Na
granicy snu i świadomości zarejestrowałem, że jest mi bardzo wygodnie. A do
tego ciepło i przyjemnie. Uśmiechnąłem się, powoli otwierając powieki. I
momentalnie zdębiałem. Nie znajdowałem się w swojej własnej sypialni. W takim
razie gdzie…? Podniosłem się do siadu. Wystarczyło mi jedno spojrzenie na moją
„poduszkę”, żeby przypomnieć sobie wczorajszy wieczór. Sasuke czytał książkę, a
ja „Co w Konosze piszczy?”, czyli miesięcznik, w którym opisywane było to, co
działo się w Wiosce. A potem Uchiha zasnął z książką w ręku, głowę opierając o
oparcie kanapy. Mnie też tak jakoś zmorzyło i na pół senny, nie do końca zdając
sobie sprawę z tego, co robię, ułożyłem się wygodnie z głową na kolanach
przyjaciela i również zasnąłem. I jakoś tak głupio mi się zrobiło, kiedy sobie
o tym przypomniałem… Poczułem, że mimowolnie się czerwienię. Potrząsnąłem
głową, próbując odgonić te dziwne myśli. Podniosłem się z kanapy i nachyliłem
się nad Sasuke, po czym potrząsnąłem jego ramieniem.
- Sasuke, wstawaj.
Uchiha
otworzył oczy i rozejrzał się wokoło, a na końcu spojrzał na mnie.
- Zasnąłem na kanapie? – zapytał, a ja przytaknąłem. – Dlaczego mnie nie
obudziłeś? Poszedłbym do łóżka.
- No bo ja… też zasnąłem. – Podrapałem się po karku. Sasuke tylko uniósł
brew, a ja przełknąłem ślinę.
- Znam cię i wiem, że ten gest oznacza u ciebie zdenerwowanie lub
zażenowanie. Mów.
- No bo, tego… A nic, nic. – Machnąłem ręką i udałem się w kierunku
kuchni. Uchiha poszedł za mną.
- Młotku, mów.
- Aleś ty upierdliwy… - Westchnąłem ciężko, wstawiając wodę na herbatę.
– Zasnąłem z głową na twoich kolanach.
Miałem
dziwne wrażenie, że po tych słowach między nami zapadła niezręczna cisza. Okej,
rozumiem, że ja mogłem się zakłopotać, ale on… no raczej nie. Kiedy na niego
zerknąłem… uśmiechał się delikatnie.
Po
śniadaniu udaliśmy się na trening. Tym razem trenowaliśmy wspólnie i czułem się
wspaniale. Co prawda, dostałem niezłe baty od Sasuke, ale i tak było dobrze.
Bardzo dobrze.
- Co z tobą? Byłeś dzisiaj rozkojarzony – zagadnął Uchiha, kiedy
skończyliśmy zmywać po późnym obiedzie. Zaczynało się ściemniać.
- Huh? Zdaje ci się. – Machnąłem lekceważąco ręką. No cóż, nie zdawało
mu się. Byłem rozkojarzony, bo… no bo… no cholera, zacząłem zwracać uwagę na
to, gdzie mnie dotyka! Do dupy z tym wszystkim.
- Skoro tak mówisz. – Wzruszył ramionami. – Idę do siebie.
- Jasne. – Westchnąłem cicho, a kiedy Sasuke wyszedł z kuchni,
odczekałem chwilę i również poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku
i spojrzałem w sufit. Nie rozumiałem własnych reakcji…
- Jakby to delikatnie ująć… jesteś idiotą – poinformował mnie uprzejmie
Kurama.
- Dzięki – sarknąłem. – Drugiego takiego przyjaciela jak ty, to ze
świecą szukać.
- Chodzi mi o to, że jesteś idiotą w kwestii związków.
- Huh? A o czym ty gadasz? Gorączkę masz? Jakich związków?
- Z Uchihą chociażby.
- ŻE CO?! – Usiadłem gwałtownie na łóżku. – Do reszty cię pojebało?
- Spokojnie, dzieciaku. Chodzi mi o to, że twoje reakcje są nazbyt
oczywiste. Byłeś zakłopotany, kiedy odkryłeś, że spałeś z głową na jego
kolanach. I ten trening… To była porażka.
- Byłem zakłopotany, bo to nie była normalna sytuacja. Jesteśmy
przyjaciółmi, a przyjaciele zwykle nie sypiają razem.
- My sypiamy.
Na
chwilę zdębiałem, a potem zwiesiłem ciężko głowę.
- Jesteś debilem.
- Miło.
- Wracając… A na treningu, to… no…
- No?
- No… Uhh! Jesteś beznadziejny! Nie zawracaj mi głowy jakimiś głupotami!
- Mam wrażenie, że on ci wszystkiego nie powiedział. – Lisi demon nagle
zmienił temat. No, niezupełnie, bo wciąż wszystko skupiało się na Sasuke, ale
przynajmniej przestał gadać o moich reakcjach.
- Co masz na myśli?
- Jak myślisz, jak zareagowałby Uchiha, gdyby się przebudził i zauważył,
że twoja głowa spoczywa na jego kolanach?
- No, ee… - A jak to się ma do tego, co mi powiedział, a czego nie? –
Zepchnąłby mnie?
- Bingo. No i się przebudził. I cię nie zepchnął.
- Jak to? Skąd to wiesz?
- Bo nie spałem, a mam możliwość obserwacji otoczenia nawet wtedy, kiedy
ty śpisz.
- Okeeej… - I czemu dopiero teraz się tego dowiaduję?
- Bo wcześniej nie pytałeś.
- Co…? Hej, nie czytaj moich myśli!
- Uwierz, chciałbym. – Kurama westchnął. – Niekiedy mnie głowa boli od
tych twoich pomysłów albo wniosków, do jakich dochodzisz. Mniejsza. Przebudził
się. Myślałem, że mam przywidzenia, ale uśmiechnął się, kiedy cię zauważył. A
potem delikatnie pogłaskał twój policzek i chwilę potem znowu zasnął.
- Ale… Ale… - Ale że co?! Co to niby ma znaczyć?!
- Zrobisz z tym, co chcesz. A teraz idę się kimnąć.
Opadłem
plecami na łóżko, ręce rozkładając na boki. Cholera… I co teraz? Co ja teraz
zrobię? Zapomnę o tym? Nie… Na pewno nie. Porozmawiam z Sasuke? To też odpada.
Przemilczę temat? Hm… kusząca propozycja. Westchnąłem. Mimo całej tej dziwnej
sytuacji byłem zadowolony. Wyglądało na to, że wczorajsza przemowa Sasuke coś
między nami zmieniła. Na lepsze. Tak, jakby jakaś granica została przekroczona.
Był normalny. I to tak naprawdę normalny. Widziałem, że już nie ukrywa się za
swoją maską zimnego drania. Uśmiechnąłem się. I te jego słowa o tym, że już nie
chce umierać, skoro mieszka ze mną i teraz na dobre jesteśmy przyjaciółmi. I o
tym, że udało mi się zacząć odganiać mrok. Sam fakt, że się do tego przyznał,
bardzo mnie uszczęśliwiał.
Sasuke
siedział na parapecie okna, patrząc przed siebie. Wczorajszy wieczór przyniósł
mu ulgę. Wraz z wyznaniem wszystkiego Naruto poczuł się lepiej. Czuł się tak
dobrze, jak jeszcze nigdy. No… Co prawda, nie wyznał tak całkiem wszystkiego.
Nie powiedział o najważniejszym. O tym, że go kocha. Bał się, że Naruto go
odepchnie, że nie będzie chciał go znać. Ciężko mu było, ale co miał zrobić?
Lepsza przyjaźń niż nic. Uśmiechnął się delikatnie. Świat się wali, Uchiha się uśmiecha, pomyślał z rozbawieniem.
Przypomniała mu się noc. Naruto zasnął z głową na jego kolanach. To było takie
inne od wszystkiego, co znał. Porównać z tym było można tylko moment, w którym
przyjaciel go przytulił. W obu tych sytuacjach poczuł się tak szczęśliwy, jak
nigdy. A przecież ostatnio odczuwał szczęście, zanim Itachi wymordował klan na
polecenie władz Konohy. Chciałby stworzyć z Naruto stały związek, chciałby z
nim żyć. Chciał, żeby Naruto się w nim zakochał. Wiedział jednak, że to
niemożliwe. Blondynowi od zawsze podobały się dziewczyny, kiedyś był zakochany
w Sakurze. Pozostały mu trzy opcje. Zapomni o uczuciu do przyjaciela, co raczej
nie wchodziło w grę, biorąc pod uwagę fakt, że nie udało mu się tego dokonać
przez ostatnie pięć lat. Drugą opcją było rozkochanie w sobie blondyna, co było
pomysłem szalonym i surrealistycznym. Jak niby miałby tego dokonać? No,
ostatecznie miał do wyboru jeszcze trzecią opcję, która polegała na nierobieniu
niczego. Pozwoli uczuciu trwać i do końca życia będzie dla Naruto tylko
przyjacielem. To też wydawało się cholernie trudne. Westchnął ciężko, opierając
czoło o chłodną szybę i zamykając oczy. Faktem było, że Naruto wciąż był dla
niego problemem, ale już nie w negatywnym sensie. Uchiha chciał, żeby Uzumaki
wprowadził w jego życie światło. Teraz przyjaciel był problemem dlatego, że
Sasuke go kochał. I miał dopiero osiemnaście lat. Hormony w nim buzowały.
Naruto był przystojny, a on był napalony. Usłyszał trzask frontowych drzwi.
Ponownie ciężko westchnął, a potem pomyślał gorzko, że chyba będzie musiał
zaprzyjaźnić się z zimnymi prysznicami.
Trzask
frontowych drzwi wyrwał mnie z moich rozmyślań. Zaciekawiony wyszedłem z sypialni,
żeby zobaczyć, kto nas odwiedził.
- Sakura? – zapytałem zaskoczony, widząc przyjaciółkę. Spojrzała na
mnie. A ja przełknąłem ślinę. Cholera… Czy mi się tylko zdawało, czy w jej
oczach zobaczyłem chęć mordu? W sumie żadna nowość…
- Ty! – Wskazała na mnie palcem.
- Ja? – Również wskazałem na siebie palcem, czując, że mam głupią miną.
Kątem oka zobaczyłem, że Sasuke staje obok mnie.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?! – Machnęła mi przed oczyma dłonią,
a mi mignął pierścionek. Od razu się domyśliłem, że zaręczynowy. Uśmiechnąłem
się szeroko.
- O, widzę, że Sai już…
- Oświadczył się?! Tak! – wrzasnęła, a ja zdębiałem. No o co jej
chodziło? Siłą jej wepchnął ten pierścionek na palec, że jest taka wściekła? –
Ty baranie! Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś!
- Przecież ci mówiłem, że nie masz się czym martwić. – Westchnąłem
ciężko. Dobrze, że już dawno przestałem ją kochać…
- Mówiłeś, mówiłeś! Naruto, kretynie, ja jestem kobietą! Naprawdę
myślałeś, że się uspokoję i nie będę się martwić? – Spojrzała na mnie z
niedowierzaniem.
- No… tak – odpowiedziałem z wahaniem. O co jej chodziło? Sakura
westchnęła z rezygnacją.
- Nieważne… Pójdę już. – Odwróciła się z zamiarem wyjścia.
- No ale hej! – Chwyciłem ją za nadgarstek. – Poczekaj. Wszystko w
porządku?
- Tak. Po prostu, Naruto… - Spojrzała na mnie z rezygnacją. – Jak chcesz
sobie znaleźć dziewczynę, to dowiedz się trochę więcej na temat kobiecej
psychiki. Jesteś kompletnie zielony w tych sprawach. – Popukała mnie w czoło z
lekkim uśmiechem.
- Ale… No przecież… Nie chcę mieć dziewczyny! – stwierdziłem stanowczo,
a Sakura uniosła brew w powątpiewaniu. – Jeżeli wszystkie jesteście takie
pokręcone, to ja podziękuję.
- Więc co, będziesz szukał sobie chłopaka? – Delikatnym ruchem głowy
wskazała na Sasuke, a na jej ustach błąkał się rozbawiony uśmieszek.
- Nie gadaj głupot! – Momentalnie się zaczerwieniłem, zerkając na
przyjaciela. I słowo daję… On się zarumienił! Prawie niezauważalnie, ale
jednak. Świat się wali…
- Będę już lecieć. – Uśmiechnęła się do nas wesoło, po czym wyszła. A my
staliśmy, patrząc na siebie. Pierwszy otrząsnął się Sasuke i mamrocząc coś pod
nosem, wrócił do swojej sypialni. Również poszedłem do siebie. Sytuacja, która
miała miejsce chwilę temu, była dziwna. I w ogóle co to miała być za sugestia
ze strony Sakury?! Przecież ja nie mówiłem na poważnie, że nie chcę mieć
dziewczyny! Nie chcę, ale tylko w najbliższym czasie. A ten debil, Uchiha… No
czemu jej nie powiedział czegoś niemiłego? Na taką sugestię powinien! Ale nie…
on się tylko zarumienił. No właśnie, zarumienił… Co to oznaczało? Fakt, ja też
się zarumieniłem, ale przecież… no, to było u mnie normalne! A przynajmniej tak
sobie będę wmawiał. Agh, chyba najlepiej zrobię, jak nie będę o tym myślał.
Szybko przebrałem się w pidżamę, a potem położyłem się spać.
Minął
miesiąc. Bardzo dziwny miesiąc. Naruto chodził z głową w chmurach, będąc
jeszcze bardziej lekkomyślnym niż zazwyczaj, a Sasuke starał się nie przebywać
w jego towarzystwie. Okazało się to zadaniem niezwykle trudnym, ponieważ
mieszkali razem. I mimo że dom Uchihy był nawet duży, to ani on, ani tym
bardziej Uzumaki, nie przesiadywali godzinami w swoich sypialniach. Rankami
jadali wspólne śniadania, potem chodzili na wspólny trening, po powrocie brali
prysznic, chociaż tej czynności nie wykonywali wspólnie, co niezmiernie
martwiło Sasuke. Chciałby, żeby było inaczej. Niestety, nie było i nie
zapowiadało się, aby miało być. Po prysznicu gotowali razem obiad, aby
następnie wspólnie go zjeść. Popołudnia, jeśli pogoda nie dopisywała, spędzali
w salonie. Jeśli na zewnątrz było ładnie, siadali na huśtawce w cieniu klona.
Wieczorami siadywali na werandzie. I wtedy zbierało im się na dziwne rozmowy. O
tym, co było. O życiu i śmierci. O emocjach i uczuciach. Sasuke odkrywał się
przed Naruto coraz bardziej i z zadowoleniem zauważał to samo u przyjaciela.
Patrząc na to wszystko, starania Uchihy, aby nie przebywać obok młotka, w
najbliższej przyszłości miały pozostać tylko staraniami nie wprowadzonymi w
życie. Ze swoim uczuciem nie robił więc nic, ani się z nim nie zdradzając, ani
go nie ignorując. Pozwalał mu trwać. A co do hormonów, które w nim buzowały –
zimne prysznice pomagały.
Jednego
takiego wieczoru, kiedy siedzieli na werandzie i w milczeniu patrzyli na ogród
pogrążony w mroku, Naruto westchnął cicho, a potem spojrzał z wahaniem na
Sasuke. Od dawna chciał o coś zapytać, ale zwyczajnie się bał. Jednak w końcu
musiał to zrobić, bo inaczej zwariuje.
- Sasuke… mogę o coś zapytać?
- Pytaj.
- Co teraz myślisz o Itachim? Wciąż go nienawidzisz?
Sasuke
zerknął na niego kątem oka. Spodziewał się tego pytania. Wiedział, że prędzej
czy później zostanie zadane.
- Nie. Czuję jedynie żal. Żałuję, że go zabiłem. Gdybym wtedy wiedział…
- Jego głos był cichy, ledwo słyszalny. Naruto patrzył na niego w ciszy. – Ale
stało się i czasu nie cofnę. I chyba tego najbardziej żałuję. Że nie mogę
cofnąć czasu do momentu, kiedy byłem jeszcze dzieckiem, zanim na rozkaz Konohy
Itachi wybił nasz klan. Powiedział mi przed śmiercią, że być może byłbym zdolny
zmienić ojca i matkę, odwieść ich od decyzji przejęcia władzy. Ale z drugiej
strony nie żałuję. Z drugiej strony nie chciałbym cofnąć czasu.
- Dlaczego?
- Bo wtedy być może nie zostałbym twoim przyjacielem.
I cię nie pokochał, dodał w myślach,
kiedy Naruto uśmiechnął się szeroko.
Jeszcze
innego wieczoru spędzanego na werandzie Naruto gryzł się z myślami, a Sasuke
wyraźnie to widział. Czekał. Nie musiał czekać długo.
- Hej, Sasuke… - zaczął Uzumaki, zerkając na niego z wahaniem. – Bo
wiesz… Pamiętasz, jak zasnęliśmy na kanapie?
- Pamiętam – odparł na pozór spokojnie, ale cały zamarł.
- Kurama mi potem powiedział, że… Bo wiesz, on może widzieć, co się
dzieje wokół nawet wtedy, kiedy śpię. No i on mi powiedział, że ty się w nocy
przebudziłeś i kiedy się zorientowałeś, że śpię z głową na twoich kolanach, to…
to mnie pogładziłeś po policzku. I się uśmiechnąłeś.
Zapanowała
cisza. Naruto, cały czerwony na twarzy, patrzył na swoje kolana, a Sasuke… A
Sasuke wstał i, po chwili wahania, wszedł do domu.
Kolejny
tydzień był jeszcze bardziej dziwny. Unikali siebie nawzajem. Nie trenowali
razem, nie jedli wspólnych posiłków. Sasuke całymi dniami potrafił przesiadywać
w swoim pokoju. Naruto pluł sobie w twarz za to, że poruszył tamten temat. Nie
miał pojęcia, jak naprawić sytuację. Zaczynał się bać, że oddalą się od siebie.
Już na zawsze. A tego zdecydowanie nie chciał.
Na
zewnątrz lało, a ja siedziałem na parapecie okna, patrząc na wzburzone niebo.
Chciałem przeprosić Sasuke, pogadać z nim, wrócić do tego, co było… Ale nie
potrafiłem się w sobie zebrać. Na cholerę mu o tamtym mówiłem?!
- Bo jesteś głupi dzieciak, ot co.
- Nawet nie zaczynaj, Kurama. To twoja wina!
- Moja? – Zdziwił się uprzejmie lis, a ja aż zgrzytnąłem zębami.
- Gdybyś mi o tamtym nie powiedział, to wszystko byłoby w porządku!
- Wolałbyś nie wiedzieć?
- Tak! – warknąłem. – Nie… - odparłem po chwili. – Ale teraz wszystko
jest nie tak! Sasuke mnie unika, a ja… chcę, żebyśmy byli przyjaciółmi!
- Tylko przyjaciółmi?
- Huh?
- Kochasz go.
- …CO?! Nie! Nie, nie, nie! – Chwyciłem się za głowę, zaciskając
powieki.
- A jednak.
- Ale ja… - Moje ręce opadły w dół.
- Zakochałeś się w nim. I co z tym zrobisz, Naruto?
Kurama
miał rację. Zakochałem się w Sasuke. Teraz zrozumiałem wszystkie moje dziwne
reakcje na jego spojrzenia, uśmiechy, gesty i dotyk. Ta moja niepewność,
rumieńce, odwracanie wzroku, zakłopotanie… Uświadomienie sobie tego w jednej
chwili wywołało u mnie szok, ale po chwili uświadomiłem sobie, że się cieszę.
- Nie wiem – odparłem radośnie na pytanie przyjaciela. – Jakieś rady?
- Dzisiaj jest noc spadających gwiazd. Powodzenia, dzieciaku.
- Dzięki. – Uśmiechnąłem się szeroko. Nie miałem żadnego planu, ale coś
wymyślę.
Wieczór.
Już dawno przestało padać, ale powietrze wciąż było rześkie i miało ten
przyjemny, specyficzny zapach, jaki zawsze czuć po deszczu. Sasuke nie
znalazłem w jego pokoju. W kuchni i w salonie też nie. Z łazienki nie
dochodziły żadne odgłosy. Zrezygnowany wyszedłem na werandę i tam… No, właśnie
tam znalazłem Sasuke.
- Szukałem cię. – Uśmiechnąłem się, patrząc na niego. Spojrzał na mnie
zaskoczony, jakby dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że tu jestem.
- Naruto… Jeżeli chodzi o to, co mówiłeś wtedy… - zaczął, ale przerwałem
mu machnięciem ręki.
- Nieważne – stwierdziłem, wciąż na niego patrząc. – Kurama mi
powiedział, że dzisiaj jest noc spadających gwiazd. Nie wiem, skąd wie takie
rzeczy… Ale to demon, cholera go wie. Chcesz obejrzeć? Ze mną?
Sasuke
patrzył na mnie przez chwilę tak, jakby widział mnie pierwszy raz w życiu.
Uśmiechnąłem się szeroko.
- Jasne. – Odwzajemnił mój uśmiech. Uśmiechał się ciepło, wyraźnie
uspokojony. Z zadowoleniem usiadłem na drugim leżaku, a po chwili usłyszałem
trzask i…
- Że co? – Wstałem gwałtownie. Spojrzałem na leżak. A raczej to, co z
niego zostało.
- Brawo, młotku. Połamałeś go.
- Ale ja przecież… I gdzie ja teraz będę siedział?!
- No właśnie. – Uchiha uśmiechnął się kpiąco, a ja spojrzałem na niego
uważniej. Nagle wpadłem na genialny pomysł, który postanowiłem zrealizować.
Podszedłem do Sasuke i bez gadania wpakowałem się między jego nogi. – Naruto,
co ty…
- Cicho bądź, draniu. - Zamilkł. A ja oparłem się plecami o jego klatkę
piersiową, głowę wsuwając pod jego brodę. Zamarł w bezruchu. – Właśnie tu będę
siedział – stwierdziłem z pogodnym uśmiechem, patrząc w rozgwieżdżone niebo.
Niedługo potem, gdy zaczęły spadać pierwsze gwiazdy, Sasuke objął mnie
ramionami.
______________________________
Następny rozdział będzie ostatnim, jeśli chodzi o to opowiadanie. Od samego początku nie planowałam wielu rozdziałów, a nie chcę na siłę przedłużać, bo wtedy zniechęciłabym się do pisania tego tekstu.
Rozdział szybko, bo mnie wena goniła.. XD
I mam teorię na temat tego, jak klan Uchiha przetrwa!
Luana
2014-07-28 20:49:21
bardzo kochasz Sasuke, twoja miłość jest taka wielka
Ay
2014-07-28 20:49:52
klan Uchiha wymrze, bo Sasuke to debil. gdyby Itaś żył, to on by przedłużył linię klanu.. ale nie żyje
2014-07-28 20:50:01
wiem! też ją czujesz, co nie?
Luana
2014-07-28 20:50:24
też ją czuję
2014-07-28 20:50:31
jest wszędzie wokół :D
Ay
2014-07-28 20:51:41
tudzież Naruto zgwałci Sasuke, a potem w odwecie Sasuke zgwałci Naruto. Naruto z tego względu, że ma w sobie Kuramę, zajdzie w ciążę (wymyśli się jakieś medyczne wyjaśnienie, a co. Kishimoto to w końcu kreatywny facet). I tak oto linia klanu Uchiha zostanie przedłużona XDD
2014-07-28 20:49:21
bardzo kochasz Sasuke, twoja miłość jest taka wielka
Ay
2014-07-28 20:49:52
klan Uchiha wymrze, bo Sasuke to debil. gdyby Itaś żył, to on by przedłużył linię klanu.. ale nie żyje
2014-07-28 20:50:01
wiem! też ją czujesz, co nie?
Luana
2014-07-28 20:50:24
też ją czuję
2014-07-28 20:50:31
jest wszędzie wokół :D
Ay
2014-07-28 20:51:41
tudzież Naruto zgwałci Sasuke, a potem w odwecie Sasuke zgwałci Naruto. Naruto z tego względu, że ma w sobie Kuramę, zajdzie w ciążę (wymyśli się jakieś medyczne wyjaśnienie, a co. Kishimoto to w końcu kreatywny facet). I tak oto linia klanu Uchiha zostanie przedłużona XDD
Lu - po przeczytaniu Twojego komentarza pomyślałam sobie jedno: za dużo Grześka XD. Ty, weź, on ma na nas zły wpływ. Nie gadajmy z nim kilka dni, to znormalniejemy (chociaż trochę) XD.
Nie przynudzając więcej, zapraszam do komentowania! :)
"- Byłem zakłopotany, bo to nie była normalna sytuacja. Jesteśmy przyjaciółmi, a przyjaciele zwykle nie sypiają razem.
OdpowiedzUsuń- My sypiamy." Ależ ja się z tego śmiałam. Jak bym miała kiepski nastrój to od razu poprawiłby mi się.
"- Ale… Ale… - Ale że co?! Co to niby ma znaczyć?!" No biedny jaka panika. :DDD
Biedny Sasu. :(( Ale to mnie totalnie rozwaliło: "Naruto był przystojny, a on był napalony." :DDDD
O, a własnie przemknęło mi przez głowę, co tam z Sakurą i oświadczynami i mam odpowiedź.
Rumieńcie się chłopcy tak przez kolejny miesiąc jak widzę. :D
No genialne zakończenie rozdziału i genialny pomysł Naru. Pewnie nie ma to jak siedzenie na jednym leżaku i przytulanie się patrząc na spadające gwiazdy. Cieszę się, że Naruto uświadomił sobie ( a raczej ktoś mu to uświadomił), że kocha Sasuke. Ten miesiąc i kolejne dni musiały być dla Sasu bardzo ciężkie, ale w końcu otrzyma swoją nagrodę. :D A Naru nie będzie musiał uczyć się jak zrozumieć dziewczyny. ^^
Tak, zdecydowanie za dużo Grześka. :D
O nieeeeeee, takie cudne opowiadanie i taki szybki koniec :C Szkoda. Ale mam nadzieję, że nie opuścisz bloga i wrzucisz tu coś nowego, nie powiem, ucieszyłabym się ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nie mogę się doczekać kontynuacji, oby wena Cię nie opuściła! ^^
Znalezione, przeczytane i ... Świetne opowiadanie! Mam nadzieję, że następne opowiadanie też się pojawi. Pozdrawiam i wena życzę.
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńSasuke kocha Narito i mam wrażenie, że Sakura wie jakim on uczuciem darzy Naruto, a z tym leżakiem coś mi podejrzane..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia