niedziela, 24 stycznia 2016

4. Środek nocy

         Minęło sporo czasu, zanim zacząłem poruszać się po własnym mieszkaniu w miarę swobodnie. Przyzwyczaiłem się już do laski, dzięki której mogłem wybadać teren, ale nie potrzebowałem jej jednak aż tak bardzo, bo liczyłem kroki. Na przykład od kanapy w salonie do stołu w kuchni było ich dziesięć. Rodzice zadbali o to, aby podłoga w każdym pomieszczeniu nie stanowiła dla mnie zagrożenia. Nic na niej nie leżało. To oni pomogli mi z uzyskaniem orzeczenia o niepełnosprawności i odbierali moją rentę. Poprosiłem ich, aby trzymali ją u siebie. Mnie pieniądze w mieszkaniu i tak nie były potrzebne, bo już nie chodziłem na zakupy. Mama uzgadniała ze mną, co jest mi potrzebne, a potem wyganiała tatę do sklepu. Żyłem z dnia na dzień i niby było ze mną coraz lepiej, ale wciąż miałem swoje chwile załamania. Nie, depresja wcale nie odeszła. Wciąż była ze mną, ale miałem wrażenie, że czai się w ukryciu i czeka na właściwy moment, żeby zaatakować. Bałem się tego. Teraz, kiedy w końcu zacząłem jako tako żyć i prawie pogodziłem się z własnym losem, nie chciałem, żeby wydarzyło się coś jeszcze.


         Słuchałem mojej mamy, siedząc przy stole w kuchni.
         – Nie, mamo. – Westchnąłem cicho.
         – Ale Naruto, uważam, że…
         – Nigdzie nie jadę – powiedziałem stanowczo, marszcząc brwi.
         – Dlaczego nie? To ci dobrze zrobi, dotlenisz się trochę.
         – Dotlenić się mogę przy otwartym oknie. Nie chcę nigdzie jechać.
         – Ale dlaczego?
         Zapadła krótka chwila ciszy. Czułem na sobie oczekujące spojrzenie mamy. W końcu odetchnąłem głęboko i skierowałem oczy w jej stronę. A przynajmniej taką miałem nadzieję. To też mnie denerwowało. Zawsze lubiłem patrzeć swojemu rozmówcy prosto w oczy.
         – Bo nie chcę. Bo ludzie będą na mnie patrzeć, będą mnie wytykać palcami. Rozumiesz, mamo? Nie chcę.
         – Kochanie… - Usłyszałem szuranie krzesła, a po chwili mama podeszła do mnie i objęła mnie rękoma wokół szyi. Zapach jej delikatnych, cytrusowych perfum podrażnił mój nos, ale tym razem nie na tyle, żebym kichnął. – Nikt nie będzie wytykał cię palcami. Mało to niewidomych chodzi po ulicach? Mało ludzi jeździ na wózkach? Świat się zmienił, synku. Teraz ludzie wolą unikać takich osób niż się z nich wyśmiewać. Będzie dobrze.
         – Mamo, nie traktuj mnie jak małe dziecko. I wiem, jacy są ludzie. Ale nie wszyscy wolą unikać niepełnosprawnych. A co, jak jakaś grupa nastolatków postanowi mnie zaczepić, bo będzie widziała w wyśmianiu mnie łatwą formę rozrywki? – Wyswobodziłem się z objęć mamy, odchylając się w bok.
         – Wtedy ja przegadam smarkaczom do rozsądku. – Poczochrała mnie po głowie, a ja się skrzywiłem. Naprawdę doceniałem to, co robiła dla mnie mama, ale czasami irytowało mnie to, że traktuje mnie jak małe dziecko. – Więc, Naruto? Jak będzie?
         Westchnąłem głośno. Za bardzo ją kochałem.
         – Niech będzie – zgodziłem się, a zaraz potem dłońmi musiałem zatkać uszy, gdy moja rodzicielka zapiszczała z uciechy.


         Konoszański park jeszcze nigdy dotąd nie wydał mi się takim obcym miejscem. Nawet wtedy, kiedy jeszcze nie miałem samochodu i byłem zmuszony wracać po ciemku pieszo do domu. Laska, którą trzymałem w ręce, nie sprawiała, że czułem się trochę pewniej. Mama chciała chwycić mnie pod rękę, żeby mi pomóc, ale kategorycznie odmówiłem. I bez tego miałem wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Sądząc po ilości rozmów, park był zapełniony ludźmi. Słyszałem pełno przeróżnych dźwięków, od cichych rozmów po odkręcanie butelki. Czułem także przeróżne zapachy. Ludzie mieli rację, po stracie jednego zmysłu inne się wyostrzały.
         – I jak, synku? – zapytała mama. Słyszałem w jej głosie radość, ale także coś jeszcze. Coś, czego niewprawne ucho nie zdołałoby wychwycić. Niepewność.
         – W porządku. – Uśmiechnąłem się lekko. Nie chciałem jej martwić i mówić jej, że czułem się przytłoczony. Pozostało mi mieć nadzieję, że spacer nie będzie długi i szybko wrócę do swojego mieszkania. Do swojego azylu, w którym czułem się bezpiecznie. – Tak właściwie nie powinnaś być w pracy? – Postanowiłem zmienić temat, chcąc odegnać czarne myśli.
         – Wzięłam kilka dni wolnego. Poprosiłam Kurenai, żeby mnie zastąpiła w roli szefowej.
         – Rozumiem. A co u niej słychać?
         Mama rozgadała się na dobre, a ja słuchałem jej słów z uwagą. Byleby zająć czymś myśli. Kurenai była znajomą mamy, a także pierwszą pracownicą w jej sklepie. Zaprzyjaźniły się w międzyczasie. Kobieta miała męża Asumę. Mieli córkę Mirai. Kiedyś poznałem tę małą. Szybko wciągnęła mnie do zabawy i równie szybko wykończyła.


         Wreszcie w domu. No, prawie, jeszcze muszę wejść po schodach.
         – Mamo, pomożesz mi? – zapytałem cicho. – Boję się, że się potknę i… – urwałem, czując gulę w gardle.
         – Oczywiście, kochanie. Chodź. – Mama chwyciła mnie pod rękę. Otworzyła drzwi do klatki schodowej, a ja usłyszałem cichy trzask zamykanych drzwi. Po chwili ktoś zbiegł po schodach. Ktoś… Sasuke, mój sąsiad.
         – Dzień dobry – przywitał się.
         – Dzień dobry – moja mama odpowiedziała na pozdrowienie, a ja tylko skinąłem głową. Usłyszałem, jak Uchiha wychodzi na zewnątrz. Przez chwilę zastanowiłem się, co sobie pomyślał, kiedy mnie zobaczył. Czy wiedział? Pewnie Itachi mu powiedział.
         – Przystojny ten twój sąsiad – zagaiła mama, kiedy przekroczyliśmy próg mieszkania.
         – Mamo, przestań. – Westchnąłem.
         – No co? Stwierdzam fakt. – Roześmiała się cicho, a ja pokręciłem głową. Z pomocą laski ruszyłem do kuchni. Mama szła za mną.
         – Już ja znam to twoje stwierdzanie faktów. – Usiadłem przy stole. – Poproszę kawę.
         – Się robi, synku. Jak on ma na imię?
         – Sasuke.
         – No zobacz, jak ładnie! Rozmawiałeś z nim?
         – Mamo, wiesz, że nie. Już o tym gadaliśmy.
         – Oj, ja wiem, pytam tylko. Nic by ci się nie stało, gdybyś z nim porozmawiał.
         – Teraz? Kto by zechciał ślepego? – zapytałem coraz bardziej zdenerwowany.
         – Naruto! – huknęła mama, a ja aż podskoczyłem na krześle. – To, że jesteś ślepy, nie znaczy, że nie możesz mieć faceta. Nie znasz tego Sasuke. Może mu to nie będzie przeszkadzać?
         – No właśnie, nie znam go. Pewnie nawet nie jest gejem. Mamo, skończmy ten temat, dobrze? Nie chcę gadać o moich ewentualnych związkach – mruknąłem. Wiedziałem, że już do końca życia będę sam. Dobrze, że nie powiedziałem mamie o tym, że lekarz, który mnie leczył, był starszym bratem Sasuke. Wtedy nie dałaby mi żyć.
         – I co, kochanie? Do końca życia chcesz być sam? – Głos mamy był czuły i pełen ciepła. Usłyszałem, jak stawia przede mną kubek z kawą, a potem poczułem jej opiekuńcze objęcia. Wtuliłem się w nią jak mały chłopiec.
         – A mam wybór? Nikt mnie nie zechce – wyszeptałem, zamykając oczy i wdychając zapach jej delikatnych, cytrusowych perfum. Tym razem nie podrażnił mi nosa.


         Leżałem na plecach na kanapie z szeroko otwartymi oczami. Nie było potrzeby ich zamykania, i tak widziałem tylko ciemność. Wsłuchiwałem się w słowa piosenek Thousand Foot Krutch, palcami lewej ręki bezwiednie wybijając rytm na brzuchu. Drugą rękę podłożyłem pod głowę. Był środek nocy, a ja miałem gdzieś to, czy kogoś obudzę głośną muzyką. W drzwi jeszcze nikt nie walił. Nie miałem ochoty spać. Podczas snu śniłem, a w snach widziałem. Tuż po przebudzeniu zawsze czułem się przybity i trudno było mi się z tego otrząsnąć. Niby już pogodziłem się z własnym losem. Niby. Gówno prawda. Chciałem widzieć. Chciałem znowu cieszyć się życiem, a nie tylko egzystować. Udało mi się już dojść do etapu, na którym udaję przed innymi, że jest w porządku. Śmiałem się, rozmawiałem, prowadziłem żywe dyskusje. A kiedy zostawałem sam, ściągałem swoją maskę. Maskę, która kiedyś nie była maską, bo zanim straciłem wzrok, naprawdę taki byłem. Roześmiany, rozgadany, pełny życia.

Open your mind don’t let it slip
And take you on a midnight ride that’s wicked
Everyone around it comes in feeling
Fed up with the way their rooms are hidden
Take me to a place where doors are open
A lovely little place where no one’s broken
Welcome to the world that no one’s livin’
Just wanna break out and escape this prison

Bring me to life. Breathe air into me
It’s taken me my whole life to realize
All the things I’ve never seen
Bring me to life. Breathe air into me
Take me from the darkness that I feel
‘Cause I just wanna be free

Bring me to life! Bring me to life!*

         Drgnąłem, słysząc te słowa. O tak, chciałem, żeby pojawił się ktoś, kto przywróci mnie do życia. Ktoś, kto sprawi, że przestanę tylko egzystować.


         Nazajutrz, kiedy się obudziłem, usłyszałem, jak ktoś krząta się po kuchni. Pewnie mama. Wstałem i z cichym westchnieniem rozpocząłem żmudne poszukiwania moich ubrań. Nienawidziłem chwil tuż po wstaniu. Nienawidziłem tego, że nawet nie wiedziałem, w co się ubieram, jak wyglądam. Wreszcie, po kilkunastu minutach, mogłem wyjść z sypialni. Dotarłem do kuchni.
         – Cześć, mamo – przywitałem się. Usiadłem przy stole. – Poproszę herbatę.
         – Witaj, synku. Akurat zaparzyłam, słyszałam, jak wstałeś. Proszę. – Stuknięcie oznaczało, że mama postawiła przede mną kubek herbaty. – Gotuję obiad, jest krótko po trzynastej.
         – W porządku. – Uśmiechnąłem się lekko, po czym napiłem się herbaty.
         – Sakura i Ino tutaj były, ale nie chciały cię budzić. Powiedziały, że przyjdą później.
         – Okej. – Skinąłem głową i ponownie lekko się uśmiechnąłem. Ucieszyłem się na tę informację. Obie dziewczyny były zapracowane, więc dawno się z nimi nie widziałem. Były parą od czterech lat, jednak znały się o wiele dłużej. Kiedy powiedziały mi, że są razem, ucieszyłem się, że w końcu przejrzały na oczy.


         Godzinę później obiad był gotowy. Mój zabiedzony żołądek przyjął go z ochotą. Ostatnio mało jadłem. Tuż po obiedzie mama pomyła naczynia, po czym pożegnała się ze mną i pojechała do domu. Dzisiaj szli z tatą do kina na najnowszą komedię romantyczną, na którą moja rodzicielka czekała od pół roku. Znając tatą, zgodził się na to wyjście dla własnego świętego pokoju, bo inaczej mama nie dałaby mu żyć. Nienawidził komedii romantycznych tak samo jak ja. Niby to komedia, ale nigdy w żadnej nie dopatrzyłem się niczego śmiesznego. Mój były chłopak Sai uwielbiał ten gatunek filmów i kilka razy zdołał mnie namówić na wspólne oglądanie. Na każdym seansie wynudziłem się za wszystkie czasy, ale dobry seks wynagradzał mi każdą sekundę bezmyślnego wgapiania się w ekran telewizora. W seksie nie preferowałem bycia na górze lub na dole. Dla przykładu, kiedy byłem z Gaarą, lubiliśmy się zamieniać. Będąc z Sai’em zawsze byłem na górze, bo on preferował tylko i wyłącznie dół. Jeżeli chodzi o mojego trzeciego chłopaka, Hidana, zawsze byłem na dole. Tak jak z Gaarą wciąż utrzymywałem kontakt, tak z Sai’em i z Hidanem nie rozstałem się w zbyt dobrych stosunkach i nigdy później z żadnym z nich nie rozmawiałem. Raz czy dwa minąłem ich na ulicy, ale wtedy po prostu przechodziłem obok nich obojętnie.


         Pukanie do drzwi wyrwało mnie z odrętwienia.
         – Proszę! – zawołałem. Po chwili usłyszałem głosy dwóch dziewczyn i krzątaninę w korytarzyku.
         – Cześć, Naruto! – przywitały się Ino i Sakura.
         – Cześć. – Uśmiechnąłem się. – Jeżeli chcecie kawy i herbaty, to kuchnia jest do waszej dyspozycji.
         To też mnie denerwowało – nawet nie byłem w stanie odpowiednio ugościć znajomych.
         – Jasne, ale nie dzisiaj. – Poczułem, jak dziewczyny usiadły obok mnie na kanapie. – No więc… - Sakura odchrząknęła cicho. – Co u ciebie, Naruto? – zapytała w końcu, a ja powstrzymałem ciężkie westchnięcie. Haruno i Yamanaka odwiedzały mnie najrzadziej. Już zdążyłem zauważyć, że nie wiedziały, jak się przy mnie zachować. Dziwne, bo to właśnie je najmniej podejrzewałem o taką niepewność.
         – Jakoś mi się żyje. – Wzruszyłem ramionami. W tym momencie, w tej chwili postanowiłem być sobą i odrzucić moją maskę dawnego Naruto. – Wiecie, że nie jest dobrze. – Westchnąłem w końcu. Poczułem dłoń na lewym ramieniu. Musiała należeć do Ino, bo głos Sakury usłyszałem z prawej strony.
         – Wiemy – szepnęła miękko Yamanaka. – Chciałyśmy cię przeprosić. Nie odwiedzałyśmy się zbyt często, bo wiesz… Zawsze byłeś taki pełen życia, a po tym wypadku i stracie wzroku wydajesz się być… - Ino urwała, mocniej zaciskając dłoń na moim ramieniu.
         – Pusty – dokończyła cicho Sakura, a ja zamknąłem oczy. Obie miały rację.
         – Wiem – mruknąłem. – Tak się czuję. Ja nie żyję, ja po prostu istnieję. Egzystuję. Nie ma mnie, została pusta skorupa.
         Po moich słowach zapadło ciężkie milczenie. Dziewczyny pewnie nie wiedziały, jak się zachować. W końcu, po kilku długich minutach, obie mnie przytuliły.
         – Przykro nam, Naruto – szepnęła Ino, a Sakura dłonią pogładziła moje plecy. W takich momentach cieszyłem się, że mam kogoś, przed kim nie muszę udawać. Odetchnąłem głośno.
         – No już, dobra. Koniec. Mówcie, co u was. – Dziewczyny odsunęły się ode mnie, a ja uśmiechnąłem się lekko. Był to uśmiech pełen smutku. – No, opowiadajcie. – Ponagliłem je po chwili milczenia z ich strony. – Dajcie mi czymś zająć myśli.
         Sakura i Ino w końcu zaczęły mówić, a ja skupiłem się na ich słowach. Tak się rozgadały, że żadne z nas nie zauważyło, kiedy minęły trzy godziny. Dziewczyny pożegnały się ze mną i obiecały, że jutro też przyjdą. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, znów zostałem sam.


         Stojąc w salonie, zaciskałem pięści. Moje życie nie miało najmniejszego sensu. Kolejna noc i kolejna dawka samobójczych myśli. Skoro nie dziś, to kiedy? Dlaczego nie dziś? To proste, wystarczy kawałek czegoś ostrego i trochę odwagi… Wściekły, podszedłem do miejsca, w którym stał telewizor. Namacałem go dłońmi, po czym, używając do tego całej swojej siły, zrzuciłem go na podłogę. Hałas był ogromny, jednak nie zwróciłem na to uwagi. Nie obchodziło mnie to, że jest środek nocy i że mogę kogoś obudzić. Po co mi telewizor, skoro i tak do niczego już nigdy mi się nie przyda? Ponownie namacałem go dłońmi, po czym go podniosłem i cisnąłem nim o podłogę. Rozwścieczony i zdeterminowany ruszyłem do łazienki. W środku chwyciłem lustro wiszące na ścianie. Przez chwilę trzymałem je w rękach, by następnie rzucić nim o przeciwległą ścianę. Hałas był mniejszy niż przy niszczeniu telewizora, ale wciąż był głośny. W jednej chwili poczułem, jak uchodzi ze mnie całe powietrze. Całe życie. Uklęknąłem i poczułem pod kolanami kawałki rozbitego lustra. Trochę zabolało, ale nie przejąłem się tym. Ręką zacząłem szukać większego kawałka. Kiedy go znalazłem, bez zastanowienia przeciąłem skórę na swoim prawym nadgarstku. Ciąłem głęboko, czując ból i łzy na policzkach. Płakałem z bezsilności. Moje życie nie miało sensu. Istniałem, ale już niedługo. Już za chwilę zniknę. Odrzuciłem ostry kawałek lustra gdzieś na bok, po czym opadłem na podłogę pokrytą setkami podobnych kawałków. Czułem się coraz słabiej, było mi coraz przyjemniej. Paranoja. Powoli przestawałem czuć. Odpływałem. Na granicy świadomości usłyszałem głośny huk. Huk powtórzył się kilkukrotnie. Uśmiechnąłem się błogo. Mnie to już nie dotyczyło. Odchodziłem od życia, które skończyło się w momencie utraty wzroku. Od depresji, która powoli mnie łamała. Udało jej się. To już koniec. Odpłynąłem.


I know it's already over, already over now

My best defense, 
running from you
I can't resist, 
take all you want from me
Breaking
Slowly*
______________________________
*Thousand Foot Krutch - Bring me to life
** RED - Already over

Alys - można, można. Od tego właśnie zaczął się pomysł na opowiadanie ;). Tak, tak, Sasuke, pomoże.. aha, na swój sposób :P. To super, że tak czujesz :D. To, czy Neji jest impotentem czy nie, wie tylko Gaara :P. No nie, Sasuke nie jest Uke. Chociaż, może, kiedyś.. No przecież specjalnie dla Ciebie dałam na końcu ten obrazek!
Lu - cóż.. dla każdego utrata wzroku to ogromny cios, raczej nikt nie powie tuż po "no spoko, jestem ślepy, idziemy do klubu?". Widzę, że rozdział wywarł na Tobie ogromne wrażenie i w sumie cieszę się, że mi się udało opisać te wszystkie emocje tak jak chciałam :).
O, gdyby Sasu był lekarzem, to by było za łatwe. Aww! Ja też Cię kocham :*. Za to, że ten tekst tak Cię poruszył :). Ano, takie tematy są fajne na opowiadanie, tylko jednocześnie są wyzwaniem, bo trzeba się wczuć w sytuację i myślenie takiej osoby. Napisałabym coś jeszcze, ale wtedy zdradziłabym pewne szczegóły :P.
Nie ma za co :*
Rafpanx - mam dobry plan, do połowy już nawet zrealizowany, bo opisany w kolejnych rozdziałach ;). Sasuke z medycyną nie ma nic wspólnego. Oj, to ja aż się boję, co czujesz po przeczytaniu rozdziału zakończonego w takim momencie..



8 komentarzy:

  1. O bozie, bozie, bozie. Ta końcówka poprostu...awr!
    Kce już kolejną notke

    OdpowiedzUsuń
  2. ..................................................................
    nie....no nieeeeeeeeeeeeeeeeeee
    Dlaczego nam to robisz? albo dlaczego Naru to robisz?! Booooże i do tego skończyć w takim momencie, no porostu.....no aaaaaaaaaaa
    Sasuke pojawiaj się szybko i zrób coś z tym! Dobra chyba nie pozostaje mi nic innego jak czekać na klejny rozdział żeby dowiedzieć się co dalej. Ah to czekanie będzie męczarnią, no ale czego się nie robi dla dobrego opowiadania. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze jest mieć kogoś przed kim nie musi się niczego udawać. To zdanie napisałam zanim doczytałam do końca. A teraz po zakończeniu czytania... Mam pusto w głowie. Właściwie to by można skomentować tylko w jeden sposób: Sasuke ratuj go!
    Naruto dał się pokonać depresji. Ten rozdział także był emocjonalny i naprawdę nie wiem jak go skomentować. Brak słów. Szok. Smutek. Nadzieja. To jest to co właśnie czuję.

    Dziękuję Kochana za kolejny rozdział. :*

    Weny. :D

    PS. Tak, gdyby Sasu był lekarze to byłoby za łatwe. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie będę oryginalna w pierwszym zdaniu, ale: tak się nie robi!! Nie kończy się rozdziału w ten sposób! Jesteś sadystką :P Jak ja mam niby wytrzymać cały tydzień do następnej niedzieli? Hm?
    Rany, rany. Się porobiło. Strasznie jest mi szkoda Naruto. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, jak bardzo jest mu źle, czego najlepszym przykładem jest ostatnia scena podcięcia sobie żył. Aż miałam ciarki. Błagam, niech to będzie Sasuke dobijający się do drzwi. Niech je wywali, wyłamie, nie wiem, cokolwiek, byleby się dostał do środka. Albo niech to będzie ktokolwiek inny. Choć w sumie ktoś będzie miał niezłe wyczucie czasu ;)
    A obrazki pod rozdziałem zawsze dobre i zawsze mile widziane ^^
    I jeszcze jedno: Sakura i Ino razem. Ahahahaha. Śmiechłam xD
    Pozdrawiam,
    Alys
    PS. Czy to będzie szczyt fangirlizmu (?), jeśli powiem, że Sasek nawet po schodach zbiega seksownie? I want moooore Sasuke.

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże, Kobieto... miałam bardzo ciężki poprzedni tydzień i dopiero teraz nadrobiłam zaległy rozdział, ale tego to się nie spodziewałam!!!
    Boże, masakra! Co się zadziało ;---;
    Kocham Cię i jednocześnie nienawidzę za to co się właśnie dzieje... Kocham to opowiadanie ;---; mimo, że rani moje biedne serduszko
    Wybacz nie jestem w stanie napisać nic sensownego, bo ja nie myślę teraz, ale chcę żebyś po prostu wiedziała, że bardzo mi się podoba i teraz będę siedzieć jak na szpilkach i czekać na koleje rozdziały <3
    Nie no, chyba jednak Cię kocham :P
    Sasuś, bądź bohaterem i uratuj tego głupiego młotka, nie daj mu popełnić takiego błędu! <3
    Dołączam się do błagań o więcej Sasu <3
    Ściskam cieplutko,
    ~Psyche

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Kocham Ciebie za wybór piosenek i zespołów <3 moje dwa ulubione Kochania <3 Awwwwww^^ Zajebisty gust muzyczny ma nasz Naru :3
      ~Psyche

      Usuń
  6. Ale super!!! <3
    To chyba dziwne, że się cieszę z takiego rozwoju wypadków, ale okej XD ja sama jestem dziwna... Btw, mam nadzieję, że będzie niedługo dużo Saska <3 I że będzie się zajmował Naru <3
    *i to na 100% on się dobija! Ja to wiem, okej?! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    biedny Naruto, tak mi smutno, w końcu targnął się na swoje życie, niech wpadnie Sasuke do niego zaniepokojony hałasami...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń