poniedziałek, 11 sierpnia 2014

6. Kocham cię kochać

Przed Wami całe dziewięć stron, co do linijki w Wordzie, ostatniego rozdziału! Zapraszam :)


         Sasuke leżał w swoim łóżku, patrząc w sufit. Między palcami przesuwał kosmyki miękkich, jasnych włosów. Poszli spać razem, bez słów, jakby nie chcąc psuć tego, co zaczęło się między nimi rodzić. Jakby nie chcąc przeszkadzać łączącej ich więzi, która stawała się mocniejsza i nabierała innego charakteru. Naruto spał z głową na jego klatce piersiowej, oddychając spokojnie. A Sasuke nie spał, nie chcąc tracić ani sekundy z bliskości przyjaciela. Wieczór był niezwykły. Razem obserwowali spadające gwiazdy, ciesząc się swoją bliskością.
   - Znalazłem swój dom – szepnął Sasuke, uśmiechając się lekko.


         Obudziłem się na czymś miękkim i ciepłym. Nie otwierając oczu, mocniej wtuliłem się w Sasuke. Nie miałem zamiaru wstawać, a on najwyraźniej wciąż spał, bo czułem, jak oddycha równomiernie. Uśmiechnąłem się. Wczorajsza rozmowa z Kuramą uświadomiła mi coś bardzo ważnego. Kocham Sasuke. I nie pozwolę mu więcej odejść. Swój limit wyczerpał, odchodząc pięć lat temu do Orochimaru. Zadziwiające było to, jak łatwo przyszło mi zaakceptować moje uczucia. Cieszyłem się. Skoro już nic nie może pójść źle, to czym mam się martwić? Sasuke wczoraj mnie objął, chciał być blisko mnie. Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej.
   - Znowu suszysz zęby?
   - Oj, cicho bądź, Kurama. Nie psuj mi tego.
   - Nie mam zamiaru. Zawsze ci się tak wszystko udaje… Jak ty to robisz?
   - Słucham rad zgryźliwego lisa? – Zaśmiałem się cicho. Kurama również.
   - Okej, nie mam zamiaru oglądać waszych pocałunków. Idę się kimnąć.
   - Jasne, nie ma sprawy.
         Zaraz… Jakich pocałunków?! Poderwałem się gwałtownie. Ja… ja… ja mam się całować z Sasuke?! Przecież… to… może być całkiem przyjemne…
   - Co się stało? – Usłyszałem i spojrzałem na przyjaciela. A właśnie… my teraz jesteśmy, ten, no… parą?
   - Kurama mi powiedział, że będziemy się całować! – wypaliłem, a Sasuke… parsknął śmiechem. Głośnym i pełnym rozbawienia. Uśmiechnąłem się, obserwując go.
   - I co ci jeszcze powiedział? – zapytał Uchiha, kiedy już się uspokoił.
   - Że nie chce tego oglądać i idzie spać. – Mimo całej wesołości, która nagle zapanowała, czułem się nieco spięty. To była całkiem nowa sytuacja, dla nas obu. – Sasuke, bo ja… wczoraj… - Mój głos był o wiele cichszy niż chwilę temu. – Ja…
   - Cicho już bądź, młotku.
         Tylko tyle usłyszałem, zanim przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Wtuliłem się w jego ramiona, czując się bezpiecznie. Byłem mu wdzięczny za to, że to zrobił, bo chyba bym z siebie nie wydusił tego, co chciałem powiedzieć. A chciałem powiedzieć, że go kocham.
   - Więc nie chcesz się ze mną całować?
   - Co…? – Tym pytaniem kompletnie mnie zaskoczył.
   - Pytam, czy nie chcesz…
   - Słyszałem. Sasuke, bo… - Odsunąłem się trochę i spojrzałem mu w oczy. – To, co wydarzyło się wczoraj… Dlaczego?
   - Co „dlaczego”? – zapytał z niezrozumieniem.
   - Dlaczego mnie nie odepchnąłeś, dlaczego…
   - Musisz tyle gadać? – przerwał mi. – Zadajesz same głupie pytania. To chyba oczywiste.
   - No chyba nie za bardzo, skoro nie wiem.
   - Kocham cię.
         Chyba się przesłyszałem. On powiedział, że…
   - Powtórz – szepnąłem, a on uśmiechnął się ciepło.
   - Kocham cię, młotku.
         Uśmiechnąłem się szeroko. Aż miałem ochotę się uszczypnąć i sprawdzić, czy to nie sen, ale tym popsułbym całą chwilę.
   - Ja też cię kocham.
         Zamrugał zaskoczony, a po chwili przybliżył swoją twarz do mojej. Nim mnie pocałował, zarejestrowałem, że się uśmiecha. Polubię te uśmiechy, będę je u niego wywoływał o wiele częściej. Przywarł wargami do moich warg, patrząc mi w oczy. Nigdy się nie całowałem i nie wiedziałem, co robić. Poczułem jego język na swoich ustach, na co je rozchyliłem. Przymknął oczy, więc ja też to zrobiłem. I wtedy się obudziłem. Rozejrzałem się nieprzytomnie po sypialni. Ten cały poranek… to był tylko sen? I gdzie jest Sasuke, skoro znajduję się w jego łóżku? Wygrzebałem się z pościeli, nogi opuszczając na podłogę. Oglądaliśmy spadające gwiazdy, a potem poszliśmy spać. Nic więcej się nie wydarzyło. Żadnych słów, żadnego wyjaśniania tej nowej sytuacji. Rozglądając się nieprzytomnie po pokoju zauważyłem swoje rzeczy leżące na fotelu. Zgarnąłem je i poszedłem do łazienki.


         Po szybkim prysznicu poszedłem do kuchni. Jak się spodziewałem, zastałem tam Sasuke.
   - Cześć – rzucił jakby niepewnie, patrząc na mnie uważnie.
   - Cześć. – Uśmiechnąłem się łagodnie, a on wyraźnie odetchnął z ulgą. – Dlaczego mnie nie obudziłeś? – Usiadłem przy stole.
   - A po co? – Wzruszył ramionami, stawiając na stole talerz z kanapkami i dwie herbaty. – Przynajmniej się wyspałeś.
   - Tak, masz rację… - Zmarszczyłem brwi. Coś było nie tak. Denerwował się.
   - Więc nie marudź, młotku. – Usiadł naprzeciw mnie i wziął do ręki pierwszą kanapkę. Zrobiłem to samo.
   - Sasuke, słuchaj, wczoraj… - zacząłem, a on cały się spiął. – Wczoraj było naprawdę fajnie – dokończyłem z szerokim uśmiechem. Patrzył na mnie chwilę, a potem uśmiechnął się lekko.
   - Tak, masz rację, Naruto.


         Po śniadaniu zwyczajowo poszliśmy na trening, a po treningu na zakupy. Kończyły nam się zapasy jedzenia, więc trzeba było je uzupełnić. Na miejscu mieliśmy małą sprzeczkę co do tego, kto powinien zapłacić. W końcu zapłaciliśmy po połowie i rozwiązaliśmy problem.
   - Co na obiad? – zapytałem, kiedy weszliśmy z siatkami do kuchni, stawiając je na stole.
   - Ramen.
         Zamarłem z mąką w ręce w połowie drogi do szafki. Spojrzałem zaskoczony na Sasuke.
   - Serio?
   - Tak.
   - Ale przecież ty nie lubisz…
   - Ale ty lubisz. A ja lubię ciebie. I schowaj wreszcie tę mąkę, młotku.
         Zrobiłem, jak mi kazał, zerkając na niego co chwilę. Nigdy nie zrozumiem jego pokrętnej logiki.
   - Więc idziemy do Ichiraku? – zapytałem, pomagając mu chować resztę zakupów.
   - Nie.
   - Ale powiedziałeś, że…
   - Sam ugotuję. Możesz mi pomóc, jak chcesz. – Spojrzał na mnie niby obojętnie.
   - Jasne. – Uśmiechnąłem się szeroko.


         Ramen był przepyszny! Zjadłem dwie dokładki, a Sasuke nie skomentował tego nawet słowem. Wiedział, że od zawsze pochłaniałem duże ilości jedzenia. Z natury byłem energiczny i rzadko kiedy udawało mi się tę energię całkowicie spożytkować. Poza tym, miałem w sobie Kuramę, więc jadłem za dwóch.
   - Jesteś doskonałym kucharzem, Sasuke – westchnąłem z zadowoleniem, siadając na kanapie w salonie. Rozpadało się, więc na spędzenie popołudnia w ogrodzie nie było szans.
   - Wiem – odparł, siadając obok mnie.
   - Co robimy? Tylko nie mów, że znowu będziesz czytał – jęknąłem, widząc, jak otwiera książkę na zaznaczonej stronie. – Weź, chodźmy gdzieś.
   - Pada.
   - Mamy parasol. A nawet dwa. Chociaż pod jednym z pewnością się zmieścimy.
   - Młotku…
   - Draniu…
         Sasuke westchnął z rezygnacją, odkładając książkę. Spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się zwycięsko.
   - Dobra, co chcesz robić?
   - Chodźmy odwiedzić Sakurę i Saia. Sakura w niedziele ma wolne, a Sai nie ma żadnej misji, mignął mi gdzieś w tłumie, jak wracaliśmy z treningu.
   - Po co chcesz do nich iść?
   - No jak to po co? Żeby pogadać!
   - Nie idę.
   - Dlaczego?
   - Jak chcesz, to idź sam. – Ponownie sięgnął po książkę. Złapałem go za nadgarstek, a on spojrzał na mnie z konsternacją.
   - Dlaczego nie chcesz iść?
   - Bo… - zaciął się. Zacinający się Uchiha to coś niezwykłego.
   - Sasuke? – Zachęciłem go do rozwinięcia odpowiedzi.
   - Bo będę czuł się nie na miejscu. To twoi przyjaciele, więc idź, ja posiedzę w domu.
         Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem.
   - Nie bądź śmieszny. Słuchaj, może i masz rację, może to nie są twoi przyjaciele, ale pewnie nimi zostaną, skoro będziesz się z nimi coraz częściej widywał.
   - Coraz częściej? – zapytał zaskoczony. – Niby po co miałbym…
   - Bo ja będę się z nimi widywał coraz częściej – przerwałem mu w pół zdania. – Mieszkamy razem i razem będziemy wychodzić. Gdziekolwiek.
         Patrzył na mnie chwilę, po czym westchnął.
   - Teraz mieszkamy razem, ale pewnie niedługo Tsunade zwolni cię z pilnowania mnie i wrócisz do siebie.
   - Nie chcę.
         Otworzył szerzej oczy.
   - Nie chcesz… wracać do siebie? – zapytał cicho.
   - Tak, nie chcę – odparłem pewnie. – Chcę zostać tutaj. – Uśmiechnąłem się ciepło, patrząc mu w oczy. Skinął lekko głową, odwzajemniając mój uśmiech.


         Idąc z Sasuke w stronę mieszkania Saia, gdzie pewnie będzie i Sakura, zastanawiałem się nad swoją decyzją zamieszkania razem z Uchihą na stałe. Była spontaniczna i wynikła podczas rozmowy, jednak podświadomie chciałem tego już od dawna. Cieszyłem się ze zgody przyjaciela. Spojrzałem ciepło na Sasuke, który patrzył przed siebie wyraźnie zamyślony.
   - O czym myślisz? – zapytałem.
   - Hm? – Spojrzał na mnie. – O niczym.
         Ehh, z tymi Uchihami… Kilka razy miałem okazję rozmawiać z Itachim. Był jeszcze bardziej tajemniczy i małomówny. Zresocjalizuję Sasuke, bo nie chcę mieć takiego mrukliwego chłopaka. Otworzyłem szerzej oczy, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, o czym pomyślałem. Chłopaka? Przypomniał mi się dzisiejszy sen. Wyznanie, pocałunek. Ponownie spojrzałem na Uchihę. A gdyby tak…
   - Młotku, pukaj. – Do moich uszu dotarł głos drania. Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy na miejscu. Odchrząknąłem, po czym kostkami palców zastukałem w drzwi. Po chwili otworzyła mi Sakura.
   - O, cześć, Naru… - Zamarła z uśmiechem na twarzy. Po chwili jednak zreflektowała się. – Cześć wam.
   - Cześć, Sakura. – Uśmiechnąłem się szeroko, a Sasuke mruknął coś pod nosem. To chyba miało być przywitanie. – Możemy wejść?
   - Jasne, wchodźcie. – Przepuściła nas w drzwiach, a my ściągnęliśmy buty oraz kurtki, mokre parasole odstawiając na bok. Jednak wzięliśmy dwa, bo Uchiha stwierdził, że owszem, zmieścimy się pod jednym, ale byłoby trochę ciasno. Widząc pytający wzrok przyjaciółki postanowiłem wyjaśnić cel naszej wizyty.
   - Przyszliśmy w odwiedziny na herbatkę. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzamy? – zapytałem, widząc Saia w drzwiach salonu. Skinął nam głową.
   - Nie, nie. No to… chodźcie na razie do kuchni, co? Zrobię herbatę. – Sakura poprowadziła nas do małego, ale przytulnego pomieszczenia. Wcześniej kuchnia wyglądała inaczej, ale Haruno wprowadziła tutaj kilka zmian. To właśnie tutaj chcieli zamieszkać razem z Saiem po ślubie. Usiadłem przy stole, a Sasuke zajął miejsce obok mnie. Sai pomógł Sakurze z herbatą. Panowało milczenie. Po kilku minutach rozsiedliśmy się w salonie. Na początku było drętwo, jednak dzięki przepychance słownej między mną a Sakurą wszystkim udzielił się humor. Nawet Sasuke powiedział więcej niż dwa zdania. Szybko złapał wspólny język z czarnowłosym, kiedy zaczęli rozmawiać o walce kataną.


         W domu byliśmy późnym wieczorem. Kolację zjedliśmy u Sakury i Saia, więc od razu po kolei poszliśmy wziąć prysznic. W pidżamie poszedłem do salonu, gdzie Sasuke czytał książkę. Usiadłem obok.
   - I co, nie było dzisiaj tak źle, nie? – Uśmiechnąłem się.
   - Było całkiem przyjemnie – mruknął, nie odrywając wzroku od książki. Patrzyłem na niego przez chwilę, po czym, nie namyślając się długo, położyłem się na plecach, głowę układając na jego kolanach. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja ponownie się uśmiechnąłem.
   - Nie przeszkadzaj sobie. Czytaj dalej.
         Patrzył jeszcze chwilę, po czym wrócił do czytania. Po kilkunastu minutach zamknął książkę i odłożył ją na oparcie kanapy. Ponownie na mnie spojrzał. Mierzyliśmy się spojrzeniami przez dłuższą chwilę. Uniósł dłoń, po czym pogładził nią mój policzek.
   - Hej, Sasuke… dzisiaj też mogę z tobą spać?
         W odpowiedzi dostałem ciepły uśmiech.


         Następne dni były jakby oderwane od rzeczywistości. Naruto i Sasuke, jeden wpatrzony w tego drugiego, prawie wszystko robili razem, jakby nie chcąc się ani na chwilę rozstać. Rodzącą się między nimi nową więź dało się zauważyć w drobnych gestach, jak trzymanie za rękę, przytulenie lub ciepły uśmiech. Jednak nie rozmawiali o tym, pozwalając temu po prostu trwać. Ich dni były spokojne, wypełnione milczącym zrozumieniem, przekomarzaniami i cichymi, wzajemnymi westchnieniami. Nie całowali się jeszcze, gdyż każdy z nich uznał, że nie chce się z niczym spieszyć. Trwając w swoim własnym świecie, oddzieleni od reszty Wioski swoim własnym murem nie przypuszczali nawet, że te wszystkie niedomówienia nieuchronnie zmierzały do kłótni.


         Sasuke brał prysznic. Pozwalając, aby ciepła woda zmyła z niego zmęczenie po treningu, rozmyślał o minionych dniach. Z początku się cieszył, myślał, że coś zaczyna się między nimi zmieniać. Niestety, chyba się mylił. Naruto, oprócz przytulania, spania razem i trzymania za rękę nie chciał niczego więcej. Uchiha podejrzewał, że dla Uzumakiego są to gesty nie wykraczające poza sferę przyjaźni. Pomylił się więc? Naruto nic do niego nie czuł? Z drugiej strony widział przecież, jak na niego patrzy, jak czasami się rumieni pod intensywnym spojrzeniem jego czarnych oczu. Zakręcił kurek z wodą i wyszedł spod prysznica. Skoro miał rację w swoich nowych przypuszczeniach, powinien zacząć szukać kogoś, przy kim zapomni o miłości do Naruto. Najlepiej kobietę, by przy okazji móc wydłużyć linię klanu. Co prawda, nie zależało mu na tym ani trochę, jednak wyboru nie miał. A przynajmniej tak mu się wydawało.


         Sasuke poszedł pod prysznic zaraz po mnie, więc poszedłem do kuchni zaparzyć nam herbaty i zrobić kolację. Dzisiaj, wyjątkowo, poszliśmy na trening popołudniu, rankiem pozwalając sobie dłużej pospać. Pogwizdując cicho pod nosem szykowałem kanapki, myśląc o przyjacielu. Było dobrze tak, jak było. Na razie. Wiedziałem, że musimy porozmawiać o tym, co się między nami działo, ale nie chciałem psuć tego, co udało nam się już osiągnąć. Po gestach Sasuke wiedziałem, że czuje do mnie coś więcej, coś wyjątkowego. Przy nim szybko zdałem sobie sprawę z tego, że dopiero w nim zakochałem się tak naprawdę. Dawnego uczucia do Sakury nie dało się z tym porównać. Uchiha wszedł do kuchni w momencie, w którym postawiłem wszystko na stole. Uśmiechnąłem się do niego szeroko, a on odwzajemnił uśmiech, siadając na krześle. Usiadłem naprzeciw niego i w ciszy zajęliśmy się kolacją.
   - Pogadaj z nim teraz, dzieciaku – poradził mi Kurama.
   - Teraz? Nie, nie… Później. – Przełknąłem ostatni kęs.
   - Później? Ciągle odkładasz to na później. Niedługo Uchiha znajdzie sobie jakąś pannę, bo pomyśli, że jednak go nie chcesz.
   - Oj, cicho bądź. Nic takiego się nie wydarzy.
   - Jesteś pewien?
   - Tak. – Uważnie obserwowałem Sasuke. Po chwili odwzajemnił spojrzenie, a ja szybko odwróciłem wzrok. Cholera, za ładne ma te oczy…
   - I tyłek też ma pewnie niczego sobie, co? – Kurama zarechotał, a ja poczerwieniałem. Sam nie wiedziałem, czy bardziej ze złości na lisa za tę głupią uwagę, czy może przez treść tej uwagi.
   - Mówiłem ci, że nie masz czytać moich myśli!
   - Nie da się. Myślisz, że czemu przez większość czasu śpię?
   - Aghr…
   - Pogadaj z nim. Branoc.
   - Ta, branoc. – Westchnąłem ciężko, po czym wstałem i zacząłem sprzątać po kolacji. Sasuke mi pomógł i obaj szybko się z tym uwinęliśmy.
   - No to co? – Spojrzałem na przyjaciela. – Idziemy spać? Strasznie zmęczony jestem. – Zerknąłem na zegarek. Było po północy, przegięliśmy z treningiem. Ponownie spojrzałem na Uchihę.
   - Musimy porozmawiać, Naruto. – Głos Sasuke był poważny. Zbyt poważny. – Myślę, że kiedy Tsunade uzna twoją misję za zakończoną, powinieneś się wyprowadzić. Chciałbym znaleźć jakąś kobietę, z którą będę miał możliwość odbudowania klanu – skończył, a w kuchni zapadła cisza. Patrzyłem na niego zdumiony. Wygadywał jakieś bzdury.
   - Świetny żart, Sasuke. – Zaśmiałem się nerwowo.
   - To nie żart. – Westchnął cicho. – Idę spać. I gdybyś mógł, śpij dzisiaj u siebie.
         Odwrócił się i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie samego. Co jest, do cholery? O czym on pieprzy? Przecież… Zacisnąłem pięści i poszedłem do jego sypialni. Wparowałem do środka, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
   - To nie może tak być! – Podszedłem do niego i spojrzałem mu twardo w oczy. – Jaka kobieta, do cholery? Pojebało cię?
   - Naruto, nie masz…
   - Zamknij się, teraz ja mówię! Dlaczego tak nagle mi mówisz, że mam się wyprowadzić? Przecież się zgodziłeś, żebym tu zamieszkał! Z tobą! I teraz, tak nagle… Dlaczego? – Zapytałem zupełnie zagubiony.
   - A jak to sobie wyobrażasz? Że będziesz mieszkał tutaj ze mną i z moją żoną?
   - Nie… Dlaczego chcesz znaleźć sobie kobietę?
   - To chyba oczywiste, młotku. Nie chcę być do końca życia sam.
   - Ale, do cholery, myślałem, że mnie kochasz! Przecież widzę, jak na mnie patrzysz! – Szok w jego oczach na moje słowa zasugerował mi, że powinienem się zamknąć, ale miałem gdzieś to, że Sasuke będzie wściekły. – Chcesz mi powiedzieć, że się myliłem? Jesteś głupim, zimnym draniem!
   - Ja cię nie kocham? Ja ci, kurwa, pokażę, jak ja cię kocham! – warknął, a potem popchnął mnie na ścianę, przyciskając mnie do niej całym ciałem. Nie zdążyłem nawet zareagować, kiedy poczułem jego usta na swoich. Wstrzymałem oddech, szeroko otwierając oczy. W jego oczach widziałem determinację. Po chwili zamknął powieki, a ja wypuściłem cicho powietrze przez nos i również zamknąłem swoje. Uchyliłem usta i sekundę później poczułem jego język. Całował mnie mocno i z pasją, dłońmi obejmując moją szyję. Objąłem go rękoma na wysokości żeber, palce zaciskając gdzieś w okolicach jego łopatek. Zacząłem oddawać pocałunek równie mocno i z taką samą pasją. Niesamowite… To było niesamowite uczucie. Cudowne. Nie wiem, ile czasu trwaliśmy w uścisku ciał i ust, ale kiedy ponownie spojrzeliśmy sobie w oczy, obaj oddychaliśmy szybciej.
   - Kocham cię – szepnąłem, a on uśmiechnął się ciepło, dłonią obejmując mój policzek.
   - Ja też cię kocham, młotku. – Ponownie mnie pocałował.


         Nie chciało mi się otwierać oczu. Uśmiechnąłem się z rozmarzeniem, czując za sobą Sasuke. Mocniej wtuliłem się w jego ciepłe ciało, a jego ręka obejmująca mnie w pasie przesunęła się nieznacznie. Niby wcześniej już spaliśmy razem, ale rzadko kiedy się tuliliśmy.
   - Nie śpisz już? – Usłyszałem za sobą senny głos przyjaciela.
   - Nie. – Odwróciłem się przodem do niego i spojrzałem mu w oczy. Wczoraj się całowaliśmy. Dużo. I nic poza tym. Tak było dobrze. – Nie dam ci dzieci – szepnąłem z rozbawieniem, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
   - O czym ty teraz…
   - Wczoraj mówiłeś, że chcesz odbudować klan. A ja ci dzieci nie dam.
   - Przecież wiem, młotku. – Uśmiechnął się rozbawiony, wsuwając palce dłoni w moje włosy. – Wczoraj gadałem głupoty.
   - Ale dlaczego? Dlaczego tak mówiłeś? – Wczoraj, ze względów oczywistych, nie zdążyliśmy porozmawiać.
   - Bo wydawało mi się, że jednak jestem dla ciebie tylko przyjacielem. Wolałem sam wszystko rozwiązać, stawiając sprawę jasno i tym samym porzucając nadzieję na bycie z tobą. – Zsunął dłoń na mój policzek, patrząc mi w oczy.
   - Głupek. – Uśmiechnąłem się, wtulając się w niego. – Sasuke? – zacząłem po kilku minutach.
   - Hm?
   - Kiedy się we mnie zakochałeś? – Splotłem palce naszych dłoni.
   - Jeszcze zanim odszedłem z Wioski.
         Tego się nie spodziewałem. Spojrzałem mu pytająco w oczy.
   - Jak to? I przez ten cały czas…
   - Tak – przytaknął. – Przez ten cały czas cię kochałem. Podczas pięciu lat mojej nieobecności tutaj moje uczucia stały się silniejsze, mimo że próbowałem je odrzucić. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że wrócę do Konohy. Że wrócę do ciebie, Naruto. – Ucałował moje czoło.
   - Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
   - Bałem się. Jakbyś zareagował?
         Zastanowiłem się chwilę.
   - Pewnie bym ci przywalił.
   - No właśnie – mruknął rozbawiony. Również się uśmiechnąłem.
   - Mi Kurama pomógł zrozumieć moje uczucia. Co prawda, zakochałem się w tobie dużo później, bo przecież całkiem niedawno, ale… ale kocham cię mocno.
         Uśmiechnął się szeroko, a ja aż się zapatrzyłem na ten jego uśmiech. Pierwszy raz się tak uśmiechał. Nie zastanawiając się długo, pocałowałem go krótko.
   - Wiesz co, Naruto?
   - Hm? – Głowę ułożyłem wygodnie na jego klatce piersiowej, kiedy położył się na plecach.
   - Uczucie do ciebie daje mi poczucie bezpieczeństwa i ciepła. Przy tobie wiem, że wszystko jest tak, jak powinno być. Dlatego… kocham cię kochać.
         Uniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy. Uśmiechnąłem się szeroko, po czym się pochyliłem. Tym razem pocałunek trwał o wiele dłużej.


         Do wieczora z łóżka mało co wychodziliśmy. Większość czasu leżeliśmy naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy i rozmawiając. Całowanie też nam trochę zajęło. Wyciągnąłem z Sasuke, że ze mną całował się jako z pierwszym. W zamian powiedziałem mu, że też nigdy z nikim się wcześniej nie całowałem.
   - Hm… Więc czemu umiesz tak dobrze całować, skoro wcześniej nie miałeś żadnej praktyki? – zapytałem.
   - Uchiha wszystko robią idealnie. – Uśmiechnął się kpiąco, a ja prychnąłem, mrużąc oczy.
   - Widać, Uzumaki też – zgrabnie odbiłem piłeczkę.
   - A czy ja mówiłem, że dobrze całujesz? – Uniósł brew, a ja walnąłem go poduszką w bok.
   - Drań.
   - Młotek.
         Uśmiechnęliśmy się do siebie szeroko.
   - Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że nie pozbędziesz się mnie do końca życia? – podjąłem inny temat.
   - To samo pytanie mogę zadać tobie. – Cmoknął mnie w nos.
   - I zdajesz sobie sprawę z tego, że wywrócę twoje życie do góry nogami?
   - Już to zrobiłeś. – Kolejny pocałunek, tym razem w nagie ramię.
   - Więc domyślasz się, że twoje życie już nigdy nie będzie normalne?
   - Nigdy nie było. – Cmoknięcie w policzek. – Ale z tobą może być tylko lepiej. – I w usta.


         Ranek przywitał ich ciepłym, letnim deszczem.
   - Sasuke…
   - Twoje gadanie przeszkadza mi w całowaniu.
   - No ale słuchaj!
   - No słucham.
   - Powtórz mi to, co mi przedwczoraj powiedziałeś.
   - Ale co?
   - No nie udawaj, przecież wiesz.
   - Nie wiem.
   - Wiesz. I zabieraj te ręce z mojego tyłka!
   - Nie.
         Ciężkie westchnięcie.
   - Jesteś niereformowalny, Sasuke. Powtórzysz?
   - Ja? To ty zawsze byłeś tym mniej myślącym i bardziej narwanym.
   - Powtórzysz?
   - Niech się zastanowię…
   - Sasuke…
   - Kocham cię kochać.


         Na trzeci dzień musieliśmy wyjść z łóżka na dłużej niż tylko po to, żeby coś zjeść. Dostałem wezwanie do gabinetu Hokage.
   - Idziesz ze mną? – zapytałem Sasuke, po czym dopiłem swoją herbatę. Obaj domyślaliśmy się, czego chce babunia. Koniec mojej misji.
   - To zależy, co chcesz powiedzieć Tsunade. – Spojrzał na mnie przez ramię. Stał przy zlewie i mył naczynia po śniadaniu. – Jeżeli coś głupiego, to lepiej, żebym poszedł. – Uśmiechnął się nieco złośliwie, jednak w jego oczach mogłem dojrzeć iskierki radości. Prychnąłem, wstając od stołu, po czym podszedłem do zlewu i wstawiłem do niego pusty kubek. Wtuliłem się w plecy Sasuke, rękoma obejmując go w pasie.
   - A jak jej powiem, że się zakochałem i nie mam ochoty wracać do pustego mieszkania? – mruknąłem w jego kark.
   - Możesz też dodać, że jeżeli kazałaby ci wracać, to wtedy zrobiłbym rozpiździel w Wiosce.
         Parsknąłem śmiechem, po czym cmoknąłem go w kark.
   - Będę lecieć. Czym prędzej wrócę, tym więcej czasu dla nas.
         Zanim wyszedłem z kuchni, usłyszałem jeszcze pomruk aprobaty ze strony mojego chłopaka. Aż się uśmiechnąłem głupkowato do własnych myśli.
   - Szczęśliwy, młody? – zapytał Kurama.
   - Tak – przytaknąłem z jeszcze większym uśmiechem.
   - To dobrze – mruknął zadowolony.
   - Dzięki, Kurama. Też miałeś w tym swój udział. Dobry z ciebie przyjaciel. Chociaż najczęściej wredny i złośliwy.
   - Rudzi już tak mają. Za to blondyni nie grzeszą inteligencją, a ty jesteś na to doskonałym przykładem. Ale z ciebie też dobry przyjaciel, dzieciaku.
         Zaśmiałem się krótko, pędząc po dachach budynków w stronę siedziby Hokage. Po kilku minutach stanąłem przed drzwiami jej gabinetu. Zapukałem.
   - Proszę! – Usłyszałem przytłumiony głos babuni.
   - Cześć, babciu – przywitałem się, wchodząc do środka. Zamknąłem za sobą drzwi.
   - Naruto, jesteś. – Zerknęła na mnie przelotnie, po czym znów spojrzała na papiery leżące na biurku. – Twoja misja pilnowania Sasuke oficjalnie jest zakończona. Możesz wrócić do swojego mieszkania.
   - Nie chcę – powiedziałem z lekkim uśmiechem, a babcia spojrzała na mnie zaskoczona.
   - Dlaczego?
   - Bo chcę zamieszkać z Sasuke. – Wzruszyłem ramionami, a brwi Tsunade powędrowały w górę.
   - I Uchiha się zgodził?
   - Nawet bardzo chętnie. – Uśmiechnąłem się szerzej. Hokage westchnęła cicho.
   - Skoro tak, nie mam nic przeciwko. Każę zamienić w twoich papierach adres stałego zamieszkania.
   - Dzięki. – Skinąłem głową. – A teraz będę lecieć, spieszy mi się. Chyba, że masz dla mnie jakąś misję? – Oby nie, oby nie, oby nie…
   - Nie, możesz iść. – Super!
   - To narka. – Machnąłem ręką i wyszedłem z gabinetu.


         Dwójka młodych shinobi właśnie skończyła ciężki trening. Dzisiaj się nie oszczędzali. Musieli nadrobić braki, gdyż przez ostatnie dwa tygodnie nie wychodzili z domu, ciesząc się wzajemną bliskością. Po kilka razy zaliczyli łóżko, prysznic, kanapę i niestabilny, jak się okazało, stół w kuchni. Musieli kupić nowy.
   - Padam – jęknął Naruto boleśnie, rozcierając sobie szyję. Padł na plecy, zamykając oczy.
   - Ja też – przyznał Sasuke. Rozejrzał się dookoła, a nie widząc nigdzie żywej duszy, uśmiechnął się lekko, po czym usiadł Uzumakiemu okrakiem na biodrach. Ręce oparł po obu stronach jego głowy, pochylając się dosyć nisko. Blondyn leniwie otworzył powieki.
   - Hm? – mruknął pytająco, uśmiechając się lekko.
   - Hmm…
   - Hmmm?
         Sasuke parsknął śmiechem, po czym pocałował Naruto. Uzumaki oddał pocałunek. Leniwa pieszczota języków i ust sprawiała, że obaj się rozluźniali.
   - Widzę, że już lepiej się dogadujecie. – Usłyszeli rozbawiony głos. Oderwali się od siebie i spojrzeli w bok. Niedaleko stała Sakura, patrząc na nich z uśmiechem.
   - Sakura! – Naruto uśmiechnął się szeroko, zupełnie nieskrępowany tym, że przyjaciółka nakryła ich na całowaniu. – Co tu robisz? – zapytał. Uchiha wstał i podał mu rękę, więc Uzumaki skorzystał z pomocy. Obaj podeszli do Haruno.
   - Byłam u was, ale nikt nie otwierał. Domyśliłam się, że będziecie tutaj. Chciałam wam wręczyć zaproszenie na ślub. – Wręczyła im białą kopertę.
   - Dzięki – odpowiedzieli równocześnie, a potem spojrzeli na siebie, uśmiechając się lekko.
   - Wiecie, że cała Wioska aż huczy od plotek na wasz temat? – Przyjrzała im się z zaciekawieniem. – Gratuluję związku i szczęścia życzę. – Uśmiechnęła się szeroko. Obaj skinęli jej głowami, odwzajemniając uśmiech.
   - Wpadniesz na herbatę? – zapytał Sasuke, zaskakując tym nawet samego siebie.
   - Pewnie – przytaknęła.


         Sasuke spojrzał na zdjęcie stojące na szafce w salonie. Było zrobione całkiem niedawno. Stał za Naruto, obejmując go w pasie. Obaj patrzyli w obiektyw, uśmiechając się lekko. Wczoraj minęło pięć lat od ich pierwszego pocałunku. Pięć lat, odkąd byli razem. Kłócili się ostro, jeszcze ostrzej się godząc. Kochali się tak, jakby świata poza sobą nie widzieli. Byli szczęśliwi, jak nigdy przedtem. Poczuł ręce obejmujące go w pasie, a następnie ciepłe dłonie wkradające się pod jego koszulkę na brzuch.
   - Cześć – mruknął Naruto, wtulając się w jego plecy.
   - Cześć. – Odwrócił się w jego ramionach, po czym mocno go przytulił. Z każdym dniem miał wrażenie, że kocha go coraz mocniej. – Jak samopoczucie? – Cmoknął go w nos.
   - Do siedzenia potrzebna mi będzie super-wygodna poduszka. W nocy dałeś mi popalić – mruknął oskarżycielsko.
   - A kto się do mnie kleił? To twoja wina, że zrobiliśmy to pięć razy.
   - Pięć lat, pięć razy.
   - Więc sugerujesz, że w dziesiątą rocznicę będziemy się kochać dziesięć razy pod rząd? – Uśmiechnął się nieco kpiąco, a Naruto się zaczerwienił.
   - Nie łap mnie za słówka, Uchiha, bo dostaniesz szlaban na seks.
   - Zobaczymy, kto dłużej wytrzyma. – Zsunął ręce niżej.
   - Łapy precz z mojego tyłka!
   - Oj, chcę ci go tylko wymasować…
   - Uważaj, bo uwierzę. Zrób mi lepiej kawy.
   - Zrobiona.
   - Śniadanie?
   - Też.
   - Czemu nie do łóżka?
   - Myślisz, że odpuściłbym sobie widok twojej miny podczas siadania na krześle?
   - Drań.
   - Młotek.
         Uśmiechnęli się do siebie rozbawieni.
   - Pamiętasz, że dzisiaj Sakura podrzuci nam dzieciaki? Obiecaliśmy się nimi zająć. – Naruto przesunął nosem po szyi Sasuke. Sakura i Sai mieli dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę, bliźniaków. Maluchy uwielbiały swoich wujków, a jeszcze bardziej uwielbiały się im psocić. Na przykład, gdy chciały zdenerwować Sasuke, bo ich zdaniem Uchiha śmiesznie się denerwował, to mały Kei wołał kilka razy pod rząd: „Sasuke, dlaaaaniu!”, a mała Kiyo zawzięcie czochrała go po włosach. Naruto śmiał się z tego, dopóki go nie dopadły, atakując w taki sam sposób, okrzyk zmieniając na: „Naluto, młotku!”. Jak na czterolatki przystało, rozpierała ich energia i charakteryzowała nadmierna ciekawość.
   - Pamiętam. – Ścisnął pośladki Naruto, lekko je przy tym masując.
   - A wiesz… - mruknął Uzumaki. – Kawa i śniadanie mogą poczekać. Chodźmy do łóżka…
   - A twój bolący tyłek? – Dał się poprowadzić blondynowi w stronę sypialni.
   - Jakoś przeżyje. Najwyżej będziesz mnie nosił. – Naruto uśmiechnął się szeroko, a Sasuke uśmiech ten odwzajemnił, by po chwili mocno pocałować swojego chłopaka.
______________________________
No, to koniec tego opowiadania. Z zadowoleniem muszę stwierdzić, że jest dokładnie takie, jakie chciałam, żeby było. Zastanawiałam się nad tym, czy by nie podzielić tego rozdziału na dwa, ale stwierdziłam, że mile Was zaskoczę i dam Wam długi rozdział ;). Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni :).
Na następne opowiadanie już pomysł mam, nawet tytuł (Tysiąc razy "kocham cię"). Pomysł "leży" już od dłuższego czasu, przez co co chwilę do głowy wpadają mi kolejne elementy fabuły. Muszę sobie to wszystko poukładać i dopiero potem zacznę pisać ;). Jednakże nowe opowiadanie nie pojawi się aż do 25 sierpnia. Być może pierwszy rozdział ukaże się nawet na początku września. Dlaczego? W sobotę wyjeżdżam na wakacje do kuzynki (tej od klonów XD) i na pewno zostanę u niej do 24 sierpnia, czyli do jej urodzin. Po powrocie mam zamiar zacząć pisać. No ale niewykluczone, że do piątku pojawi się tutaj jakiś mały one-shot, jednak niczego nie obiecuję ;).
Kocham cię kochać - tekst ten usłyszałam w jednym z odcinków "Niesamowitego świata Gumballa". Dla niewtajemniczonych - załamująca, dziwna i zdrowo nienormalna bajka. 

Lu - cieszę się, że tak bardzo cieszy Cię moja radosna twórczość :D
Maki - no, jak już napisałam powyżej, zamierzam tutaj publikować kolejne opowiadanie :). A wena na razie mnie nie opuszcza, z czego jestem bardzo zadowolona :D.
maxiii - witam Cię na blogu! :) Cieszę się, że opowiadanie się spodobało :)


I zapraszam do obejrzenia tego amv, mi się bardzo podoba - Be somebody
Tak sobie ostatnio myślałam, że to, jak bardzo nie lubię Sasuke równa się z tym, jak bardzo uwielbiam Naruto. I stwierdziłam, że ja chyba faktycznie jakaś dziwna jestem, bo lubię Sakurę, a większość jej nie lubi. I to właśnie ją widzę jako żonę Naruto, nie Hinatę.
Nie zanudzam już i zapraszam do komentowania :)

7 komentarzy:

  1. O matkoooo, rozdział cudowny, rozpływam się! Nawet nie wiesz jak bardzo go wyczekiwałam codziennie tu zaglądając :D Ale opłaciło się czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszająco, słodki i pełen humoru rozdział. :D Cieszę się, że w końcu obaj doszli do tego co do siebie czują. Wszystko skończyło się szczęśliwie ucierpiał tylko stół w kuchni. :D
    Gratuluję zakończenia opowiadania, czekam na kolejne. Dzisiaj krótko, no nie mam weny na pisanie komentarza. Ale byłam, przeczytałam i sobie idę z uśmiechem na ustach. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Całość przeczytałam dopiero po zakończeniu, więc komentuję pod ostatnim rozdziałem. :p To opowiadanie, chociaż krótkie, miało w sobie "to coś". Bardzo mi się podobało, było przeurocze. Nie mogłam się oderwać!
    Też lubię Sakurę, cieszę się, że została przedstawiona jako ta dobra. :D

    Jestem pewna, że będę tu zaglądała. Nie mogę doczekać się kolejnego opowiadania. ^^
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    sama nie wiem co powiedzieć... rozdział rewelacyjny, jak zakończenie całego opowiadania..., ech to był tylko sen Naruto, Sasuke postanowił ugotować dla Naruto ramen
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. udało się, znalazłam czas i przeczytałam, piękną histroria, gratuluję pomysłu i jego realizacji:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hah, Twoja niechęć do Sasuke jest jednak mocno ukrywana, bo znowu jest tu cudowny :P A może to tylko moje fangirlowskie zapędy..? No mniejsza.
    Wiesz, że z opowiadania na opowiadanie poprawia Ci się styl pisania? W sensie... to pisałaś wcześniej niż "Tysiąc razy.." i to widać. Tutaj jest dobrze, a tam jest bardzo dobrze! Widać, że się rozwijasz ^^
    A co do samego "Pogoń za światłem" to bardzo mi się podobało. Lubię ten moment, kiedy Sasuke zdaje sobie sprawę ze swojego postępowania i powoli, powoli zmierza ku, nomen omen, światłu!
    Zostały mi jeszcze shoty do przeczytania, chyba że zaczniesz publikować coś nowego ^^
    Pozdrawiam,
    Alys

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieciaki Sakury i Saia najlepsze xD
    Cudowne,cudowne, cudowne opowiadanie. Całe za jednym zamachem przeczytałam ❤❤❤❤
    Choć jak Sasuke (albo Saseme jak kto woli xD) z tym szukaniem kobiety mnie wkurzył, już katane na niego szykowała, ale wszystko pięknie się skończyło xD ❤❤❤
    ~Kiyomi

    OdpowiedzUsuń