Podśpiewując sobie
pod nosem Jingle Bells, lepiłem
pierogi. Byłem w doskonałym humorze. Za kilka dni Wigilia, Święta! Uwielbiałem
ten czas. Mimo że dni przed dwudziestym czwartym grudnia wypełnione były
generalnymi porządkami, sporządzaniem listy zakupów i gotowaniem, to zawsze
wszystko robiłem z uśmiechem. W tym roku to na mnie padło ogarnięcie tego
wszystkiego. Odkąd wyprowadziłem się z domu rodzinnego, wspólnie z rodzicami
ustaliliśmy, że w Święta będziemy się odwiedzać naprzemiennie. Mama
przynajmniej raz dziennie dzwoniła do mnie i pytała, co mam już gotowe, a co mi
jeszcze do zrobienia zostało. Należy wspomnieć, że moja mama była jedną z tych
mam, które uważały swoich synów za małych chłopców, którymi wciąż trzeba się
opiekować. Mimo że mają skończone studia, dobrze płatną pracę i własne
mieszkanie. Wciąż podśpiewując pod nosem włożyłem pierogi zapakowane w foliowe
woreczki do zamrażarki.
- No, to by było tyle na dziś. – Otrzepałem
dłonie, zerkając na zegarek. – Czas spać.
Po szybkim prysznicu wsunąłem się do
łóżka, szczelnie owinąłem kołdrą i niemal natychmiast zasnąłem.
Z moim sąsiadem z piętra miałem
problem. Problem polegał na tym, że go dobrze nie znałem. Na moje nieszczęście,
nie przeszkadzało mi to w podkochiwaniu się w nim od dwóch zakichanych lat.
Spotykałem go codziennie rano i wieczorem, rzucałem krótkie „dzień dobry”, a on
albo mi odpowiadał, albo odmrukiwał coś pod nosem. Widywałem go nawet w pracy.
Uchiha Sasuke, bo tak się gość nazywał, był moim szefem. Szefem wymagającym,
upierdliwym, nieznośnym i odbierającym chęć do życia. Nadgodziny były w naszym
dziale normą, ale rekompensowało nam je to, że dostawaliśmy za nie wysokie
wynagrodzenie. Każdy z nas miał tyle roboty, że nie wyrabialiśmy się w
godzinach pracy. Znaczy, wyrabialibyśmy się, gdybyśmy nie musieli jeść i
chodzić do toalety. Krótko mówiąc, gdybyśmy byli robotami. Oczy od ciągłego
wpatrywania się w ekran komputera bolały niemiłosiernie. Nie mówiąc już o
pośladkach i niewygodnych krzesłach. Ból pleców nie był już aż tak bardzo
odczuwalny, każdy chyba się przyzwyczaił. Mimo tej całej niewygody i tego, jaki
Sasuke był, podkochiwałem się w nim. Mama zawsze mi powtarzała, że jestem
wspaniałym synem, ale czasami nie potrafi dostrzec logiki w moich wyborach.
Powiedziałbym jej teraz, że miłość i logika nie mają ze sobą nic wspólnego, ale
usłyszałbym tylko, że ona wie lepiej i że mam się nie wymądrzać. Kochałem moją
mamę, ale czasami miałem ochotę strzelić sobie w łeb przez jej gadanie.
Dni przed Wigilią były najbardziej
lubianymi dniami w pracy. Wbrew logice, pracy było wtedy o wiele mniej. Były
dni, kiedy zdarzało mi się wychodzić wcześniej! W tym czasie Sasuke nie pilnował
nas tak bardzo. Całymi dniami przesiadywał w swoim gabinecie albo w ogóle nie
pojawiał się w pracy, a zadania przekazywała nam jego sekretarka. Zawsze mnie
to zastanawiało, ale nigdy nie udało mi się dowiedzieć, dlaczego tak się
dzieje.
Z Sasuke zostaliśmy sąsiadami rok po
tym, jak zacząłem pracować w jego firmie. Zaoszczędziłem trochę, a mieszkanie,
które wynająłem tuż po przeprowadzce do Konohy, było w beznadziejnym stanie.
Podczas studiów mieszkałem w akademiku i często odnosiłem wrażenie, że tam
miałem lepsze warunki mieszkalne. Niestety, z moimi funduszami nie mogłem
znaleźć niczego lepszego. Odpadający tynk irytował, a ciągle psujące się
ogrzewanie zmusiło mnie do kupienia grubszej kołdry na zimę. Dlatego od samego
początku za najważniejszy cel postawiłem sobie znalezienie nowego, lepszego
mieszkania. Moment, w którym mogłem pozwolić sobie na wynajem nowego lokum był
momentem ulgi. Z przeprowadzką uwinąłem się tak szybko, jak było to możliwe.
Już następnego dnia doznałem niemałego szoku, widząc rano Sasuke wychodzącego z
przeciwnych drzwi. I, cóż, nie zrobiłem nic, żeby lepiej go poznać. Jednak w tę
Wigilię miało się to zmienić.
Dzisiaj Wigilia. Przygotowania do Świąt
prawie zakończone. Został tylko jeden drobny szczegół – prezent. Konkretniej,
prezent dla Sasuke. Doskonale wiedziałem, że kupowanie prezentu w dzień Wigilii
to głupi, bardzo głupi pomysł. W sklepach pełno ludzi, którym przypomniało się
w ostatniej chwili o tym, że zapomnieli czegoś bardzo ważnego. Tłum,
przepychanie się, nerwowość. Jednak nic nie mogłem poradzić na to, że wcześniej
nie potrafiłem się przemóc i pójść na zakupy z myślą: muszę znaleźć prezent dla
Sasuke. Bałem się, że nie znajdę niczego odpowiedniego albo że kupię coś, co mu
się nie spodoba. Z prezentami dla rodziców nie miałem tego problemu, w końcu to
byli moi rodzice. Dawali mi poczucie bezpieczeństwa, bezwarunkową miłość i
pewność, że zawsze będę mógł się do nich zwrócić po pomoc, nieważne, co zrobię.
Prezenty dla nich miałem zakupione już dawno. Bez większej motywacji ubrałem
się, a potem wyszedłem z mieszkania. Wychodząc z bloku, usłyszałem dźwięk
telefonu. Wyjąłem go z kieszeni i zerknąłem na wyświetlacz. Mama. Jakoś
niespecjalnie dziwił mnie jej telefon, mimo że za kilka godzin mieliśmy się
zobaczyć. Miałem zamiar wręczyć Sasuke prezent jeszcze zanim do mnie przylecą.
- Cześć, mamo – przywitałem się.
- Cześć, synku. Jest problem, kochanie. – W
jej głosie wyraźnie słyszałem zawód.
- Co się stało?
- Nie przylecimy do ciebie z tatą. Z powodu
pogody odwołali wszystkie loty.
- Och… - Nie oglądałem ostatnio ani pogody,
ani wiadomości. Gdybym to robił, mógłbym się spodziewać takiej informacji. –
Ale w ogóle w te Święta mnie nie odwiedzicie? – zapytałem z rozczarowaniem.
Cieszyłem się, że spędzę Święta z rodzicami. Widywałem ich rzadko, a poza tym
ten szczególny czas powinno spędzać się z rodziną.
- Nie wiem. Wygląda na to, że nie. Prognozy
są naprawdę kiepskie.
- Szkoda…
- Wiem, kochanie, wiem. Zadzwonię wieczorem
z życzeniami, dobrze?
- Pewnie, mamo. – Uśmiechnąłem się, powoli
kierując się do centrum handlowego.
- Kocham cię mocno, trzymaj się. Pa.
- Ja ciebie też, mamo. Pa. – Rozłączyłem
się, po czym schowałem telefon do kieszeni spodni. Westchnąłem cicho, po czym
potarłem o siebie dłonie. Jak zwykle zapomniałem rękawiczek, a było bardzo
zimno. Pomyślałem o tym, co by powiedziała mama na takie zapominalstwo i
uśmiechnąłem się pod nosem.
To było straszne. Spędziłem w tym
cholernym centrum handlowym dopiero godzinę, a mój poziom cierpliwości już
dawno został przekroczony. I to dwukrotnie. Najbardziej denerwowali mnie
ludzie, którzy nie patrzyli na to, gdzie idą i czy mogą na kogoś wpaść czy nie.
Trącali łokciami, torbami z zakupami i torebkami. Właśnie, najgorsze były
kobiety. Mężczyźni starali trzymać się z boku, potakując swoim żonom i
dziewczynom, a ich jedynym udziałem w zakupach było otwieranie portfela i
tracenie pieniędzy na nie swoje fanaberie. Odetchnąłem głęboko, chcąc powstrzymać
potok przekleństw, kiedy kolejny już raz zostałem uderzony torebką. Na domiar
złego, wciąż nie znalazłem odpowiedniego prezentu. Bez większej nadziei
poszedłem do drugiej części centrum handlowego. Chodząc między sklepami i
oglądając wystawy, szukałem czegoś odpowiedniego. Nagle zobaczyłem coś. Tym
czymś był kubek. Czarny, litrowy, z napisem Ja
tu rządzę! Nie wiedziałem, dlaczego nagle ten właśnie kubek wydał mi się
dobrym pomysłem na prezent. Przecież to oklepany pomysł. Jednak coś mi
podpowiadało, że Sasuke będzie zadowolony. W końcu był moim szefem już dłuższy
czas i zauważyłem, że lubi mieć wszystko pod kontrolą. Bez dalszego zastanawiania
się wszedłem do sklepu. Po kilkunastu minutach wyszedłem z uśmiechem na ustach.
Dobra, coś już miałem. Jeszcze coś i będę mógł wrócić do domu. Tylko co?
Westchnąłem cicho, patrząc na wystawę drogerii. Wielki napis na szybie głosił:
ŚWIĄTECZNA PROMOCJA! NAWET DO 50% TANIEJ! Od razu pomyślałem o Sasuke i o jego
perfumach. Zapewne wielu ludzi powiedziałoby, że Uchiha pachnie po prostu
ładnie. Jednak ja twierdziłem inaczej. Dla mnie brunet pachniał tajemniczo.
Trochę pociągająco, a trochę drapieżnie. Zapach był mocny, ale nie drażnił
nosa. Może… może kupię mu perfumy? Oczywiście, nie te same, których używał on,
to byłoby głupie. Wszedłem do drogerii. Chwilę chodziłem między półkami, aż w
końcu znalazłem tę, na której stały perfumy. Oczywiście, większość perfum to
były perfumy kobiece, jednak z tych męskich też nie było aż takiego małego
wyboru. Zacząłem sprawdzać różne testery. Szczerze mówiąc, większość pachniała
beznadziejnie. Były mdłe albo za ostre. Jednak było kilka, których zapach mi
się spodobał. Stanąłem w bezruchu, wzrokiem patrząc na perfumy, tak jakby to
miało mi w czymś pomóc.
- Pomóc w czymś? – Usłyszałem. Spojrzałem w
bok na młodą pracownicę drogerii.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. – Uśmiechnąłem
się szeroko, a dziewczyna skinęła głową, po czym podeszła do innego klienta.
Westchnąłem cicho, dłonią pocierając czubek głowy. Jeszcze raz wziąłem do ręki
tester w granatowej buteleczce. Zamiast użyć specjalnej karteczki do
testowania, psiknąłem sobie na nadgarstek. Perfum na skórze zawsze pachnie
inaczej. Powąchałem. Zapach z pozoru był łagodny, ale kiedy zaciągnąłem się
mocniej, wyczułem ostrzejsze nuty. Mogłoby się wydawać, że takie połączenie się
nie sprawdza, jednak w tym przypadku było idealne. Uśmiechnąłem się, po czym
odstawiłem tester i wziąłem perfum. Poszedłem ustawić się w kolejce do kasy.
Wszystko było już gotowe – nakryty stół
zapraszał, a zapachy potraw zachęcały do skosztowania. Przebrałem się w czarne
jeansy i białą koszulę na długi rękaw. Zastanawiałem się nad krawatem albo
muchą, ale kiedy tak stałem na środku pokoju i spoglądałem to na jedną rzecz,
to na drugą, pomyślałem sobie: co ja najlepszego wyprawiam? Nawet do pracy ich
nie ubieram, a miałbym je ubrać tylko dlatego, że za chwilę pójdę do Sasuke
zaprosić go na kolację wigilijną? Co prawda, nie miałem tego w planach.
Pierwotnie miałem go odwiedzić, złożyć życzenia, wręczyć prezent i zwiać.
Jednak telefon od mamy wszystko zmienił. Postanowiłem zaprosić Ucichę na
kolację. Miałem świadomość tego, że Sasuke prawdopodobnie mi odmówi. Przez to
mój wieczór nie będzie ani trochę radosny. Jednak zawsze jest ta nadzieja,
prawda? Schowałem krawat i muchę do szafy, po czym poszedłem do łazienki.
Spryskałem się perfumami, po czym spojrzałem w lustro. Moje włosy jak zwykle
nie chciały się układać. Mogłem je czesać, stosować żel lub lakier do włosów –
nic nie pomagało. No dobra, czas stawić czoła swojemu wyzwaniu i zaprosić
Sasuke. Wyszedłem z mieszkania, nie zawracając sobie głowy zamykaniem drzwi na
klucz. Podszedłem do drzwi naprzeciwko i z wahaniem nacisnąłem dzwonek. Po
chwili ujrzałem przed sobą Uchihę.
- Cześć – przywitałem się, szeroko się
uśmiechając.
- Cześć – odparł Sasuke. W jego oczach
dojrzałem chwilową dezorientację. Pewnie się zastanawiał, co ja tutaj robię.
- Ja… - Spokojnie, Naruto, dasz radę.
Najwyżej odmówi. Ta… – Chciałbym cię zaprosić na kolację wigilijną. Znaczy,
teges… jeśli to nie problem, nie? – Potarłem dłonią kark w zdenerwowaniu.
- Naruto… - zaczął, ale mu przerwałem.
- Bo tak w sumie to wiesz, nie wiem, czy do
rodziny nie jedziesz czy coś. Ale stwierdziłem, że co mi szkodzi, spróbować
zawsze warto. No, to teges… To wpadniesz? – Wreszcie zamknąłem jadaczkę i
spojrzałem prosto w czarne oczy Sasuke. Przez całą swoją bezsensowną wypowiedź
patrzyłem na jego klatkę piersiową.
- Nie jadę do rodziny. A co do twojej
propozycji, chętnie skorzystam.
Zamurowało mnie totalnie. Czy on się
właśnie zgodził?
- Ale… serio? – zapytałem z niedowierzaniem.
A on się zaśmiał. Uchiha się śmieje. To takie nienaturalne.
- Tak. Nikt nie lubi spędzać Świąt samotnie,
prawda? – Zlustrował mnie wzrokiem, a potem spojrzał w dół na swój ubiór.
Jakieś stare, dresowe spodnie i sprana, poplamiona koszulka. – Wybacz za mój
strój… Przebiorę się, okej? – Ponownie spojrzał na mnie, a ja skinąłem głową.
Zamknął drzwi, a ja odetchnąłem cicho. Po chwili moje usta rozciągnęły się w
szerokim uśmiechu. Zgodził się! Drzwi ponownie się otworzyły, a przede mną
ponownie stanął Sasuke. Miał na sobie czarne jeansy i ciemnoszarą koszulę.
Wyglądał seksownie. Zresztą, jak zawsze, jednak teraz było inaczej. Sytuacja
była inna. Będę miał go tylko i wyłącznie dla siebie.
- Możemy iść? – zapytał, tym samym wyrywając
mnie z zamyślenia.
- Tak, jasne. – Uśmiechnąłem się. Uchiha
zamknął drzwi na klucz. Przeszliśmy do mojego mieszkania.
- No, no. Nie wiedziałem, że z ciebie taki
kucharz. – Spojrzał na zastawiony stół. – Chyba, że wszystko zamówiłeś?
- Nie. Sam ugotowałem. Proszę, siadaj. –
Wskazałem mu miejsce przy stole. Kiedy je zajął, usiadłem naprzeciw niego.
- To dobrze, nie przepadam za zamawianym
jedzeniem. – Uśmiechnął się lekko.
- Ja również. – Odwzajemniłem uśmiech.
Kolacja wigilijna minęła nam na
rozmowie o wszystkim i o niczym. Poruszyliśmy wiele tematów, a przy stole
spędziliśmy dobrą godzinę.
- Naprawdę świetnie gotujesz – pochwalił
Uchiha, pomagając mi wkładać naczynia do zmywarki.
- Dzięki. – Uśmiechnąłem się szeroko.
Zamknąłem zmywarkę i nastawiłem program. Wyprostowałem się i spojrzałem na
Sasuke, a on spojrzał na mnie.
- Więc… - zaczął dosyć niepewnie. – Co
robisz jutro?
- Jutro? Siedzę w domu. – Wzruszyłem
ramionami. – A co?
- A bo pomyślałem, że mógłbym się
odwdzięczyć i zabrać cię do kina. Jest premiera trzeciej części Hobbita.
Patrzyłem na niego przez chwilę w
milczeniu. Jego propozycja brzmiała jak… propozycja randki. No, albo ja tak
sobie wmawiałem. Szczerze mówiąc, dzisiejszy wieczór przyniósł mi więcej niż
oczekiwałem. Sasuke był inny. Zachowywał się tak… ludzko. W pracy był
wymagający, wydawał polecenia i traktował nas jak pracowników, bez wdawania się
w zbędne dyskusje. Dzisiaj poznałem go od innej strony. Był miły, rozmowny,
śmiał się, żartował. To mi przypomniało o tym, że co roku ostatnie dni przed
Świętami cały czas spędza w swoim biurze albo w ogóle nie pojawia się w pracy.
Chciałem go o to zapytać, jednak… chyba za wcześnie. Może się okazać, że powód
jest bardzo osobisty i Sasuke nie chce o tym rozmawiać. Stwierdziłem więc, że
na to pytanie przyjdzie jeszcze czas. Kiedyś.
- Naruto? – Sasuke pomachał mi dłonią przed
oczami, a ja zamrugałem.
- Wybacz, zamyśliłem się. – W zdenerwowaniu
potarłem dłonią kark. – Jasne, chętnie. – Uśmiechnąłem się.
- Świetnie. – Jego uśmiech był subtelny.
- No to teges… Napijesz się wina? –
Zapytałem, po czym omal nie pacnąłem się dłonią w czoło. Uzumaki, kiedy ty się
nauczysz… Uchiha pewnie uzna mnie za dziwaka, wykręci się zmywaniem naczyń albo
czymś jeszcze głupszym i zwieje.
- Chętnie.
Zdębiałem.
- Serio?
- A czemu nie?
- No to… Chodź do salonu.
Po chwili obaj siedzieliśmy na kanapie.
Otworzyłem czerwone wino i nalałem do kieliszków stojących na małym stoliku.
Wziąłem jeden do ręki. Sasuke również wziął swój kieliszek.
- Wesołych Świąt, Sasuke.
- Wesołych Świąt, Naruto.
Stuknęliśmy się kieliszkami, po czym
upiliśmy po łyku wina.
- Świetne – stwierdził Sasuke. Uśmiechnąłem
się w odpowiedzi. Między nami zapanowała cisza. Sasuke rozglądał się po
salonie, dłużej zatrzymując wzrok na kolorowo ozdobionej choince, a ja
obserwowałem go kątem oka. Upiłem jeszcze trochę wina, po czym odstawiłem
kieliszek na stolik. Czas na prezent.
- Zaczekaj chwilę.
Wstałem z kanapy i poszedłem do
sypialni. Na szafce nocnej stała torebka w renifery, w środku której znajdował
się prezent. Kubek i perfum obwiązałem czerwoną wstążką. W środku znajdowała
się również duża, gorzka czekolada. Wiedziałem, że Sasuke tylko taką jada.
Wróciłem do salonu.
- Proszę. Prezent dla ciebie. – Podałem
brunetowi torebkę. Uchiha wstał, wyraźnie zmieszany.
- Ale, no co ty… Nie trzeba było…
- Wiem. Ale chciałem ci coś dać. No weź, bo
pomyślę, że mnie nie lubisz. – Puściłem mu oczko. Sasuke się zaśmiał, po czym
wziął torebkę. – Wesołych Świąt raz jeszcze, Sasuke.
- Dziękuję. Wesołych, Naruto. – Uśmiechnął
się, po czym wyciągnął prezenty. – Świetny kubek! – Ucieszył się. Schował go z
powrotem, po czym psiknął perfumami na nadgarstek. – Perfumy również świetne…
Nie wiedziałem, że masz taki dobry gust. – Mrugnął do mnie.
- Kupowałem je z myślą o tobie. –
Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Cieszyłem się, że trafiłem z prezentem.
- Tylko… ja dla ciebie nic nie mam. –
Odstawił torebkę na stolik.
- Nic nie szkodzi. Skąd mogłeś wiedzieć, że
cię zaproszę? Poza tym, jutro zabierasz mnie do kina.
- Racja. I tak, zabieram cię do kina, ale to
odwdzięczenie się za kolację wigilijną. Za prezent mam ochotę odwdzięczyć ci
się inaczej. – Zrobił krok w moją stronę, a ja wstrzymałem oddech. Czyżby…?
- Tak? – Wypuściłem powietrze z cichym
świstem. – A w jaki?
- Powiedzmy, że ten sposób to dla mnie
nowość. Jeszcze nigdy nikomu się tak nie odwdzięczałem. I od dawna mam ochotę
cię pocałować.
Nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć,
podszedł do mnie jeszcze bliżej. Kciukiem i palcem wskazującym ujął mój
podbródek, po czym mnie pocałował.
Tego wieczoru nie doszło między nami do
niczego więcej niż całowanie. Na drugi dzień odnalazłem porzucony na parapecie
okna w sypialni telefon i po odblokowaniu go zorientowałem się, że mama dzwoniła
dwanaście razy. Czym prędzej do niej oddzwoniłem, żeby się nie martwiła. A po
południu przyszedł Sasuke i zabrał mnie do kina.
______________________________
No, znalazłam trochę czasu, żeby wstawić ficka świątecznego. Wybaczcie za trochę niesasukowatego Sasuke XD.
Po kolacji wigilijnej wyjeżdżamy z rodzicami i bratem do rodziny, u której zostanę na kilka dni. Oczywiście, mogłabym obiecać, że będę pisać i tak dalej, i tak dalej.. Ale z doświadczenia wiem, że u Gaby nie mam czasu na pisanie ;). Poza tym, nie wiem, kiedy wrócę do domu. Do Nowego Roku na pewno nie. Mianowicie - kiedy pojawi się rozdział, nie mam pojęcia ;).
No i właśnie, Hobbit - jedziemy z kuzynostwem jutro do kina. A Wy? Lubicie? Oglądaliście?
Yew S. - dziękuję za takie słowa! :* Staram się często dodawać notki, bo wiem, że jeśli zaczęłabym pisać co miesiąc, a notki wstawiać co dwa, to straciłabym wenę do pisania. Muszę pisać w miarę często, żeby wena się nie fochnęła i sobie nie poszła. Ja tego dylematu nie mam - uwielbiam Narutka XD. Co do długości rozdziałów - rozdziały wychodzą mi, jakie wychodzą, bo zawsze, zanim usiądę do pisania, w głowie przez kilka dni układam sobie, co chcę zawrzeć i jak to zawrzeć. Mianowicie w rozdziałach jest to, co sobie wcześniej ustaliłam - nie mniej, nie więcej. Nie chcę wydłużać rozdziałów na siłę, bo wtedy straciłabym ochotę na pisanie. Mam nadzieję, że częste publikowanie notek rekompensuje Ci długość rozdziałów :). Ja też jestem leniwa XD. Jak kiedyś będziesz miała czas i chęci, to możesz mi te błędy wypisać ;).
Patrycja Nowak - wena się przyda, na pewno :). Co do reakcji, mam już zaplanowane, w jaki sposób się dowiedzą i mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań ;).
Lu - reakcja Sasuke będzie sasukowata :P. Cieszę się, że obie rozmowy wyszły mi dobrze :). Naru dobra żonka, haha XD.
Miki - kochanie, do tego momentu jeszcze trochę czasu :P. A ja właśnie nie mam ochoty na pisanie smutnych opowiadań i uśmiercanie bohaterów, przeszło mi zupełnie :D.
Dangerous Kind - zdradzę Ci, że na Twoje komentarze zawsze czekam najbardziej, bo cieszą mnie one niesamowicie :). Pewnie, że należało mu się bardziej XD. Ale spokojnie, jeszcze mu się dostanie. Taa, głodnemu chleb na myśli XD. A pewnie, że jeszcze sobie Naru podotyka. I nie tylko pod prysznicem. Sakura i Ino to przyjaciółki Naruto i chciały mu pomóc, dlatego tak a nie inaczej :P. Naruto będzie wyprowadzał Sasuke w kagańcu i na smyczy i będzie mu pokazywał, jak zachowują się normalni ludzie XD. Pewnie! Wkleję tam Harry'ego i przeniesie Naru do łóżka Sasuke XD. Taki crossover.
Genuine - witam Cię na blogu! :* Bardzo mnie cieszy każdy nowy czytelnik :). A tym bardziej cieszę się, że moje opowiadania Ci się spodobały, mimo że nie lubisz ff Naruto :). Następny rozdział ukaże się.. sama nie wiem, kiedy ;). Ja też mam coraz mniej czasu do pisania, w dodatku w styczniu sesja. Czas wolny więc jak najbardziej się przyda. Dzięki :*
Anonimowy - dzięki za tak miły komentarz! :D Powiadomię o zmianie adresu :)
Nao - dzięki za komentarz :)
Basia - dziękuję Ci za kolejny komentarz :*
Kochani! Wszystkim Wam życzę spokojnych, wesołych, radosnych i zdrowych Świąt spędzonych w gronie bliskich osób :*. I wszystkiego sasunarutowego :).
God, jak ja lubię takie świąteczne ficki :D W sumie to się nie spodziewałam, że coś wrzucisz, ale w każdym razie fajnie wyszło.
OdpowiedzUsuńRzucam moim mailem, żebyś mnie powiadomiła jak zmienisz adres :D
makitanaka@onet.pl
Miłość i logika nie idą w parze, Pani Mamo Naruto. :D
OdpowiedzUsuńSzef odbierający chęć do życia to przekleństwo, ale dobrze, że z jakąś patelnią nie czeka przy drzwiach na spóźnialskich. Bo te piętnaście sekund coś zmieni. ;)
Szkoda, że Pani Mama i Pan Tata nie dali rady dotrzeć. Jednak święta bez rodziny to nie święta.
Zaaakupy! Też nie lubię jak mnie ktoś torbami w zatłoczonym sklepie szura. Ale co zrobić? Kubek i perfumy to takie fajne i praktyczne rzeczy o ile trafi się z zapachem ^.^ Łapka w górę Naru. ;)
Święta z szefem, który wcale nie jest taki za jakiego się go miało. Ciekawe… ale się pocałowali. Tylko trochę szkoda, że nic tam więcej nie zrobili xD
Podobał mi się taki Sasuke :D Nawet nie byłam dla niego wredna w tym komentarzu ^.^
Jak to miło usłyszeć, że Ci się podobają :D Ja też lubię Twoje notki, bo są tak lekko i przyjemnie napisane ;) Ja chyba mam smycz, to mogę ją Naru pożyczyć! :P Oj tam, że z innych bajek. Jak będzie skuteczny w działaniu to czemu nie? :D
Wesołych Świąt :D
Danderous Kind
W końcu mogłam przeczytać Twój świąteczny prezent. :)
OdpowiedzUsuńMiłość i logika nie mają ze sobą nic wspólnego, ale widać mama Naruto myśli inaczej i jak tu jej przetłumaczyć, że to dwie różne rzeczy, które nie chodzą ze sobą w parze.
Fajny ten szef mimo wszystko. W pracy zachowuje się jak szef, ale prywatnie, to smakowity kąsek. I dobrze, że Sasu nie był Sasusowaty. Widać, że i jemu się Naruto podobał, ale chyba nigdy nie zrobiłby pierwszego kroku. I ten pocałunek mrauu.
Fajne to było, tylko mało. Przeczytałabym więcej. :D
To pisała Luana jakby co. :)
Usuńdziękuję serdecznie za urozmaicenie przerwy świątecznej. Telefony od mamy są mi dobrze znane, zwłaszcza gdy organizuje się jakąś uroczystość i nie potrzebuje jej pomocy:) Gorąco proszę o powiadomienie gdy zmienisz adres na : pycha89@o2.pl
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpiękny po prostu piękny tekst, prezent Sasuke się spodobał, no i Sasuke nie miał prezentu to coś wspaniałego mu podarował (pocałunek), i jak widać samemu Sasuke musiał się Naruto podobać... bo inaczej ten nie chciałby się tak odwdzięczać.. też myślałam, że odmówi, ale nie zrobił tego;] Naruto poznał takiego innego Sasuke niż w pracy...
szczęśliwego nowego roku!!
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Wiesz, co Ci kurde Ayu powiem?
OdpowiedzUsuńFoch na Bloggera
Nie pokazał mi, że coś wstawiłaś, więc gomen za spóźnienie
Już mi to zepsuło humor na następny dzień
Wesołych Świąt nie mam Ci życzyć po terminie xD
Przyznam szczerze, że myślałam, że bardziwj to rozwiniesz. Serio xD
Sasuke w domowych ubrankach, seksownie otwierający drzwi z miną 'przelecę cię tu i teraz'
Spełniłaś jedną z moich fantazji
Gdyby jeszcze jakiś seksik i kocham cię było byłabym najszczęśliwsza :*
Weny, weny i weny
I módl się za mnie, bo jestem jedyną osobą na tym yaoicowym świecie, która idzie 5-tego do szkoły
W pełni rozpaczy, nędzy i ubóstwa, łkając żałośnie, bo szkoła,
Yew S.
I niech yaoi będzie z Tobą.
Poproszę o informację po zmianie adresu bloga: makkyun@hotmail.com
OdpowiedzUsuńGenialne! Troche juz po swietach, ale I tak wczulam sie w klimat ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podobalo :3
Poprosze tez o info: desiredesire111@gmail.com
Cudowne! niedawno dopiero znalazłam twojego bloga ale przeczytałam wszystko w jeden wieczór. Naprawdę świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńTakże proszę o info w sprawie nowego adresu bloga: rafaella.green1978@gmail.com