poniedziałek, 2 listopada 2015

12. Z tobą wszystko jest lepsze

         Kolokwium poszło nam dobrze, a przynajmniej tak sądziłem. To znaczy, Sasuke na pewno dostanie pięć, a że poprzedniego dnia wszystko mi wytłumaczył…
   - Co robimy? – zapytałem, wsłuchując się w miarowe bicie serca Uchihy. Leżeliśmy w jego sypialni na łóżku, on na plecach, a ja z głową na jego klatce piersiowej. Brunet palcami jednej ręki bawił się moimi włosami, a drugą ściskał moją dłoń.
   - A co byś chciał?
   - Całować się.
   - No to na co czekasz?
         Uśmiechnąłem się, po czym na rękach przesunąłem się wyżej i pocałowałem Sasuke. Odwzajemnił pocałunek, rozsuwając uda i obejmując mnie nogami w biodrach. Pogłębiłem pocałunek, jednocześnie czując jego dłonie na moich plecach. Obaj byliśmy w samej bieliźnie tuż po prysznicu, podczas którego zaspokoiliśmy się wzajemnie dłońmi.
   - Naruto…
   - Hmm? – mruknąłem, całując jego szyję.
   - Wczoraj mówiłeś, że chciałbyś mnie na dole. Chcesz teraz? – zapytał, a ja na chwilę zastygłem w bezruchu. Po chwili przygryzłem płatek jego ucha.
   - Chcę.
         Pocałowaliśmy się gorąco, pieszcząc nawzajem swoje ciała. Sasuke drapał mnie paznokciami po plecach, a ja ocierałem się o niego biodrami. Czułem, jak z każdą chwilą podniecał się coraz bardziej, a on doskonale czuł, jak ze mną dzieje się to samo. Spojrzałem na niego i westchnąłem dosyć głośno. Wyglądał cudownie. Zarumienione policzki z podniecenia, półprzymknięte oczy i usta nabrzmiałe od pocałunku. Pochyliłem głowę i zacząłem przesuwać ustami po jego szyi, tylko go tym drażniąc.
   - Naruto… Zrób mi wreszcie tę cholerną malinkę – warknął, mocno obejmując mnie nogami i ocierając się o mnie intensywnie. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym spełniłem jego rozkaz, bo prośba to na pewno nie była. W nagrodę usłyszałem cichy i zduszony jęk bruneta. Spojrzałem na niego. Przyciskał dłoń do ust i wydawało mi się, że zaciskał na niej zęby.
   - Chcę cię słyszeć – szepnąłem mu wprost do ucha, a potem przesunąłem koniuszkiem języka po całej jego długości. Ciało Sasuke naprężyło się. Jęknął, jednak jego jęk wciąż był zduszony. Chwyciłem obie jego dłonie i jedną ręką przycisnąłem je do poduszki tuż nad jego głową. Drugą przesunąłem po jego klatce piersiowej.
   - Naruto, błagam… - Patrzył na mnie rozgorączkowanym wzrokiem.
   - O co mnie błagasz? – zapytałem przekornie, pieszcząc jego prawy sutek.
   - Przejdź wreszcie do rzeczy.
         Cholera, nigdy nie podejrzewałbym Sasuke o takie zachowanie w łóżku. Cały aż pode mną drżał, a przecież nawet się jeszcze dobrze nie rozkręciliśmy. Siebie też nie podejrzewałbym o takie zachowanie. Wczoraj było zupełnie inaczej. Wczoraj to ja byłem tym uległym, dzisiaj brunet nim jest.
   - Chcesz, żebym wziął cię w usta? – Poruszyłem biodrami, wyrywając z jego ust przeciągłe westchnienie.
   - Tak.
         Krótko i zwięźle, zupełnie w jego stylu. Uśmiechnąłem się, puszczając jego ręce i bez zbędnego czekania przesunąłem się w dół. Najpierw z siebie zdjąłem bieliznę, a potem z niego.
   - Podaj żel.
         Sasuke wychylił się do szafki stojącej obok łóżka, a po chwili podał mi żel i z powrotem ułożył się na łóżku. Nawilżyłem palce, po czym zacząłem drażnić nimi jego wejście. W momencie, gdy wsunąłem w niego pierwszy palec, wziąłem jego męskość w usta. Sasuke momentalnie wsunął palce w moje włosy, a zgięcia jego kolan idealnie wpasowały się w moje barki. W środku był zaskakująco gładki, a czucie jego penisa przesuwającego się po języku było niesamowicie przyjemne. Pozwoliłem brunetowi nadać tempo, co pozwoliło mi na wsunięcie kolejnego palca. Po kilku minutach rozciągałem go już trzema, szukając jego prostaty. W pewnym momencie wypuściłem jego męskość z ust i uniosłem głowę. Spojrzałem na niego. Na jego szybko unoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Na rozchylone wargi, szybko łapiące powietrze.
   - Naruto! Boże! – Sasuke jęknął głośno, wyginając plecy w łuk. Uśmiechnąłem się zwycięsko, zadowolony z tego, że w końcu znalazłem ten punkt. Wysunąłem z niego palce, po czym zsunąłem jego nogi ze swoich ramion. Nakierowałem swoją męskość na jego ciasną dziurkę, po czym pchnąłem zdecydowanie. Uczucie zaciskających się wokół mnie mięśni było obezwładniające. Dopiero teraz zrozumiałem to, o czym wczoraj mówił Sasuke – siłą woli musiałem powstrzymać się przed spełnieniem.
   - Jesteś ciasny – szepnąłem.
   - Jakbym nie wiedział… Wejdź do końca! – jęknął, przesuwając dłonią po penisie.
   - Takiej prośbie trudno się oprzeć.
         Pchnąłem zdecydowanie, wsuwając się w niego do samego końca. Wziąłem kilka głębokich oddechów, powstrzymując się przed poruszeniem biodrami. Sasuke zacisnął uda wokół mojego pasa, przyciągając mnie do pocałunku. Przypomniało mi się, że chciałem go z wysoko uniesionymi biodrami podczas przygotowywania. Zupełnie o tym zapomniałem, ale nic straconego. To nie nasza ostatnia wspólna noc, a zaledwie druga. Nie przerywając pocałunku, zacząłem się w nim powoli poruszać, jednak z chwili na chwilę przyspieszałem. Było mi cholernie dobrze. Sasuke przygryzał moją dolną wargę, drapiąc mnie po plecach. Moje pchnięcia wyrywały z jego ust jęki pełne przyjemności, a kiedy pchnąłem mocno i głęboko, trafiając w jego prostatę, krzyknął krótko, drżąc spazmatycznie. W tym momencie jakakolwiek samokontrola przestała mieć znaczenie. Wbijałem się w niego głęboko, a on błagał o więcej i szybciej. W końcu krzyknął krótko, a ja poczułem jego ciepłe nasienie na brzuchu i rytmicznie zaciskające się mięśnie na penisie. Moje ruchy bioder stały się jeszcze ostrzejsze, a po chwili również doszedłem, głęboko w jego wnętrzu. Orgazm był na tyle obezwładniający, że opadłem na bruneta, gwałtownie nabierając powietrza w płuca. Kiedy już się jako tako uspokoiłem, uniosłem głowę i spojrzałem w oczy Sasuke.
   - I jak?
   - Oszałamiająco – szepnął, uśmiechając się, a ja się roześmiałem.
   - Cieszę się. Kocham cię, Sasuke.
   - Ja też cię kocham, Naruto.


         Na uczelni wszystko szło dobrze, mój świeży związek rozwijał się rewelacyjnie, a wyjścia ze znajomymi były weselsze niż dotychczas, ponieważ już nikt nie rozmawiał ze mną o tym, czy Sasuke kiedykolwiek zwróci na mnie uwagę. Zwracał. Cały czas. I pilnował, żebym się za bardzo nie upijał. Raz mi tylko pozwolił, kiedy mu powiedziałem, że bardziej pijany będę bardziej chętny. Po tym, jak podczas gry wstępnej zwyczajnie zasnąłem, brunet stwierdził, że nigdy więcej nie pozwoli mi wypić więcej niż cztery piwa. Jednak to jest zwyczajnie nie fair! To nie moja wina, że zawsze miałem słabą głowę. On wypił wtedy tyle samo, a trzymał się na nogach lepiej ode mnie. Westchnąłem cicho, podpierając brodę na dłoni. Siedziałem przy stole w kuchni, z aprobatą patrząc na tyłek Sasuke opięty czarnymi jeansami. Brunet robił kolację. Chciałem mu pomóc, ale uparł się, że wszystko zrobi sam.
   - Może chociaż do stołu nakryję? – zapytałem, przeciągając się na krześle.
   - W zasadzie to możesz. – Zerknął na mnie przez ramię. Uśmiechnąłem się szeroko, po czym podszedłem do niego i objąłem go w pasie, przytulając się do jego pleców.
   - Ładnie pachnie – stwierdziłem, a następnie cmoknąłem go w szyję.
   - Naruto…
   - Tak? – Tym razem pocałowałem go tuż za uchem, dłonie zsuwając na jego biodra.
   - Daj mi skończyć kolację albo pójdziemy spać głodni.
   - Masz rację. Ja też wolę seks po kolacji.
         Sasuke parsknął śmiechem.
   - Mówiłem o spaniu.
   - Przecież słowa „Naruto spał z Sasuke” można rozumieć w dwojaki sposób. Dosłownie i z podtekstem. – Uśmiechnąłem się, kiedy Sasuke westchnął ciężko.
   - Jak nakryjesz do stołu teraz, to obiecuję ci, że dzisiaj wezmę cię dwa razy. – Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Po chwili pokręcił głową z rozbawieniem, kiedy w tempie błyskawicznym odsunąłem się od niego i sięgnąłem po talerze do szafki.


         Zimno, ciemno, ślisko, mokro. Nienawidzę takiej pogody. Dlaczego ten głupi śnieg musi topnieć i zamieniać się w szarą breję? I dlaczego kierowcy nie mogą jeździć wolniej, tylko trzeba uważać na to, aby czasami nie zostać ochlapanym? Do mieszkania wróciłem zmarznięty i rozdrażniony. Sasuke wysłał mnie do marketu po zakupy między jednym a drugim zapewnieniem swojej mamy, że przyjedziemy na Święta. To znaczy, że on przyjedzie. Nie wspomniał, że przyjedzie z kimś, a pani Uchiha przez telefon o to nie wypytywała. Chciał zrobić jej niespodziankę.
   - O, już jesteś – zauważył Sasuke, kiedy wszedłem do kuchni i postawiłem zakupy na blacie. Siedział przy stole i sprawdzał coś w telefonie.
   - Mhm – mruknąłem tylko.
   - Długo cię nie było.
   - Mhm.
         Sasuke zmarszczył brwi.
   - Coś się stało?
   - Nie.
         Poszedłem na korytarz, żeby ściągnąć kurtkę.
   - Wypakujesz zakupy? Ja jeszcze muszę coś sprawdzić.
   - Sam sobie wypakuj – warknąłem pod nosem i poszedłem do salonu. Nie chciałem być dla niego niemiły, no ale.. no ale! Miałem zły dzień i już. Od samego rana. Najpierw zwiał mi tramwaj i musiałem czekać na kolejny. Kiedy zajechałem pod bibliotekę, okazało się, że jest zamknięta, więc jechałem tam na darmo. W drodze powrotnej jakaś baba w tramwaju co chwilę trącała mnie swoimi torbami. Miała ich dosyć sporo i część postawiła na siedzeniu naprzeciwko mnie, a część trzymała w ręku. Kiedy głośno zasugerowała, że w dzisiejszych czasach młodzież jest niekulturalna, bo nie ustępuje miejsca, to ja równie głośno stwierdziłem – niezbyt miłym tonem – że przecież może torby postawić na podłodze i usiąść. Po powrocie chciałem wygadać się Sasuke, ale on nie miał czasu. W ogóle mnie nie słuchał, a potem jeszcze powiedział, że mam być cicho, bo mu przeszkadzam.
   - Naruto! – zawołał brunet z kuchni. – Wypakujesz te zakupy?
   - Sam je sobie wypakuj! – krzyknąłem.
   - Jestem zajęty. – Uchiha pojawił się w drzwiach salonu.
   - Ja też. – Usiadłem na kanapie.
   - Naruto, ja naprawdę…
   - Zamknij się już. – Wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Sasuke poszedł za mną.
   - Słucham?
   - Powiedziałem, że…
   - Słyszałem. – Chwycił mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. – Co się dzieje?
   - Jeżeli nie zauważyłeś wcześniej, to twój problem. Idź sobie rozpakuj te pieprzone zakupy i rób, cokolwiek tam chcesz. Ja chcę być sam. – Strzepnąłem jego dłoń z ramienia i już miałem zamykać drzwi, ale brunet chwycił mnie za nadgarstek. A mnie puściły nerwy. – Nie rozumiesz, co się do ciebie mówi?! Chcę być sam! Cały dzień mnie olewasz! Czemu teraz nie możesz? Daj mi spokój!
   - Skoro chcesz być sam, to proszę bardzo – warknął i mnie puścił.
   - Świetnie. – Zatrzasnąłem mu drzwi przed nosem, po czym zamknąłem je na klucz. Walnąłem się na łóżko, chcąc się trochę przespać i chociaż na chwilę zapomnieć o podłym dniu.


         Obudziłem się z potężnym bólem głowy. Powoli podniosłem się z łóżka, po czym sięgnąłem do kieszeni po telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Dochodziła dwudziesta druga. Westchnąłem głośno i poszedłem do kuchni. Z szafki wyjąłem jakieś tabletki przeciwbólowe i wziąłem dwie, popijając wodą. Cholera, czułem się fatalnie. Nie dość, że miałem beznadziejny dzień, to jeszcze na sam koniec wyżyłem się na Sasuke. Pamiętam, jak kiedyś Kiba mi mówił, że takie coś w związku zdarza się dosyć często. Jedna strona ma kiepski dzień, a drugiej się obrywa. Nie chciałem mu wtedy wierzyć, bo jak można nakrzyczeć na kogoś, kto nie jest winny twoim niepowodzeniom? Dzisiaj się przekonałem, że jednak można. Sasuke pewnie jest na mnie zły. Westchnąłem cicho i podszedłem pod drzwi jego pokoju. Żaden z nas wciąż nie przeprowadził się do tego drugiego, mimo że spaliśmy razem. Raz w jego łóżku, raz w moim, zależy, jak się trafiło. Zapukałem, ale nie usłyszałem odzewu. Wiedziałem, że nie spał, ponieważ spod małej szparki między drzwiami a podłogą było widać światło. Zapukałem ponownie. Znowu nic.
   - Sasuke… - powiedziałem cicho zmęczonym głosem. – Przepraszam. No nie bądź na mnie zły…
         Cisza. Już miałem na dzisiaj zrezygnować i zaczekać z tym do jutra, kiedy drzwi nagle się otworzyły. Sasuke patrzył na mnie bez cienia emocji na twarzy.
   - Naprawdę przepraszam. Nie powinienem na ciebie krzyczeć tylko przez to, że miałem chujowy dzień. Ale wcześniej totalnie mnie olałeś, a ja chciałem ci się wygadać i to też mnie zdenerwowało. Przecież widziałem, że byłeś zajęty, nie powinienem ci przeszkadzać. Jestem beznadziejny.
         Sasuke westchnął cicho, po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Też się do niego przytuliłem, czując się nieco lepiej.
   - Nie jesteś beznadziejny. I ja też cię przepraszam. Masz rację, byłem zajęty, musiałem pomóc w czymś Itachiemu. Ale to ty jesteś dla mnie najważniejszy. – Pocałował mnie w skroń, a ja uśmiechnąłem się lekko.
   - Naprawdę jestem?
   - Oczywiście. – On również się lekko uśmiechnął, po czym mnie pocałował. Oddałem pocałunek, czując, jak brunet ciągnie mnie w głąb pokoju.
   - Seks na zgodę? – wymruczałem.
   - Seks na zgodę. – Popchnął mnie na łóżko.


         Dzień Wigilii powitał nas wspaniałym widokiem zza okna. Wszędzie było biało, a śnieg wciąż padał. Cieszyłem się jak małe dziecko, a Sasuke tylko mi przytakiwał, kiedy mówiłem mu co chwilę, że świat jest piękny. Potem zagonił mnie do przygotowania się do drogi. O jedenastej mieliśmy pociąg do Osaki. Niecałe cztery godziny drogi i około piętnastej powinniśmy być na stacji. Stamtąd do domu rodzinnego Sasuke miał nas odebrać Itachi, który był na miejscu od wczoraj. Cieszyłem się na te Święta.


         Jak tylko wysiedliśmy z pociągu, taszcząc za sobą nasze bagaże, usłyszeliśmy wołanie Itachiego. Machał do nas jak wariat, na co roześmiałem się głośno, a Sasuke westchnął cierpiętniczo, mrucząc pod nosem coś o bezużytecznych, starszych braciach.
   - Cześć! – przywitał się z nami Itachi.
   - Cześć – odpowiedzieliśmy jednocześnie z Sasuke.
   - No, chodźcie, rodzice już czekają. Napomknąłem im, że Sasuke z kimś przyjedzie i są strasznie ciekawi.
   - Miałeś im nic nie mówić! – fuknął na niego brunet.
   - No wiem, wiem, ale strasznie mnie męczyli wypytywaniem o to, czy w końcu kogoś poznałeś.
         Mój chłopak westchnął tylko cicho. Zapakowaliśmy nasze bagaże do bagażnika czarnego Land Rovera Evoque, a potem sami wsiedliśmy do samochodu.
   - Tylko nas nie zabij po drodze – mruknął Sasuke, zanim Itachi włączył się do ruchu drogowego.


         Kiedy zajechaliśmy pod dom Uchihów, rozejrzałem się dookoła. Budynek był mały, ale bardzo ładny i zadbany. Pomalowany na intensywny żółty z ogródkiem z przodu. Teraz wszystko zakrywał śnieg, ale byłem pewien, że mama Sasuke na wiosnę i lato miała w nim piękne, kolorowe kwiaty. Zanim zdążyliśmy wejść do środka, drzwi otworzyła drobna, czarnowłosa kobieta. Po rysach twarzy od razu można było się zorientować, że to pani Uchiha.
   - Jesteście już! – Ucieszyła się i wyściskała Sasuke z szerokim uśmiechem. Potem stanęła przede mną.
   - Dzień dobry – powiedziałem trochę niepewnie. – Miło mi panią poznać, jestem Naruto. – Wyciągnąłem dłoń w jej stronę, ale ona tylko machnęła ręką i mnie również uściskała. Odwzajemniłem uścisk, patrząc na Sasuke, który lekko uśmiechał się pod nosem.
   - Itachi wspominał, że Sasuke przywiezie ze sobą chłopaka. Mi również cię miło poznać, kochanie. Cieszę się, że przyjechałeś. – Jej uśmiech był tak szeroki, że nie mogłem go w pełni nie odwzajemnić. – No, ale chodźcie do środka, zimno jest.
         Weszliśmy do domu. W małym korytarzu ściągnęliśmy kurtki i buty, a potem Sasuke zaprowadził mnie do swojego dawnego pokoju, gdzie zostawiliśmy bagaże. Jasnogranatowe ściany, rozkładane, dwuosobowe łóżko, obok niego szafa, a pod dużym oknem biurko. Na podłodze jasna wykładzina. Prosto, ale ładnie.
   - Ja też się cieszę, że tu ze mną przyjechałeś. – Chwycił mnie za rękę, zanim wyszliśmy. – Kocham cię.
   - Ja też cię kocham. – Pocałowałem go lekko. Po chwili jednak się odsunąłem. Później będziemy mieć dla siebie więcej czasu. Poszliśmy do kuchni, gdzie zastaliśmy panią Mikoto i Itachiego.
   - Gdzie tata? – zapytał Sasuke. Usiedliśmy przy stole, gdzie czekały na nas dwa kubki ciepłej herbaty. Na środku stały pierniki w czekoladzie.
   - Musiał na chwilę zajrzeć do pracy, potrzebowali jego rady. Ale niedługo powinien wrócić. – Mama Uchiha usiadła naprzeciwko nas przy stole, obok Itachiego. Spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem, a ja zaczerwieniłem się lekko. Wiedziałem, że mnie ocenia i bałem się, że mnie nie polubi.
   - Naruto, jesteś bardzo przystojny – powiedziała pod dłuższej chwili, a ja omal nie zakrztusiłem się herbatą. Sasuke parsknął śmiechem, tak samo jak jego starszy brat.
   - Mamo, nie strasz go już na samym początku, bo jeszcze zwieje – upomniał ją żartobliwie Itachi.
   - Przestań, kochanie, od Sasuke nie można uciec. Jeżeli nie uciekł po poznaniu ciebie, to tym bardziej nie ucieknie po poznaniu mnie.
         Tym razem to ja się roześmiałem.
   - Dzięki, mamo. Wsparcie rodziny jest dla mnie niezwykle ważne. – Itachi teatralnie złapał się za serce.
   - Mam rację, Naruto? – zwróciła się do mnie pani Mikoto, na słowa starszego syna przewracając oczami.
   - Tak. – Przytaknąłem jej z uśmiechem.
   - Nie chcę być wścibska, ale twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko, że nie spędzasz z nimi Świąt? – kobieta wydawała się zmartwiona, a ja momentalnie spoważniałem. Sasuke ścisnął moją dłoń pod stołem. Spojrzałem na niego z wdzięcznością. Patrzył na mnie ciepło.
   - Nie mam rodziców, wychowałem się w domu dziecka. Moja mama zmarła tuż po porodzie, a tata zginął w wypadku samochodowym, kiedy miałem dwa latka – powiedziałem na jednym wydechu. Mimo tego, że minęło tak dużo czasu, ten temat wciąż był dla mnie trudny.
   - Och… Tak mi przykro, kochanie – powiedziała pani Uchiha zmartwionym głosem. Spojrzałem na nią i momentalnie poczułem, jak robi mi się lepiej, kiedy zobaczyłem szczere współczucie w jej oczach. Od dalszej nieprzyjemnej dla mnie rozmowy uratowało mnie głośne zamknięcie drzwi.
   - O, tata wrócił – zauważył Itachi, a ja przełknąłem ślinę. Spotkania z panem Uchihą bałem się jeszcze bardziej niż spotkania z jego żoną. Po chwili do kuchni wszedł wysoki, czarnowłosy mężczyzna.
   - Cześć, tato. – Sasuke wstał i uścisnął się krótko z ojcem. Również wstałem, nie bardzo wiedząc, jak się zachować. To nie to samo, co poznawanie rodziców znajomych. W takiej sytuacji jak ta byłem pierwszy raz. No, drugi, bo panią Mikoto już poznałem.
   - Witaj, synu. – Pan Fugaku poklepał bruneta krótko po plecach, a potem spojrzał na mnie.
   - Tato, to Uzumaki Naruto, mój partner.
   - Dzień dobry, miło mi pana poznać. – Skinąłem głową i podałem mu rękę. Uścisnął ją krótko, patrząc na mnie przyjaźnie.
   - Mi ciebie również miło poznać.
   - No! – mama Uchiha klasnęła w dłonie z szerokim uśmiechem. – Skoro powitania mamy już za sobą, to może coś zjemy? Do kolacji wigilijnej jeszcze trochę czasu.
         Wszyscy zgodnie przytaknęliśmy.


         Kolacja wigilijna przebiegła w rodzinnej, ciepłej atmosferze. Usłyszałem wiele anegdotek z dzieciństwa Sasuke i przy kilku omal nie popłakałem się ze śmiechu. Potem pani Mikoto przyniosła rodzinne albumy i ku oburzeniu mojego chłopaka zaczęła mi pokazywać jego zdjęcia z dziecięcych lat. Koło godziny dwudziestej drugiej poszliśmy z Uchihą do jego dawnego pokoju. W środku rzuciłem się na pościelone łóżko z głośnym westchnieniem.
   - Padam z nóg.
         Sasuke położył się obok mnie i spojrzał na mnie. Przekręciłem głowę w bok i również na niego spojrzałem, uśmiechając się szeroko.
   - Ja też – mruknął. – Ale nie narzekam.
   - Ja też nie. Masz wspaniałych rodziców. Ja też bym tak chciał… - Spojrzałem z melancholią w sufit.
   - Chodź tu do mnie. – Brunet przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Wtuliłem się w niego, chowając twarz w zgięciu jego szyi. – Przykro mi, że nie miałeś okazji bliżej poznać swoich rodziców. – Pogłaskał mnie czule po plecach.
   - Mnie też. Bardzo za nimi tęsknię. Ale mam ciebie. A z tobą wszystko jest lepsze.
   - Z tobą też, kochanie – szepnął mi Sasuke na ucho, po czym pocałował mnie w skroń.
   - Bardzo cię kocham. – Wtuliłem się w niego jeszcze mocniej. W jego ramionach czułem się bezpiecznie.
   - Ja też cię bardzo kocham. – Ponownie mnie pocałował, tym razem w czoło.
   - Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz. – Spojrzałem mu prosto w oczy. – Że zawsze będziemy razem.
         Nie wiem, skąd mi się to nagle wzięło, ale potrzebowałem teraz takiego zapewnienia. Sasuke przez chwilę patrzył na mnie ze spokojem w oczach.
   - Obiecuję – szepnął miękko.
______________________________
Rozdział pojawiłby się wczoraj, ale zwyczajnie nie miałam internetu. 
Pisałam Wam pod poprzednim rozdziałem, że następne opowiadanie będzie nosiło tytuł Taka miłość się nie zdarza. Cóż, niekoniecznie, bo w międzyczasie wymyśliłam trzy kolejne.. Nie wiem jeszcze, na które się zdecyduję najpierw.
Zapomniałam wcześniej wspomnieć - od 10 rozdziału na Wasze komentarze odpowiadam w komentarzach.
Trzymajcie się, Kochani :*


6 komentarzy:

  1. Końcówka bardzo wzruszająca. I może Naruto nie miał rodziców, rodziny, ale teraz to wszystko zyskał. Wiążąc się z Sasuke (a nie jest to związek na chwilę) dostał w prezencie rodziców i szwagra. :D Po raz pierwszy może powiedzieć, że spędził rodzinne święta.
    A ten nerwowy dzień każdemu sie zdarza i zazwyczaj to partner obrywa. Nawet jakby wokół byli inni ludzie i tak partnerowi dostanie się kilka ciosów. Wiem to z doświadczenia i nie tylko mojego. Ważne, żeby się później pogodzić. :D
    Na koniec zostawiłam Sasu na dole. :DDDD Podobało mi się, ale widać, że lepiej Ci się takie scenki pisze kiedy to Naruto jest na dole. Ale napisałaś ją. Dałaś radę. :D
    Hahahaha. Czyli pomysły Cię oblazły. Bardzo dobrze. :DDD
    Weny. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodziło mi o to, żeby końcówka była wzruszająca :D. Racja, nie jest to związek na chwilę, a rodzina Sasu zastąpi Naruto tak jakby jego własną. Bardzo rodzinne święta spędził i przy okazji nasłuchał się o małym Sasuke i jego przygodach :D.
      Ja też wiem to z doświadczenia i też nie tylko mojego. Fakt, ważne, żeby się potem pogodzić XD.
      Noo, mówiłam Ci już, że scena z Sasu na dole szła mi jak krew z nosa. Dałam radę, pewnie, a co! Ja zawsze daję radę XD. Poza tym, zobowiązałam się, że napiszę taką scenę i nie mogłam zawieść.
      Taa.. oblazły mnie. Ehh.. nie mam pojęcia, kiedy ja to wszystko napiszę.
      Dzięki, przyda się! :*

      Usuń
  2. Jea!!! Sasuke jako uke xD mrr! Uroczo ^^

    Pierwsza kłótnia za nami! Szybko poszło, ale co się dziwić, nie mają doświadczenia xD

    Zazdroszczę Sasuke rodzinki. A w zasadzie, brata. Dlaczego ja nie mam starszego brata? Zawsze chciałam mieć...

    Końcówka najlepsza. Zachowanie Naruto, ta niepewność i obietnica... wzruszająca scenka (:

    Zaśmiałaby się na stwierdzenie Luany, że pomysły cię oblazły, ale sama wiesz, że ostatnio cierpiałam z tego samego powodu. Ehh... psotna wena.

    Pozdrawiam!
    Anonimowa Miki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, wiedziałam, że Ci się spodoba Sasuke jako uke XD.
      Nie mają doświadczenia w kłótniach.. Jak można nie mieć doświadczenia w kłótniach? XD No ale dobra, powiedzmy, że masz rację. Potem się zaprawią i po kłótni żaden nie będzie chciał pierwszy ustąpić. I będą mieli ciche dni. Tak, właśnie.
      No wiesz, kochanie, ja bym się zastanowiła. Ja mam brata tylko rok młodszego i czasami, jak mi coś mówi, to nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać, więc.. No ale, co jak co, wesoło z nim mam.
      Taa, psotna wena.. Zupełnie jakby nasze weny chciały nam zrekompensować taki zastój i teraz działają na zwiększonych obrotach.

      Nieanonimowa Ayano :*

      Usuń
  3. Witam,
    aaa Sasuke dopominający się o tą malinkę boskie, tak samo jak dominujący Naruto cudo, bardzo mi się podobał tekst „jak nakryjesz do stołu teraz to obiecuję, że dzisiaj wezmę cię dwa razy” czemu myślę, że Sasuke coś szykował, spotkanie miłe, liczy ile razy powiedział „kocham cię”?
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Sexy dobre xD Znowu *.*
    Ja wychodzę z założenia, że najlepiej wyżyć się na tym, kto na to zasłużył, a nie na tym kto jest najbliżej xD
    I tak miło, że pomagał bratu, a nie jakiemuś obcemu ludziowi. :) To można wybaczyć. ;)
    Wyznania i obietnice. Love :)

    Dangerous Kind

    OdpowiedzUsuń