poniedziałek, 3 listopada 2014

2. Uzumaki Naruto

         Ze snu wyrwał mnie okrutny dźwięk budzika. Mruknąwszy przekleństwo pod nosem, wyciągnąłem rękę i przesunąłem odpowiedni przycisk na telefonie, tym samym uciszając wokalistę One Ok Rock. Chwilę poleżałem, a potem przeciągnąłem się i otworzyłem oczy. Dziesiąta rano, drugi dzień zajęć w drugim roku akademickim. Wstałem z łóżka i powlokłem się do łazienki. Zdecydowanie nie byłem porannym ptaszkiem. Umyłem zęby, przemyłem twarz zimną wodą, żeby się jakoś rozbudzić, opróżniłem pęcherz, po czym umyłem ręce. Potem wróciłem do pokoju, w drzwiach mijając się z Kibą, moim najlepszym przyjacielem i jednocześnie współlokatorem z pokoju. Inuzuka zamknął się w łazience, a ja zacząłem się ubierać. Bokserki, skarpetki, czarne, dopasowane jeansy, błękitny t-shirt, a na to pomarańczowa bluza. Wsunąłem jeszcze na stopy pomarańczowe trampki i poszedłem do kuchni zrobić sobie kanapki. Kiedy kończyłem, do kuchni wszedł Kiba.
   - Chleb się skończył – poinformowałem go, pakując kanapki do chlebaka.
   - Dobra, kupię sobie coś w piekarni. Idziemy, za pięć minut mamy autobus.
   - Jasne.
         Wyszliśmy z domu, kierując się na przystanek autobusowy. Akurat kiedy doszliśmy na miejsce, podjechał zatłoczony środek lokomocji. Wsiedliśmy, a dziesięć minut później wysiedliśmy pod uczelnią.
   - To ja lecę do piekarni – rzucił Kiba i przeszedł na drugą stronę ulicy, a ja ruszyłem w stronę budynku z wydziałem grafiki komputerowej. Dość szybko znalazłem się pod salą.
   - Hej, Naruto!
   - Cześć!
   - Siema, Uzumaki!
         Każdemu odpowiadałem na powitanie szerokim uśmiechem. Po chwili dołączył do mnie Kiba.
   - Nie było kanapek z serem, sam pomidor – zamarudził, a ja się roześmiałem. Wszyscy wiedzieli, że szatyn nie lubi pomidorów. Spojrzał na mnie, mrużąc oczy. – A może oddasz mi swoje kanapki, a ty sobie weźmiesz od Pana Przystojnego?
   - Cicho! – syknąłem, rozglądając się dookoła. – Jeszcze ktoś usłyszy. – Spojrzałem na Inuzukę z wyrzutem.
   - Oj, przestań, i tak większość wie, że podkochujesz się w U… - Nie dokończył, bo zasłoniłem mu usta dłonią.
   - Nie kończ, bo nie przeżyjesz dzisiejszej nocy. – Odsunąłem dłoń, a on spojrzał na mnie poważnie. Tak naprawdę nikt nie wiedział, oprócz Kiby.
   - Och, Naruto! – Chwycił się za serce. – Czyżbyś wreszcie ujrzał me piękno? Czyżbyś sugerował mi, o mój drogi, że tej nocy, burzliwej i ciemnej, dojdzie między nami do niecnych czynów? – mówił przejętym, podniesionym głosem. Kilka osób wybuchło śmiechem.
   - Burzliwy i ciemny to jest twój łeb – mruknąłem, jednak uśmiechnąłem się szeroko. – Niecne czyny, mówisz? Już ja ci pokażę, do jakich niecnych czynów jestem zdolny.
   - Nie mogę się doczekać, kochanie. – Klepnął mnie w tyłek, a ja przewróciłem ze śmiechem oczami. Już miałem się odgryźć, ale przyszedł wykładowca i otworzył salę. Wchodząc do środka, kątem oka zobaczyłem nadbiegającego Sasuke. Gdyby nie to, że nie miałem możliwości się zatrzymać, bo za sobą miałem kilka osób pchających się do sali, pewnie bym się na niego zagapił. Zajmując miejsce wraz z Kibą w ostatniej ławce po prawej stronie Uchihy zastanawiałem się, czy on mnie kiedykolwiek zauważy.


         Z Kibą zakumplowałem się jeszcze przed studiami. Jest synem mojego szefa, właściciela firmy obuwniczej. Zacząłem tam pracować na rok przed rozpoczęciem studiów na stanowisku sprzedawcy. Płaca była dosyć wysoka, a ja potrzebowałem pieniędzy na studia. Nie mogłem liczyć na rodziców, bo ich… nie miałem. Moja mama zmarła przy porodzie. Mam jej zdjęcie, zawsze noszę je w portfelu. Miała na imię Kushina i była piękną, czerwonowłosą kobietą. Mój tata, Namikaze Minato, zginął w wypadku samochodowym dwa lata później. Jego zdjęcie też zawsze noszę w portfelu. Miał blond włosy i niebieskie oczy, więc z wyglądu byłem do niego bardzo podobny. Wracał z pracy, padało, było ciemno, miał słabą widoczność… Tak samo jak kierowca ciężarówki, który w niego wjechał. Tylko tyle wiem. Potem trafiłem do domu dziecka z nazwiskiem po mamie. Moi rodzice nie wzięli ślubu, nie zdążyli. Chcieli to zrobić tuż po moich narodzinach. Czy za nimi tęsknię? Oczywiście, że tak. Chyba każdy dzieciak, który wychował się w bidulu, chciałby szczęśliwego dzieciństwa z mamą i tatą u boku. Mi zostały po nich zdjęcia. Nikt mnie nie adoptował, nie znalazł się żaden daleki krewny. Podobno miałem ojca chrzestnego, ale nikt nie wiedział, gdzie on jest. Prawdopodobnie wciąż żyje. Wiele razy zastanawiałem się, dlaczego nawet mnie nie odwiedził, ale nic nie przychodziło mi do głowy.
         Dzieciństwo w domu dziecka do najłatwiejszych nie należy. Ponura atmosfera, przemoc ze strony starszych dzieciaków… Jednak ja tego nie doświadczyłem. Dom dziecka, w którym się wychowywałem, był jednym z najlepszych w Tokio. Dzięki swojej osobowości byłem lubiany. Zawsze byłem wesoły, energiczny, wygadany i… no cóż, nawet ja musiałem to przyznać – nieco niezdarny. Byłem także zdeterminowany i nie rzucałem słów na wiatr. Nie składałem pustych obietnic, żyłem w zgodzie z samym sobą, byłem szczery wobec innych. Jeżeli postawiłem sobie jakiś cel – dążyłem do niego. Od najmłodszych lat łapałem się prac dorywczych, aby zarobić trochę pieniędzy na przyszłość. Z czasem te prace stawały się coraz poważniejsze, więc i pieniądze były większe. Potem przez jakiś czas pracowałem w pizzerii, rozwożąc pizzę. Zwolniłem się, bo zacząłem pracować u ojca Kiby. A teraz jestem tutaj – na drugim roku studiów, spełniając swoje ambicje. Grafika komputerowa od zawsze mnie interesowała, więc problemów z wyborem kierunku nie miałem.


         Siedziałem na ostatnim wykładzie, podpierając głowę na ręce i patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem. Jakie nudy… Na pierwszy rzut oka ten cały Kakashi wydawał się wyluzowany. Jednak wiedziałem, że wykładowców nie należy oceniać pochopnie. W ich przypadku pierwsze wrażenie często jest mylne, a plotki zasłyszane od starszych roczników często się nie sprawdzają. W zeszłym roku straszyli nas Asumą, a potem się okazało, że to całkiem spoko gość. Na egzaminie nie robił żadnych problemów, nie wywalił nam pytań z Kosmosu, zagadnienia podał na dwa tygodnie przed terminem. Zajęcia z nim były całkiem przyjemne. Ziewnąłem szeroko.
   - Naruto! – Kiba szturchnął mnie w bok.
   - Co? – Spojrzałem na niego.
   - Idziemy jutro wieczorem na piwo? Pojutrze mamy na popołudnie.
   - Kto jeszcze idzie?
   - Shika, Neji, Lee, Chouji, Shino, Sai, Sakura, Hinata, Ino i TenTen.
   - No to mów, że stała ekipa, a nie mi tu wszystkich wymieniasz – mruknąłem.
   - Co? Humorek nie ten, bo Pan Przystojny dalej cię olewa? Oj, Naru, dałbyś sobie z nim spokój. Tylu wokół przystojniaków z o wiele przyjemniejszym nastawieniem do świata.
   - Eh, Kiba, jak ty nic nie rozumiesz. Zakochałem się, okej? Nie tak łatwo jest przestać kochać. – Westchnąłem ciężko. Dobrze, że już dawno nauczyliśmy się naprawdę cicho szeptać.
   - Spoko, rozumiem. Ale wiesz, jak to mówią. Jeżeli zakochasz się w kimś innym, zapomnisz o poprzedniej miłości.
         Nie zdążyłem mu nic odpowiedzieć, bo Kakashi ogłosił koniec zajęć. Wszyscy zerwali się z miejsc i zrobił się szum. Poszliśmy z Kibą na przystanek.
   - Właściwie, czemu ty się w nim zakochałeś? – zapytał, zerkając na mnie.
   - Bo ja wiem? – Wzruszyłem ramionami. – Muszę mieć jakiś powód?
   - Nie o to mi chodzi. Przecież ty go nie znasz. Nigdy ze sobą nie gadaliście.
         Westchnąłem cicho, przewracając oczami.
   - Gadaliśmy o tym setki razy. Jak dalej będziesz drążyć temat, to jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny i sam podkochujesz się w Ucisze. – Zaśmiałem się. Inuzuka się wzdrygnął.
   - Daj spokój. Nawet, gdybym był gejem, to bym na takiego mruka nie poleciał.
   - Taa, bo Hinata jest inna. Nieśmiała i często odpowiada półsłówkami. - Hinata była dziewczyną Kiby od końcówki zeszłego roku akademickiego. Z czasem zaczęła u niego coraz częściej przesiadywać, a co za tym szło, u mnie też. Pokój, który dzieliliśmy, był duży, jednak Hyuuga peszyła się w mojej obecności. Nie chcąc psuć Kibie randek, ulatniałem się gdzieś wtedy, kiedy ona przychodziła. Jednak było to problematyczne, bo zdarzało się tak, że przesiadywała u Inuzuki kilka dni pod rząd po kilka godzin. Nie skarżyłem się, bo co miałem mówić? Nie chciałem martwić przyjaciela, wiedziałem, że od razu zacznie się przejmować. Zacząłem zastanawiać się nad przeprowadzką, jednak… Gdzie? To, że dzieliliśmy pokój na dwóch równało się z niskim czynszem, mimo że mieszkaliśmy w centrum. Wszystkie oferty mieszkań, które już przejrzałem, odrzuciłem. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają. Zgadzam się z tym. Jednakże ich brak niesie za sobą problemy. Z pracą w weekendy, stypendium socjalnym i odłożoną kasą jakoś dawałem radę. Dlatego też przeprowadzka jak na razie musiała poczekać.
   - Oj, wcale nie! – żachnął się Kiba. – Na początku taka była, a teraz… - Rozmarzył się. – Stary, mówię ci, to prawdziwa kocica! I świetnie gotuje.
         Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Cieszyłem się, że Inuzuka znalazł sobie kogoś, kogo kochał i z kim było mu dobrze. Mam nadzieję, że kiedyś też kogoś takiego znajdę.


         O tym, że jestem gejem, dowiedziałem się od mojej pierwszej i zarazem ostatniej dziewczyny. Dokładnie, dowiedziałem się. Chociaż bardziej pasowałoby powiedzieć, że dzięki niej zdałem sobie z tego sprawę.
         Miałem wtedy szesnaście lat. Michiko była wolontariuszką, która przychodziła do domu dziecka, w którym mieszkałem. Widywałem ją kilka razy w tygodniu, bo starała się przychodzić codziennie. Była rok starsza ode mnie. Miała ciepły uśmiech, duże, brązowe oczy i brązowe, sięgające pasa włosy, które przeważnie nosiła związane lub zaplecione w warkocz. Była ode mnie niższa o kilka centymetrów. Z moim metr osiemdziesiąt pięć nie było o to trudno, a ona, jak na dziewczynę, i tak była dość wysoka. Pomagała kucharkom w kuchni, spędzała czas z małymi dziećmi, czytając im i wymyślając im przeróżne zabawy. Obserwowałem ją, myśląc o tym, że takich ludzi powinno być więcej. O dobrym i bezinteresownym sercu. Wiedziałem, że ona wie, iż ją obserwuję. Pewnego dnia zaproponowała mi, abym zaczął prowadzić razem z nią zajęcia dla najmłodszych. Zgodziłem się. Zawsze lubiłem dzieci i nie przeszkadzało mi to, że czasami bywały nieznośne i nie chciały słuchać. To było u nich naturalne. Poza tym, miałem okazję bliżej poznać Michiko. Zacząłem z nią więcej rozmawiać, a ona coraz później wracała do domu, wieczory spędzając ze mną. Rozmawialiśmy o wszystkim. Dowiedziałem się, że ona również wychowywała się w domu dziecka, ale w wieku pięciu lat była adoptowana. Swoich biologicznych rodziców nie znała. Powiedziano jej, że oddali ją, bo nie mieli pieniędzy, a ciąża… Antykoncepcja zawiodła. Nie chcąc skazywać jej na pewną śmierć poprzez porzucenie gdzieś na śmietniku, podrzucili ją pod drzwi domu dziecka. Michiko próbowała ich odnaleźć, ale nadaremnie.
         Nasz pocałunek był naturalny. Był miły, przyjemny i delikatny. Od tamtego momentu byliśmy parą. Jednak coś było nie tak. Oczywiście, byłem szczęśliwy, ale czegoś mi brakowało. Sam nie wiedziałem do końca, czego. Przez dwa miesiące szukałem tego podczas naszych spotkań, ale z marnym skutkiem. W końcu postanowiłem porozmawiać o tym z Michiko. Kiedy powiedziałem jej o swoich rozterkach, milczała przez chwilę, patrząc na mnie przenikliwie. W końcu się uśmiechnęła i zapytała, czy zauważyłem, jak spoglądam na innych chłopaków. Zaskoczyła mnie wtedy. Widząc mój pytający wzrok, roześmiała się i dodała, że w naszym związku brakuje mi… chłopaka. Zaniemówiłem, jednak jej spokojny, ciepły wzrok dodawał mi otuchy. Powiedziała mi, że sądzi, iż jestem gejem. Dlaczego więc z nią byłem?
Ponieważ miłość pomyliłem z przyjaźnią. Do dzisiaj nie wiem, jak można być tak głupim i pomylić te dwa uczucia. Jednak Michiko nie była zła. Powiedziała, że nigdy mnie nie kochała tak jak powinna. Kochała mnie jak przyjaciela, jak brata. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ja również czuję do niej taki sam rodzaj miłości. Jednak nie wszystko było jasne. Przynajmniej nie dla mnie. Nie przyjąłem na spokojnie tego, że jestem gejem. Michiko wtedy została dłużej, bo wyszła dopiero po północy. Dyrektor domu dziecka, Umino Iruka, bardzo ją polubił i pozwalał jej przebywać w środku poza godzinami odwiedzin. Wracając do właściwego wątku – długo wtedy rozmawialiśmy. Zadawałem pytania, chciałem wyjaśnień. Dostawałem spokojne odpowiedzi, składne, przejrzyste. Spać poszedłem z o wiele lżejszym sercem. Po tym wszystkim jeszcze jakiś czas zajęło mi zaakceptowanie siebie w pełni. W końcu doszedłem do jedynego i, moim zdaniem, słusznego wniosku – że nie powinienem się przejmować. Przecież dalej byłem sobą, z takim samym charakterem, myśleniem i poglądem na świat i innych ludzi. Poszukałem informacji w Internecie i dowiedziałem się, że orientacja seksualna to sprawa indywidualna każdego człowieka i że nie można jej nabyć. Rodzimy się z nią i tacy już jesteśmy. Niby wcześniej o tym wiedziałem, ale nie rozmyślałem o tym. W końcu myślałem, że mnie to nie dotyczy.
         Z Michiko utrzymuję kontakt do dzisiaj, jednak tylko przez Internet. Moja przyjaciółka wyjechała za granicę na studia. Pamiętam, kiedy poznałem ją z Kibą. Przez nasze głupie żarty dziewczyna myślała, że Inuzuka to mój chłopak. Cóż, nie ona pierwsza i nie jedyna. Jednak były to czysto kumpelskie przekomarzania, Kiba był hetero pełną gębą. Od razu powiedziałem mu o swoim homoseksualizmie, stawiając wszystko na jedną kartę. Wiedziałem, że jeśli mnie zaakceptuje, mamy szansę na zostanie przyjaciółmi. Zaakceptował, mówiąc, że jego kuzyn jest gejem. Z roku nikt mnie nie podejrzewał, wszyscy myśleli, że jestem hetero. Z wyjątkiem naszej paczki, im powiedziałem dopiero po pewnym czasie. Reakcje były różne, ale koniec końców wszyscy stwierdzili, że im to nie przeszkadza. Potem, kiedy się dowiedzieli, że nie mam chłopaka i nigdy nie miałem, chcieli mi kogoś znaleźć. Kilka razy wyciągnęli mnie nawet do gay-clubu! W środku oceniali innych facetów, wskazując mi tych lepszych i sprawiających dobre wrażenie. Zbywałem to śmiechem. Nie szukałem przypadkowego seksu. Chciałem związku z prawdziwego zdarzenia, opartego i budowanego na zaufaniu i uczuciach, a nie na fascynacji cielesnej.
         I w końcu stało się – spotkałem Sasuke. Z czasem się zakochałem. Mimo całego chłodu i muru, którymi się otaczał, ja się zakochałem. I nie miałem pojęcia, jak mógłbym dotrzeć do jego serca. Nigdy nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Nie wiedziałem nawet, jakiej jest orientacji. Jednak byłem pewien, że to miłość. Na jego widok serce biło mi szybciej, a humor stawał się jeszcze lepszy. Często zdarzało mi się na niego zapatrzeć. Ta nieodwzajemniona miłość doskwierała mi coraz bardziej. Z jednej strony, chciałem jakoś zmienić ten stan rzeczy, podejść do niego, porozmawiać. Z drugiej strony, bałem się. Widziałem, jak zbywa każdego, kto się do niego zbliżył choćby na moment. Nie podchodziłem, bo doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, że mimo iż jestem przygotowany na odtrącenie, to w gruncie rzeczy i tak mnie to zaboli.


         Wysiedliśmy z Kibą na naszym przystanku i skierowaliśmy się do marketu nieopodal. Oprócz chleba brakowało nam wielu innych produktów. Dziewczyny śmieją się, że jak facet mieszka sam, to w lodówce można znaleźć tylko piwo. U nas trochę z prawdą się to mijało, bo piwo piliśmy tylko podczas sesji lub na imprezach. Jednakże dziewczyny się śmiały, a my wiedzieliśmy, że to nic fajnego, kiedy w brzuchu nagle zaburczy, a lodówka świeci pustkami. Z Inuzuką staraliśmy się mieć zawsze chociaż chleb i jakiś drzem.
   - Dobra, wszystko mamy – mruknął Kiba, trzymając w ręku siatkę z zakupami. Drugą trzymałem ja.
   - No, to wracamy.
         Powoli ruszyliśmy w stronę bloku. Kiedy weszliśmy do mieszkania, zdjęliśmy buty i poszliśmy do kuchni, żeby rozpakować zakupy. Potem zrobiliśmy obiad, zjedliśmy go, po czym zalegliśmy na kanapie przed telewizorem. Obaj byliśmy wyjątkowo zmęczeni po dzisiejszym dniu.
______________________________
No, nowy rozdzialik. Pod poprzednim zapomniałam Wam o czymś wspomnieć. A mianowicie, Sasuke mieszka na czwartym piętrze. Jest tam wspomniane, że plotki, iż jest przeklęty, bo mieszka właśnie na piętrze o takim numerze, są związane z przesądem. Jednak nie jest wyjaśnione z jakim, a nie wszyscy o tym wiedzą. Otóż w Japonii przesąd na temat liczby 4 jest bardzo popularny. "Cztery" w j. japońskim zapisuje się m.in. jako "shi", a "shi" oznacza po japońsku również "śmierć". No, tyle ^^.
Dzisiaj, czekając po zajęciach na autobus wpadłam na pewien świetny pomysł, dzięki któremu Sasuke będzie miał jeszcze więcej powodów do strzelenia sobie w łeb XD. No, ale na razie nic nie zdradzę.
Rozdział chciałam dać w piątek, bo w piątek miałam urodziny, ale nie dałam rady go skończyć. W weekend to w ogóle nie miałam czasu pisać, więc rozdział skończyłam dzisiaj.
Poza tym, dostałam od kuzynki na urodziny książkę. Wiedziała, co mi dać XD. Pewnie dlatego, że w wakacje jej wspominałam, że kiedyś sobie kupię tę książkę lub wypożyczę, jeśli znajdę w jakiejś bibliotece. Dostałam "Historię Poszukiwacza Przyjemności" Richarda Masona. Dostałam wczoraj, wczoraj wieczorem zaczęłam czytać i.. cóż, nie wyspałam się przez tę książkę. Bo, jak na razie, jest świetna. No, także tego, polecam :)
KASIA BOGUSIA - dzięki, wena się przyda :). Szczególnie, że jesień, zimno, szaro, mokro, a to człowiek musi się jeszcze autobusem na uczelnię tłuc.
Lu - spokojnie, horroru z tego nie zrobię :P. Wyjaśnienie tych tajemniczych kroków będzie śmiesznie łatwe i oczywiste ;).
Dangerous Kind - Sasuke nawet przez myśl nie przejdzie, że te hałasy i nocne kroki sugerują mu, że ma znaleźć sobie faceta XD. Taa.. Naruto idealny do odstraszania kroków. Szczególnie schowany pod kołdrą i wysyłający Saske, żeby sprawdził, co to jest XD.




3 komentarze:

  1. Życie Naru to jedno pasmo nieszczęść, jeśli chodzi o rodzinę. Żal mi biedaka. Potrzeba mu miłości rodziny, ale też i miłości kogoś do kogo tak wzdycha. To bolesne tak kochać kogoś, patrzeć nie niego, a nigdy nie zamienić z nim słowa. Dobrze, że Naru ma tak świetnych przyjaciół. Kiba jest super, a to "Stary, mówię ci, to prawdziwa kocica!" jak ja się z tego śmiałam. :D Ciekawy, humorystyczny i taki trochę melancholijny rozdział. Dzięki za niego, mam po nim uśmiech na twarzy. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedny Naruto. Dzieciństwo, bez rodziców i rodziny… Jak mi go szkoda, ale jest silny i walczy o swoje marzenia, o siebie, nie poddaje się i jest świetną osobą. ;)
    Michiko. Dobrze, że mu powiedziała jak się sprawy mają ;P
    No tak, najpierw zdobyć serce, a nie ciało. To podstawa związku ;)
    Sasuke, taki niby zimny, ale każdy potrzebuje miłości. Naru głowa do góry. ^.^
    Świetny rozdział - opisowy i przyjemny.
    Dangerous Kind

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    wspaniały rozdział, taki z odrobina humoru, i melancholii, życie Naruto nigdy nie rozpieszczało, zwłaszcza jeśli chodzi o rodzinę, ale za to ma wspaniałych przyjaciół... a może zamieszka w tym budynku gdzie Sasuke, będzie bliżej swojego obiektu westchnień...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń