Początek października powitał
wszystkich ciepłą, słoneczną pogodą. Tokio tętniło życiem, ludzie mijali się na
ulicach, spiesząc w sobie tylko znanym celu. Uchiha Sasuke, wysoki brunet o
arystokratycznych rysach twarzy utkwił swoje czarne oczy w nadjeżdżającym
pociągu. Była godzina szesnasta pięćdziesiąt, a on był po pierwszym dniu zajęć
rozpoczynających jego drugi rok akademicki. Zacisnął palce na pasku torby,
wsiadając do nielubianego środka lokomocji. Jak zwykle, nie było wolnych miejsc
siedzących, śmierdziało i panował zaduch. Mężczyznę bolała głowa i nie był w
zbyt dobrym humorze. Ludzie z roku po prostu go irytowali. Banda kretynów.
Wszyscy byli głośni, roześmiani, zdawać się mogło, że nie przejmują się dniem
jutrzejszym. Najgorsze były dziewczyny. Tak samo, jak przez cały pierwszy rok,
tak od początku drugiego, od pierwszego dnia, zaczęły za nim chodzić i pytać,
czy Sasuke się z nimi umówi. Niektóre, te bardziej nieśmiałe, wodziły za nim
maślanym wzrokiem, bojąc się podejść. Były też dziewczyny, które miały już
swoich chłopaków i się za nim nie uganiały. To od nich oraz od chłopaków z roku
dało się słyszeć plotki na jego temat: zimny
drań, pewnie jest mordercą. Blada cera, to pewnie jakiś wampir. Mieszka na
czwartym piętrze, jest przeklęty. Sasuke westchnął cicho, wysiadając na
swojej stacji. Nie był człowiekiem przesądnym, ale nie było mu w smak, że
mieszkał na czwartym piętrze, ponieważ coś tam jednak z tyłu głowy mu na temat
przesądów siedziało. Jednak dzięki temu czynsz był bardzo niski. Ludzie z piętra
wyżej płacili trzy razy tyle, co on. Odpowiadało mu także to, że mieszkał sam,
drugi pokój stał pusty. Brunet doczłapał się na swoje piętro. Było tutaj
jeszcze kilka mieszkań, ale żadne nie było zamieszkane. Jak widać, mentalność
Japończyków nie pozwalała im wprowadzić się na czwarte piętro mimo spokojnej
okolicy i bardzo niskiego czynszu. Sasuke to wszystko odpowiadało, ponieważ był
typem samotnika. Jednak samotne noce bywały nieco przerażające. Na przykład
kiedy słyszał na korytarzu kroki, które niosły echo. Skoro był na całym piętrze
sam, to kto tam chodził? W duchy nie wierzył, ale tych tajemniczych odgłosów ni
w ząb nie umiał wyjaśnić. Wszedł do mieszkania, zatrzaskując za sobą drzwi.
Torbę rzucił w kąt, zdjął buty, po czym poszedł do łazienki przemyć twarz i
umyć ręce. Był zmęczony. Usłyszał dźwięk nadchodzącego smsa. Wyjął telefon z
kieszeni spodni, by odczytać wiadomość, a po chwili fuknął pod nosem. Jedna z
dziewczyn z roku pytała, czy pójdą dzisiaj na dwudziestą do kina. Skąd ona, do
cholery, miała jego numer? Co więcej, skąd on miał jej numer? Po chwili namysłu
w końcu sobie przypomniał. W pierwszym semestrze był zmuszony zrobić z nią
projekt. Musieli się wtedy wymienić numerami telefonów, ponieważ wymagała tego
sytuacja. Zapomniał usunąć jej numer, ale to nic dziwnego. Na swój telefon nie
zwracał większej uwagi. Urządzenie służyło mu do wykonywania niezbędnych
połączeń lub do rozmów z rodziną. Sasuke nie miał znajomych. Ludzi z roku do
nich nie zaliczał, bo nikogo z nich nie lubił, co najwyżej tolerował. W drodze
do kuchni zastanowił się, co poniektóre osoby robią na grafice komputerowej. On
poszedł na ten kierunek, bo się tym interesował, w przyszłości chciałby
pracować w zawodzie grafika komputerowego. Uważał, że co najmniej połowa roku
znalazła się na grafice z przypadku. Zajrzał do lodówki i westchnął zirytowany.
Była pusta, musiał iść na zakupy.
Sasuke wrócił z zakupów w jeszcze
gorszym humorze. Zastanawiał się, co się stało z tą przeklętą pogodą. Do
najbliższego sklepu miał pół kilometra. Z racji, że nie posiadał ani samochodu
ani roweru, zawsze chodził tam pieszo. Wczoraj nie zapowiadali deszczu, z rana
też się na to nie zanosiło. A tu, ni z tego ni z owego, w połowie drogi
powrotnej się rozpadało. I nie była to jakaś tam mżawka, tylko porządny,
rzęsisty deszcz. Uchiha, obładowany z jednej i z drugiej strony dwoma ciężkimi
siatkami, wolał nie ryzykować biegu w obawie, że reklamówki by pękły, a
większość produktów już by się do niczego nie nadawała. Postawił zakupy na
szafce pod lustrem, zdjął buty i udał się do łazienki, zostawiając za sobą
mokre ślady stóp. W środku zrzucił z siebie mokre ubrania, po czym ręcznikiem
wytarł całe ciało. Zostawiając kupkę mokrych ciuchów obok pralki, poszedł do
swojego pokoju się ubrać. Sasuke nie był pedantem, jak uważała większość osób z
roku. Właściwie skąd im się to wzięło? Sądził, że przyczepili mu taką łatkę ze
względu na jego zdystansowane podejście do wszystkiego i wszystkich. Fakt,
lubił porządek, ale nie robił wielkiej tragedii z pozostawionych na podłodze
skarpetek czy spodni. Czasami zostawiał tam też książki lub jakieś inne rzeczy.
Oczywiście, wszystko w granicach normy, bałaganiarzem też nie był. Jednak
musiał przyznać sam przed sobą, że po części wyznawał ideę, iż podłoga to
najniższa półka w pokoju. Westchnął cicho. W pełni ubrany w luźne ubrania,
czyli spodnie od dresu i sprany t-shirt, w bosych stopach wrócił na korytarz po
zakupy, a potem udał się z nimi do kuchni, aby je rozpakować.
Po obiado-kolacji Sasuke zaległ w
salonie na kanapie z książką w ręku. Na mordobicie w jakiejś grze komputerowej
nie miał dziś ochoty, a tę powieść czytał już od dwóch tygodni i jakoś nie mógł
jej skończyć. To z pewnością przez chroniczny brak czasu przez całe wakacje.
Całe trzy miesiące pracował, a pieniądze odkładał, kupując sobie tylko to, co
niezbędne. Sasuke zawsze był oszczędny. Z wakacyjnej pracy udało mu się
zaoszczędzić całkiem niezłą sumkę. Teraz będzie musiał poszukać jakiejś pracy
na weekendy. Z pomocą finansową rodziców nie będzie musiał się martwić o
opłacenie czynszu na czas oraz tym, za co kupić coś do jedzenia i bilet na
pociąg. Na papierosy też mu starczy. To był jedyny nałóg, jaki miał. Za
alkoholem nie przepadał, co, według większości osób z jego roku, było w nim
najbardziej dziwne. Za imprezami też nie przepadał i na nie nie chodził, ale
brak sympatii do mocniejszych trunków był zdecydowanie bardziej dziwny. Tak
usłyszał w zeszłym roku akademickim, kiedy odrzucił, setne już chyba,
zaproszenie na imprezę. Jednak nie przejmował się tym. Miał gdzieś to, co inni
o nim myślą. Przetarł oczy, kończąc rozdział książki. Była dwudziesta, a on był
już senny. Postanowił, że położy się spać. Przynajmniej się wyśpi i wstanie
wcześniej. Jutro ma na jedenastą trzydzieści, więc stwierdził, że prysznic
weźmie rano. Poszedł do swojego pokoju, pościelił łóżko, rozebrał się do
bokserek i poszedł spać.
Mieszkanie, w którym mieszkał Sasuke,
było w miarę duże. Dwa pokoje, salon, kuchnia i łazienka. Fakt, pomieszczenia
nie były zbyt wielkie, ale wszystko miało swoje miejsce. Uchiha do pustego
pokoju zaglądał tylko po to, żeby w nim posprzątać. Dzięki temu, że mieszkał
sam, mógł urządzić swoje cztery kąty, jak tylko chciał. Zaraz po wprowadzeniu
się, czyli przed rozpoczęciem studiów, odmalował ściany i położył nowe podłogi.
Mieszkanie tego wymagało, ponieważ Sasuke był jego pierwszym lokatorem od kilku
lat. Kiedy jeszcze stało puste, właściciel wysyłał tam co miesiąc sprzątaczkę.
Uchiha czasami zastanawiał się, czemu Orochimaru nie zostawił tego mieszkania,
ale w późniejszym czasie dowiedział się, że Sannin, jak nazywali go znajomi,
jest bogatym człowiekiem i może sobie pozwolić na trzymanie pustego mieszkania
i oferowanie niskiego czynszu. Sasuke kiedyś przebiegło przez myśl, że facet
chce pomóc tym biedniejszym. On sam pochodził z przeciętnej rodziny, jeśli
chodzi o finanse. Jednakże zawsze miał ciepły i kochający dom – rodziców i
starszego brata, który w dzieciństwie stanowił dla niego całkowity autorytet.
Każdy inny był gorszy, Itachi był wspaniały. Mały Uchiha starał się go we
wszystkim naśladować. Wiedział, że starszy o cztery lata brat go uwielbia. Ich
rodzice, Mikoto i Fugaku, cieszyli się, że ich dzieci tak dobrze się ze sobą
dogadują. Rodzeństwu nigdy niczego nie brakowało – zawsze mieli ciepły posiłek,
mieli się w co ubrać, a na Gwiazdkę i urodziny dostawali wspaniałe prezenty, o
których marzyli przez cały rok poprzedzający dane święto. Gdyby ktoś z jego
roku zobaczył go w rodzinnym gronie, nie uwierzyłby, że to ta sama osoba.
Sasuke wobec rodziny był ciepły i uśmiechnięty. Dlaczego więc wobec innych był
taki zimny i szorstki? Sam tego nie wiedział. Taki już był. Jego rodzice
pracowali w firmie stolarskiej i mieszkali w Osace. Młody Uchiha tam się
wychował i lubił tam wracać, jednak zdecydował się na studia w Tokio, podobnie
jak Itachi. Chciał się usamodzielnić. Myślał, że nie będzie często widywał się
z bratem. Stolica Japonii była ogromnym miastem, w dodatku starszy Uchiha
mieszkał w innej części. Jednakże nie przeszkadzało mu to w odwiedzaniu swojego
ukochanego braciszka przynajmniej raz w tygodniu. Sasuke na nic nie narzekał.
No, może z wyjątkiem paru drobnych szczegółów. Dobrze mu się żyło, na studiach
szło mu świetnie, nie brakowało mu pieniędzy na podstawowe wydatki.
Nowy dzień powitał Sasuke hałasami. Para,
która mieszkała nad nim, znowu się kłóciła. Uchiha warknął zirytowany,
zakrywając głowę poduszką. Była piąta trzydzieści, do cholery! Kto normalny
kłóci się o takiej godzinie?! I nie, mężczyzny nie obchodziło to, że ten facet
zdradzał swoją żonę, a ona dowiedziała się o tym – tak przynajmniej Sasuke
wnioskował z tego, od kiedy zaczęli się codziennie kłócić – jakiś tydzień temu.
A skąd wiedział, że poszło o zdradę? Ano stąd, ze nie raz i nie dwa widział
swojego sąsiada z kochanką. Dużo młodsza od żony, ładniejsza, z długimi
włosami. Chociaż… co on tam wiedział o kobiecej urodzie. Przecież był gejem.
Zdał sobie z tego sprawę w wieku czternastu lat. Nie miał większych problemów z
zaakceptowaniem siebie. Przyjął to na spokojnie. Jako pierwszy dowiedział się
Itachi. Starszy brat przyjął to normalnie, a nawet się ucieszył, bo wcześniej
nie zauważył u Sasuke żadnego zainteresowania dziewczętami z klasy. Inni
chłopcy w jego wieku już dawno byli po pierwszym podglądaniu dziewczyn w
szatni. Uspokoiły go rewelacje ze strony młodszego brata, bo zaczynał się bać,
że młody Uchiha jest aseksualny. To by się właściwie zgadzało, większość czasu
spędzał w domu z nosem w książkach, choć niekoniecznie tych szkolnych, a także
przed komputerem. Sasuke od małego uwielbiał gry komputerowe, nikogo z rodziny
więc nie zdziwiło, gdy wybrał się na grafikę komputerową po ukończeniu szkoły.
Wracając do jego homoseksualizmu – tak jak Itachi przyjął to na spokojnie, tak
Sasuke się bał, jak zareagują rodzice. Wolał im powiedzieć sam. Gdyby
dowiedzieli się od kogoś innego, mogłoby być źle. Czuliby się zawiedzeni i
zmartwieni brakiem zaufania. Tego wieczoru, kiedy poprosił, żeby usiedli na
kanapie w salonie, bał się tak jak jeszcze nigdy. Drżącym głosem
czternastolatka wyznał im prawdę, a potem zacisnął oczy i spuścił głowę,
czekając na krzyk, płacz… na cokolwiek. Kiedy przez dłuższy czas nic nie
słyszał, niepewnie otworzył oczy i zerknął na rodziców. Jakież było jego
zdziwienie, gdy zobaczył na ich twarzach uśmiechy. Zanim zdążył o cokolwiek
zapytać, jego mama wyjaśniła mu, że Itachi się wygadał i mieli z tatą czas na
przemyślenie sobie wszystkiego. Doszli do wniosku, że nie mają nic przeciw. Na
wnukach nie stracą, ponieważ starszy z braci wolał dziewczyny i od tego momentu
to na niego liczyli w kwestii zostania babcią i dziadkiem. Jednakże Itachi może
i był młodym geniuszem, ponieważ szkołę ukończył szybciej niż jego rówieśnicy,
a potem wybrał się na medycynę, jednak w kwestii długotrwałych związków nie był
zbyt dobry. Skakał z kwiatka na kwiatek, szukając tej jedynej, jak to często
powtarzał. Sasuke, mając przed oczami obraz brata mówiącego mu, że wpadnie
jakoś na początku października, ponownie zasnął.
Zerwał się z łóżka, klnąc na sąsiadów z
góry. Zaspał! Zwyczajnie zaspał. Miał wstać o dziewiątej, a była dziesiąta. Popędził
pod prysznic, a pół godziny później szykował sobie kanapki w kuchni, w pełni
ubrany i z wysuszonymi włosami. O jedenastej siedział już w pociągu, w drodze
na uczelnię. Sasuke nie lubił się spieszyć, zdecydowanie nie lubił. Wolał
pospać mniej i wstać wcześniej niż grzać łóżko do ostatniej minuty, a potem w
pośpiechu zapomnieć czegoś ważnego, jak na przykład notatek tuż przed egzaminem.
Przypomniał sobie, jak zdarzyło się tak kiedyś jednemu chłopakowi z jego grupy
ćwiczeniowej. Wysępił notatki od Sakury, jednej z bardziej rzetelnych
studentek, aby powtórzyć sobie materiał raz jeszcze. Nazywał się Uzumaki Naruto
i działał Sasuke na nerwy. Blondyn był roztrzepany i głośny. W uznaniu Uchihy
był gamoniem. W dodatku bajerował wykładowców, którzy bardzo go lubili.
Ciemnowłosy w pewnym momencie zaczął nazywać Naruto młotkiem. Oczywiście, nikt
o tym nie wiedział, bo Sasuke nie dzielił się z nikim swoimi przemyśleniami.
Nazywał go więc tak w swojej głowie. Jednak przy tym wszystkim jedno musiał
chłopakowi przyznać – Uzumaki był cholernie przystojny. Jego jasne blond włosy,
które wydawały się być miękkie w dotyku, kontrastowały z brzoskwiniową cerą.
Skóra Naruto miała, według Sasuke, kuszący odcień. Jego duże, niebieskie niczym
letnie niebo oczy wyrażały wszystko. Blondyn nie potrafiłby ukryć swoich
emocji. Kiedy Uzumaki był szczęśliwy – były jasne i faktycznie miały barwę
ciepłego, czystego, letniego nieba. Kiedy był wściekły, co zdarzało się
niezwykle rzadko – nabierały ciemniejszego odcieniu. A kiedy był smutny, co
również zdarzało się rzadko – traciły blask, stawały się wyblakłe, przez co
cały błękit tracił swój urok. Jego uśmiech, szeroki i szczery, niejednej
dziewczynie zawróciłby w głowie. O tak, Naruto był cholernie przystojny. Sasuke
ślepy nie był, więc nawet nie próbował kłamać przed samym sobą, że chłopak mu
się nie podoba. Jednak nie próbował się z nim nigdy umówić. Co więcej, nigdy
nawet ze sobą nie rozmawiali. Uchiha nigdy nie zdecydowałby się na związek z
kimś takim. Jeżeli już, chciał spokojnego partnera.
Cudem zdążył. Dotarł pod salę w
momencie, w którym reszta jego grupy wchodziła do środka. Jak zawsze, zajął
miejsce z tyłu, po czym z torby wyjął zeszyt i czarny długopis. Kątem oka
zauważył, że Uzumaki wraz ze swoim nieodłącznym kumplem, Inuzuką Kibą, zajął
miejsce po jego prawej stronie, również w ostatniej ławce. Sasuke zawsze
siedział sam. Na początku chcieli się do niego dosiadać, szczególnie
dziewczyny, ale wszystkich odganiał jednym spojrzeniem. Wykładowca powitał ich
kilkoma słowami, sprawdził obecność, po czym zaczął omawiać sprawy
organizacyjne. Wiele osób nie notowało, w końcu takie zajęcia zawsze były
traktowane jako luźniejsze. Sasuke notował wszystko. To oni potem będą pytać
wykładowcy o szczegóły zaliczenia przedmiotu i o wiele innych spraw, ale nie
on. Uchiha lubił mieć wszystko jasne od samego początku.
Kolejne zajęcia były podobne do
pierwszych tego dnia. Każdy wykładowca omawiał sprawy organizacyjne. Sasuke
opuścił mury uczelni z westchnieniem ulgi. Może i był jednym z najlepszych na
roku, był ambitny i chciał ukończyć studia z wyróżnieniem, jednakże, jak
wszyscy studenci, cieszył się, kiedy mógł już wrócić do domu. Do swoich
czterech ścian, gdzie nikt nie będzie mu się narzucał, nikt nie będzie go
denerwował. Uchiha czasami zastanawiał się nad głupotą innych. Czy w zeszłym
roku nie dał im jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie ich towarzystwa?
Najwidoczniej nie, skoro większość i tak próbowała go zaczepić i zamienić z nim
parę słów. Wsiadł do pociągu, by po dwudziestu minutach wysiąść na swoim
przystanku. Spojrzał w przejrzyste niebo, mrużąc oczy. Słońce mocno świeciło,
dając ciepło. Ziewnął, zasłaniając usta dłonią, po czym wszedł do swojego
bloku. Wbiegł po schodach na swoje piętro, a potem skierował kroki w stronę
mieszkania z numerem siedemnastym. Wszedł do środka, zdjął buty, torbę rzucił
na szafkę i udał się do kuchni. Był głodny, te dwie kanapki to było
zdecydowanie za mało. Zaczął robić jajecznicę z pomidorami, w międzyczasie
wstawiając wodę na herbatę. Po kilkunastu minutach mógł zasiąść do stołu i
spokojnie zjeść. W połowie posiłku odezwała się jego komórka. Wyjął ją z
kieszeni spodni, po czym odczytał smsa od brata:
„Cześć,
braciszku! Jak wspominałem Ci ostatnio, wpadnę na początku października. A
będąc bardziej dokładnym – jutro wieczorem, tak około osiemnastej. Pasuje Ci?”
Sasuke uśmiechnął się pod nosem, po
czym wystukał odpowiedź:
„Pewnie,
wbijaj. Możesz przynieść ze sobą coś dobrego do jedzenia i jakiś dobry film.
Pojutrze mam zajęcia dopiero na popołudnie.”
______________________________
Witajcie, Kochani! No, wreszcie jest pierwszy rozdział nowego opowiadania, co nie? Długo to zajęło, zanim w ogóle zaczęłam go pisać, a zaczęłam w zeszły czwartek. Można to zwalić na ogólnie pojęte życie, na małe problemy zdrowotne i na rozpoczęcie drugiego roku studiów.
Co do rozdziału - zero dialogów. A przecież u mnie w opowiadaniach jest ich zawsze dużo. Ale, ale! Chciałam, żeby pierwszy rozdział taki był, w drugim już pojawią się dialogi :). Czasami zastanawiam się, czy w moim opowiadaniach nie ma przypadkiem za dużo dialogów, ale potem dochodzę do wniosku, że moje teksty nie są żadnymi arcydziełami, nie będą bestsellerami, piszę je dla siebie i dla Was. A skoro tak, to nie będę na siłę zmieniać swojego stylu. Poza tym, piszę w pierwszej osobie i już tak mam, że przeważnie po kwestii dialogowej daję jakiś opis.
No dobra, utrzymam tutaj koncepcję z Pogoni za światłem - pisząc z perspektywy Sasuke, będę pisała w trzeciej osobie, a pisząc z perspektywy Naruto, będę pisała w pierwszej osobie.
Z uwagi na to, że z dniem pierwszego października zaczęłam drugi rok studiów, odstępy czasowe między rozdziałami będą dłuższe niż w wakacje. Zajęcia skutecznie odbierają człowiekowi energię.
Nie wiem, czy już wspominałam.. lubię komplikować Sasuke życie, więc niech się facet nie zdziwi, jak już niedługo jego życie wywróci się do góry nogami :). No, ale to dopiero w trzecim rozdziale, drugi będzie poświęcony Naruto.
Saske lubi wstać wcześniej i na spokojnie się wyszykować. A ja tam właśnie wolę odwrotnie - grzać łóżko do ostatniej minuty, a potem szykować się w biegu.
Dangerous Kind - "Pan Mrukliwy" bardziej otwarty.. dwuznacznie to brzmi XD. No tak, masz rację, idealna miłość i idealny związek nie mogą być prawdziwe. Ale, jak wskazał Naruto, ich związek jest idealny właśnie przez to, że nie jest idealny. Taki tam jego pokrętny sposób myślenia :). Kłótnie przydają się każdemu związkowi, moim zdaniem nie ma związku bez kłótni. Hm.. W sumie masz rację, troszkę za dużo Hidana, no ale co tam :).
Luana - w takim razie powinnam pisać więcej taki one-shotów w formie listów, skoro takie trafiają w Twoje gusta :P.
KASIA BOGUSIA - przecież Cię nie zmuszę do zmiany zdania :P. Poza tym, jeden tekst dwie osoby odbiorą całkiem inaczej, to normalne. Cieszę się, że one-shot się podobał :)
Basia - cieszy mnie, że zajrzałaś na tego bloga i dziękuję za komentarze :*
zapowiada się ciekawie :) dużo weny :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, lubię dialogi, więc niech będzie ich dużo. Nie mam nic przeciw. :D Tutaj ich nie było, ale dałaś możliwość zapoznania się z Sasuke. Dowiedzieliśmy się jaką ma cudowną rodzinę. Tylko innym życzyć takiej kochającej się rodzinki.
OdpowiedzUsuńTajemnicze czwarte piętro. Te kroki... Kobieto to jakiś horror. :D Zaintrygowałaś mnie. :D
Pisz dalej i mam nadzieję, że Naru pokaże się w 2 rozdziale. :)
Luana
Nie przeszkadzał mi brak dialogów. xD Całość czytało się naprawdę przyjemnie. :)
OdpowiedzUsuńSasuke <3 Tak bardzo nie lubi ludzi, ale… tajemnicze hałasy i przerażające samotne noce, to chyba coś oznacza ;D Że miło by było kogoś mieć. Ale na to przyjdzie czas, a roztrzepany Naruto to będzie idealny kandydat do odstraszania kroków *.*
Ciekawe jaka będzie reakcja Sasuke, jak się zorientuje, że Młotek, to osoba którą kocha. W końcu Naruto to zaprzeczenie jego ideału :o
Dangerous Kind
Witam,
OdpowiedzUsuńzapowiada się na fantastyczne opowiadanie... wspaniale przedstawiłaś tutaj Sasuke, cieszy mnie że ma tak dobre kontakty z bratem, ciekawe kto tam chodzi jak Sasuke sam mieszka na tym piętrze ;]
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia