Nazajutrz obudziłem się pełen energii.
Zerwałem się z łóżka i zabierając po drodze świeże ubrania, pognałem do
łazienki. Czułem się tak, jakby ktoś wstrzyknął mi potężną dawkę energii. Miła
odmiana po całym tygodniu egzystowania. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i
wysuszyłem włosy. Obejrzałem efekt w lustrze. Ciemnogranatowe jeansy ładnie
komponowały się z pomarańczowym swetrem na długi rękaw. Z włosami nic nie
robiłem, i tak zawsze układały się jak chciały. Poszedłem do kuchni, żeby zjeść
śniadanie. Zastałem w niej Sasuke. Zerknąłem na niego przelotnie, czytał
poranną gazetę i podgryzał tosta.
- Jeżeli chcesz, możesz sobie wziąć te dwa.
– Ruchem głowy wskazał na talerz stojący na stole. Leżały na nim dwa tosty. –
Nie będę już ich jadł. I kawę ci zrobiłem.
Zupełnie zaskoczony patrzyłem dłuższą
chwilę na bruneta. Nie dość, że znowu się do mnie odzywał, to jeszcze zrobił mi
śniadanie. W dodatku za dwie godziny mam spotkanie z Sharinganem. Co to, Gwiazdka przyszła kilkanaście dni wcześniej?
- Dzięki – mruknąłem, siadając naprzeciw
niego. Przysunąłem sobie talerz i kubek z kawą. Zacząłem jeść, co jakiś czas
zerkając na Sasuke, jednak ten nadal czytał gazetę. Po skończonym posiłku
wstałem od stołu. Umyłem po sobie naczynia i skierowałem się do wyjścia z
kuchni.
- Ładnie wyglądasz. – Usłyszałem i wyrżnąłem
czołem w futrynę.
- Ała! – Chwyciłem się za czoło, czując łzy
nabiegające mi do oczu.
- Mocno boli? – Obok mnie znalazł się
Sasuke.
- Tak – poskarżyłem się, po czym lekko
potarłem czoło. Spojrzałem na bruneta. – To twoja wina! – fuknąłem.
- Moja? – zdziwił się.
- Tak. Gdybyś mi nie powiedział, że ładnie
wyglądam, to wyszedłbym z kuchni bez żadnego uszczerbku na zdrowiu.
- Ale…
- Najpierw się do mnie przez cały tydzień
nie odzywasz i nawet nie wyjaśnisz, co cię ugryzło i gdzie, a potem ni stąd ni
zowąd robisz mi śniadanie i jeszcze komplementem doprawisz! Przez ciebie będę
miał guza! I nie śmiej się ze mnie, draniu! – Ze złości aż tupnąłem nogą,
widząc, jak brunet ledwie powstrzymuje się od śmiechu.
- Wybacz – powiedział, kiedy jako tako się
uspokoił. - Następnym razem uprzedzę cię pisemnie, zanim powiem ci jakiś
komplement.
- No! Ale… - Odsunąłem dłoń od czoła i
spojrzałem na niego łagodniej. – Dziękuję. – Uśmiechnąłem się szeroko.
- Do pracy dziś idziesz, że nie widzę cię z
rana dresach?
- Nie. Mam dzisiaj rand… Znaczy, spotkanie –
poprawiłem się szybko.
- Spotkanie? – Uniósł brwi. – W takim razie
miłej zabawy. – Mrugnął, po czym wyminął mnie i zniknął za drzwiami swojego
pokoju. Zupełnie nie pojmując, co się wokół mnie dzieje, również poszedłem do
siebie.
Czułem się tak, jakbym chodził z głową
w chmurach. Poranne zachowanie Sasuke kompletnie wytrąciło mnie z równowagi,
ale w tym pozytywnym znaczeniu. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie
potrafiłem się na niczym skupić. Z cichym westchnieniem usiadłem na ławce, po
czym zerknąłem na zegarek. Za dwie minuty dwunasta. To już za chwilę… Może Sharingan pomoże mi to wszystko
poukładać? Rozejrzałem się. Wokół mnie kręciło się pełno ludzi, ale nie
wyglądało na to, aby ktokolwiek z nich zmierzał w moją stronę. A może nie
przyjdzie? Nie… Nie no, musi przyjść. Ponownie zerknąłem na zegarek. Dwunasta.
- Cześć. – Usłyszałem za plecami. Głos wydał
mi się znajomy. Poderwałem się z ławki i odwróciłem się.
- Sasuke? – zapytałem zdezorientowany. – Co
ty tu robisz? – Rozejrzałem się.
- Przecież byliśmy umówieni. – Uniósł brew,
patrząc mi prosto w oczy.
- Nie byliśmy, miałem się spotkać… -
Urwałem. Przyjrzałem mu się uważniej i nagle zrozumiałem. – Ty jesteś Sharingan?
Przytaknął, wciąż nie odrywając ode
mnie wzroku. Przez chwilę patrzyłem na niego w szoku, a kiedy w pełni dotarło
do mnie, czego się właśnie dowiedziałem, poczułem, jak wzbiera we mnie
wściekłość.
- Dobrze się bawiłeś?! – warknąłem, po czym
odwróciłem się na pięcie i zacząłem iść w kierunku wyjścia z parku. Dopiero po
chwili dotarło do mnie, że Sasuke wiedział. Wiedział, że go kocham. Co za
wstyd! I jak ja mu teraz spojrzę w oczy? Co za upokorzenie! Ten drań bawił się
moim kosztem!
- Naruto, zaczekaj! – Usłyszałem jego głos,
a potem poczułem, jak chwyta mnie za ramię. Odwrócił mnie w swoją stronę, a ja
szarpnąłem się gniewnie do tyłu. – Posłuchaj, Naruto, ja…
- Zamknij się! Nie mam ochoty z tobą
rozmawiać. Nie mam ochoty na wysłuchiwanie tego, jak się ze mnie naśmiewasz! –
W oczach poczułem łzy wściekłości. Odetchnąłem głęboko. – Wyprowadzam się –
mruknąłem na odchodne. Nie patrząc na niego więcej, puściłem się biegiem w
stronę wyjścia. Decyzja o wyprowadzce była nagła, ale była najlepszą, jaką
mogłem podjąć.
Na środku pokoju leżała otwarta, do
połowy spakowana walizka, a ja leżałem na łóżku zakopany w kołdrze i tępo
patrzyłem przed siebie. Po powrocie do mieszkania miałem ochotę coś rozwalić,
ale w porę się opamiętałem. Wszedłem do mojego pokoju, wściekle trzasnąłem
drzwiami, a potem spod łóżka wyjąłem walizkę i zacząłem się pakować. Po
kilkunastu minutach jakby uszło ze mnie całe powietrze. Miałem ochotę zasnąć i
nigdy się nie obudzić. Położyłem się do łóżka i tak leżę już od dobrych piętnastu
minut. Jak mogłem zakochać się w kimś takim? No jak? Sasuke… jak mógł mi zrobić
coś takiego? Gdyby wczoraj ktoś mi powiedział, co się dzisiaj stanie,
wyśmiałbym go i powiedział, żeby zmienił dilera. Uśmiechnąłem się lekko do
własnych myśli, rozbawiony tym ostatnim stwierdzeniem. Już nawet nie umiałem
zliczyć, ile razy słyszeliśmy z Kibą taki tekst. Właśnie, Kiba… Jeżeli go
poproszę, przyjmie mnie z powrotem pod swój dach. Zanim zacząłem ponownie
rozmyślać o Sasuke, zasnąłem.
Obudziłem się, kiedy za oknem już było
ciemno. Przeciągnąłem się, po czym usiadłem na łóżku, przecierając oczy.
Wstałem, aby zapalić światło, ale w drodze do kontaktu potknąłem się o coś. W
ostatniej chwili złapałem równowagę i odetchnąłem z ulgą. Gdy wyciągnąłem przed
siebie rękę, okazało się, że do ściany brakowało mi piętnastu centymetrów.
Szybko namacałem włącznik, pstryknąłem, a potem się obejrzałem. Na środku
pokoju leżała walizka. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się, po co ją wyjąłem i
zacząłem się pakować. No i sobie przypomniałem. Sasuke. Westchnąłem ciężko.
Ostrożnie wychyliłem głowę za drzwi i rozejrzałem się. Z pokoju bruneta
dochodziła cicha muzyka, więc pewnie siedział tam. Jeżeli będę cicho, nie
zorientuje się, że już się obudziłem. Po cichu skierowałem się do łazienki. Po
załatwieniu potrzeby umyłem ręce, po czym udałem się do kuchni. Najchętniej
napiłbym się czegoś mocniejszego… Poprawka, najchętniej zalałbym się w trupa.
Zamiast tego, wstawiłem wodę na kawę.
- Obudziłeś się. – Usłyszałem za plecami.
Podskoczyłem, potrącając plastikową butelkę z wodą, która przewróciła się,
poturlała się po blacie i spadła na podłogę. Zacisnąłem dłonie w pięści, nie
odwracając się w stronę Sasuke.
- Ameryki nie odkryłeś – mruknąłem
obojętnie.
- Naruto, porozmawiajmy – poprosił cicho.
- Nie mamy o czym – szepnąłem, przymykając
oczy.
- Mamy. Chciałbym ci wszystko wyjaśnić. Ja…
- Wyczułem, że zbliżył się do mnie. Nie drgnąłem ani o milimetr. – W niedzielę
zorientowałem się, że Rasengan to ty. Zacząłeś pisać mi o wyprowadzce od Kiby,
o szukaniu nowego mieszkania, o… - urwał, a ja przełknąłem ślinę. Zaraz się
zacznie. – O tym, że ty…
- Nie kończ – przerwałem mu. – Doskonale
wiem, co ci napisałem. Zapomnij o tym, okej? Oszczędź mi szyderstw i daj mi w
spokoju wypić kawę. A potem się spakuję i już dzisiaj mnie tu nie będzie. –
Jeszcze raz wstawiłem wodę. Nawet nie zauważyłem, kiedy zagotowała się po raz
pierwszy.
- Nie wyprowadzaj się. Nie chcę tego. I nie
mam zamiaru cię wyśmiewać. – Chwycił mnie za ramię, delikatnie nakłaniając do
tego, abym odwrócił się w jego stronę. Zrobiłem to. Jego słowa dały mi
nadzieję. – Naruto, ja… - Odetchnął głęboko, a ja spojrzałem mu w oczy. –
Napisałeś mi, że się we mnie zakochałeś. Nie miałem pojęcia, co zrobić.
Chciałem sobie wszystko przemyśleć, poukładać i dlatego cię unikałem.
Rozpraszałeś mnie, wprowadzając zamieszanie. Nawet nie masz pojęcia, co działo
się w mojej głowie.
- No ale… wszystko już sobie poukładałeś,
prawda? – zapytałem, patrząc na niego uważnie.
- Tak. Głównym powodem mętliku w mojej
głowie było nie tylko twoje wyznanie, ale także to, że już wcześniej
podejrzewałem, iż się w tobie zakochuję. Teraz jestem tego pewien. Ja też się w
tobie zakochałem.
Wstrzymałem oddech. Przecież to…
- To jakiś głupi żart? – zapytałem, a on
zamrugał zaskoczony. Widocznie nie takiej reakcji się spodziewał. – Nie
wyśmiewasz mnie otwarcie, więc robisz sobie ze mnie jaja w inny sposób.
Myślisz, że jestem taki głupi i uwierzę w to, że się we mnie zakochałeś?
- Naruto…
- Nie przerywaj mi! Nie dam robić z siebie
idioty. Jesteś bezdusznym, złośliwym, zimnym, wyrachowanym… - Nie dane było mi
skończyć. Najpierw patrzyłem w czarne tęczówki, a dopiero po chwili dotarło do
mnie, że dalsze mówienie uniemożliwiły mi wargi Sasuke. Były miękkie i gładkie.
Pocałunek był delikatny i krótki, ale to wystarczyło, aby moje serce zaczęło
szaleńczo bić.
- Wreszcie się zamknąłeś – stwierdził.
- No chyba… - mruknąłem.
- Czy taki dowód ci wystarczy? Wierzysz mi?
– zapytał, patrząc na mnie wyczekująco.
- No, wiesz… Tak nie do końca, potrzebuję
chyba jeszcze jednego dowodu.
Sasuke uniósł brew, po czym objął mnie
w pasie i przyciągnął bliżej siebie zdecydowanym ruchem. Odruchowo objąłem go
wokół szyi. Ponownie mnie pocałował, tym razem nieco mocniej. Z ukontentowaniem
oddałem pocałunek, rozchylając wargi. Język bruneta wsunął się do środka, a mój
wyszedł mu na spotkanie. Było mi przyjemnie, czułem się lekko. Nie mogłem
uwierzyć w to, co się działo. To było jak spełnienie najskrytszych marzeń, tych
najbardziej nieosiągalnych, niemożliwych do spełnienia. Po dłuższej chwili
rozdzieliliśmy nasze wargi.
- Teraz ci wierzę. – Uśmiechnąłem się lekko,
patrząc mu w oczy. Odwzajemnił uśmiech, przytulając mnie jeszcze mocniej.
- Czy teraz możemy na spokojnie porozmawiać?
– zapytał po chwili.
- Przecież właśnie to robimy – zauważyłem, a
on parsknął rozbawiony w moją szyję.
- Chodź na kanapę. – Odsunął się, chwytając
mnie za dłoń. Poszliśmy do salonu, po czym usiedliśmy na kanapie po turecku
naprzeciw siebie.
- No to? O czy chcesz rozmawiać? – zapytałem
zniecierpliwiony. Szczerze mówiąc, wolałbym się teraz całować z Sasuke. W końcu
mogę!
- Najpierw mi obiecaj, że nie odezwiesz się
ani słowem, dopóki nie skończę. Okej? – Patrzył na mnie uważnie.
- No… okej… - zgodziłem się niechętnie. Nie
miałem pojęcia, co chce mi powiedzieć, ale obietnica nieodzywania się nie
wróżyła niczego dobrego. Z drugiej strony… Chyba nie przywaliłby mi czymś
nieprzyjemnym po tym, co się przed chwilą stało w kuchni?
- Okej. No to od początku. Założyłem się z
Itachim o to, że do końca roku znajdę sobie chłopaka. I to samo w sobie byłoby
proste. Ale problem polegał na tym, że miałem tego chłopaka pokochać no i, co
oczywiste, żeby on pokochał mnie. Jednak to nie koniec zakładu, tylko pierwsza
jego część. Drugą częścią było to, żebym od momentu zakochania się powiedział
temu chłopakowi tysiąc razy „kocham cię”. Mam na to rok. Szczerze mówiąc, powoli
zaczynałem wątpić w to, że wygram zakład. Bo widzisz, Naruto, jeszcze nigdy nie
byłem zakochany i myślałem, że mam nikłe szanse. Kiedy Orochimaru podwyższył
czynsz, byłem niezadowolony z tego, że muszę szukać współlokatora. Lubiłem
mieszkać sam, bez użerania się z nikim. Kiedy więc w moich drzwiach zjawiłeś
się ty, byłem jeszcze bardziej niezadowolony. Na uczelni nigdy nie
rozmawialiśmy, ale zapamiętałem cię jako nierozgarniętego, głośnego młotka. Na
samą myśl, że będę mieszkać z kimś takim, miałem ochotę walić głową w ścianę.
No i wyobraź sobie, Naruto, jakim zaskoczeniem było dla mnie to, że tak
naprawdę dobrze mi się z tobą mieszka. Nie umiem tego rozgryźć, wiesz? Na
uczelni jesteś taki głośny, a mieszkaniu w miarę cichy i spokojny. Miałem cię o
to zapytać, dlaczego tak jest. Okazja miała miejsce często, ale ja zwyczajnie
tchórzyłem. Myślę, że to dlatego, że zacząłem się w tobie zakochiwać. I zaraz
potem była ta nasza nieszczęsna rozmowa na czacie, przez którą dowiedziałem
się, że cały czas pisałem z tobą. Byłem w szoku, w końcu kto by nie był,
znajdując się w takiej sytuacji. Podczas tego całego tygodnia widziałem, jaki
chodzisz przygaszony i wiele razy miałem ochotę z tobą porozmawiać, ale wolałem
poczekać. Wczoraj postawiłem wszystko na jedną kartę, zapraszając cię na tę
randkę. Jak widać, opłaciło się. – Uśmiechnął się lekko, po czym odetchnął
głośno. – No, skończyłem.
- Ja… - Odchrząknąłem. Nie miałem
pojęcia, jak zareagować na to, co mi powiedział. – Nie wiedziałem, że umiesz wygłaszać
tak długie monologi. - Sasuke roześmiał się cicho, a ja uśmiechnąłem się
niemrawo. - Wiesz, Sasuke, tak sobie myślę, że powinienem być na ciebie
wściekły za ten zakład. Nieświadomie stałem się jego ofiarą. Ale z drugiej
strony spełnienie warunków jest przyjemne dla obu stron, prawda? – Sasuke
kiwnął głową. – No, no to chyba ja powinienem coś powiedzieć. Jeżeli chodzi o
to, że w mieszkaniu jestem taki cichy… Od zawsze tak miałem. I to nie są dwie
różne maski, jak mogliby niektórzy pomyśleć. Po prostu moi przyjaciele dodają
mi energii, a ona musi mieć gdzieś ujście, dlatego na uczelni jestem taki
rozgadany. W szkole było tak samo. – Odetchnąłem cicho, zagryzając wargę. – Nie
miałem pojęcia, że unikasz mnie, bo się we mnie zakochałeś. Gdybym wiedział… to
bym cię pocałował. – Sasuke roześmiał się, a ja mu zawtórowałem. – Co do mnie,
to właściwie już wiesz, jak to było. Na początku mi się spodobałeś, a potem się
w tobie zakochałem. Na początku było świetnie, ale już zdążyłem zauważyć, jaki
jesteś i nie zagadałem. Męczyłem się z tym uczuciem, a potem, kiedy się
okazało, że będziemy razem mieszkać… Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, ale nic poza
tym. Dostałem taką szansę i jej nie wykorzystałem. Bałem się. Odrzucenia,
wyśmiania… Nie chciałem psuć kontaktów, jakie zyskaliśmy. Kiedy więc dzisiaj
okazało się, że Sharingan to ty, myślałem, że się mną zabawiłeś, że chciałeś
mnie celowo zranić. Wiem, głupi byłem, ale inaczej nie umiałem zareagować.
Sasuke patrzył na mnie dłuższą chwilę,
po czym wychylił się do przodu i lekko mnie pocałował. Odwzajemniłem pocałunek.
- Nie powiedziałem ci, co wygramy, jeśli w
ciągu roku powiem ci tysiąc razy „kocham cię”. – Spojrzał mi w oczy, odsuwając
się na kilka centymetrów.
- Wygramy?
- Tak. Wycieczka do Lizbony. Na tydzień.
- Serio?
- Serio.
- No to na co jeszcze czekasz? Tysiąc razy,
Sasuke! Wiesz, ile to jest?
- Wiem, wiem dokładnie. Kocham cię.
- Możesz powtórzyć? Bo nie dosłyszałem.
- Wiesz, że w ten sposób nie wyciągniesz ode
mnie tysiąca wyznań jednego wieczora?
- Nie marudź.
- To ty marudzisz. Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, Sasuke.
Nie mogąc się dłużej doczekać jego
bliskości, pocałowałem go.
______________________________
No i jest nowy rozdział :D. Nie jestem co do niego do końca przekonana, no ale..
Ten tydzień był bardzo intensywny i równie wspaniały :). A wczoraj było najlepiej :D.
Eragona skończyłam czytać, pod koniec przedostatniego i na ostatnim rozdziale się napłakałam. Książka bardzo mi się podobała, obecnie czytam drugi tom. W zeszłą środę obejrzałam film. Zaraz po nim pomyślałam, że to dobrze, że "zekranizowali" tylko jedną część. Cudzysłów dlatego, że oni tam nawet główny wątek okroili i przeinaczyli. Zmarnowałam dwie godziny. Za to w poniedziałek obejrzałam Big Hero 6. Film genialny :D. To jeden z tych, które zaraz po skończeniu oglądania chciałoby się obejrzeć drugi raz. Obok Strażników Galaktyki to najlepszy film, który oglądałam od dawna. Soundtrack z filmu. Cała godzina <3
Dziękuję Wam za komentarze, Kochani :*
Wrócę :***
OdpowiedzUsuńOk :***
UsuńAyano
Oh gomene Aya-chan
UsuńMiałam wrócić i zapomniałam :(
To wszystko przez ten brak czasu
Wiesz, że kocham Sasia, ne? W tym rozdziale go nie kocham. Chce go wykastrować, przememłać przez maszynkę do mielenia. Ty. Gupi. Nudny. Dupku. Jak można pozwolić Naru cierpieć... Sasu nie żyjesz
A pogodzili się... odwołuję to z góry xD
(Nie)miły, (czasem) przyjemny rozdzialik.
I czekamy babuszki na te tysiąc kocham cię, niech się Sasiu nie cieszy, mógł mu Itachi kazać w stu językach mu to wyznać
Przepraszam, że późno i krótko, ale życie jest be
Z migreną jak stąd do Japonii,
Yew S.
Jaki słodki rozdział :-) więcej takich poproszę :-)
OdpowiedzUsuńOkej :D
UsuńAyano
Ha, kawę mu zrobił. No, patrzcie, jaki milutki się Saskue zrobił. Nie ma to jak znać tajemnice i już walczyć o zdobycie serca tej drugiej osoby. Chociaż ma już serducho Narusia .
OdpowiedzUsuń"- Ładnie wyglądasz. – Usłyszałem i wyrżnąłem czołem w futrynę." Hahahahahahahahahahaha. Padłam i leżę. No nie mogę. Biedny Naruś. Sasu jak nie śniadanie, to już sobie zawczasu komplemenciki robi. Podstępna bestia. :D
Za dwie minuty dwunasta. Ależ jestem podekscytowana. Co powie Naru? Wścieknie się, że Sasu wiedział? Da sobie przegada, że dowiedział się nie tak dawno temu? Czytamy dalej.
Czułam, że tak się stanie. Sama pewnie na miejscu Naruto bym tak pomyślała. Ech. :(
Potrzebuje dowodu. Pewnie, że tak jak najbardziej. Rozczulam się. Fundujesz w tym rozdziale kawałek niezłych emocji. :D
No pięknie. Mnie się wydaje, że oni wciągu roku powiedzą sobie "Kocham cię" dużo więcej razy. Nie wiem co tam chcesz od tego rozdziału, ale mnie się bardzo podobał. Nareszcie wyznali uczucia! :DDDD YEY!
Hej,
OdpowiedzUsuńno w końcu jestem ponownie…
bardzo wybuchowa reakcja Naruto i ten komplement ze strony Sasuke, śniadanko, przez chwilę myślałam, że pocałuje jeszcze w tego guza, teraz to szybko pójdzie z wypowiadanie tych słów… będą się ukrywać na uczelni czy nie? A może, może coś wymyślą, aby po prostu inni trochę powali się w świątynie, bo będą wzdychać do siebie…
Multum weny życzę…
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńdroga autorko, żyjesz? Tęsknię za tym opowiadaniem i to bardzo, mam nadzieję, że za niedługo coś się tutaj pojawi....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Tak to już jest z tymi pseudo pisarkami , coś trochę napiszą, zdobędą czytelników a później porzucają , można odnieść wrażenie , że je bawi takie postępowanie , takie lekceważenie swoich fanów
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie lekceważę swoich fanów. Po drugie, gdzie niby jest napisane, że porzuciłam blog? Nie wyciągaj wniosków z niczego. Po trzecie, nowy rozdział jest już w połowie napisany. Nie mam tyle czasu na pisanie, ile bym chciała mieć, ponieważ mam na głowie studia i wiele innych spraw. Po czwarte, obrażając mnie poprzez nazwanie pseudo pisarką pokazałeś/aś poziom swojej kultury. Poza tym, jak masz odwagę pisać takie rzeczy, to chociaż nie ukrywaj się za anonimem.
UsuńAyano
Dobra, Kochani, wypadałoby napisać kilka słów. Wybaczcie, że tak późno się odzywam, ale jak nie studia, to wakacyjna praca i obowiązki, a od wczoraj jeszcze się choroba do mnie przyczepiła. Ostatni rok studiów równa się z pisaniem licencjatu. Tak jak napisałam powyżej, nowy rozdział jest już w połowie gotowy i jeśli wszystko pójdzie dobrze, pojawi się w niedzielę. Dziękuję Wam za komentarze i wszystkie miłe słowa :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Was serdecznie, Ayano
Wybacz , celowo tak napisałem , aby Cię sprowokować do odezwania się na blogu, ponieważ przez pięć miesięcy nie raczyłaś dać znaku że będziesz coś dalej pisać na tym blogu, a wystarczyło jedno zdanie / to właśnie świadczy o poziomie kultury /
OdpowiedzUsuńA co do anonimu to jest właśnie mój pseudonim tak jak Twój
Pozdrawiam
Słuchaj, gdybym porzuciła bloga, na pewno bym o tym poinformowała. Nie dałam żadnej informacji wcześniej, bo zwyczajnie ostatnio rzadko tu zaglądałam. Jak już wspomniałam, brak czasu. Co do anonima, uważam, że skoro wiadomo, iż to ja odpowiadam i podpisałam się swoim nickiem, to nie ma sensu, abym się logowała. Poza tym, odpowadałam z telefonu, tak samo, jak i teraz to robię i naprawdę nie mam ochoty bawić się w logowanie. Tym bardziej, że jestem chora, więc nie czuję się ogólnie na siłach do czegokolwiek.
UsuńRównież pozdrawiam, Ayano
Ciekawe bardzo, dlaczego zaczął się znowu odzywać… Na pewno nic nie knuje, na pewno. :)
OdpowiedzUsuńByło do przewidzenia, że Naru się wkurzy. :D Ale szybko dał się zamknąć. :P I Sasuke dostał to czego chciał, z tym że nie spodziewałam si ę, że to się stanie w tym rozdziale. xD Żadnego większego dramatu.. So sad :P
Dangerous Kind