poniedziałek, 17 listopada 2014

4. Ten cholerny błękit...


         Weekend. Czas, którego oczekują wszyscy studenci. To jedno nie zmienia się przez cały okres kształcenia się każdego człowieka. Weekendy mają to do siebie, że obfitują w wydarzenia szczególne i nieprzewidziane. Mowa tutaj o imprezach i wyjściach na piwo. Mimo że z czasem takie wyjścia stają się regularne, z jakiegoś niewyjaśnionego powodu pozostają szczególne. Jednak nie wszyscy studenci mogą pozwolić sobie na takie regularne wyjścia do klubu. Pracujący studenci zmuszeni są odmawiać namowom przyjaciół: Oj tam, kac! Nic takiego, dasz radę w pracy. Na kaca najlepsza jest praca! Niektórzy jednakże ulegają, a następnego dnia w pracy stawiają czoła zmęczeniu i wymagającym klientom. Ten weekend jednak miał przynieść inne szczególne wydarzenie.


         Po trzecim tygodniu zajęć zdecydowanie o wiele radośniej przywitałem dwa dni wolnego. No, nie tak całkiem wolnego, pracowałem, ale zmiany miałem na popołudnia, więc nie było tak źle. Nie planowałem wieczorem nigdzie wychodzić, mimo że piątek był znany z oblężonych klubów. Kiba był u Hinaty i miał tam nocować, więc postanowiłem spędzić wieczór po swojemu. Zrobiłem sobie herbatę o smaku owoców cytrusowych, zamiast cukru dodając miód i zalałem sobie ramen wrzątkiem. Uwielbiałem ramen, mógłbym go jeść codziennie, na śniadanie, obiad i kolację, jednakże wiedziałem, że istnieją jeszcze inne potrawy i jeżeli nie chcę się załatwić chemią, to je też muszę jeść. A ramen z kubka miał dużo chemii, chyba jak wszystkie potrawy z kategorii instant. Mimo że o tym wiedziałem, i tak jadłem moją ulubioną potrawę przynajmniej kilka razy w tygodniu. Uruchomiłem laptopa, który kosztował mnie niezliczoną ilość pracujących nocek. Oszczędzałem na wszystkim, na czym tylko mogłem. Laptop nie był byle jaki, bo był jednym z najlepszych. W końcu studiowałem grafikę komputerową, musiałem mieć w domu dobry sprzęt. Upijając łyk herbaty, otworzyłem przeglądarkę internetową i wklepałem termin „oferty mieszkaniowe tanio”. Rozsiadłem się wygodniej na łóżku, po czym zacząłem przeglądać oferty.
   - Za drogo, za drogo, tu też za drogo… Kurde, nie ma niczego tańszego? – mruczałem pod nosem. Wszystkie oferty były sprzed co najmniej kilku miesięcy. Nic dziwnego, kto chciałby tyle za czynsz płacić… - O, ta jest sprzed dwóch tygodni. – Wyświetliłem ofertę i musiałem przetrzeć oczy po zobaczeniu ceny czynszu. – Co tak tanio? Z tym mieszkaniem musi być coś nie tak… - Wczytałem się w informacje. – No tak, wiedziałem, jest na czwartym piętrze… Ale już ktoś w nim mieszka, poszukuje współlokatora. Hm… Kurde, dobrze, że nie jestem przesądny. No dobra, spójrzmy… W tygodniu kontakt telefoniczny w godzinach od dwudziestej do dwudziestej trzeciej, w weekendy można przybyć osobiście i się rozejrzeć od dwunastej do osiemnastej. Kurde, jakiś dziwny ten koleś, wymagania ma jak cholera… Ale co mi tam, nie muszę dogadywać się ze współlokatorem. Pójdę jutro na dwunastą, do pracy mam dopiero na piętnastą, zdążę. Adres… Że co? Obrzeża miasta? Cholera… Ale no nic, biorę. I zdecydowanie powinienem przestać gadać do siebie, ten nawyk może wydać się dziwny temu kolesiowi. Dobrze, że Kiba już się z tego nie śmieje.


         Sasuke był w kropce. Po pierwsze, nikt się jeszcze nie zgłosił na współlokatora. Doprawdy, nie rozumiał ludzi, którzy ślepo wierzyli w przesądy. Po drugie, wciąż nie wiedział, jak znaleźć chłopaka. Teraz było już za późno na wycofanie się z zakładu. Drugiego dnia było to możliwe, ale po dwóch tygodniach Itachi uznałby swoją wygraną. I słusznie, Sasuke był tego świadomy. Wiedział, jakimi prawami rządzi się zakład, nawet ten pomiędzy najlepszymi przyjaciółmi, po pijaku, czy, jak w jego przypadku, między rodzeństwem. Westchnął ciężko, przecierając powieki. Była sobota, godzina jedenasta. Młody Uchiha wstał niecałą godzinę temu i właśnie, po smacznym śniadaniu, czytał poranną gazetę. Domyślał się, że dla wielu osób z jego roku taki widok byłby bardzo dziwny. Młody student, który czyta czarno-białą prasę. Brunet zamknął gazetę i odłożył ją na kuchenny stół, po czym wstał, by się przeciągnąć. Podszedł do kuchenki, by zaparzyć sobie kawę. Do śniadania zawsze pił herbatę. Po kilku minutach poszedł do pokoju, w dłoni trzymając kubek, z którego wydobywał się mocny, przyjemny aromat. Pracy wciąż nie mógł znaleźć, mimo że ostatnimi czasy poświęcił na to każdy dzień. Czas więc w coś pograć i się zrelaksować.


         Dzwonek do drzwi przerwał walkę dwóch ninja. Sasuke zastopował grę i poszedł, żeby otworzyć. Spodziewał się Itachiego, który lubił niezapowiedziane wizyty. Ewentualnie Orochimaru z jakimiś nowymi informacjami. Jednakże osoba, którą ujrzał po otwarciu drzwi, była najmniej spodziewaną.
   - Dzień dobry, ja w sprawie… - Naruto urwał gwałtownie, kiedy ujrzał Sasuke. – W sprawie mieszkania, ale chyba pomyliłem adres… - wymamrotał niewyraźnie, już mając zamiar zawrócić i zwiać.
   - Dobrze trafiłeś – oznajmił Sasuke beznamiętnym głosem, co zatrzymało blondyna w miejscu. Uchiha obrzucił sylwetkę blondyna uważnym spojrzeniem. Ciemnoniebieskie jeansy opinające się na udach i pośladkach, pomarańczowe trampki i pomarańczowa kurtka. Blond włosy lekko zmierzwione, policzki zarumienione od zimna, a niebieskie oczy patrzące z dezorientacją. Naruto wyglądał tak, jakby nie wiedział, dlaczego tutaj jest.
   - Ale… no tego… - Uzumaki patrzył wszędzie, tylko nie na Sasuke. Nie mógł więc zobaczyć jego wysoko uniesionej prawej brwi.
   - Przyszedłeś w sprawie mieszkania, prawda? – zapytał, wciąż tym samym beznamiętnym tonem. – Tak, to ja szukam współlokatora – dodał, widząc, że blondyn znów otwiera usta. Tym razem patrzył prosto w jego oczy, a Sasuke doszedł do wniosku, że zdecydowanie lepiej było, kiedy błądził wzrokiem po ścianie za jego plecami. Ten cholerny błękit…
   - No… prawda, przyszedłem w sprawie mieszkania – odparł Naruto, po czym zaśmiał się nerwowo. Pierwszy raz rozmawiał ze swoją miłością! Co za przeżycie!
   - Więc zapraszam. Zdejmij buty, a ja cię oprowadzę. – Sasuke odsunął się od drzwi, by wpuścić Uzumakiego do środka. Patrząc, jak ten zdejmuje buty, pomyślał sobie, że to chyba jakieś pieprzone przeznaczenie. Chłopak, który mu się podobał, jako jedyny zgłosił się na współlokatora. Przez pierwsze pięć sekund miał zamiar skłamać, że już ktoś się zgłosił. Jednak szybko odrzucił ten pomysł. Doszedł do wniosku, że nikt więcej może się nie zgłosić. Uzumaki odwiesił kurtkę na wieszak i spojrzał na Sasuke.


         Spodziewałem się każdego, ale nie Sasuke. No cholera, Sasuke! Co prawda, wiedziałem, że mieszka na czwartym piętrze, praktycznie wszyscy na roku o tym wiedzieli. Do dziś pozostaje dla mnie zagadką, skąd te wszystkie napalone fanki zdobywają informacje na temat jego życia prywatnego. No dobra, wiedziałem, ale w życiu nie wpadłbym na to, że to akurat ten budynek. Prawdopodobnie będę mieszkał z Sasuke. Gdzieś tam w środku zaczynałem się cieszyć, ale na razie byłem zbyt porażony nową sytuacją, aby myśleć o radości.
   - No dobra, chodź, oprowadzę cię – powiedział, kiedy odwiesiłem kurtkę na wieszak. Pierwszy raz z nim rozmawiałem i to było takie… takie nowe. I niecodzienne. I nieco dziwne. Cholera, chyba nie powinienem się tak szeroko uśmiechać. Dobrze, że nie widzi. Często wyobrażałem sobie pierwszą rozmowę z Sasuke, ale zawsze, koniec końców, uznawałem wymyślone przeze mnie scenariusze za głupie. A teraz to wszystko dzieje się naprawdę. I może nie jest jakoś porywająco, w innych nie wzbudziłaby ta scena żadnych „ochów” i „achów”, ale mi taka sytuacja jak najbardziej odpowiada. Brunet właśnie pokazywał mi kuchnię, a ja zlustrowałem wzrokiem jego sylwetkę. Włosy w lekkim nieładzie, czerwony t-shirt i szare spodnie od dresu. Miał bose stopy i mogłem dostrzec, że ma bardzo długie palce, zupełnie tak samo jak u rąk. Idealny w każdym calu.
   - Słuchasz ty mnie w ogóle? – Usłyszałem w pewnym momencie. Spojrzałem Sasuke w oczy. Patrzył na mnie lekko poirytowany.
   - Jasne. – Uśmiechnąłem się szeroko. – To jest kuchnia. Żadna wielka filozofia, z czasem się tutaj połapię. – Wzruszyłem ramionami. Ciemnobrązowe meble z białymi blatami, solidny, ciemnobrązowy stół pod dużym oknem, wokół którego stały dwa ciemnobrązowe krzesła. Lodówka była tak obita, że również sprawiała wrażenie drewnianej, dzięki czemu stapiała się z meblami. Kremowe kafelki na podłodze i do połowy na ścianach. Druga połowa ścian i sufit pomalowane były na ciepły brąz. Całkiem przytulnie. – Co dalej? – zapytałem, a Uchiha westchnął zrezygnowany. Cóż, nigdy nie byłem łatwym przypadkiem.
   - Salon – ruszył do następnego pomieszczenia, a ja poszedłem za nim. Tym razem go słuchałem. Głos też miał cudowny, mimo że taki beznamiętny. Ciekawe, jak brzmi, kiedy jęczy… NARUTO, DEBILU! O czym tym myślisz… Zamrugałem, po czym ponownie skupiłem się na tym, co mówił Sasuke. Salon, podobnie jak kuchnia, był niewielki i przytulny. W ścianie naprzeciw wejścia było ogromne okno. Przy sąsiedniej ścianie na lewo od okna stała szaro-biała kanapa narożna o ostrych kształtach, a przed nią stał mały, kwadratowy stolik, wokół którego leżały duże, miękkie poduchy. Dwa metry od stolika, a naprzeciw kanapy, na małej szafce z drzwiczkami stał telewizor. Podłoga była wyłożona ciemnymi panelami, a ściany były pomalowane na ciemny brąz. Sasu chyba lubił ten kolor.
   - Sam urządzałeś? – zapytałem, przerywając mu w połowie zdania. Spojrzał na mnie wybity z rytmu, a ja wyszczerzyłem zęby w uśmiechu.
   - Tak – odparł po chwili. – A coś nie tak? – zapytał, a w jego głosie kryła się taka jakby groźba.
   - Nie, nie, wręcz przeciwnie, bardzo mi się podoba. Nie wiedziałem, że lubisz brąz, zawsze chodzisz w granacie albo czerni, ewentualnie bieli… Ale te wszystkie sprzęty wyglądają na drogie… Ja bym chyba żałował wydać tyle kasy. Można taniej, a tak samo ładnie, prawda? – Ponownie się uśmiechnąłem. Sasuke patrzył na mnie jak na debila. Cóż, dużo z prawdą się nie minął. W tym momencie gadałem, co mi ślina na język przyniosła. Lekko się denerwowałem, no ale co mi się dziwić… Mam przed sobą SASUKE! Chociaż właściwie, czym ja się tak podniecam? Widzę go prawie codziennie na uczelni. No tak, ale tam nie jestem z nim sam na sam. I wspominałem już, że pierwszy raz z nim rozmawiam?
   - Rodzice sprawili mi prezent z okazji rozpoczęcia studiów i dali pieniądze na remont. Mnie również byłoby szkoda wydać tyle kasy – odparł spokojnie. – Chodź, teraz łazienka.
         Łazienka była niebieska. Dosłownie, cała niebieska, nie licząc białego sufitu. Cała podłoga i całe ściany pokryte były niebieskimi kafelkami. Przynajmniej prysznic, pralka, szafki, zlew i sedes były białe. Naturalnie, nie było tutaj okna. Pomieszczenie było małe.
         Następny był mój pokój. Sasuke powiedział, że tutaj nie kupował nowych mebli, a jedynie położył ciemne panele na podłogę i pomalował ściany na błękitny kolor. Jasne ściany i ciemna podłoga ładnie się ze sobą komponowały. Łóżka i szafy nie było, ponieważ meble były już stare i nie nadawały się do użytku. Naprzeciw wejścia było duże okno. Na ścianie po prawej stronie wisiało dosyć duże lustro.
   - Mój pokój znajduje się obok twojego i podczas mojej nieobecności masz tam nie wchodzić. Niestety, nie ma kluczy, ponieważ nigdy nie byłem zmuszony ich posiadać, do tej pory mieszkałem sam. Kiedy jestem w mieszkaniu i w tym czasie będziesz czegoś ode mnie chciał, masz pukać i wejść dopiero wtedy, kiedy usłyszysz „proszę”. W przeciwnym wypadku nie wchodź, jasne? – Spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnąłem głową. Co on, za idiotę mnie ma? Przecież wiem, jakie zasady panują między dwojgiem praktycznie obcych sobie ludzi. – W porządku. Jeśli nabałaganisz, to po sobie sprzątasz. Po dwudziestej trzeciej nie życzyłbym sobie żadnego hałasu. Co do imprez, to chciałbym, abyś ich tutaj nie organizował. Nie przepadam za nimi, a nadmiar hałasu doprowadza mnie do białej gorączki. Co jeszcze… - Zastanowił się przez chwilę. - To chyba wszystko. Więc? Chcesz się wprowadzić? – zapytał, patrząc na mnie.
   - Chcę. – Uśmiechnąłem się. Zasady Sasuke mi nie przeszkadzały. Z Kibą nigdy nie robiliśmy u siebie imprez, ponieważ na naszym piętrze mieszkały praktycznie same starsze osoby. Z tego względu byliśmy także cicho późnymi wieczorami.
   - W porządku. – Skinął głową. – Kiedy chcesz się wprowadzić?
   - Jak najszybciej. Jeżeli nie byłby to problem, to jutro przed piętnastą. Potem idę do pracy.
   - Okej, rozumiem. – Sasuke ponownie skinął głową. Wróciliśmy na korytarzyk. Ściany były ciemnobrązowe, a jakżeby inaczej. Na lewo od drzwi stała szafka na buty, nad którą wisiało duże lustro. Obok były wieszaki. Ubrałem buty i kurtkę, po czym spojrzałem na Sasuke.
   - No, to ja już będę leciał. Do jutra! – Uśmiechnąłem się szeroko.
   - Cześć – mruknął Uchiha, otwierając drzwi. Już po chwili zbiegałem schodami w dół, szczerząc się od ucha do ucha.


         Sasuke zamknął za Naruto drzwi, po czym rozejrzał się wokół. Ta wizyta była… dziwna. Naruto był dziwny. I był gamoniem. Uchiha go obserwował, ale nigdy nie miał okazji z nim porozmawiać, więc jego obserwacje co do osoby blondyna nie były tak dokładne, jakby chciał. Teraz, po tej pierwszej rozmowie, mógł uzupełnić swoje informacje. Naruto miał naprawdę szeroki uśmiech. Wiedział o tym dużo wcześniej, ale dzisiaj Uzumaki uśmiechał się tylko do niego. I te jego oczy… I sposób poruszania się… Ugh! Sasuke potrząsnął głową, po czym swoje kroki skierował do pokoju. Musiał pamiętać, że Naruto był gamoniem, nie wolno na niego lecieć. Usiadł przed laptopem, a po chwili namysłu zapisał i wyłączył grę. Stracił na nią ochotę. Podparł głowę na dłoni i spojrzał w okno. Naruto… Cholera no, przystojny był. A podczas dzisiejszego spotkania Uchiha stwierdził, że Uzumaki wydał mu się jeszcze bardziej przystojny. I fajne miał te jeansy. Fajnie mu się na tyłku opinały. I tyłek też miał fajny.
   - Ja pierdolę, o czym ja myślę. – Sasuke ukrył twarz w dłoniach. Był lekko podłamany swoimi przemyśleniami. I mimo że się starał, naprawdę się starał, to jego myśli i tak uciekały w stronę blondyna. Odchylił się na krześle do tyłu i spojrzał w biały sufit. Od jutra będą razem mieszkać. Miał nadzieję, że Naruto zastosuje się do jego zasad. Wiedział, że Uzumaki był głośny. Całkowite przeciwieństwo. Prędzej się pozabijają niż nauczą się żyć w spokoju pod jednym dachem. Jednakże blondyn miał w sobie coś takiego… niesamowitego. Musiał mieć, skoro Sasuke wyjaśnił mu, skąd miał pieniądze na remont. Z drugiej strony nie chciał przed nim wyjść na rozrzutnego, bogatego dupka. Niepotrzebna mu była kolejna łatka na uczelni. Nie to, żeby się przejmował tym, co o nim mówią. Po prostu go to wkurwiało. A rodzicom był bardzo wdzięczny. Od kilkunastu lat odkładali pieniądze dla niego i Itachiego na studia. Bez tego Sasuke mieszkałby teraz w o wiele gorszych warunkach.


         Z pracy wróciłem po dwudziestej trzeciej. Kiba jeszcze nie spał, a Hinaty nie było. Wiedziałem, że muszę z nim porozmawiać i przedstawić mu sytuację.
   - Kiba, musimy pogadać. – Usiadłem obok niego na kanapie.
   - Uuu, zabrzmiało poważnie. Jesteś ze mną w ciąży? – zapytał poważnie, a ja parsknąłem śmiechem.
   - Nie, debilu. Chodzi o to, że… no, wyprowadzam się. Jutro.
   - Co? – Spojrzał na mnie zaskoczony. – Dlaczego? I gdzie? Naruto…
   - Cicho! – przerwałem mu. – Powiem ci wszystko, ale mi nie przerywaj, okej? – Skinął głową, więc mówiłem dalej: - Chodzi o to, że u ciebie często przebywa Hinata. I no… często czuję się wtedy nie na miejscu, bo wiem, że chcecie mieć trochę prywatności… Nie przerywaj mi! – zastrzegłem, widząc, jak otwiera usta. Po chwili je zamknął. – No. Wiem, że ona nie czuje się aż tak swobodnie w mojej obecności. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale często wychodziłem, kiedy ona przychodziła. To dlatego, że nie chciałem wam przeszkadzać. Nic ci nie mówiłem, bo nie chciałem cię martwić ani nic. I znalazłem mieszkanie. Czynsz jest naprawdę niski, byłem tam dzisiaj przed pracą. Już ktoś tam mieszka i oprowadził mnie po mieszkaniu. I teraz najważniejsze… Od jutra moim współlokatorem będzie Sasuke.
         Kiba patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu.
   - Że co? Będziesz mieszkał z Uchihą? – zapytał po dłuższej chwili. Skinąłem głową, uśmiechając się szeroko. – Ale… Kurde, Naru! – wykrzyknął nagle, po czym się roześmiał. – Ty to masz jednak cholerne szczęście. No i powiedzmy, że rozumiem powód twojej wyprowadzki. Ale serio, za dobry jesteś. Mogłeś mi mówić wcześniej, że to dla ciebie problem, że Hinata tutaj tak często jest. Zrozumiałbym.
   - No wiem. – Westchnąłem. – Ale, no wiesz… głupio mi było, w końcu ty też tutaj mieszkasz.
   - Rozumiem. No dobra… więc będziesz mieszkał z Uchihą. – Uśmiechnął się szeroko, a ja odwzajemniłem ten uśmiech. – Podrywaj go! Od samego początku! I na co ty jeszcze czekasz? Pakować się, ale już! Weźmiemy sobie piwo i ci pomogę. Kiedy chcesz przewieźć do niego rzeczy? Jutro przed pracą? – zapytał, a ja skinąłem głową. – Okej, jutro pogadam z tatą, on ma duży wóz. Pożyczy go i pomogę ci z tymi rzeczami, żebyś nie musiał pięć razy po nie na dół biegać. I koniecznie musisz mi powiedzieć, jak wyglądała ta wasza pierwsza rozmowa i pierwsze spotkanie sam na sam!
         Kiba poderwał się z kanapy i poszedł do kuchni po piwo, a ja roześmiałem się głośno. Zapowiadało się wesołe pakowanie.
______________________________
Miałam coś Wam napisać, ale zapomniałam. ^^
Lu - Itachi to przede wszystkim przebiegła łasica i wiedział, jak skłonić Sasuke do znalezienia sobie faceta. Ich wspólne mieszkanie będzie.. no Ty już wiesz, jakie ono będzie :P.
Dangerous Kind - ten cytat idealnie do nich pasuje :)
Maki - dzięki! :)

5 komentarzy:

  1. Nareszcie zamieszkają razem. I jakie zaskoczenie z kim będą mieszkać. Nie ma to jak złośliwość losu. Obaj wzdychają do siebie, żaden z nich nie zamierzał zbliżyć się do tego drugiego, więc teraz mają okazję. Niech Naru posłucha Kibę i podrywa Sasuke. ;)
    „Kurde, jakiś dziwny ten koleś, wymagania ma jak cholera…” Przecież to Sasuke.
    „Ciekawe, jak brzmi, kiedy jęczy…” Buhahahaha. Padłam. Naruś, takie zbereźne myśli. Zresztą Sasu nie lepszy. Ach to mieszkanie razem. Patrzenie na siebie i wzajemne kuszenie się. :D
    Dzięki za rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze miałam dodać, że to opowiadanie podoba mi się bardziej niż poprzednie. Tak trzymaj. :)

      Usuń
  2. Witaj! Opowiadanie podoba mi się straszliwie. Z utęsknieniem czekam na kolejne rozdziały. Dzisiejszy powalił mnie z nóg (dobrze że siedziałam). Niezbadane są koleje losu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami lubię zostawiać cytaty w komentarzach. xD
    Hah, pierwsza rozmowa i oboje nie wiedzieli, że się spotkają. A tu bum i podoba mi się twój tyłek, ale oczywistym jest, że ci o tym nie powiem. *o*
    Czy Naruto zastosuje się do reguł? Mam nadzieję, że nie. A Sasuke jak zaczął wyliczać czego sobie nie życzy to zaczęłam się zastanawiać czy on jest lekko po 20 czy 80. O.o No więc mam nadzieję, że Naru da mu w kość tak bardzo, że "biedny" Sasuke będzie żałował, że go pod swój dach wpuścił. Zła ja ^.^ Kiedyś przyjdzie czas na miłość, zwłaszcza, że oboje podobają się sobie fizycznie, ale najpierw może imprezka. :P
    Weny :)
    Dangerous Kind

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    hahah to musiał byś naprawdę szok dal nich obojga z kim im przyjdzie wspólnie mieszkać, już widzę ich myśli Naruto: jata z panem przystojnym mieszkam ;d, a Sasuke: o nie ten hałaśliwy młotek....
    Naruto nie szczerz się tak tylko słuchaj Uchihy i jego tyłek zostaw w spokoju, bo się jeszcze w sobie zamknie, jego tyłkiem później się zajmiesz... już sobie wyobrażam wieczorne wyjście na piwko Naruto z kumplami i ich pytanie... więc jak ci się mieszka z panem przystojnym i mam kij w dupie....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń