środa, 23 grudnia 2015

Razem

            Między mną a Sasuke nie układa się najlepiej. To była moja pierwsza myśl tuż po przebudzeniu. Była sobota, drugi grudnia, za oknem było szaro i ponuro, a ja nie miałem ochoty wstawać. Całe szczęście, nie musiałem. Mój chłopak też nie musiał, chociaż, znając życie, zaraz zerwie się z łóżka, a później, bez śniadania, pojedzie do firmy. Zerknąłem na zegarek na szafce nocnej – dochodziła siódma. Przekręciłem głowę w bok i spojrzałem na wciąż śpiącego Sasuke. Na jego spokojną, rozluźnioną twarz i czarne włosy w lekkim nieładzie. Resztę ciała ukrywała gruba kołdra, którą Uchiha szczelnie się opatulił. Westchnąłem cicho, po czym odwróciłem wzrok, obracając się na drugi bok. Byliśmy razem od trzech lat, od roku mieszkaliśmy razem, a od pół roku nasz związek coraz bardziej zbliżał się do końca. Tak czułem i nic nie mogłem na to poradzić, choć zapierałem się rękami i nogami przed takimi myślami. Kłóciliśmy się o wszystko – o niepozmywane naczynia, o brudne skarpetki na podłodze, o późne powroty z pracy, o brak czasu dla tego drugiego, bo zmęczenie brało górę. Sasuke pracował w firmie ojca i jako, że niedługo miał przejąć po nim stanowisko dyrektora, przesiadywał w firmie do późna, chcąc stać się we wszystkim perfekcyjnym. Cholerni Uchiha, oni we wszystkim musieli tacy być – perfekcyjni. Moja praca polegała na robieniu i obróbce zdjęć – pracowałem w studiu fotograficznym. Do domu  wracałem przeważnie o tej samej porze, jednak zdarzało mi się wziąć nadprogramowe zlecenia. Ot, żeby więcej zarobić. Mimo że mieszkaliśmy w super wypasionym apartamencie Sasuke z pięknym widokiem na Tokio, a on się upierał, że nie muszę dokładać się do rachunków, to ja i tak to robiłem. Nie miałem zamiaru być na jego utrzymaniu, chciałem być samodzielny. Usłyszałem za sobą ruch, więc szybko zamknąłem oczy, udając, że śpię. Sasuke wstał z łóżka i od razu skierował się do łazienki, a po chwili usłyszałem, że bierze prysznic. Wrócił do sypialni po piętnastu minutach. Słyszałem szelest ubrań. Znowu ubierze ten swój idealnie skrojony garnitur. Znowu wszystkie kobiety, które minie, będą się za nim oglądać i pożerać go wzrokiem. A on znowu będzie udawał, że mu to pochlebia. Znowu będzie udawał przed ojcem, że interesują go oferty znanych klanów. Oferty wydania ich córek za mąż. Dla ścisłości – za mąż za mojego Sasuke. Do tej pory nie miałem pojęcia, jak mojemu facetowi udawało się kłamać przed ojcem, że jest sam, że nikogo nie ma.  Nie wnikałem w to. Raz tylko wykrzyczałem podczas jednej z kłótni temu draniowi prosto w twarz, jak bardzo mnie to boli, że jestem jego tajemnicą i że przez to czuję się jak jakiś kochanek, którego trzeba ukryć przed żoną. Nie odpowiedział mi wtedy, tylko wyszedł, trzaskając drzwiami. Wrócił w środku nocy, kompletnie zalany. Z jego rodziny tylko jego starszy brat o nas wiedział. Itachi wyrwał się spod nadopiekuńczych skrzydeł ojca i wyjechał na drugi koniec kraju, a tam skończył studia pedagogiczne i uczył w szkole. Zawsze, kiedy z nim rozmawiałem, miałem wrażenie, że ten człowiek jest kompletnie oderwany od rzeczywistości i zastanawiałem się, jakim cudem on jeszcze żyje, chodząc z głową wysoko w chmurach.
         – Naruto? – Usłyszałem nad sobą, ale nie poruszyłem się. W żaden sposób nie zdradziłem się z tym, że już nie śpię. Sasuke westchnął ciężko, po czym wyszedł z sypialni, cicho zamykając za sobą drzwi. Dopiero po tym pozwoliłem sobie na otwarcie oczu. Przekręciłem się na plecy i spojrzałem w sufit. Beznadziejnie. Było po prostu beznadziejnie.


         Szóstego grudnia, gdy wróciłem z pracy, Sasuke już był w mieszkaniu. O mało co mi oczy nie wyszły z orbit na jego widok. Siedział w salonie, wciąż w czarnych spodniach od garnituru i w śnieżnobiałej koszuli. Czarny krawat miał rozwiązany, a dwa pierwsze guziki koszuli rozpięte. Rękawy miał podwinięte do łokci. Pochylał się nad jakimiś papierami i uważnie coś studiował, tak pochłonięty, że nawet mnie nie zauważył ani nie usłyszał. Na nosie miał okulary w czarnych oprawkach, które lekko mu się zsunęły.
         – Cześć – rzuciłem, po czym z siatką zakupów skierowałem się do kuchni. Kątem oka dostrzegłem, że Sasuke podniósł głowę znad papierów i spojrzał na mnie krótko, jednak nie odpowiedział. Ignorując ukłucie w sercu zacząłem rozpakowywać zakupy. Po chwili silne ręce oplotły mnie w pasie, a ciepłe, twarde ciało przylgnęło do moich pleców.
         – Cześć – mruknął mi Sasuke do ucha, po czym pocałował mnie w kark. – Jak było w pracy?
         O, czyli zapowiadał się ten miły dzień. Bez warczenia na siebie i skakania sobie do gardeł. Miła odmiana po całym tygodniu kłótni.
         – W porządku. Wygląda na to, że na Święta dostanę urlop. A tobie jak minął dzień? Chyba w porządku, skoro dzisiaj jesteś wcześniej ode mnie? – zapytałem, starając się, aby mój głosu brzmiał normalnie, a nie złośliwie. Sasuke wracał z pracy przeważnie w granicach dwudziestej pierwszej lub dwudziestej drugiej, a czasami zdarzało mu się wrócić nawet i o północy.
         – Jeden z pracowników popełnił poważny błąd i na razie cała praca w firmie stanęła. Muszę przejrzeć kilka papierów, żeby jakoś to naprawić. Im dłużej to trwa, tym bardziej jesteśmy w plecy, więc…
         – Więc wracasz do pracy. – Uśmiechnąłem się krzywo pod nosem, jednocześnie prychając.
         – Naruto… – Sasuke odsunął się ode mnie.
         – Co Naruto? No idź pracuj, nie będę ci przeszkadzał – powiedziałem zgryźliwie.
         – O co ci znowu chodzi?
         – O co mi chodzi?! – Odwróciłem się gwałtownie w jego stronę. – O gówno mi chodzi. Daj mi spokój. – Ponownie odwróciłem się w stronę szafek. Zrobię obiad. Muszę się czymś zająć, bo inaczej zwariuję.
         – Co ci znowu nie pasuje, co?! – Sasuke uniósł głos. Oho, czyli jednak kłótnia i dzisiaj nas nie ominie. Westchnąłem ciężko, przykładając dłoń do twarzy. – No odpowiedz mi. Nie pasuje ci, że tyle pracuję? Do cholery, Naruto, są rzeczy ważne i ważniejsze!
         Natychmiast odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego gniewnie, a gdzieś na dnie mojego serca czaił się ból.
         – I to ja jestem tą rzeczą mniej ważną, tak? To może pieprzyć też zaczniesz się ze swoją pracą? W ogóle z biura nie musiałbyś wychodzić! Tylko nie miałby ci kto gotować, prać i sprzątać! Ty myślisz, że mi tak na wszystko starcza sił, kiedy wracam z pracy? Ja też jestem zmęczony, ale i tak zapierdalam, żeby tobie było przyjemnie! Żebyś miał czysto, żebyś miał co jeść i co na siebie włożyć!
         Znowu kłótnia. Już nawet nie potrafiłem zliczyć, ile już razy krzyczeliśmy na siebie o to samo.
         – A ja na nas zarabiam!
         – Ja też na nas zarabiam! Wiesz co? Wychodzę. Odpierdol się ode mnie.
         Już chciałem go wyminąć, ale Sasuke chwycił mnie za nadgarstek.
         – Kiedy wrócisz?
         – Kiedy mi się będzie chciało – warknąłem, po czym wyszarpnąłem rękę z jego uścisku. Po kilku minutach jechałem już windą w dół.


         Rano obudziłem się z potężnym kacem. Co mnie zdziwiło najbardziej, obudziłem się we własnym łóżku. Zerknąłem na zegarek i aż jęknąłem. Cholera, dochodziła dziesiąta, od dwóch godzin powinienem być w pracy. Sięgnąłem po telefon, a po jego odblokowaniu zobaczyłem, że mam pięć nieodebranych połączeń od szefa. Oddzwoniłem, a kiedy odebrał, skłamałem, że dzisiaj gorzej się czuję. W zasadzie to nie skłamałem, bo czułem się fatalnie, ale szef nie musiał wiedzieć, że wczoraj spiłem się niemal do nieprzytomności i tak właściwie nie pamiętałem połowy wieczoru. Przekręciłem się na brzuch, marząc o szklance wody, jednak nie miałem sił, żeby wstać i pójść do kuchni. Wtem, ku mojemu najszczerszemu zdziwieniu, obok łóżka spostrzegłem dwulitrową butelkę niegazowanej wody mineralnej. Była do niej przyczepiona mała karteczka samoklejąca, na której było coś napisane. Chwyciłem butelkę, usiadłem, po czym oderwałem karteczkę i chwilowo ją ignorując, zgniotłem ją w dłoni, po czym łapczywie napiłem się wody. Po zaspokojeniu pierwszego pragnienia zakręciłem butelkę i odstawiłem ją na szafkę nocną, po czym rozprostowałem karteczkę. Była na niej krótka, napisana starannym pismem Sasuke wiadomość: Porozmawiamy, jak wrócę. Będę o osiemnastej. Z westchnieniem opadłem na poduszki. No to pięknie. Drań pewnie był na mnie wściekły. Bardzo rzadko zdarzało mi się wychodzić z mieszkania w trakcie kłótni, a jeszcze rzadziej zdarzało mi się pić, w dodatku aż tyle. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Odkąd pamiętam, najlepszym dla mnie sposobem na szybkie pozbycie się kaca był zimny prysznic, a po nim lekkie śniadanie. Ten sposób podziałał i tym razem, więc pół godziny później czułem się już na tyle dobrze, żeby nie wracać do łóżka.


         Czas do wieczora zleciał mi nadzwyczaj szybko. Wstawiłem pranie, pozmywałem brudne naczynia, pościerałem kurze, odkurzyłem podłogi, umyłem okna, wyczyściłem łazienkę. Po wszystkim ponownie wziąłem prysznic, po czym wziąłem się za robienie kolacji. W mieszkaniu było ciepło, więc miałem na sobie czarne, dresowe spodnie do kolan i pomarańczową koszulkę na krótki rękaw. Zrobiłem moją ulubioną potrawę – ramen. Akurat skończyłem nakrywać do stołu, kiedy zegar na ścianie w salonie wybił osiemnastą. Dokładnie w tym momencie trzasnęły drzwi frontowe, a po chwili w kuchni zjawił się Sasuke. Drań, perfekcyjny drań. Gdyby chociaż spóźnił się o te dwie, trzy minuty. Ale nie, on musiał być dokładnie na osiemnastą.
         – Cześć – mruknął, patrząc na mnie uważnie.
         – Cześć – odpowiedziałem, odwzajemniając jego spojrzenie. Kiedyś patrzyliśmy na siebie z miłością, z pożądaniem, a teraz? Teraz były to spojrzenia godne lwa, który z czujnością obserwuje drugiego lwa, czekając na moment ataku. – Siadaj, kolacja gotowa. Potem porozmawiamy.
         Zjedliśmy w ciszy. Po posiłku Sasuke poszedł wziąć prysznic, a ja pozmywałem naczynia. Potem poszedłem do salonu i usiadłem na kanapie. Uchiha zjawił się po kilku minutach. Miał na sobie domowe ubrania, a włosy wciąż wilgotne. Usiadł obok mnie. Nie odezwałem się, czekając, aż on zrobi to pierwszy.
         – Pamiętasz, jak wczoraj wróciłeś do domu? – zapytał, a ja pokręciłem głową. Westchnął cicho, po czym kontynuował: – Obudziłeś mnie telefonem o drugiej w nocy. To znaczy, nie z tobą rozmawiałem, tylko z barmanem. Facet mi powiedział, że kazałeś mu do mnie zadzwonić, a potem dodał gdzie jesteś i żebym po ciebie przyjechał, bo chce zamykać. No więc pojechałem po ciebie i cię tutaj przywiozłem. Po drodze cały czas wyrzucałeś mi to, że tyle siedzę w firmie, że nie mam dla ciebie czasu i że już dawno powinieneś kopnąć mnie w tyłek i poszukać sobie kogoś lepszego.
         Zamarłem, patrząc na niego w szoku.
         – To… To nieprawda. To znaczy, to ostatnie to nieprawda. Nie myślę tak, Sasuke, ja…
         – Wiem – przerwał mi. – Ale masz rację, nie mam dla ciebie czasu. W dodatku coraz trudniej ukryć mi przed ojcem charakter naszej znajomości. Wciąż myśli, że jesteśmy tylko kumplami i czasami po prostu u mnie nocujesz. Nie wie, że tu mieszkasz i całe szczęście, często tu nie zagląda. Ja myślę, że… – zawahał się przez moment, po czym odetchnął głęboko. – Myślę, że najlepiej będzie…
         – Nie mów tego! – przerwałem mu gwałtownie. – Nie mów, że musimy się rozstać. Ja wiem, że nie masz dla mnie czasu i że jeżeli tylko jesteśmy razem w mieszkaniu, to się kłócimy, ale… ale mimo wszystko cię kocham.
         To była prawda. Kochałem go i nieważne, jak źle między nami było, chciałem z nim być. Gdzieś w moim sercu jeszcze tliła się nadzieja na to, że może być lepiej.
         – Ja też cię kocham, ale czasami miłość nie wystarcza – powiedział cicho.
         – Spróbujmy. Dajmy sobie czas. Jeżeli się nie uda, rozstaniemy się. Ale spróbujmy.
         Sasuke patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. W końcu przyciągnął mnie do siebie i pocałował, co oznaczało jego zgodę. Tej nocy, po raz pierwszy od kilku tygodni, kochaliśmy się.


         Przez kolejnych kilka dni było względnie spokojnie. Z Sasuke naprawdę staraliśmy się rozmawiać ze sobą normalnie i nawet nam to wychodziło. Raz prawie doszło do kłótni, ale Sasuke szybko zdusił to w zarodku, całując mnie gwałtownie i popychając na kuchenny stół. Seks z nim zawsze był dobry. Namiętny, czasami trochę brutalny i agresywny, ale podobało mi się to. Po każdym kolejnym dniu, który udało nam się przetrwać bez kłótni, odnotowywałem nasze małe zwycięstwo. I to nie było tak, że tylko ja się starałem. On też się starał – na przykład wracał wcześniej z pracy, ze trzy razy wstawił pranie i ze cztery razy pozmywał naczynia. Pogwizdywałem sobie pod nosem, nakrywając do stołu, kiedy usłyszałem, jak mój facet wchodzi do mieszkania.
         – Jestem! – zawołał, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
         – Kolacja gotowa! – zawołałem w odpowiedzi. Po chwili Sasuke pojawił się w kuchni i od razu mocno pocałował mnie na powitanie. Oddałem pocałunek, a kiedy poczułem jego zimne dłonie pod koszulką, wzdrygnąłem się i odsunąłem się od niego ze śmiechem. – Draniu, najpierw kolacja! I masz zimne ręce.
         Sasuke w odpowiedzi przewrócił oczami, a ja ponownie się zaśmiałem. W końcu nic dziwnego, że miał lodowate dłonie, na dworze było na minusie, a on pewnie znowu zapomniał wziąć rękawiczki. Zjedliśmy kolację, rozmawiając o tym, jak każdemu z nas minął dzień, a potem zahaczając o temat Świąt.
         – Ojciec koniecznie chce, żebym pojawił się na kolacji wigilijnej dyrektorów firm, z którymi współpracuje nasza firma, a w Pierwszy Dzień Świąt matka urządza bankiet.
         Skrzywiłem się. Od urodzenia byłem sierotą. Nie miałem też żadnej dalszej rodziny, więc Święta, dopóki nie poznałem Sasuke, spędzałem samotnie. Potem spędzaliśmy je razem, no ale w tym roku mój facet miał przejąć stanowisko dyrektora w firmie i jego ojciec stwierdził, że Sasuke musi zacząć się pokazywać na różnego rodzaju imprezach.
         – Więc… idziesz? – zapytałem, chociaż doskonale znałem odpowiedź.
         – Wiesz, że muszę. – Sasuke westchnął cicho. – Ale obiecuję ci, że Drugi Dzień Świąt spędzimy razem. I nawet, jeśli ojcu nagle przypomni się o jakimś bankiecie czy innej tego typu imprezie, to mu odmówię. – Brunet spojrzał na mnie ciepło. – Przepraszam cię, że to tak wyszło, ale…
         – Daj spokój. – Machnąłem ręką, przerywając mu. – Rozumiem, to twoja praca.
         Sasuke uśmiechnął się lekko, po czym wstał od stołu. Podszedł do mnie i pochylił się, żeby pocałować mnie w czoło. Kiedy się wyprostował, zgarnął brudne talerze.
         – Pozmywam.
         – Dzięki. – Uśmiechnąłem się szeroko, po czym wyszedłem z kuchni i skierowałem się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Jakoś tak w połowie dołączył do mnie Sasuke.
         – Hej – powiedział, zamykając za sobą drzwi kabiny prysznicowej.
         – Hej – odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko. Było wspaniale – zupełnie tak jak dawniej.
         Sasuke pocałował mnie mocno, popychając na chłodne kafelki i niemal całym ciałem do nich przyciskając. Oddałem pocałunek, przesuwając dłońmi po jego gładkich plecach, a po chwili moje ciekawskie ręce przesunęły się na jędrne, uchihowe pośladki. Zacząłem je ugniatać, a drań zszedł z pocałunkami na moją szyję. Jęknąłem, kiedy ujął w dłoń mojego twardego penisa i zaczął mi szybko obciągać wprawnymi ruchami. Nie pozostałem mu dłużny i palce jednej ręki zacisnąłem na jego biodrze, a drugą chwyciłem w dłoń jego męskość i również zacząłem mu obciągać. Obaj szybciej oddychaliśmy. W pewnym momencie Sasuke uniósł moją prawą nogę, zakładając ją sobie na biodro. Wypuściłem z dłoni jego penisa i zarzuciłem mu ręce na kark, wiedząc, co zaraz nastąpi. I długo nie musiałem czekać. Sasuke wszedł we mnie szybkim, zdecydowanym ruchem, a ja krzyknąłem z bólu. Mimo że kochaliśmy się zaledwie wczoraj, to tak nagła penetracja bez przygotowania cholernie mocno bolała. Uchiha zamarł na moment w bezruchu, a po chwili zaczął mnie całować, nadal się we mnie nie poruszając. W pewnym momencie na próbę poruszyłem biodrami i kiedy stwierdziłem, że już boli o wiele mniej, Sasuke chwycił mnie mocno za pośladki, a ja uniosłem drugą nogę. Obiema nogami oplotłem go w pasie, a on zaczął się poruszać. Z początku ostrożnie i niezbyt szybko, ale kiedy warknąłem, że nie ma się ze mną bawić, Sasuke zaśmiał się krótko i przyspieszył ruchy. Poruszał się we mnie coraz szybciej, za każdym razem trafiając w moją prostatę, a ja jęczałem głośno. Wiedziałem, że to lubi – to, że w łóżku byłem głośny. Czułem, że orgazm zbliża się coraz szybciej, więc ponagliłem mojego faceta. Po chwili krzyknąłem krótko, kiedy osiągnąłem spełnienie. Poczułem, jak Sasuke dochodzi chwilę później, głęboko we mnie. Wysunął się ze mnie, po czym obaj zsunęliśmy się po płytkach, oddychając ciężko. To było szybkie, ale intensywne. Uwielbiałem taki spontaniczny seks. Spojrzałem na niego, a on odwzajemnił spojrzenie. Uśmiechnęliśmy się do siebie lekko, po czym się pocałowaliśmy, ale nie był to pocałunek z gatunku tych gorących i namiętnych. Ten był delikatny i miał w sobie dużo czułości.


         Po wyjściu z łazienki zdecydowaliśmy, że obejrzymy w salonie film. Sasuke wybrał jakiś dramat, a potem zgasił światło i usiadł na kanapie. Od razu wtuliłem się w jego bok, a on pocałował mnie krótko. Kiedy zaczął całować moją szyję, zaśmiałem się.
         – Sasuke, mieliśmy oglądać film.
         – Jak obejrzymy samą końcówkę, też będzie dobrze. Wolę się całować.
         Już miałem mu odpowiedzieć, ale rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
         – Jak myślisz, kto to? – zapytałem, po czym sapnąłem, kiedy Sasuke nagle objął mój sutek ustami.
         – Nie mam pojęcia i mało mnie to interesuje. Jest dwudziesta druga, zignorujmy.
         – Mhm… Chodź tutaj. – Przyciągnąłem go tak, żeby połączyć nasze usta w pocałunku. Sasuke wsunął swój język między moje wargi i już po chwili całowaliśmy się namiętnie.
         – Co tu się dzieje? – Usłyszeliśmy nagle. Odsunęliśmy się od siebie, patrząc w stronę wejścia do salonu. Przerażony spostrzegłem, że stoi w nich… ojciec Sasuke. O kurwa. Fugaku patrzył zimno na syna, a kiedy spojrzał na mnie, aż się wzdrygnąłem. Patrzył na mnie jak na karalucha, którego jak najprędzej chce się zdeptać – z obrzydzeniem.
         – Ojcze… – zaczął Sasuke, jednak szybko urwał, po czym odchrząknął.
         – Przychodzę tutaj i co widzę? Mojego własnego syna obściskującego się z jakimś pedałem! – krzyknął starszy Uchiha, a ja ponownie się wzdrygnąłem. Szybko zerknąłem na Sasuke. Ten siedział nieruchomo, cały czas patrząc na ojca. – No, słucham? – Fugaku spojrzał chłodno na syna, a ten ponownie odchrząknął.
         – Naruto i ja… jesteśmy razem od trzech lat i…
         – Słucham? – przerwał mu ojciec niebezpiecznie niskim głosem. Przełknąłem ślinę. – Chcesz mi powiedzieć, że od trzech lat żyjesz w związku – to słowo wypowiedział z jawną kpiną – z mężczyzną? Z jakimś pedałem?
         Przez długą chwilę panowało nieprzyjemne milczenie, a atmosfera była tak gęsta, że można by ją nożem ciąć.
         – Proszę pana, ja… – zacząłem, jednak on zaraz mi przerwał:
         – Zamilcz. A ty – zwrócił się do Sasuke – zapamiętaj jedno. Jeżeli nie zerwiesz tego chorego układu, możesz zapomnieć o posadzie dyrektora i o spadku. Wydziedziczę cię. To wszystko, co mam ci na tę chwilę do powiedzenia, synu. Żegnam.
         Fugaku ostatni raz spojrzał na mnie jak na karalucha, po czym odwrócił się i wyszedł. Nie odezwałem się, Sasuke też nie. Tej nocy nie padło między nami żadne słowo i gdybym wiedział, co przyniesie jutro, wolałbym się nigdy nie obudzić.


         Nazajutrz, dwudziestego pierwszego grudnia, obudziłem się z tą myślą, że dzisiaj sobota i mam wolne. Przeciągnąłem się leniwie, dopiero po chwili otwierając oczy. Spojrzałem w bok, chcąc nacieszyć oczy widokiem śpiącego Sasuke, ale… cóż, Sasuke nie było w łóżku. Zerknąłem na zegarek – dochodziła dziewiąta. I wtedy dotarło do mnie to, co stało się wczoraj wieczorem. Ojciec Sasuke o nas wiedział. Wiedział, że jego syn ma chłopaka. Groził mu, że jeżeli Uchiha mnie nie zostawi, to go wydziedziczy. Przełknąłem ciężko ślinę. Niechętnie wstałem, po czym ubrałem się w domowe ubrania i poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie mocnej kawy oraz zjeść jakieś lekkie śniadanie. Żołądek miałem ściśnięty ze strachu, bo nie miałem pojęcia, co zrobi Sasuke. W połowie kanapki z sałatą i pomidorem usłyszałem dzwonek do drzwi. Niepewnie poszedłem otworzyć, po drodze w dwóch kęsach kończąc śniadanie. Kiedy przełknąłem, spojrzałem przez wizjer. Po drugiej stronie stał jakiś młody mężczyzna w garniturze. Myśląc sobie, kto to, do cholery, może być, otworzyłem drzwi.
         – Tak, w czym mogę pomóc? – zapytałem, a facet spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
         – Pan Uzumaki Naruto? – zapytał, a ja automatycznie skinąłem głową. Skąd wiedział, jak się nazywam? – Mam dla pana przesyłkę od pana Uchihy Fugaku. Proszę. – Podał mi dużą, grubą, szarą kopertę, a ja ją wziąłem. – Do widzenia. – Odwrócił się i odszedł w kierunku windy.
         – Do widzenia… – powiedziałem nieco zdezorientowany, po czym zamknąłem drzwi. Stałem przez chwilę, wpatrując się w przesyłkę, po czym potrząsnąłem głową i poszedłem do kuchni. Usiadłem przy stole, po czym dopiłem kawę. Dopiero później rozerwałem kopertę i wysypałem jej zawartość na stolik. Był to jakiś list i zdjęcia. Nieco zaskoczony zacząłem je oglądać. Z każdym kolejnym zdjęciem moje ręce drżały coraz mocniej i coraz ciężej mi się oddychało. Na każdym z nich był Sasuke. Mój Sasuke obściskujący się z jakąś różowowłosą kobietą. Na jednym się przytulali, na drugim szli razem za rękę, na trzecim się całowali… Przy ostatnim zdjęciu, na którym ta różowowłosa lafirynda siedziała mojego facetowi na kolanach i obejmowała go za szyję, w końcu się rozpłakałem. Serce tak mocno mnie bolało… Tysiąc razy mocniej niż przy naszej każdej kłótni. Płakałem długo i głośno, a kiedy już jako tako się uspokoiłem, bolała mnie głowa. Pociągnąłem nosem, przetarłem oczy, po czym sięgnąłem po list.

         Zdjęcia, które otrzymałeś, przedstawiają mojego syna i jego narzeczoną, Haruno Sakurę. Mój syn to normalny, młody mężczyzna. Taki nic niewarty pedał jak ty nie będzie niszczył mu życia. Co prawda, nie rozumiem, dlaczego wpakował się w ten chory układ, ale sądzę, że to jakieś chwilowe zaćmienie umysłu. Masz wynieść się z jego życia i nigdy więcej nie pokazywać się mu ani mnie na oczy. Do godziny siedemnastej ma nie być cię w mieszkaniu mojego syna. Radzę ci mnie posłuchać, póki jestem miły. Dowiem się, jeśli nie znikniesz.


                                                                  Z poważaniem,
                                                                  Uchiha Fugaku

         Po przeczytaniu ostatniego wyrazu znowu się rozpłakałem. Nie wiem, ile tak siedziałem. Myślałem o tym, że Sasuke mnie okłamywał. Prosto ze spotkań z narzeczoną wracał do apartamentu i całował mnie czule na powitanie. I jeszcze miał pretensje, że mam żal o to, że zostaje dłużej w pracy! Co za bezczelny dupek! On się pieprzył z tą różową wywłoką, a ja się zamartwiałem, że nasz związek się rozpada! Gniewnym ruchem ręki przetarłem oczy i zostawiając zdjęcia oraz list na kuchennym stole, poszedłem do sypialni. Spakowanie się nie zajęło mi dużo czasu. W międzyczasie zadzwoniłem do Gaary, mojego przyjaciela, którego poznałem w domu dziecka, pytając go o nocleg i przepraszając za kłopot. Powiedział, że wyjeżdża na Święta do rodziny swojej dziewczyny, ale mogę do niego przyjść.


         Gaara zostawił mi klucze, poprosił o podlewanie kwiatów, po czym pożegnał się ze mną i mówiąc, że jest już spóźniony, wsiadł do samochodu. Wchodząc do mieszkania, westchnąłem cicho. Gaara był moją jedyną deską ratunku. Teraz, tuż przed Świętami, nigdzie nie znalazłbym mieszkania, a na hotel nie było mnie stać. Owszem, miałem pieniądze, ale tych kilka dni w jakimś pokoju hotelowym poważnie nadszarpnęłoby mój budżet. Rozejrzałem się bezradnie po małej kawalerce, po czym położyłem się na kanapie, szczelnie opatulając się kocem. Po chwili zasnąłem.


         Był dwudziesty czwarty grudnia, a ja siedziałem przy stole w mikroskopijnej kuchni i tępo wpatrywałem się w do połowy opróżniony kubek herbaty. Głowa mnie bolała, nos miałem zaczerwieniony, a powieki lekko zapuchnięte. Dużo płakałem, aż wstyd się przyznać. Byłem wściekły na Sasuke, miałem do niego żal o kłamstwo, jednak nie umiałem przestać go kochać. Nie umiałem zastąpić miłości nienawiścią. Myślałem też o tym, w jaki sposób Uchiha zdołał ukryć przed narzeczoną związek ze mną. Może miał jakieś wynajęte mieszkanie i tam ją zapraszał? Starałem się nie myśleć o tym wszystkim, ale z marnym skutkiem. Byłem sam w mieszkaniu Gaary i nie było tu nawet telewizora, dzięki któremu mógłbym się chwilowo odmóżdzyć.
         – Kurwa – zakląłem, po czym oparłem czoło o blat stołu. Właśnie miałem znowu pogrążyć się w niewesołych myślach o moim byłym, co z pewnością skończyłoby się na łzach i zaleganiu na kanapie, ale przerwał mi w tym dzwonek do drzwi. Z początku nie chciałem otwierać, ale w końcu pomyślałem, że ten ktoś może mieć jakąś sprawę do Gaary, więc niechętnie podniosłem się z krzesła. Podszedłem do drzwi, otworzyłem je i zamarłem. Przede mną stał Sasuke. W pierwszej chwili pomyślałem, że nie wygląda zbyt dobrze. Miał potargane włosy, cienie pod oczami i jeszcze bledszą cerę niż zwykle.
         – Znalazłem cię – powiedział, a w jego głosie usłyszałem wyraźną ulgę.
         – Czego ode mnie chcesz? – zapytałem zimno, choć całe moje ciało rwało się, żeby wtulić się w jego ramiona. Moje serce zaczęło szybciej bić, ale mózg uparcie powtarzał, żebym jak najszybciej się z nim pożegnał.
         – Naruto, ja… – zaczął, po czym wziął głębszy oddech. – Ten list od mojego ojca to kłamstwo, a zdjęcia to fotomontaż. Kiedy zobaczyłem je na kuchennym stole, a potem zorientowałem się, że nie ma ciebie i twoich rzeczy… To było straszne. Naruto, wróć do mnie – poprosił cicho, patrząc mi prosto w oczy.
         – Skąd niby mam mieć pewność, że mówisz prawdę? Zdjęcia były bardzo realistyczne. – Z całych sił starałem się, aby głos nawet przez moment mi nie zadrżał.
         – Na list nie mam żadnych dowodów, tylko moje słowa. Nie zmuszę ojca, żeby powiedział ci prawdę, nigdy by tego nie zrobił. A zdjęcia… Ojciec przekupił jednego faceta, żeby je przerobił. Rozmawiałem z nim i w razie potrzeby, do wszystkiego się przed tobą przyzna. Naruto, proszę cię, musisz mi uwierzyć. Kocham cię i chcę z tobą być.
         Z każdym jego słowem łamałem się coraz bardziej i chociaż na razie odrzucałem te myśli, to ufałem mu i wierzyłem w to, co mówił.
         – A ta kobieta? Haruno Sakura?
         – To sekretarka ojca, ma męża i dzieci. To naprawdę miła kobieta. Rozmawiałem z nią i dowiedziałem się, że ojciec nastraszył ją, że jeśli nie da mu kilku zdjęć z mężem, to wyleci z pracy. Dodał, że zadba też o to, żeby jej mąż też stracił pracę. Przez ostatnie trzy dni wariowałem, bo nie mogłem cię znaleźć. Szukałem cię po całym mieście, byłem w każdym hotelu, nawet obdzwoniłem szpitale. I wtedy sobie przypomniałem o twoim przyjacielu. Musiałem tylko zdobyć jego adres, ale to już nie było trudne. – Sasuke podszedł do mnie w dwóch krokach, po czym mocno mnie przytulił. Już miałem wtulić twarz w zgięcie jego szyi, już miałem objąć jego plecy, kiedy jeszcze jedna myśl zaświtała mi w głowie. Stanowczo go od siebie odsunąłem.
         – A co z twoim ojcem? Będzie nam niszczył życie.
         – Mój ojciec może się wypchać. Zrezygnowałem z pracy w firmie. Mam własne pieniądze, więc takie rzeczy jak wydziedziczenie czy wyparcie się mnie raczej mało mnie obchodzą. – Wzruszył ramionami, a ja trawiłem jego słowa.
         – I to wszystko… dla mnie?
         – A dla kogo? To ciebie kocham i z tobą chcę być. Mój ojciec to kawał skurwiela i nie będę tańczył tak jak mi zagra. Pracę znajdę raz, dwa i będzie to praca, w której nie będę zostawał po godzinach. Te ostatnie wydarzenia uświadomiły mi coś.
         – Co? – zapytałem, wpatrując się w niego.
         – Uświadomiły mi, że jesteś dla mnie najważniejszy.
         Po tych słowach podszedł do mnie i mnie pocałował, a ja mu się nie opierałem. Oddałem pocałunek, wsuwając palce w jego miękkie, czarne włosy.
         – Ja też cię kocham – powiedziałem, kiedy się od siebie odsunęliśmy. Ręce zsunąłem na jego kark. Sasuke uśmiechnął się szeroko, a ja ten uśmiech odwzajemniłem.
         – Wracajmy do domu. Dzisiaj Wigilia. Mam karpia, pierogi, barszcz z uszkami i nawet te paszteciki z grzybami, które tak bardzo lubisz. Co prawda, wszystko zamówione, ale…
         – To nieważne – przerwałem mu. – Ważne, że spędzimy Wigilię razem. Tę, następną i jeszcze następną. Razem, Sasuke.
         – Razem – szepnął, po czym ponownie mnie pocałował.
______________________________
O, i proszę, jest fick świąteczny. 
Szczerze mówiąc, bałam się, że fick nie powstanie. Do niedzieli do godziny dwudziestej pierwszej nie miałam na niego pomysłu, a do północy miałam napisane trzy strony. Razem stron jest siedem. Dopiero co skończyłam go sprawdzać i po prawdzie chciałam go wrzucić w piątek, ale stwierdziłam, że nie ma co zwlekać. Mam nadzieję, że fick się podobał :).
Widzimy się 4 stycznia - tego dnia wrzucę na bloga pierwszy rozdział nowego opowiadania.
Alys - na Twój komentarz odpowiedziałam Ci pod nim :).

Życzę Wam spokojnych, radosnych i zdrowych Świąt oraz udanego Sylwestra. :*



7 komentarzy:

  1. Piękny prezent na święta. Super ten tekst. Już go kocham. Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że się podobał :). Dzięki i wzajemnie :)

      Usuń
  2. Najbardziej podobają mi się te bałwanki w tle na obrazku ^^ Są zajebiste!
    Fick wciągał, jak już zaczęłam czytać nie mogłam się oderwać. Cholernie ciekawiło mnie, co przyczyni się do rozpadu ich związku i jak Sasuke z Naruto sobie z tym poradzą.
    Cały fick stanowi bardzo fajny prezent świąteczny. Dziękuję :*

    WESOŁYCH ŚWIĄT!!
    Anonimowa Miki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi ten obrazek też się bardzo podoba :D. Długo go szukałam na necie :P.
      Mi osobiście też ten fick się podoba. Uważam, że jest o wiele lepszy niż zeszłoroczny.
      A proszę bardzo :*

      Nawzajem, anonimie

      Usuń
  3. Nadrabiam, nadrabiam one-shoty ^^ Jak pięknie, wczuwam się w świąteczny klimat. I Sasuke taki mrrr xD
    Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie krótko, bo mam tylko chwilkę i nie wiem co napisać poza tym, że było Suuuuuper! I tak, ważne, że będą razem i nie tylko w każdą wigilię. Pięknie było i super się czytało. :*

    Powodzenia w pisaniu. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    slodkie Sause zdał sobie sprawę co jest dla niego tak naprawdę wazne, w momencie jak zabrakło obok Naruto, dobrze, że się wydało, bo Sasuke zdał sobie sprawę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń