Grudzień – „kocham
cię” powiedziane 56 razy
Zawsze lubiłem Sylwestra. Uwielbiałem
puszczać fajerwerki, a w tym roku ten wieczór zapowiadał się jeszcze lepiej,
ponieważ spędzałem go z Sasuke. I tylko z nim. Dostaliśmy zaproszenie od Kiby,
ale odmówiliśmy, chcąc spędzić ten czas w tylko swoim towarzystwie.
- Sasuke! Zobacz, jakie kupiłem fajerwerki!
Świetne są, nie? – Wpakowałem się brunetowi na kolana, podtykając mu pod nos
moje dzisiejsze zakupy. Uchiha objął mnie w pasie, spoglądając na mnie.
- Naruto, skąd w tobie tyle energii?
- No jak to skąd? Mamy Sylwester! I wolne od
studiów! To podwójna radość. – Pocałowałem go mocno, a Sasuke nie oponował,
tylko oddał pocałunek. – Ale wiesz, Sasu… Moją największą radością jesteś ty. –
Wtuliłem się w niego.
- Naprawdę? – zapytał, przesuwając dłońmi po
moich plecach.
- Mhm… - mruknąłem, po czym chwyciłem między
zęby płatek jego ucha. – Jakieś plany na resztę dnia? Do wieczora zostało nam
kilka godzin… - Polizałem go tuż za uchem. Wiedziałem, że to jego wrażliwy
punkt.
-
Właściwie to tak. Wiążą się z tobą i łóżkiem. Co ty na to? – Szybkim ruchem
ściągnął ze mnie błękitny sweter. W odpowiedzi na jego pytanie ponownie mocno
go pocałowałem. Zapomniane chwilowo fajerwerki zostały na kanapie, kiedy za
nami zatrzasnęły się drzwi pokoju Sasuke.
Niebo co chwila rozbłyskało
przepięknymi kolorami, a ja i mój facet – lubiłem go tak nazywać, szczególnie
podczas gry wstępnej – mieliśmy w tym swój udział. Kupione przeze mnie
fajerwerki okazały się tak samo widowiskowe, jak obiecywał sprzedawca.
Zachwycony patrzyłem w górę, ściskając dłoń Sasuke.
- Naruto? – Brunet spojrzał na mnie.
- Tak? – Odwzajemniłem spojrzenie, szeroko
się uśmiechając.
- Już po północy, mamy styczeń.
- Wszystkiego najlepszego, Sasuke.
- Wszystkiego najlepszego, Naruto. Kocham
cię. – Pocałował mnie krótko.
- Pierwsze w styczniu – szepnąłem, patrząc
mu czule w oczy.
Styczeń – „kocham
cię” powiedziane 43 razy
Koniec wolnego. Wszystko, co dobre,
szybko się kończy. Westchnąłem, ściągając kurtkę i odwieszając ją na wieszak.
- Co jemy na kolację? – zapytałem, idąc za
Sasuke do kuchni.
- Zamówmy pizzę – zaproponował Uchiha,
wstawiając wodę.
- Jestem za. – Wyjąłem dwa duże kubki z
szafki, po czym wsypałem do nich kawy. – Ale jestem zmęczony. – Przeciągnąłem
się, po czym oparłem się tyłkiem o blat.
- Nie zapominaj, że na za tydzień mamy
projekt do zrobienia. – Sasuke stanął przede mną i położył mi dłonie na
biodrach. – Im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej.
- Wiem. Ale jutro, co? Dzisiaj naprawdę
marzę już tylko o łóżku.
Uchiha parsknął śmiechem.
- Naprawdę myślisz tylko o jednym.
- Wcale nie! – zaperzyłem się. – Chodziło mi
o spanie. I o spanie w znaczeniu spania, a nie o seks. – Wytknąłem mu język jak
małe dziecko.
- Okej, okej, wierzę ci. – Cmoknął mnie
krótko w usta, po czym podszedł do czajnika. Woda się zagotowała, więc zalał
nasze kawy. – Może jakiś film? – zmienił temat, niosąc kubki do salonu.
- Pewnie. – Poszedłem za nim. – Na co masz
ochotę? – Zacząłem przeglądać filmy na płytach. Sasuke miał całkiem niezłą
kolekcję.
- Może Mroczny
Rycerz?
Skinąłem głową i odszukałem odpowiednią
płytę, a potem włączyłem film. Usiadłem na kanapie obok bruneta, który właśnie
kończył zamawiać pizzę. Kiedy odłożył telefon, przytuliłem się do jego boku, a
on luźno objął mnie ręką w pasie. Lubiłem takie spokojne, leniwe wieczory.
Uśmiechnąłem się do własnych myśli, po czym całą swoją uwagę skupiłem na
pierwszych scenach filmu.
Luty – „kocham cię”
powiedziane 248 razy
Obudziłem się, kiedy poczułem jakiś
intensywny zapach. Bardzo ładny zapach. Przeciągnąłem się, po czym otworzyłem
oczy. Powoli usiadłem i rozejrzałem się po moim pokoju. W pierwszej chwili
pomyślałem, że mam jakieś zwidy, ale kiedy przetarłem oczy okazało się, że nie,
jednak nie. Wszędzie były czerwone płatki róż. Dosłownie wszędzie. Na podłodze,
na łóżku, na szafce i na biurku. Wyglądało to pięknie. Uśmiechnąłem się
szeroko, po czym szybko zerwałem się z łóżka i naciągnąłem na tyłek ciemnoszare
bokserki. Z Sasuke po seksie zawsze zasypialiśmy nago. Wyszedłem z pokoju w
poszukiwaniu mojego ukochanego. Znalazłem go w kuchni, przygotowywał śniadanie.
- Sasuke! – Podszedłem do niego i
pocałowałem go mocno. – Płatki róż są cudowne. Dziękuję.
- Cieszę się, że ci się podobają. –
Uśmiechnął się. – Ale trochę zepsułeś mi plany. Miałem ci przynieść śniadanie
do łóżka. – Westchnął cicho, udając niezadowolonego, a ja się na niego
zagapiłem. Boże, czym ja sobie zasłużyłem na takiego faceta?
- Kocham cię – szepnąłem, całując go lekko w
usta. – I jeżeli tylko chcesz, to mogę wrócić do łóżka i udawać, że jeszcze nie
wstałem. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Powiedz mi tylko jedno… Z jakiej okazji
to wszystko?
Sasuke patrzył na mnie przez chwilę,
jakby zastanawiał się, czy pytam poważnie.
- Dzisiaj mamy walentynki.
Zamrugałem zaskoczony. Faktycznie.
- Zapomniałem – przyznałem, a brunet tylko
się uśmiechnął.
- Wracaj do łóżka i czekaj tam na mnie. Po
śniadaniu chcę się z tobą kochać.
Tego nie trzeba było mi dwa razy
powtarzać. Z szerokim uśmiechem wróciłem do pokoju i na nowo zakopałem się w
kołdrze.
Nigdy w życiu nie spodziewałbym się
czegoś tak romantycznego po Sasuke. Płatki róż same w sobie były romantyczne,
śniadanie do łóżka było romantyczne, nawet późniejszy seks był romantyczny. Ale
to…
- Sasuke… - Spojrzałem na niego, nie
wiedząc, co więcej mogę powiedzieć. Moje serce biło jak oszalałe, a ja
myślałem, że zaraz poryczę się ze szczęścia. Jak na jakimś badziewnym filmie
romantycznym, Boże. Za dużo emocji naraz, za dużo. – Uwielbiam cię, Sasuke –
szepnąłem, patrząc mu w oczy. Po chwili odwróciłem wzrok i ponownie spojrzałem
na prezent, który mi podarował. Byliśmy w jego pokoju, staliśmy w progu. Całe
pomieszczenie było oświetlone przez ciepłe światło z małych świeczek, które
były porozstawiane dosłownie wszędzie. Jednak nie to przyciągało moją uwagę.
Przyciągały ją małe serduszka, które stanowiły ścieżkę prosto do łóżka. Łóżka,
na którym też było ich pełno. Na każdym serduszku starannym pismem było napisane
kocham cię. Teraz już wiem, czym
Sasuke zajmował się przez całe popołudnie zamknięty w swoim pokoju.
- Czyli rozumiem, że ci się podoba? –
zapytał, obejmując mnie w pasie.
- Podoba? Dosłownie zaparło mi dech –
odpowiedziałem całkowicie poważnie, patrząc w jego czarne oczy. Momentalnie się
zaczerwieniłem i spuściłem wzrok, kiedy przypomniało mi się, że mój prezent to
nic w porównaniu z tym, co przygotował dla mnie brunet.
- Co jest? – Sasuke ujął w palce mój
podbródek. Ponownie spojrzałem mu w oczy.
- Bo kiedy tak patrzę na to wszystko, to
uświadamiam sobie, że mój prezent to nic takiego…
- Kochanie, zapewniam cię, że romantyczna
kolacja była przepyszna. A kubek z napisem kocham
cię najmocniej i brązowy miś trzymający w łapkach czerwone serduszko
naprawdę mi się podobały.
Patrzyłem mu w oczy i wiedziałem, że
mówi szczerze. Zresztą, ufałem mu. Sasuke zawsze mówił prawdę i kiedy coś mu
się nie podobało, to mnie o tym informował, nie patrząc na to, co to jest i czy
może być mi potem przykro. Inni ludzie pewnie uznaliby to za okrutne, ale mi to
odpowiadało. Dzięki temu nie było między nami żadnych niedomówień. Kiedy mnie
coś się nie podobało, również go o tym informowałem. Tak było lepiej niż
gdybyśmy mieli trzymać coś w sobie, a potem się z tego powodu pokłócić. A
kłóciliśmy się rzadko. Do tej pory nie zdarzyły nam się tak zwane ciche dni, bo
nie mogliśmy wytrzymać tego napięcia między nami. To tylko pokazywało, jak
mocno nam na sobie nawzajem zależało.
Marzec – „kocham
cię” powiedziane 48 razy
Jasny gwint! Jak to boli!
- Naruto? – Usłyszałem zaniepokojony głos
Sasuke.
- Boli… - poskarżyłem się tonem pięciolatka,
trzymając się za obolałą dłoń. Przed chwilą drzwiami od naszego pokoju
przytrzasnąłem sobie palce.
- Chodź, przyłożymy lód. – Brunet
poprowadził mnie w stronę kuchni, a tam posadził na krześle. Z zamrażalki wyjął
woreczek lodu i ostrożnie przyłożył go do mojej lewej dłoni. Syknąłem cicho,
ale zaraz poczułem ulgę. Odetchnąłem.
- Mam nadzieję, że nic sobie nie złamałem –
mruknąłem. Bałem się poruszyć dłonią, żeby sprawdzić, czy moje obawy są
słuszne.
- Ja też, kochanie. – Pocałował mnie w
czoło, a ja się uśmiechnąłem.
- A zostało nam tylko moje biurko do
przeniesienia.
- I tak uczymy się razem, po co nam dwa
biurka w pokoju? Jesteś głodny?
- Masz rację. A z jednym biurkiem będziemy
mieli więcej miejsca. Jestem, mogą być kanapki z dżemem. I kakao. A co z
szafami? Na razie się w jednej mieścimy z naszymi ubraniami, ale myślę, że
fajnie by było kupić większą.
- Ja też tak myślę. – Sasuke zabrał się za
przygotowywanie kolacji.
- A pusty pokój? Zostaje pusty? Nie chcę
nikogo w mieszkaniu. – Odsunąłem woreczek z lodem i spróbowałem poruszyć
palcami. Wciąż bolało, ale już mniej. Co więcej, wiedziałem, że niczego sobie
nie złamałem. Odetchnąłem z ulgą i z powrotem przyłożyłem lód.
- Ja też nie. Podoba mi się takie mieszkanie
tylko we dwóch. A, przypomniało mi się. Jutro na kolację wpada Itachi.
- Tym razem przynajmniej się zapowiedział i
niczego nam nie przerwie.
Itachi miał tendencję do przychodzenia
w najmniej odpowiednich momentach, czyli wtedy, kiedy ja i Sasuke migdaliliśmy
się w łóżku. Zignorowanie go było niemożliwe, bo zawsze jakimś dziwnym trafem
wiedział, że jesteśmy w mieszkaniu – niech zgadnę, widział palące się w oknie
światło – i maltretował dzwonek, póki mu nie otworzyliśmy. Mimo wszystko
lubiłem jego wizyty, bo zawsze miał coś ciekawego do powiedzenia.
- Kolacja gotowa. – Sasuke postawił na stole
talerz kanapek, a następnie dwa kubki gorącego kakao. – Jak tam ręka? – Usiadł
naprzeciw mnie.
- Jeszcze boli, ale jest dobrze.
Uchiha uśmiechnął się lekko w
odpowiedzi.
Kwiecień – „kocham
cię” powiedziane 71 razy
W domu Shikamaru było głośno. Kręciło
się po nim dużo ludzi z naszego roku, alkohol lał się strumieniami, a muzyka
dudniła w uszach. Sam już byłem nieźle wstawiony, ale przystopowałem, bo
założyłem się z Itachim. Miałem upić Sasuke. Wygraną była kolacja w jednej z
najlepszych restauracji w Tokio, zarówno dla mnie oraz mojego faceta, jak i dla
Itachiego. Jeżeli przegram, mój portfel tego nie przeżyje.
- Sasuke… Napij się ze mną. – Pocałowałem
go, niemal wdrapując mu się na kolana. Uchiha nie oponował, a już po chwili pił
kolejny kieliszek, nie widząc, jak ja swój wylewam do kwiatka stojącego obok
kanapy. Można było powiedzieć, że był tak samo wstawiony jak ja. Kiedy
odwróciłem głowę i rozejrzałem się po pokoju, spostrzegłem, że Shikamaru nas obserwuje.
Skubany, na pewno wiedział, co się tutaj działo.
Godzinę później Sasuke niemalże na mnie
wisiał, a ja zadowolony przesuwałem między palcami jego miękkie, czarne włosy.
Po chwili poczułem jego usta na swojej szyi i rękę na udzie. Mruknąłem z aprobatą,
chociaż nie miałem pojęcia, czy mnie usłyszał w tym całym gwarze. Przypomniało
mi się, jak kiedyś Uchiha wspominał, że nie przepada za alkoholem i imprezami.
Zachichotałem pijacko, myśląc sobie, co też związki robią z ludźmi. Sasuke
przygryzł płatek mojego ucha, a ja zadrżałem.
- Naruto, chodźmy stąd. Wracajmy pierwszym,
lepszym autobusem do domu. Chcę się z tobą kochać – wyszeptał, po czym polizał
mnie po szyi. Z ust wyrwał mi się cichy jęk. Cholera, zaczynałem się podniecać.
- Myślisz, że w tym stanie będziesz w
stanie? – zapytałem nieskładnie, a po chwili zmarszczyłem brwi, myśląc o tym,
co przed chwilą powiedziałem. Sasuke roześmiał się cicho.
- Tak, tak myślę. – Jego dłoń przesunęła się
wyżej, dzięki czemu znalazła się niebezpiecznie blisko mojego rozporka.
Przymknąłem oczy, czując, jak wiruje mi w głowie. Żebym tylko jutro nie rzygał,
żebym tylko jutro nie rzygał…
- Ale pijani nie wejdziemy do autobusu albo
tramwaju. Nie wpuszczą nas – zauważyłem, po czym uśmiechnąłem się zadowolony z
tego, że jeszcze byłem w stanie myśleć logicznie.
- Cholera, masz rację.
- Ale Shikamaru ma wolny pokój. Poczekaj
chwilę.
Z niemałym trudem wstałem z kanapy i
ruszyłem w stronę przyjaciela, wcześniej lokalizując jego pozycję.
- Shikaaa… - Uwiesiłem się na jego ramieniu.
– Chcemy z Sasuke wolny pokój. Możemy?
- Jasne. Zaprowadzę was.
Shikamaru, jako gospodarz, był najmniej
pijany. W tym momencie mu za to dziękowałem, bo inaczej pewnie nie
uzyskalibyśmy z Sasuke wolnego pokoju. Nara zaprowadził nas do jednego z pokoi
i dał klucz. Zamknęliśmy się w środku, po czym od razu skierowaliśmy się do
łóżka.
- Seks w czyimś domu… Dobrze to brzmi –
mruknąłem, kiedy Uchiha zabrał się za rozbieranie mnie. Szło mu to dosyć
opornie, zważywszy na jego stan, ale nie narzekałem. Sam byłem pijany i kiedy
zacząłem rozpinać guziki jego granatowej koszuli, szybko się zdenerwowałem i
warknąłem. Więcej ich nie mogli przyszyć?
- Naruto, kocham cię. – Sasuke pocałował
mnie gwałtownie, ocierając się o mnie biodrami. Czułem, jak bardzo jest
podniecony. Zacisnąłem palce na jego tyłku.
- Ja też cię kocham, Sasuke.
Maj – „kocham cię”
powiedziane 49 razy
Stałem nad grobem moich rodziców,
ściskając dłoń Sasuke. Dzisiaj był ósmy maja – Dzień Matki. Ile bym dał za to,
aby poznać moją mamę. Aby codziennie widzieć jej uśmiech, aby mówić jej, jak
bardzo ją kocham i jak bardzo jestem jej wdzięczny za wszystko, co dla mnie
robi. Niestety, nigdy nie będzie dane mi tego doświadczyć. I nigdy nie było.
Poczułem, jak moje oczy wilgotnieją, więc szybko przetarłem je wierzchem dłoni.
Sasuke bez słowa objął mnie w pasie, a ja wtuliłem się w jego bok. Byłem mu
wdzięczny za to, że tu ze mną był. Przed przyjazdem na cmentarz byliśmy w
kwiaciarni i kupiłem bukiet składający się z piętnastu białych lilii, który
teraz stał w wazonie, a przy wejściu na miejsce spoczynku zmarłych kupiłem dwa
znicze, które teraz paliły się na grobie. Mimo że staliśmy tak już dobre pół
godziny, nie miałem ochoty jeszcze stąd odchodzić. Jeszcze chwilę chcę tutaj
pobyć w tym szczególnym dniu. Jeszcze chwilę, a potem pojedziemy do Osaki, do
rodziców mojego ukochanego, aby spędzić miłe popołudnie w rodzinnym gronie.
Czerwiec – „kocham
cię” powiedziane 75 razy
Zupełnie tak jak w zeszłym miesiącu,
tak i dzisiaj, dziewiętnastego czerwca, w Dzień Ojca, stałem nad grobem moich
rodziców. Sasuke, milcząc, dotrzymywał mi towarzystwa. Tym razem kupiłem bukiet
składający się z dwudziestu czerwonych goździków i, tak jak poprzednio, dwa
znicze. Tata zginął w wypadku, kiedy miałem dwa latka. Nie było możliwości,
żebym go pamiętał, ale z całych sił chciałem, żeby było inaczej. Żałowałem, że
w dzieciństwie nie grałem z nim w piłkę, nie jeździłem z nim na mecze ani na
ryby. I całkowicie nieważne jest to, że nie przepadałem ani za piłką nożną ani
za łowieniem ryb. Gdyby tu był, z chęcią bym z nim robił te wszystkie rzeczy i
cieszył się z tego jak dzieciak. Ale go nie było i nic nie zwróci mu życia.
Myśląc o tym wszystkim, czułem ogromną pustkę w sercu. Kucnąłem i dłonią dotknąłem
nagrobka, uśmiechając się delikatnie.
Lipiec – „kocham
cię” powiedziane 49 razy
Za tydzień urodziny Sasuke, a ja wciąż
nie wiem, co mu kupić! Chodzenie po centrum handlowym i oglądanie wystaw
sklepowych na nic, jak na razie, się zdało. Co Sasuke lubi? Mnie. Mnie
uwielbia, ale przecież nie obwiążę się wstążką i nie będę czekał na niego w
łóżku. Doskonale wiedziałem, że taki prezent by mu się spodobał, ale chciałem
mu dać coś innego. W końcu i tak będziemy się kochać, więc co za różnica, czy
sam się rozbiorę czy on to zrobi? Westchnąłem ciężko. Sasuke lubił książki i
gry komputerowe. Może kupię mu książkę? Ostatnio wspominał, że wyszła jakaś
nowa, którą bardzo chciałby mieć, ale obecnie szkoda mu na nią pieniędzy. No
tak, książka była napisana przez znanego autora i miała ponad tysiąc stron,
więc musiała być droga. Ha! To oznaczało, że jednak słuchałem tego, co Uchiha
do mnie mówił. Wszedłem do księgarni i zaciekawiony zacząłem rozglądać się po
półkach. Kiedy zlokalizowałem dział Fantastyka,
natychmiast tam podszedłem i zacząłem przeglądać tytuły.
- Jest! – zakrzyknąłem zwycięsko i wziąłem
książkę. Spojrzałem na cenę i aż mnie zatkało. Nie miałem pojęcia, że książka
może tyle kosztować. Na szczęście miałem przy sobie tyle pieniędzy, ale jeżeli
tyle wydam, do końca miesiąca może mi nie starczyć. Szybko się zastanowiłem i w
końcu postanowiłem, że wezmę w pracy kilka dodatkowych zmian. Westchnąłem cicho
i ruszyłem w stronę kasy.
Dwudziesty trzeci lipca, urodziny
Sasuke. Mój chłopak właśnie rozmawiał przez telefon ze swoimi rodzicami, a ja
kończyłem przygotowywać kolację, pogwizdując pod nosem. W zasadzie jedzenie
było już gotowe, wystarczyło do końca nakryć do stołu. Talerze, sztućce i
kieliszki – są. Świece – są. Brakuje wina. Szybko nadrobiłem ten brak,
stawiając zakorkowaną butelkę na stole.
- Rodzice wraz z Itachim będą jutro około
piętnastej. – Sasuke wszedł do kuchni i obrzucił wszystko spojrzeniem, a
następnie pociągnął nosem. – Mm, ładnie pachnie. – Podszedł do mnie i objął
mnie w pasie.
- Wszystkiego najlepszego. – Pocałowałem go
krótko. – Resztę prezentu dostaniesz po kolacji, a teraz siadaj, zanim
wystygnie. Zrobiłem najbardziej oczywiste danie na romantyczną kolację, czyli
spaghetti.
- Lubię spaghetti. – Uchiha przez chwilę
patrzył, jak siłuję się z korkiem od wina, a po chwili wziął ode mnie
korkociąg. - Ja to zrobię.
Moment później nalewałem wina do
kieliszków, a dwa momenty później wspólnie z Sasuke jedliśmy kolację,
rozmawiając i patrząc sobie w oczy.
Zostałem popchnięty na łóżko i
poczułem, jak chłodne dłonie Sasuke wsuwają się pod moją koszulę.
- Sasuke, poczekaj… - Próbowałem go od
siebie odsunąć, jednak z marnym skutkiem. – Chcę dać ci prezent. – Roześmiałem
się, kiedy odsunął się ode mnie z niezadowolonym westchnieniem. Nie zwlekając,
wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, na dnie której ukryta była książka
zawinięta w ozdobny papier i przewiązana wstążką. Z paczuszką w dłoniach
podszedłem do mojego chłopaka. – Proszę, to dla ciebie. Jeszcze raz wszystkiego
najlepszego, Sasuke. – Wręczyłem mu książkę.
- Dziękuję. – Uchiha pocałował mnie krótko w
usta, po czym wziął się za odpakowywanie prezentu. Kiedy jego oczom ukazała się
okładka, spojrzał na mnie z lekkim niedowierzaniem. – Skąd wiedziałeś? –
zapytał, przesuwając palcami po grzbiecie książki.
- Kiedyś mi o niej mówiłeś. W sumie to
całkiem niedawno. – Wzruszyłem ramionami, patrząc Sasuke w oczy.
- Masz rację. Dziękuję, wspaniały prezent. –
Brunet odłożył książkę na szafkę nocną, po czym popchnął mnie stanowczo na
łóżko. – A teraz należycie ci za niego podziękuję. – Pocałował mnie, powoli
rozpinając guziki mojej koszuli.
Sierpień – „kocham
cię” powiedziane 45 razy
Sasuke siedział na twardym krzesełku,
wpatrując się w białą ścianę przed sobą. Czuł wszechogarniający go strach. Mimo
wszystko próbował się jakoś trzymać – jeśli nie dla siebie, to dla Naruto.
Przede wszystkim dla Naruto. Czekał na jakąś informację, na przyjście lekarza,
pielęgniarki… Na cokolwiek. Zdecydowanie nie lubił szpitali. Nie lubił tego
specyficznego zapachu i otaczającej go bieli. Gdyby to chociaż była zieleń.
Zieleń uspokaja. Sasuke podejrzewał jednak, że w tym momencie nic by go nie
uspokoiło.
- Sasuke? – Usłyszał znajomy głos i spojrzał
na starszego brata. – Przyjechałem najszybciej jak mogłem. Przez telefon byłeś
roztrzęsiony… Co się stało?
- Itachi… Naruto, on… Potrącił go samochód i
on teraz… Operują go, a ja nic nie wiem. Było dużo krwi… Ja się boję, że on… -
głos mu się załamał. Spuścił głowę, czując łzy na policzkach. – Boję się… -
wyszeptał. Poczuł, jak starszy brat siada tuż przy nim, a po chwili go
przytula. Zupełnie tak jak wtedy, kiedy był mały i bał się potworów spod łóżka,
a Itachi go uspokajał.
Czekanie było nieznośne. Sasuke, dzięki
pomocy brata, zdążył się jako tako uspokoić, ale niepewność i strach ani na
chwilę go nie opuściły. W końcu z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Młodszy
Uchiha poderwał się z krzesełka i podszedł do starszego mężczyzny.
- Co z nim? – zapytał, zaciskając dłonie w
pięści.
- Pan jest kimś z rodziny?
- Jestem jego kuzynem – skłamał gładko, jak
wcześniej podpowiedział mu Itachi. Gdyby powiedział, że Naruto to jego chłopak,
niczego by się nie dowiedział. Nikt by się nie dowiedział, bo Naruto nie miał
rodziny. Teraz nikt nie sprawdzi wiarygodności informacji o pokrewieństwie, a
później to i tak będzie bez znaczenia, bo Sasuke będzie już wszystko wiedział.
- Stracił dużo krwi, ma złamaną rękę i kilka
żeber, poza tym dosyć poważny uraz głowy. Będzie żył, jednak… - Lekarz rzucił Sasuke
niepewne spojrzenie.
- Jednak? – Uchiha czuł gulę w gardle.
- Jednak nie wiadomo, kiedy wybudzi się ze
śpiączki. To może potrwać tydzień, miesiąc, ale również i rok. A teraz
przepraszam, ale spieszę się.
Lekarz odszedł, a Sasuke poczuł się tak,
jakby dostał obuchem w głowę. Zachwiał się i gdyby nie szybka reakcja
Itachiego, pewnie by się przewrócił.
- Tak mi przykro – szepnął brunet, tuląc do
siebie młodszego brata. W tej chwili uświadomił sobie, jak mocno Sasuke kocha
Naruto.
Wrzesień – „kocham
cię” powiedziane 52 razy
Sasuke wszedł do sali i spojrzał na
leżącego w łóżku blondyna.
- Cześć, kochanie. – Podszedł bliżej,
uśmiechając się delikatnie. Usiadł na krzesełku i chwycił nieprzytomnego
chłopaka za rękę, ściskając ją lekko. Spojrzał na spokojną twarz Naruto, po
czym kciukiem pogładził jego dłoń. – Moi rodzice jutro przyjeżdżają, wiesz? W
zeszłym tygodniu też byli. Bardzo się o ciebie martwią. Ja też się martwię, ale
radzę sobie. Wczoraj odwiedziły cię dziewczyny, jutro pewnie też przyjdą.
Sakura przyniesie ci świeże kwiaty, a Ino będzie ci opowiadać o tym, jak bardzo
się cieszy, że spodziewają się z Choujim dziecka.
Sasuke opowiadał i opowiadał, wiedząc,
że Naruto go słucha. Jakoś po południu przyszedł Itachi i zabrał go na obiad, a
potem obaj wrócili na salę. Młodszy Uchiha milknął, a starszy opowiadał. O
dzieciństwie i o domu rodzinnym. Tak było niemalże codziennie, tylko osoba
przychodząca po południu się zmieniała. Itachi, ze względu na swoją pracę, nie
zawsze miał czas. Naruto sam zostawał tylko na noc, kiedy kończyły się godziny
odwiedzin. Tuż przed wyjściem z sali Sasuke wyciągał mały notesik należący do
Naruto. Znalazł go jakoś pod koniec sierpnia, sprzątając ich pokój. Jak się
okazało, Uzumaki zapisywał w nim, ile razy w konkretnym miesiącu Uchiha
powiedział mu kocham cię, wcześniej
licząc to za pomocą pionowych kreseczek. Teraz Sasuke uzupełniał notesik.
Pogoda pod koniec miesiąca wciąż była
słoneczna. Sasuke, całe dnie spędzając w szpitalu, doceniał fakt, że łóżko
Naruto stało przy oknie – dzięki temu ciepłe promienie padały na nich,
sprawiając, że obu było ciepło. Akurat tego dnia Słońce wyjątkowo mocno grzało.
Uchiha siedział przy łóżku swojego chłopaka i czytał mu jedną ze swoich
ulubionych książek. Była dziewiąta rano, wtorek. Sasuke akurat kończył jedną z
decydujących scen w powieści, kiedy poczuł, jak ciepła dłoń Naruto zaciska się
na jego własnej. Natychmiast spojrzał na swojego chłopaka i odnotował fakt, że
jego powieki się uchyliły, ukazując światu niesamowicie niebieskie tęczówki.
- Naruto? – Wstał z krzesełka i pochylił
się, wciąż trzymając chłopaka za rękę. Książkę odłożył szafkę.
- Sa… Sasu…ke – wychrypiał Naruto. – Gdzie
ja…
- W szpitalu. Poczekaj, zawołam lekarza. –
Sasuke niechętnie puścił dłoń chłopaka. W tym momencie chciał przy nim być
bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, ale wiedział, że musi kogoś zawołać. Potem
się nacieszy. Wybiegł na korytarz, od razu wołając lekarza. Ten zjawił się
natychmiast i prosząc Uchihę o pozostanie na zewnątrz, wszedł do sali, na
której leżał Naruto. A Sasuke uśmiechnął się szeroko, czując niewysłowioną
wręcz ulgę.
Powrót do domu był jednym z tych
szczęśliwych wydarzeń. Sasuke skakał koło Naruto, spełniając każdą jego
zachciankę. Uzumaki nie miał ich dużo, a tak właściwie to miał tylko jedną – by
jego chłopak cały czas przy nim był. Lekarz kazał mu jeszcze odpoczywać, toteż
blondyn, mając w perspektywie leżenie w łóżku, chciał, żeby Uchiha leżał razem
z nim. Uraz głowy był poważny, toteż, mimo że już za dwa dni zaczynał się
październik, Naruto o powrocie na uczelnię mógł na razie pomarzyć. Na całe
szczęście kość w ręce oraz żebra całkowicie już się zrosły, więc nic nie
krępowało mu ruchów. Sasuke wiedział, że dla zawsze pełnego energii Uzumakiego
leżenie w łóżku było katorgą, więc nie marudził aż tyle, kiedy ten kręcił się
po mieszkaniu. Pozwalał mu samemu zrobić sobie herbatę czy też nawet posiedzieć
na parapecie okna i popatrzeć na błękitne niebo. Ale nic poza tym. Nie chciał,
żeby jemu chłopakowi znowu coś się stało. Dostawał apopleksji, kiedy widział,
że Naruto kręci się w głowie tak mocno, iż ten musiał się czegoś podeprzeć,
żeby nie upaść. W takich momentach najpierw odprowadzał go do łóżka, a potem
ochrzaniał za to, że Uzumaki tyle chodzi. Blondyn zbywał to cichym śmiechem i
przesuwając się na posłaniu, klepał miejsce obok siebie. Jeszcze się nie
zdarzyło, żeby Sasuke nie skapitulował i nie położył się obok niego, wtulając
go w swoje ciało.
Październik –
„kocham cię” powiedziane 327 razy
Sasuke siedział na wykładzie, na którym
wyjątkowo nie mógł się skupić. Dzisiaj Naruto miał urodziny i brunet zwyczajnie
się bał, że ze wszystkim nie zdąży. A do zrobienia miał dużo. Całe szczęście,
dzisiaj mieli zajęcia od ósmej rano do trzynastej, więc w domu będzie w miarę
wcześnie. Zakupy zrobił już wczoraj, więc do przygotowania kolacji wszystko miał.
Ponadto w zeszłym tygodniu wywołał zdjęcia, na których byli razem. Dokładnie
dwieście pięćdziesiąt zdjęć, na których odwrocie – na każdym zdjęciu z osobna –
napisał kocham cię. Zamierzał podarować je Naruto w ładnie
oprawionym albumie, do którego musiał je powkładać. Blondyn wciąż nie chodził
na zajęcia. Lekarz powiedział, że może zacząć to robić dopiero od listopada.
Uchiha westchnął cicho, podpierając brodę na dłoni. Nie mógł się doczekać końca
zajęć. Miał nadzieję, że zakupiony przez niego prezent nie zostanie znaleziony
przez Naruto. Nawet się nie łudził, że jak był na uczelni, to blondyn cały czas
grzecznie leżał w łóżku. Ale na to nie mógł nic poradzić – przecież nie
zainstaluje kamer w mieszkaniu. Parsknął cicho pod nosem na tę niedorzeczną
myśl, po czym wrócił do notowania.
W domu był krótko przed czternastą.
- Jestem! – zawołał od progu. Zaintrygowany
tym, że Naruto mu nie odpowiedział, zajrzał do pokoju. Blondyn spał w
najlepsze. Uśmiechnął się lekko. Zachowując się cicho, przebrał się w domowe
ubrania, po czym poszedł do kuchni. Najpierw zrobi obiad. Na przygotowanie
kolacji nie potrzebował wiele czasu, więc się nie martwił, że nie zdąży. Danie,
które zamierzał zrobić, było szybkie i łatwe do przygotowania, a jednocześnie
bardzo dobre w smaku. O ile ktoś lubił krewetki, makaron ryżowy i warzywa,
rzecz jasna.
Kolacja była gotowa, do stołu było
nakryte. Sasuke jeszcze raz ogarnął wszystko wzrokiem, stwierdzając, że tak
może być. Poszedł do pokoju, aby się przebrać. Naruto już tam na niego czekał.
Wszedł do środka. Spojrzał na blondyna siedzącego na łóżku.
- Świetnie wyglądasz. – Pochylił się i
pocałował go krótko w usta. Naruto miał na sobie czarne jeansy i białą koszulę
na długi rękaw. Uchiha podszedł do szafy i wyjął z niej przygotowane wcześniej
ubrania. On również będzie ubrany w czarne jeansy, ale koszulę będzie miał w
kolorze czerwonego wina. Zaczął się przebierać, a Naruto taksował wzrokiem całe
jego ciało.
- Wiesz… - zaczął Uzumaki. – Rozmawiałem z
lekarzem i powiedział, że nie ma żadnych przeciwskazań co do seksu. O ile będę
robił to powoli i nie będę za bardzo aktywny.
Sasuke spojrzał na niego, już w pełni
ubrany. Wyciągnął do niego rękę i kiedy Naruto skorzystał z pomocy, przyciągnął
go do siebie, po czym objął w pasie.
- Da
się zrobić. – Pocałował go w skroń, a następnie w usta. – A teraz zapraszam cię
na twoją urodzinową kolację.
Sasuke, leżąc w łóżku i patrząc na
śpiącego Naruto, przeczesywał palcami jego miękkie włosy. Oba prezenty –
zarówno album, jak i dwa bilety na koncert ulubionego zespołu blondyna na
grudzień – spodobały się Uzumakiemu tak bardzo, iż niemal od razu wylądowali w
łóżku, nie myśląc nawet o tym, żeby pomyć naczynia. Sasuke mimowolnie zaczął
myśleć o tym, co do tej pory razem przeżyli i z zaskoczeniem stwierdził, że –
pomijając wypadek i chwile ogromnego strachu – ich życie było raczej spokojne.
Podobało mu się to. Mógłby tak żyć już zawsze, zawsze z Naruto u boku. Wierzył,
że tak będzie. Bez różnicy, czy za pięć, dziesięć czy nawet za dwadzieścia lat.
Chciał mieć przy sobie tego roześmianego blondyna i trzymać jego ciepłą dłoń.
Listopad – „kocham
cię” powiedziane 53 razy
Dzisiaj wypadała nasza pierwsza
rocznica. Pierwsza rocznica związku mojego i Sasuke. Czułem ekscytację i
szczęście, w efekcie czego przez cały dzień uśmiechałem się szeroko i miałem
jeszcze lepszy humor niż zazwyczaj. Kilka dni temu powiedziałem Sasuke o
zakładzie z Itachim, podczas którego to miałem upić swojego chłopaka na
imprezie u Shikamaru. Później zapomniałem o wygranej, a Itachi jakoś się nie
upominał o zafundowanie nam kolacji w jednej z najlepszych restauracji w Tokio.
Sam się o to upomniałem i tak oto mieliśmy z Sasuke plany na dzisiejszy wieczór
i na uczczenie pierwszego roku bycia razem. Spojrzałem za okno, nie za bardzo
mogąc skupić się na słowach wykładowcy. Koniec listopada powitał nas pierwszym
śniegiem i bardzo niską temperaturą. Nie narzekałem. Miałem wszystko, czego
tylko pragnąłem i nie miałem zamiaru psuć sobie humoru pogodą. Zerknąłem na
Sasuke siedzącego tuż obok mnie, który w skupieniu zapisywał w zeszycie słowa
wykładowcy. Obserwowałem go, dopóki nie spojrzał na mnie i nie posłał mi
pytającego spojrzenia. Pokręciłem tylko głową z szerokim uśmiechem, po czym sam
zabrałem się za notowanie.
Po wyjściu z restauracji postanowiliśmy
pójść na spacer. Nieopodal znajdował się park, o tej porze pusty i oświetlony
światłem latarni. Powoli szliśmy ścieżką, trzymając się za ręce. Śnieg
skrzypiał nam pod stopami eleganckich butów. Milczeliśmy, chcąc nacieszyć się
swoim towarzystwem. Mieliśmy je na co dzień, to prawda, ale dzisiaj był
wyjątkowy dzień. Zacząłem rozmyślać o ostatnich miesiącach. O wypadku, którego
nie pamiętałem. Moja świadomość całkowicie wyparła moment, w którym wjechał we
mnie pijany kierowca. Znaleźli go jakiś czas później. Znowu, pod wpływem
alkoholu, spowodował wypadek, zderzając się z ciężarówką. Zginął na miejscu, a
kierowca drugiego pojazdu miesiąc przeleżał w szpitalu. Mocniej ścisnąłem dłoń
Sasuke, kiedy przypomniałem sobie, jak opowiadał mi o swoim strachu, ale także
o tym, jak spędzał przy mnie każdy dzień, po prostu będąc i trzymając mnie za
rękę. Byłem mu za to ogromnie wdzięczny. Uśmiechnąłem się, kiedy pomyślałem o
tym, jak troskliwie brunet się mną zajął, kiedy już wypisali mnie ze szpitala.
Dzisiaj czułem się już całkowicie dobrze, a zawroty głowy przestały mnie
dręczyć. Moje myśli skierowały się na inne tory. Tuż po Świętach czekał nas
tydzień w Lizbonie. Wszystko było już zarezerwowane i dopięte na ostatni guzik.
Mieliśmy wrócić w przeddzień powrotu na uczelnię.
- Kocham cię – szepnął w pewnym momencie
Sasuke, stając i tym samym zatrzymując mnie w miejscu. Przyciągnął mnie bliżej,
przytulając do siebie. Objąłem go rękoma wokół szyi, swoje czoło opierając o
jego i patrząc mu głęboko w oczy.
- Ja też cię kocham.
______________________________
Dzień Matki w Japonii przypada w drugą niedzielę maja, a Dzień Ojca w trzecią niedzielę czerwca. Kierowałam się kalendarzem na przyszły rok.
No, Kochani! To ostatni rozdział tego opowiadania. Kiedy postawiłam ostatnią kropkę, czułam lekkie niedowierzanie, ale i radość, ponieważ teraz w spokoju mogę zabrać się za songfick, który wczoraj wpadł mi do głowy, więc spodziewajcie się go w niedługim czasie ;). A później wezmę się za jedno z trzech opowiadań, które mam wymyślone.
Wiem, że w ogólnym rozrachunku tego "kocham cię" wyszłoby więcej niż tysiąc razy, ale nie zagłębiajmy się w szczegóły. Lepiej więcej niż mniej.
Tak w sumie to wiecie co? Polubiłam Sasuke. Jeżu, nie spodziewałam się, że taki dzień kiedykolwiek nadejdzie, no ale nadszedł. Poza tym, oglądając trailer Boruto, w którym to jest pokazany fragment walki Naruto i Sasuke z kimśtam, to pomyślałam sobie: Jeżu, jacy oni są zajebiści razem w walce! A tak poza tym, to - o boru, boru, boru, jak ja się nie mogę filmu doczekać!
Rozdział cudny! Odpowiednio długi, wzbudzający emocje^^
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się wystraszyłam, gdy Naru miała wypadek. Bałam się, że nagle wyskoczysz mi ze smutnym zakończeniem.
Będę tęsknić za tym opkiem^^ Pisz kolejne, pomysłów w najbliższym czasie Ci chyba nie zabraknie, więc korzystaj :*
Pozdrawiam :*
Nadal pijana Miki...
Już Ci mówiłam, że aż sama się sobie dziwię, że mi taki długi rozdział wyszedł :P.
Usuń"gdy Naru miała" - ja rozumiem, że nadal jesteś pijana, ale żeby aż tak, żeby płeć mylić? O to mi chodziło, żeby była ta nutka strachu i niepewności :P.
Ja też będę za nim tęsknić.. Pomysłów mi nie zabraknie, to fakt. Boję się za to, że mi ich przybędzie. A korzystać będę pełnymi garściami :D.
Ja też pozdrawiam :*
Z mocnym postanowieniem nietykania alkoholu po sobotnim kacu aż do Sylwestra Ayano
Nie jesteś jak widać przesądna. Rozdział jak i cała historia - fenomenalne. Gratuluję :-)
OdpowiedzUsuńNie, nie jestem przesądna. Gdybym była, nie miałabym czarnej kotki, która codziennie kilka razy przebiega mi drogę :P. Dziękuję, cieszę się, że historia się podobała :).
UsuńEmocjonalny, romantyczny, wzruszający i piękny rozdział. Ale w pewnym momencie wystraszyłaś mnie. Przez momencik miałam wrażenie, że zrobisz z tego dramat, ale uffff. :D Fajna taka nuta strachu o bohatera. :D
OdpowiedzUsuńGratuluję zakończenia tekstu i tak, lepiej, aby było więcej "Kocham cię" niż mniej. :)
Ja i dramat.. Może gdzieś po środku kiedyś się na jakiś skuszę, ale koniec raczej będzie szczęśliwy, jak już ;).
UsuńAno fajna, zawsze coś nowego :D.
Dziękuję :).
czyżby znowu kilka miesięcy oczekiwania na następne rozdziały ?
OdpowiedzUsuńZupełnie nie rozumiem, w jakim celu to pytanie. Publikuje cały czas i regularnie (co poniedziałek). Na następny raz sprawdź i rozeznaj się na blogu, zanim zadasz takie pytanie.
UsuńAyano
Ah, jestem dzisiaj jakas zakręcona, źle sformulowalam odpowiedz. Publikuje regularnie i staram się to robić co tydzień czasu tej nieszczęsnej przerwy. Twoja złośliwość była bez sensu ;).
UsuńAyano
Cześć :)
OdpowiedzUsuńMpja droga Ayano, na Twojego bloga trafiłam 2 dni temu i właśnie skończyłam czytać "Tysiąc razy kocham cię". Po pierwsze absolutnie mnie wciągnęło! Niewiele czytałam ff z Naruto, jeszcze mniej z nich było dobrze napisanych, ale ten był świetny! Zabawny, rozczulający tam, gdzie trzeba, czasem smutny.. cała gama emocji. Poza tym wspaniale zachowałaś charakter postaci - entuzjastycznego, uśmiechniętego, nie mogącego usiedzieć na miejscu Naruto i spokojnego, opanowanego, chłodnego Sasuke ^^ Odnośnie tego ostatniego... Ty się dziwisz, że dopiero teraz go polubiłaś. Hah, niestety, a może stety, ja od samego początku mojej przygody z Naruto jestem "team Sasuke" :D nic na to nie poradzę, że na sam jego widok i na dźwięk jego głosu fangirluję :D i choćby nie wiem, jakim dupkiem był i jakie rzeczy robił (nie zawsze je popieram, choć w pewien sposób rozumiem), to i tak go wielbię. A co do traileru z Boruto - ich wspólna walka jest taka sexy! xD nie mogłam się napatrzeć. Są genialni.
Także chyba zabiorę się za pozostałe opowiadania ^^
Tymczasem życzę dużo weny i Wesołych Świąt :)
Alys
Cześć :)
UsuńJej! Nawet nie wiesz, jakiego kopa do pisania dał mi Twój komentarz :). Bo pojawiła się nowa osóbka na blogu, bo komentarz jest taki długi i fajny, bo mój wen najadł się tym komentarzem. :D
Nie uważam, żeby to opowiadanie było jakieś świetne, ale od zawsze w tych sprawach byłam bardzo samokrytyczna :P. Bardzo się cieszę, że tym tekstem sprawiłam Ci tyle radości! :) I że w Twoim odbiorze udało mi się zachować charaktery postaci (do tej pory wydawało mi się, że Sasuke jest tutaj za mało sasukowaty).
Ha, a co do Sasuke i jego lubienia. Lubiłam go w pierwszej serii Naruto. Powiem więcej - wtedy, jako smarkula z gimnazjum, niemalże mdlałam na jego widok w odcinku. Potem dorosłam i mi przeszło, a w rezultacie po kilku jego większych wybrykach i kilku przykrych słowach do Naruto (mojej miłości dozgonnej!) Sasuke narobił sobie u mnie tylu minusów, że wręcz go nienawidziłam i zawsze, kiedy pojawiał się w odcinku, prychałam i mówiłam "spierdalaj" XD. Polubiłam go właśnie dlatego, że przeszedł na dobrą stronę mocy XD. W środę oglądałam Boruto i muszę przyznać, że Sasek był tam całkiem fajnie przedstawiony :D.
O tak, masz rację - ich walka jest sexy! Ja też nie mogłam się na nią napatrzeć :D.
W takim razie życzę Ci miłego pobytu na blogu :)
Ayano
Byłabym zapomniała! Tobie również wesołych Świąt :). A wen macha Ci łapką i prosi o więcej takich komentarzy :P.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńno musze powiedzieć, że cudowne zakończenie tego opowiadania, bardzo mi się podobał, Sasuke bardzo kocha Naruto jak i odwrotnie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. :)
OdpowiedzUsuńOgólnie fajne opo Ay. :]
Dangerous Kind
*sory, że z takim opóźnieniem :)