środa, 30 lipca 2014

5. Noc spadających gwiazd

         Na granicy snu i świadomości zarejestrowałem, że jest mi bardzo wygodnie. A do tego ciepło i przyjemnie. Uśmiechnąłem się, powoli otwierając powieki. I momentalnie zdębiałem. Nie znajdowałem się w swojej własnej sypialni. W takim razie gdzie…? Podniosłem się do siadu. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na moją „poduszkę”, żeby przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Sasuke czytał książkę, a ja „Co w Konosze piszczy?”, czyli miesięcznik, w którym opisywane było to, co działo się w Wiosce. A potem Uchiha zasnął z książką w ręku, głowę opierając o oparcie kanapy. Mnie też tak jakoś zmorzyło i na pół senny, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co robię, ułożyłem się wygodnie z głową na kolanach przyjaciela i również zasnąłem. I jakoś tak głupio mi się zrobiło, kiedy sobie o tym przypomniałem… Poczułem, że mimowolnie się czerwienię. Potrząsnąłem głową, próbując odgonić te dziwne myśli. Podniosłem się z kanapy i nachyliłem się nad Sasuke, po czym potrząsnąłem jego ramieniem.
   - Sasuke, wstawaj.
         Uchiha otworzył oczy i rozejrzał się wokoło, a na końcu spojrzał na mnie.
   - Zasnąłem na kanapie? – zapytał, a ja przytaknąłem. – Dlaczego mnie nie obudziłeś? Poszedłbym do łóżka.
   - No bo ja… też zasnąłem. – Podrapałem się po karku. Sasuke tylko uniósł brew, a ja przełknąłem ślinę.
   - Znam cię i wiem, że ten gest oznacza u ciebie zdenerwowanie lub zażenowanie. Mów.
   - No bo, tego… A nic, nic. – Machnąłem ręką i udałem się w kierunku kuchni. Uchiha poszedł za mną.
   - Młotku, mów.
   - Aleś ty upierdliwy… - Westchnąłem ciężko, wstawiając wodę na herbatę. – Zasnąłem z głową na twoich kolanach.
         Miałem dziwne wrażenie, że po tych słowach między nami zapadła niezręczna cisza. Okej, rozumiem, że ja mogłem się zakłopotać, ale on… no raczej nie. Kiedy na niego zerknąłem… uśmiechał się delikatnie.


         Po śniadaniu udaliśmy się na trening. Tym razem trenowaliśmy wspólnie i czułem się wspaniale. Co prawda, dostałem niezłe baty od Sasuke, ale i tak było dobrze. Bardzo dobrze.
   - Co z tobą? Byłeś dzisiaj rozkojarzony – zagadnął Uchiha, kiedy skończyliśmy zmywać po późnym obiedzie. Zaczynało się ściemniać.
   - Huh? Zdaje ci się. – Machnąłem lekceważąco ręką. No cóż, nie zdawało mu się. Byłem rozkojarzony, bo… no bo… no cholera, zacząłem zwracać uwagę na to, gdzie mnie dotyka! Do dupy z tym wszystkim.
   - Skoro tak mówisz. – Wzruszył ramionami. – Idę do siebie.
   - Jasne. – Westchnąłem cicho, a kiedy Sasuke wyszedł z kuchni, odczekałem chwilę i również poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i spojrzałem w sufit. Nie rozumiałem własnych reakcji…
   - Jakby to delikatnie ująć… jesteś idiotą – poinformował mnie uprzejmie Kurama.
   - Dzięki – sarknąłem. – Drugiego takiego przyjaciela jak ty, to ze świecą szukać.
   - Chodzi mi o to, że jesteś idiotą w kwestii związków.
   - Huh? A o czym ty gadasz? Gorączkę masz? Jakich związków?
   - Z Uchihą chociażby.
   - ŻE CO?! – Usiadłem gwałtownie na łóżku. – Do reszty cię pojebało?
   - Spokojnie, dzieciaku. Chodzi mi o to, że twoje reakcje są nazbyt oczywiste. Byłeś zakłopotany, kiedy odkryłeś, że spałeś z głową na jego kolanach. I ten trening… To była porażka.
   - Byłem zakłopotany, bo to nie była normalna sytuacja. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele zwykle nie sypiają razem.
   - My sypiamy.
         Na chwilę zdębiałem, a potem zwiesiłem ciężko głowę.
   - Jesteś debilem.
   - Miło.
   - Wracając… A na treningu, to… no…
   - No?
   - No… Uhh! Jesteś beznadziejny! Nie zawracaj mi głowy jakimiś głupotami!
   - Mam wrażenie, że on ci wszystkiego nie powiedział. – Lisi demon nagle zmienił temat. No, niezupełnie, bo wciąż wszystko skupiało się na Sasuke, ale przynajmniej przestał gadać o moich reakcjach.
   - Co masz na myśli?
   - Jak myślisz, jak zareagowałby Uchiha, gdyby się przebudził i zauważył, że twoja głowa spoczywa na jego kolanach?
   - No, ee… - A jak to się ma do tego, co mi powiedział, a czego nie? – Zepchnąłby mnie?
   - Bingo. No i się przebudził. I cię nie zepchnął.
   - Jak to? Skąd to wiesz?
   - Bo nie spałem, a mam możliwość obserwacji otoczenia nawet wtedy, kiedy ty śpisz.
   - Okeeej… - I czemu dopiero teraz się tego dowiaduję?
   - Bo wcześniej nie pytałeś.
   - Co…? Hej, nie czytaj moich myśli!
   - Uwierz, chciałbym. – Kurama westchnął. – Niekiedy mnie głowa boli od tych twoich pomysłów albo wniosków, do jakich dochodzisz. Mniejsza. Przebudził się. Myślałem, że mam przywidzenia, ale uśmiechnął się, kiedy cię zauważył. A potem delikatnie pogłaskał twój policzek i chwilę potem znowu zasnął.
   - Ale… Ale… - Ale że co?! Co to niby ma znaczyć?!
   - Zrobisz z tym, co chcesz. A teraz idę się kimnąć.
         Opadłem plecami na łóżko, ręce rozkładając na boki. Cholera… I co teraz? Co ja teraz zrobię? Zapomnę o tym? Nie… Na pewno nie. Porozmawiam z Sasuke? To też odpada. Przemilczę temat? Hm… kusząca propozycja. Westchnąłem. Mimo całej tej dziwnej sytuacji byłem zadowolony. Wyglądało na to, że wczorajsza przemowa Sasuke coś między nami zmieniła. Na lepsze. Tak, jakby jakaś granica została przekroczona. Był normalny. I to tak naprawdę normalny. Widziałem, że już nie ukrywa się za swoją maską zimnego drania. Uśmiechnąłem się. I te jego słowa o tym, że już nie chce umierać, skoro mieszka ze mną i teraz na dobre jesteśmy przyjaciółmi. I o tym, że udało mi się zacząć odganiać mrok. Sam fakt, że się do tego przyznał, bardzo mnie uszczęśliwiał.


         Sasuke siedział na parapecie okna, patrząc przed siebie. Wczorajszy wieczór przyniósł mu ulgę. Wraz z wyznaniem wszystkiego Naruto poczuł się lepiej. Czuł się tak dobrze, jak jeszcze nigdy. No… Co prawda, nie wyznał tak całkiem wszystkiego. Nie powiedział o najważniejszym. O tym, że go kocha. Bał się, że Naruto go odepchnie, że nie będzie chciał go znać. Ciężko mu było, ale co miał zrobić? Lepsza przyjaźń niż nic. Uśmiechnął się delikatnie. Świat się wali, Uchiha się uśmiecha, pomyślał z rozbawieniem. Przypomniała mu się noc. Naruto zasnął z głową na jego kolanach. To było takie inne od wszystkiego, co znał. Porównać z tym było można tylko moment, w którym przyjaciel go przytulił. W obu tych sytuacjach poczuł się tak szczęśliwy, jak nigdy. A przecież ostatnio odczuwał szczęście, zanim Itachi wymordował klan na polecenie władz Konohy. Chciałby stworzyć z Naruto stały związek, chciałby z nim żyć. Chciał, żeby Naruto się w nim zakochał. Wiedział jednak, że to niemożliwe. Blondynowi od zawsze podobały się dziewczyny, kiedyś był zakochany w Sakurze. Pozostały mu trzy opcje. Zapomni o uczuciu do przyjaciela, co raczej nie wchodziło w grę, biorąc pod uwagę fakt, że nie udało mu się tego dokonać przez ostatnie pięć lat. Drugą opcją było rozkochanie w sobie blondyna, co było pomysłem szalonym i surrealistycznym. Jak niby miałby tego dokonać? No, ostatecznie miał do wyboru jeszcze trzecią opcję, która polegała na nierobieniu niczego. Pozwoli uczuciu trwać i do końca życia będzie dla Naruto tylko przyjacielem. To też wydawało się cholernie trudne. Westchnął ciężko, opierając czoło o chłodną szybę i zamykając oczy. Faktem było, że Naruto wciąż był dla niego problemem, ale już nie w negatywnym sensie. Uchiha chciał, żeby Uzumaki wprowadził w jego życie światło. Teraz przyjaciel był problemem dlatego, że Sasuke go kochał. I miał dopiero osiemnaście lat. Hormony w nim buzowały. Naruto był przystojny, a on był napalony. Usłyszał trzask frontowych drzwi. Ponownie ciężko westchnął, a potem pomyślał gorzko, że chyba będzie musiał zaprzyjaźnić się z zimnymi prysznicami.


         Trzask frontowych drzwi wyrwał mnie z moich rozmyślań. Zaciekawiony wyszedłem z sypialni, żeby zobaczyć, kto nas odwiedził.
   - Sakura? – zapytałem zaskoczony, widząc przyjaciółkę. Spojrzała na mnie. A ja przełknąłem ślinę. Cholera… Czy mi się tylko zdawało, czy w jej oczach zobaczyłem chęć mordu? W sumie żadna nowość…
   - Ty! – Wskazała na mnie palcem.
   - Ja? – Również wskazałem na siebie palcem, czując, że mam głupią miną. Kątem oka zobaczyłem, że Sasuke staje obok mnie.
   - Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! – Machnęła mi przed oczyma dłonią, a mi mignął pierścionek. Od razu się domyśliłem, że zaręczynowy. Uśmiechnąłem się szeroko.
   - O, widzę, że Sai już…
   - Oświadczył się?! Tak! – wrzasnęła, a ja zdębiałem. No o co jej chodziło? Siłą jej wepchnął ten pierścionek na palec, że jest taka wściekła? – Ty baranie! Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś!
   - Przecież ci mówiłem, że nie masz się czym martwić. – Westchnąłem ciężko. Dobrze, że już dawno przestałem ją kochać…
   - Mówiłeś, mówiłeś! Naruto, kretynie, ja jestem kobietą! Naprawdę myślałeś, że się uspokoję i nie będę się martwić? – Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
   - No… tak – odpowiedziałem z wahaniem. O co jej chodziło? Sakura westchnęła z rezygnacją.
   - Nieważne… Pójdę już. – Odwróciła się z zamiarem wyjścia.
   - No ale hej! – Chwyciłem ją za nadgarstek. – Poczekaj. Wszystko w porządku?
   - Tak. Po prostu, Naruto… - Spojrzała na mnie z rezygnacją. – Jak chcesz sobie znaleźć dziewczynę, to dowiedz się trochę więcej na temat kobiecej psychiki. Jesteś kompletnie zielony w tych sprawach. – Popukała mnie w czoło z lekkim uśmiechem.
   - Ale… No przecież… Nie chcę mieć dziewczyny! – stwierdziłem stanowczo, a Sakura uniosła brew w powątpiewaniu. – Jeżeli wszystkie jesteście takie pokręcone, to ja podziękuję.
   - Więc co, będziesz szukał sobie chłopaka? – Delikatnym ruchem głowy wskazała na Sasuke, a na jej ustach błąkał się rozbawiony uśmieszek.
   - Nie gadaj głupot! – Momentalnie się zaczerwieniłem, zerkając na przyjaciela. I słowo daję… On się zarumienił! Prawie niezauważalnie, ale jednak. Świat się wali…
   - Będę już lecieć. – Uśmiechnęła się do nas wesoło, po czym wyszła. A my staliśmy, patrząc na siebie. Pierwszy otrząsnął się Sasuke i mamrocząc coś pod nosem, wrócił do swojej sypialni. Również poszedłem do siebie. Sytuacja, która miała miejsce chwilę temu, była dziwna. I w ogóle co to miała być za sugestia ze strony Sakury?! Przecież ja nie mówiłem na poważnie, że nie chcę mieć dziewczyny! Nie chcę, ale tylko w najbliższym czasie. A ten debil, Uchiha… No czemu jej nie powiedział czegoś niemiłego? Na taką sugestię powinien! Ale nie… on się tylko zarumienił. No właśnie, zarumienił… Co to oznaczało? Fakt, ja też się zarumieniłem, ale przecież… no, to było u mnie normalne! A przynajmniej tak sobie będę wmawiał. Agh, chyba najlepiej zrobię, jak nie będę o tym myślał. Szybko przebrałem się w pidżamę, a potem położyłem się spać.


         Minął miesiąc. Bardzo dziwny miesiąc. Naruto chodził z głową w chmurach, będąc jeszcze bardziej lekkomyślnym niż zazwyczaj, a Sasuke starał się nie przebywać w jego towarzystwie. Okazało się to zadaniem niezwykle trudnym, ponieważ mieszkali razem. I mimo że dom Uchihy był nawet duży, to ani on, ani tym bardziej Uzumaki, nie przesiadywali godzinami w swoich sypialniach. Rankami jadali wspólne śniadania, potem chodzili na wspólny trening, po powrocie brali prysznic, chociaż tej czynności nie wykonywali wspólnie, co niezmiernie martwiło Sasuke. Chciałby, żeby było inaczej. Niestety, nie było i nie zapowiadało się, aby miało być. Po prysznicu gotowali razem obiad, aby następnie wspólnie go zjeść. Popołudnia, jeśli pogoda nie dopisywała, spędzali w salonie. Jeśli na zewnątrz było ładnie, siadali na huśtawce w cieniu klona. Wieczorami siadywali na werandzie. I wtedy zbierało im się na dziwne rozmowy. O tym, co było. O życiu i śmierci. O emocjach i uczuciach. Sasuke odkrywał się przed Naruto coraz bardziej i z zadowoleniem zauważał to samo u przyjaciela. Patrząc na to wszystko, starania Uchihy, aby nie przebywać obok młotka, w najbliższej przyszłości miały pozostać tylko staraniami nie wprowadzonymi w życie. Ze swoim uczuciem nie robił więc nic, ani się z nim nie zdradzając, ani go nie ignorując. Pozwalał mu trwać. A co do hormonów, które w nim buzowały – zimne prysznice pomagały.


         Jednego takiego wieczoru, kiedy siedzieli na werandzie i w milczeniu patrzyli na ogród pogrążony w mroku, Naruto westchnął cicho, a potem spojrzał z wahaniem na Sasuke. Od dawna chciał o coś zapytać, ale zwyczajnie się bał. Jednak w końcu musiał to zrobić, bo inaczej zwariuje.
   - Sasuke… mogę o coś zapytać?
   - Pytaj.
   - Co teraz myślisz o Itachim? Wciąż go nienawidzisz?
         Sasuke zerknął na niego kątem oka. Spodziewał się tego pytania. Wiedział, że prędzej czy później zostanie zadane.
   - Nie. Czuję jedynie żal. Żałuję, że go zabiłem. Gdybym wtedy wiedział… - Jego głos był cichy, ledwo słyszalny. Naruto patrzył na niego w ciszy. – Ale stało się i czasu nie cofnę. I chyba tego najbardziej żałuję. Że nie mogę cofnąć czasu do momentu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zanim na rozkaz Konohy Itachi wybił nasz klan. Powiedział mi przed śmiercią, że być może byłbym zdolny zmienić ojca i matkę, odwieść ich od decyzji przejęcia władzy. Ale z drugiej strony nie żałuję. Z drugiej strony nie chciałbym cofnąć czasu.
   - Dlaczego?
   - Bo wtedy być może nie zostałbym twoim przyjacielem.
         I cię nie pokochał, dodał w myślach, kiedy Naruto uśmiechnął się szeroko.


         Jeszcze innego wieczoru spędzanego na werandzie Naruto gryzł się z myślami, a Sasuke wyraźnie to widział. Czekał. Nie musiał czekać długo.
   - Hej, Sasuke… - zaczął Uzumaki, zerkając na niego z wahaniem. – Bo wiesz… Pamiętasz, jak zasnęliśmy na kanapie?
   - Pamiętam – odparł na pozór spokojnie, ale cały zamarł.
   - Kurama mi potem powiedział, że… Bo wiesz, on może widzieć, co się dzieje wokół nawet wtedy, kiedy śpię. No i on mi powiedział, że ty się w nocy przebudziłeś i kiedy się zorientowałeś, że śpię z głową na twoich kolanach, to… to mnie pogładziłeś po policzku. I się uśmiechnąłeś.
         Zapanowała cisza. Naruto, cały czerwony na twarzy, patrzył na swoje kolana, a Sasuke… A Sasuke wstał i, po chwili wahania, wszedł do domu.


         Kolejny tydzień był jeszcze bardziej dziwny. Unikali siebie nawzajem. Nie trenowali razem, nie jedli wspólnych posiłków. Sasuke całymi dniami potrafił przesiadywać w swoim pokoju. Naruto pluł sobie w twarz za to, że poruszył tamten temat. Nie miał pojęcia, jak naprawić sytuację. Zaczynał się bać, że oddalą się od siebie. Już na zawsze. A tego zdecydowanie nie chciał.


         Na zewnątrz lało, a ja siedziałem na parapecie okna, patrząc na wzburzone niebo. Chciałem przeprosić Sasuke, pogadać z nim, wrócić do tego, co było… Ale nie potrafiłem się w sobie zebrać. Na cholerę mu o tamtym mówiłem?!
   - Bo jesteś głupi dzieciak, ot co.
   - Nawet nie zaczynaj, Kurama. To twoja wina!
   - Moja? – Zdziwił się uprzejmie lis, a ja aż zgrzytnąłem zębami.
   - Gdybyś mi o tamtym nie powiedział, to wszystko byłoby w porządku!
   - Wolałbyś nie wiedzieć?
   - Tak! – warknąłem. – Nie… - odparłem po chwili. – Ale teraz wszystko jest nie tak! Sasuke mnie unika, a ja… chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi!
   - Tylko przyjaciółmi?
   - Huh?
   - Kochasz go.
   - …CO?! Nie! Nie, nie, nie! – Chwyciłem się za głowę, zaciskając powieki.
   - A jednak.
   - Ale ja… - Moje ręce opadły w dół.
   - Zakochałeś się w nim. I co z tym zrobisz, Naruto?
         Kurama miał rację. Zakochałem się w Sasuke. Teraz zrozumiałem wszystkie moje dziwne reakcje na jego spojrzenia, uśmiechy, gesty i dotyk. Ta moja niepewność, rumieńce, odwracanie wzroku, zakłopotanie… Uświadomienie sobie tego w jednej chwili wywołało u mnie szok, ale po chwili uświadomiłem sobie, że się cieszę.
   - Nie wiem – odparłem radośnie na pytanie przyjaciela. – Jakieś rady?
   - Dzisiaj jest noc spadających gwiazd. Powodzenia, dzieciaku.
   - Dzięki. – Uśmiechnąłem się szeroko. Nie miałem żadnego planu, ale coś wymyślę.


         Wieczór. Już dawno przestało padać, ale powietrze wciąż było rześkie i miało ten przyjemny, specyficzny zapach, jaki zawsze czuć po deszczu. Sasuke nie znalazłem w jego pokoju. W kuchni i w salonie też nie. Z łazienki nie dochodziły żadne odgłosy. Zrezygnowany wyszedłem na werandę i tam… No, właśnie tam znalazłem Sasuke.
   - Szukałem cię. – Uśmiechnąłem się, patrząc na niego. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że tu jestem.
   - Naruto… Jeżeli chodzi o to, co mówiłeś wtedy… - zaczął, ale przerwałem mu machnięciem ręki.
   - Nieważne – stwierdziłem, wciąż na niego patrząc. – Kurama mi powiedział, że dzisiaj jest noc spadających gwiazd. Nie wiem, skąd wie takie rzeczy… Ale to demon, cholera go wie. Chcesz obejrzeć? Ze mną?
         Sasuke patrzył na mnie przez chwilę tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu. Uśmiechnąłem się szeroko.
   - Jasne. – Odwzajemnił mój uśmiech. Uśmiechał się ciepło, wyraźnie uspokojony. Z zadowoleniem usiadłem na drugim leżaku, a po chwili usłyszałem trzask i…
   - Że co? – Wstałem gwałtownie. Spojrzałem na leżak. A raczej to, co z niego zostało.
   - Brawo, młotku. Połamałeś go.
   - Ale ja przecież… I gdzie ja teraz będę siedział?!
   - No właśnie. – Uchiha uśmiechnął się kpiąco, a ja spojrzałem na niego uważniej. Nagle wpadłem na genialny pomysł, który postanowiłem zrealizować. Podszedłem do Sasuke i bez gadania wpakowałem się między jego nogi. – Naruto, co ty…
   - Cicho bądź, draniu. - Zamilkł. A ja oparłem się plecami o jego klatkę piersiową, głowę wsuwając pod jego brodę. Zamarł w bezruchu. – Właśnie tu będę siedział – stwierdziłem z pogodnym uśmiechem, patrząc w rozgwieżdżone niebo. Niedługo potem, gdy zaczęły spadać pierwsze gwiazdy, Sasuke objął mnie ramionami.
______________________________
Następny rozdział będzie ostatnim, jeśli chodzi o to opowiadanie. Od samego początku nie planowałam wielu rozdziałów, a nie chcę na siłę przedłużać, bo wtedy zniechęciłabym się do pisania tego tekstu.
Rozdział szybko, bo mnie wena goniła.. XD
I mam teorię na temat tego, jak klan Uchiha przetrwa!

Luana
2014-07-28 20:49:21
bardzo kochasz Sasuke, twoja miłość jest taka wielka

Ay
2014-07-28 20:49:52
klan Uchiha wymrze, bo Sasuke to debil. gdyby Itaś żył, to on by przedłużył linię klanu.. ale nie żyje
2014-07-28 20:50:01
wiem! też ją czujesz, co nie?

Luana
2014-07-28 20:50:24
też ją czuję
2014-07-28 20:50:31
jest wszędzie wokół :D

Ay
2014-07-28 20:51:41
tudzież Naruto zgwałci Sasuke, a potem w odwecie Sasuke zgwałci Naruto. Naruto z tego względu, że ma w sobie Kuramę, zajdzie w ciążę (wymyśli się jakieś medyczne wyjaśnienie, a co. Kishimoto to w końcu kreatywny facet). I tak oto linia klanu Uchiha zostanie przedłużona XDD


Lu - po przeczytaniu Twojego komentarza pomyślałam sobie jedno: za dużo Grześka XD. Ty, weź, on ma na nas zły wpływ. Nie gadajmy z nim kilka dni, to znormalniejemy (chociaż trochę) XD.

Nie przynudzając więcej, zapraszam do komentowania! :)

4 komentarze:

  1. "- Byłem zakłopotany, bo to nie była normalna sytuacja. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele zwykle nie sypiają razem.
    - My sypiamy." Ależ ja się z tego śmiałam. Jak bym miała kiepski nastrój to od razu poprawiłby mi się.
    "- Ale… Ale… - Ale że co?! Co to niby ma znaczyć?!" No biedny jaka panika. :DDD
    Biedny Sasu. :(( Ale to mnie totalnie rozwaliło: "Naruto był przystojny, a on był napalony." :DDDD
    O, a własnie przemknęło mi przez głowę, co tam z Sakurą i oświadczynami i mam odpowiedź.
    Rumieńcie się chłopcy tak przez kolejny miesiąc jak widzę. :D
    No genialne zakończenie rozdziału i genialny pomysł Naru. Pewnie nie ma to jak siedzenie na jednym leżaku i przytulanie się patrząc na spadające gwiazdy. Cieszę się, że Naruto uświadomił sobie ( a raczej ktoś mu to uświadomił), że kocha Sasuke. Ten miesiąc i kolejne dni musiały być dla Sasu bardzo ciężkie, ale w końcu otrzyma swoją nagrodę. :D A Naru nie będzie musiał uczyć się jak zrozumieć dziewczyny. ^^

    Tak, zdecydowanie za dużo Grześka. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O nieeeeeee, takie cudne opowiadanie i taki szybki koniec :C Szkoda. Ale mam nadzieję, że nie opuścisz bloga i wrzucisz tu coś nowego, nie powiem, ucieszyłabym się ^^
    Rozdział świetny, nie mogę się doczekać kontynuacji, oby wena Cię nie opuściła! ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalezione, przeczytane i ... Świetne opowiadanie! Mam nadzieję, że następne opowiadanie też się pojawi. Pozdrawiam i wena życzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Sasuke kocha Narito i mam wrażenie, że Sakura wie jakim on uczuciem darzy Naruto, a z tym leżakiem coś mi podejrzane..
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń