przeróżnych dźwięków, od cichych rozmów
po odkręcanie butelki. Czułem także przeróżne zapachy. Ludzie mieli rację, po
stracie jednego zmysłu inne się wyostrzały.
– I jak, synku? – zapytała mama.
Słyszałem w jej głosie radość, ale także coś jeszcze. Coś, czego niewprawne
ucho nie zdołałoby wychwycić. Niepewność.
– W porządku. – Uśmiechnąłem się lekko.
Nie chciałem jej martwić i mówić jej, że czułem się przytłoczony. Pozostało mi
mieć nadzieję, że spacer nie będzie długi i szybko wrócę do swojego mieszkania.
Do swojego azylu, w którym czułem się bezpiecznie. – Tak właściwie nie powinnaś
być w pracy? – Postanowiłem zmienić temat, chcąc odegnać czarne myśli.
– Wzięłam kilka dni wolnego. Poprosiłam
Kurenai, żeby mnie zastąpiła w roli szefowej.
– Rozumiem. A co u niej słychać?
Mama rozgadała się na dobre, a ja
słuchałem jej słów z uwagą. Byleby zająć czymś myśli. Kurenai była znajomą
mamy, a także pierwszą pracownicą w jej sklepie. Zaprzyjaźniły się w
międzyczasie. Kobieta miała męża Asumę. Mieli córkę Mirai. Kiedyś poznałem tę
małą. Szybko wciągnęła mnie do zabawy i równie szybko wykończyła.
Wreszcie w domu. No, prawie, jeszcze
muszę wejść po schodach.
– Mamo, pomożesz mi? – zapytałem cicho.
– Boję się, że się potknę i… – urwałem, czując gulę w gardle.
– Oczywiście, kochanie. Chodź. – Mama
chwyciła mnie pod rękę. Otworzyła drzwi do klatki schodowej, a ja usłyszałem
cichy trzask zamykanych drzwi. Po chwili ktoś zbiegł po schodach. Ktoś… Sasuke,
mój sąsiad.
– Dzień dobry – przywitał się.
– Dzień dobry – moja mama odpowiedziała
na pozdrowienie, a ja tylko skinąłem głową. Usłyszałem, jak Uchiha wychodzi na
zewnątrz. Przez chwilę zastanowiłem się, co sobie pomyślał, kiedy mnie zobaczył.
Czy wiedział? Pewnie Itachi mu powiedział.
– Przystojny ten twój sąsiad – zagaiła
mama, kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania.
– Mamo, przestań. – Westchnąłem.
– No co? Stwierdzam fakt. – Roześmiała
się cicho, a ja pokręciłem głową. Z pomocą laski ruszyłem do kuchni. Mama szła
za mną.
– Już ja znam to twoje stwierdzanie
faktów. – Usiadłem przy stole. – Poproszę kawę.
– Się robi, synku. Jak on ma na imię?
– Sasuke.
– No zobacz, jak ładnie! Rozmawiałeś z
nim?
– Mamo, wiesz, że nie. Już o tym
gadaliśmy.
– Oj, ja wiem, pytam tylko. Nic by ci
się nie stało, gdybyś z nim porozmawiał.
– Teraz? Kto by zechciał ślepego? –
zapytałem coraz bardziej zdenerwowany.
– Naruto! – huknęła mama, a ja aż
podskoczyłem na krześle. – To, że jesteś ślepy, nie znaczy, że nie możesz mieć
faceta. Nie znasz tego Sasuke. Może mu to nie będzie przeszkadzać?
– No właśnie, nie znam go. Pewnie nawet
nie jest gejem. Mamo, skończmy ten temat, dobrze? Nie chcę gadać o moich
ewentualnych związkach – mruknąłem. Wiedziałem, że już do końca życia będę sam.
Dobrze, że nie powiedziałem mamie o tym, że lekarz, który mnie leczył, był
starszym bratem Sasuke. Wtedy nie dałaby mi żyć.
– I co, kochanie? Do końca życia chcesz
być sam? – Głos mamy był czuły i pełen ciepła. Usłyszałem, jak stawia przede
mną kubek z kawą, a potem poczułem jej opiekuńcze objęcia. Wtuliłem się w nią
jak mały chłopiec.
– A mam wybór? Nikt mnie nie zechce –
wyszeptałem, zamykając oczy i wdychając zapach jej delikatnych, cytrusowych
perfum. Tym razem nie podrażnił mi nosa.
Leżałem na plecach na kanapie z szeroko
otwartymi oczami. Nie było potrzeby ich zamykania, i tak widziałem tylko
ciemność. Wsłuchiwałem się w słowa piosenek Thousand Foot Krutch, palcami lewej
ręki bezwiednie wybijając rytm na brzuchu. Drugą rękę podłożyłem pod głowę. Był
środek nocy, a ja miałem gdzieś to, czy kogoś obudzę głośną muzyką. W drzwi
jeszcze nikt nie walił. Nie miałem ochoty spać. Podczas snu śniłem, a w snach
widziałem. Tuż po przebudzeniu zawsze czułem się przybity i trudno było mi się
z tego otrząsnąć. Niby już pogodziłem się z własnym losem. Niby. Gówno prawda.
Chciałem widzieć. Chciałem znowu cieszyć się życiem, a nie tylko egzystować.
Udało mi się już dojść do etapu, na którym udaję przed innymi, że jest w
porządku. Śmiałem się, rozmawiałem, prowadziłem żywe dyskusje. A kiedy
zostawałem sam, ściągałem swoją maskę. Maskę, która kiedyś nie była maską, bo
zanim straciłem wzrok, naprawdę taki byłem. Roześmiany, rozgadany, pełny życia.
Open your mind don’t let it slip
And take you on a midnight ride that’s wicked
Everyone around it comes in feeling
Fed up with the way their rooms are hidden
Take me to a place where doors are open
A lovely little place where no one’s broken
Welcome to the world that no one’s livin’
Just wanna break out and escape this prison
Bring me to life. Breathe air into me
It’s taken me my whole life to realize
All the things I’ve never seen
Bring me to life. Breathe air into me
Take me from the darkness that I feel
‘Cause I just wanna be free
Bring me to life! Bring me to life!*
And take you on a midnight ride that’s wicked
Everyone around it comes in feeling
Fed up with the way their rooms are hidden
Take me to a place where doors are open
A lovely little place where no one’s broken
Welcome to the world that no one’s livin’
Just wanna break out and escape this prison
Bring me to life. Breathe air into me
It’s taken me my whole life to realize
All the things I’ve never seen
Bring me to life. Breathe air into me
Take me from the darkness that I feel
‘Cause I just wanna be free
Bring me to life! Bring me to life!*
Drgnąłem, słysząc te słowa. O tak, chciałem, żeby
pojawił się ktoś, kto przywróci mnie do życia. Ktoś, kto sprawi, że przestanę
tylko egzystować.
Nazajutrz,
kiedy się obudziłem, usłyszałem, jak ktoś krząta się po kuchni. Pewnie mama. Wstałem
i z cichym westchnieniem rozpocząłem żmudne poszukiwania moich ubrań.
Nienawidziłem chwil tuż po wstaniu. Nienawidziłem tego, że nawet nie
wiedziałem, w co się ubieram, jak wyglądam. Wreszcie, po kilkunastu minutach,
mogłem wyjść z sypialni. Dotarłem do kuchni.
–
Cześć, mamo – przywitałem się. Usiadłem przy stole. – Poproszę herbatę.
–
Witaj, synku. Akurat zaparzyłam, słyszałam, jak wstałeś. Proszę. – Stuknięcie
oznaczało, że mama postawiła przede mną kubek herbaty. – Gotuję obiad, jest
krótko po trzynastej.
– W
porządku. – Uśmiechnąłem się lekko, po czym napiłem się herbaty.
–
Sakura i Ino tutaj były, ale nie chciały cię budzić. Powiedziały, że przyjdą
później.
–
Okej. – Skinąłem głową i ponownie lekko się uśmiechnąłem. Ucieszyłem się na tę
informację. Obie dziewczyny były zapracowane, więc dawno się z nimi nie
widziałem. Były parą od czterech lat, jednak znały się o wiele dłużej. Kiedy
powiedziały mi, że są razem, ucieszyłem się, że w końcu przejrzały na oczy.
Godzinę
później obiad był gotowy. Mój zabiedzony żołądek przyjął go z ochotą. Ostatnio
mało jadłem. Tuż po obiedzie mama pomyła naczynia, po czym pożegnała się ze mną
i pojechała do domu. Dzisiaj szli z tatą do kina na najnowszą komedię
romantyczną, na którą moja rodzicielka czekała od pół roku. Znając tatą,
zgodził się na to wyjście dla własnego świętego pokoju, bo inaczej mama nie
dałaby mu żyć. Nienawidził komedii romantycznych tak samo jak ja. Niby to
komedia, ale nigdy w żadnej nie dopatrzyłem się niczego śmiesznego. Mój były
chłopak Sai uwielbiał ten gatunek filmów i kilka razy zdołał mnie namówić na
wspólne oglądanie. Na każdym seansie wynudziłem się za wszystkie czasy, ale
dobry seks wynagradzał mi każdą sekundę bezmyślnego wgapiania się w ekran
telewizora. W seksie nie preferowałem bycia na górze lub na dole. Dla
przykładu, kiedy byłem z Gaarą, lubiliśmy się zamieniać. Będąc z Sai’em zawsze
byłem na górze, bo on preferował tylko i wyłącznie dół. Jeżeli chodzi o mojego
trzeciego chłopaka, Hidana, zawsze byłem na dole. Tak jak z Gaarą wciąż
utrzymywałem kontakt, tak z Sai’em i z Hidanem nie rozstałem się w zbyt dobrych
stosunkach i nigdy później z żadnym z nich nie rozmawiałem. Raz czy dwa minąłem
ich na ulicy, ale wtedy po prostu przechodziłem obok nich obojętnie.
Pukanie
do drzwi wyrwało mnie z odrętwienia.
–
Proszę! – zawołałem. Po chwili usłyszałem głosy dwóch dziewczyn i krzątaninę w
korytarzyku.
–
Cześć, Naruto! – przywitały się Ino i Sakura.
–
Cześć. – Uśmiechnąłem się. – Jeżeli chcecie kawy i herbaty, to kuchnia jest do waszej
dyspozycji.
To
też mnie denerwowało – nawet nie byłem w stanie odpowiednio ugościć znajomych.
–
Jasne, ale nie dzisiaj. – Poczułem, jak dziewczyny usiadły obok mnie na
kanapie. – No więc… - Sakura odchrząknęła cicho. – Co u ciebie, Naruto? – zapytała
w końcu, a ja powstrzymałem ciężkie westchnięcie. Haruno i Yamanaka odwiedzały
mnie najrzadziej. Już zdążyłem zauważyć, że nie wiedziały, jak się przy mnie
zachować. Dziwne, bo to właśnie je najmniej podejrzewałem o taką niepewność.
–
Jakoś mi się żyje. – Wzruszyłem ramionami. W tym momencie, w tej chwili
postanowiłem być sobą i odrzucić moją maskę dawnego Naruto. – Wiecie, że nie
jest dobrze. – Westchnąłem w końcu. Poczułem dłoń na lewym ramieniu. Musiała
należeć do Ino, bo głos Sakury usłyszałem z prawej strony.
–
Wiemy – szepnęła miękko Yamanaka. – Chciałyśmy cię przeprosić. Nie
odwiedzałyśmy się zbyt często, bo wiesz… Zawsze byłeś taki pełen życia, a po
tym wypadku i stracie wzroku wydajesz się być… - Ino urwała, mocniej zaciskając
dłoń na moim ramieniu.
–
Pusty – dokończyła cicho Sakura, a ja zamknąłem oczy. Obie miały rację.
–
Wiem – mruknąłem. – Tak się czuję. Ja nie żyję, ja po prostu istnieję.
Egzystuję. Nie ma mnie, została pusta skorupa.
Po
moich słowach zapadło ciężkie milczenie. Dziewczyny pewnie nie wiedziały, jak
się zachować. W końcu, po kilku długich minutach, obie mnie przytuliły.
–
Przykro nam, Naruto – szepnęła Ino, a Sakura dłonią pogładziła moje plecy. W
takich momentach cieszyłem się, że mam kogoś, przed kim nie muszę udawać.
Odetchnąłem głośno.
– No
już, dobra. Koniec. Mówcie, co u was. – Dziewczyny odsunęły się ode mnie, a ja
uśmiechnąłem się lekko. Był to uśmiech pełen smutku. – No, opowiadajcie. –
Ponagliłem je po chwili milczenia z ich strony. – Dajcie mi czymś zająć myśli.
Sakura
i Ino w końcu zaczęły mówić, a ja skupiłem się na ich słowach. Tak się
rozgadały, że żadne z nas nie zauważyło, kiedy minęły trzy godziny. Dziewczyny
pożegnały się ze mną i obiecały, że jutro też przyjdą. Kiedy zamknęły się za
nimi drzwi, znów zostałem sam.
Stojąc
w salonie, zaciskałem pięści. Moje życie nie miało najmniejszego sensu. Kolejna
noc i kolejna dawka samobójczych myśli. Skoro nie dziś, to kiedy? Dlaczego nie
dziś? To proste, wystarczy kawałek czegoś ostrego i trochę odwagi… Wściekły,
podszedłem do miejsca, w którym stał telewizor. Namacałem go dłońmi, po czym,
używając do tego całej swojej siły, zrzuciłem go na podłogę. Hałas był ogromny,
jednak nie zwróciłem na to uwagi. Nie obchodziło mnie to, że jest środek nocy i
że mogę kogoś obudzić. Po co mi telewizor, skoro i tak do niczego już nigdy mi
się nie przyda? Ponownie namacałem go dłońmi, po czym go podniosłem i cisnąłem
nim o podłogę. Rozwścieczony i zdeterminowany ruszyłem do łazienki. W środku
chwyciłem lustro wiszące na ścianie. Przez chwilę trzymałem je w rękach, by
następnie rzucić nim o przeciwległą ścianę. Hałas był mniejszy niż przy
niszczeniu telewizora, ale wciąż był głośny. W jednej chwili poczułem, jak
uchodzi ze mnie całe powietrze. Całe życie. Uklęknąłem i poczułem pod kolanami
kawałki rozbitego lustra. Trochę zabolało, ale nie przejąłem się tym. Ręką
zacząłem szukać większego kawałka. Kiedy go znalazłem, bez zastanowienia
przeciąłem skórę na swoim prawym nadgarstku. Ciąłem głęboko, czując ból i łzy
na policzkach. Płakałem z bezsilności. Moje życie nie miało sensu. Istniałem,
ale już niedługo. Już za chwilę zniknę. Odrzuciłem ostry kawałek lustra gdzieś
na bok, po czym opadłem na podłogę pokrytą setkami podobnych kawałków. Czułem
się coraz słabiej, było mi coraz przyjemniej. Paranoja. Powoli przestawałem
czuć. Odpływałem. Na granicy świadomości usłyszałem głośny huk. Huk powtórzył
się kilkukrotnie. Uśmiechnąłem się błogo. Mnie to już nie dotyczyło.
Odchodziłem od życia, które skończyło się w momencie utraty wzroku. Od depresji,
która powoli mnie łamała. Udało jej się. To już koniec. Odpłynąłem.
I know it's already over, already over now
My best defense,
running from you
I can't resist,
take all you want from me
Breaking
Slowly*
My best defense,
running from you
I can't resist,
take all you want from me
Breaking
Slowly*
______________________________
*Thousand Foot Krutch - Bring me to life
** RED - Already over
Alys - można, można. Od tego właśnie zaczął się pomysł na opowiadanie ;). Tak, tak, Sasuke, pomoże.. aha, na swój sposób :P. To super, że tak czujesz :D. To, czy Neji jest impotentem czy nie, wie tylko Gaara :P. No nie, Sasuke nie jest Uke. Chociaż, może, kiedyś.. No przecież specjalnie dla Ciebie dałam na końcu ten obrazek!
Lu - cóż.. dla każdego utrata wzroku to ogromny cios, raczej nikt nie powie tuż po "no spoko, jestem ślepy, idziemy do klubu?". Widzę, że rozdział wywarł na Tobie ogromne wrażenie i w sumie cieszę się, że mi się udało opisać te wszystkie emocje tak jak chciałam :).
O, gdyby Sasu był lekarzem, to by było za łatwe. Aww! Ja też Cię kocham :*. Za to, że ten tekst tak Cię poruszył :). Ano, takie tematy są fajne na opowiadanie, tylko jednocześnie są wyzwaniem, bo trzeba się wczuć w sytuację i myślenie takiej osoby. Napisałabym coś jeszcze, ale wtedy zdradziłabym pewne szczegóły :P.
Nie ma za co :*
Rafpanx - mam dobry plan, do połowy już nawet zrealizowany, bo opisany w kolejnych rozdziałach ;). Sasuke z medycyną nie ma nic wspólnego. Oj, to ja aż się boję, co czujesz po przeczytaniu rozdziału zakończonego w takim momencie..
O bozie, bozie, bozie. Ta końcówka poprostu...awr!
OdpowiedzUsuńKce już kolejną notke
..................................................................
OdpowiedzUsuńnie....no nieeeeeeeeeeeeeeeeeee
Dlaczego nam to robisz? albo dlaczego Naru to robisz?! Booooże i do tego skończyć w takim momencie, no porostu.....no aaaaaaaaaaa
Sasuke pojawiaj się szybko i zrób coś z tym! Dobra chyba nie pozostaje mi nic innego jak czekać na klejny rozdział żeby dowiedzieć się co dalej. Ah to czekanie będzie męczarnią, no ale czego się nie robi dla dobrego opowiadania. ;)
Dobrze jest mieć kogoś przed kim nie musi się niczego udawać. To zdanie napisałam zanim doczytałam do końca. A teraz po zakończeniu czytania... Mam pusto w głowie. Właściwie to by można skomentować tylko w jeden sposób: Sasuke ratuj go!
OdpowiedzUsuńNaruto dał się pokonać depresji. Ten rozdział także był emocjonalny i naprawdę nie wiem jak go skomentować. Brak słów. Szok. Smutek. Nadzieja. To jest to co właśnie czuję.
Dziękuję Kochana za kolejny rozdział. :*
Weny. :D
PS. Tak, gdyby Sasu był lekarze to byłoby za łatwe. :D
Nie będę oryginalna w pierwszym zdaniu, ale: tak się nie robi!! Nie kończy się rozdziału w ten sposób! Jesteś sadystką :P Jak ja mam niby wytrzymać cały tydzień do następnej niedzieli? Hm?
OdpowiedzUsuńRany, rany. Się porobiło. Strasznie jest mi szkoda Naruto. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo jest mu źle, czego najlepszym przykładem jest ostatnia scena podcięcia sobie żył. Aż miałam ciarki. Błagam, niech to będzie Sasuke dobijający się do drzwi. Niech je wywali, wyłamie, nie wiem, cokolwiek, byleby się dostał do środka. Albo niech to będzie ktokolwiek inny. Choć w sumie ktoś będzie miał niezłe wyczucie czasu ;)
A obrazki pod rozdziałem zawsze dobre i zawsze mile widziane ^^
I jeszcze jedno: Sakura i Ino razem. Ahahahaha. Śmiechłam xD
Pozdrawiam,
Alys
PS. Czy to będzie szczyt fangirlizmu (?), jeśli powiem, że Sasek nawet po schodach zbiega seksownie? I want moooore Sasuke.
O boże, Kobieto... miałam bardzo ciężki poprzedni tydzień i dopiero teraz nadrobiłam zaległy rozdział, ale tego to się nie spodziewałam!!!
OdpowiedzUsuńBoże, masakra! Co się zadziało ;---;
Kocham Cię i jednocześnie nienawidzę za to co się właśnie dzieje... Kocham to opowiadanie ;---; mimo, że rani moje biedne serduszko
Wybacz nie jestem w stanie napisać nic sensownego, bo ja nie myślę teraz, ale chcę żebyś po prostu wiedziała, że bardzo mi się podoba i teraz będę siedzieć jak na szpilkach i czekać na koleje rozdziały <3
Nie no, chyba jednak Cię kocham :P
Sasuś, bądź bohaterem i uratuj tego głupiego młotka, nie daj mu popełnić takiego błędu! <3
Dołączam się do błagań o więcej Sasu <3
Ściskam cieplutko,
~Psyche
PS. Kocham Ciebie za wybór piosenek i zespołów <3 moje dwa ulubione Kochania <3 Awwwwww^^ Zajebisty gust muzyczny ma nasz Naru :3
Usuń~Psyche
Ale super!!! <3
OdpowiedzUsuńTo chyba dziwne, że się cieszę z takiego rozwoju wypadków, ale okej XD ja sama jestem dziwna... Btw, mam nadzieję, że będzie niedługo dużo Saska <3 I że będzie się zajmował Naru <3
*i to na 100% on się dobija! Ja to wiem, okej?! :*
Hej,
OdpowiedzUsuńbiedny Naruto, tak mi smutno, w końcu targnął się na swoje życie, niech wpadnie Sasuke do niego zaniepokojony hałasami...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia