poniedziałek, 14 lipca 2014

2. Oczy, które nabrały więcej blasku

         Ranek był deszczowy i szary. Spojrzałem na zegarek i jęknąłem. Siódma rano, a Sasuke już nie spał. Słyszałem, jak krząta się po kuchni. Pewnie szykował sobie śniadanie. Wziąłem ubrania na dziś – pomarańczowe spodnie do kolan i czarną koszulkę z czerwoną spiralą z przodu, po czym poszedłem do łazienki, gdzie załatwiłem wszystkie poranne potrzeby i ubrałem się. Potem skierowałem swoje kroki do kuchni, a tam z zaskoczeniem odkryłem, że Sasuke przygotował śniadanie także dla mnie. Jajecznica z pomidorem i kawa. Spojrzał na mnie krótko, po czym odwrócił wzrok. Jego talerz był już pusty. Usiadłem naprzeciw niego i zabrałem się za jedzenie.
   - No i co, Naruto? – odezwał się Kurama. – Nawet się nie przywitał, no ale zrobił śniadanie. Musisz uważać, zażąda zapłaty, Uchiha są zbyt dumni, aby komuś usługiwać. – Zignorowałem jego słowa. – A jego wzrok… Zupełnie, jakbyś był niewidzialny, tak chłodno patrzy. Mówiłem ci, dzieciaku, z jego serca nie da się…
   - Zamknij się! – warknąłem na głos, a Sasuke spojrzał na mnie, unosząc kpiąco jedną brew. Dziewięcioogoniasty zarechotał. Poczerwieniałem lekko, odwracając wzrok od czarnych tęczówek. – To do Kuramy, zdenerwował mnie – wymamrotałem pod nosem.
   - Do kogo? – zapytał. Głos miał głęboki.
   - Do Kyuubiego – wyjaśniłem. No tak, on nie znał imienia lisiego demona. Zapadła cisza, a ja skończyłem śniadanie i dopiłem kawę. W tym momencie Uchiha wstał i zaczął zmywać.
   - Dogadałeś się z nim? – zapytał w pewnym momencie. Zainteresował się czy zagadał, żeby po prostu zagadać?
   - To drugie, Naruto, to drugie. – Kurama zaśmiał się złośliwie, ale puściłem to mimo uszu.
   - Tak, już jakiś czas temu – odpowiedziałem, podchodząc do Sasuke. Wziąłem ręcznik i zacząłem wycierać naczynia, odstawiając je do szafek. – Słuchaj… chciałbyś ze mną trenować? Kiedy jestem w Wiosce, to codziennie trenuję, ale nie mogę odstępować cię na krok, więc…
   - Nie ma sprawy – przerwał mi, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Nie przypuszczałem, że tak łatwo się zgodzi.
   - Dzięki. – Uśmiechnąłem się szeroko, a on spojrzał na mnie jakoś dziwnie. Nie wiedziałem, o co mu chodzi. – To idziemy?
   - Najpierw chciałbym pójść na zakupy. Z wszystkich ubrań wyrosłem. – Skierował się do sypialni, a po chwili wyszedł stamtąd z portfelem w ręku.
   - Jasne – przytaknąłem, po czym wyszliśmy z jego posiadłości.


         Zakupy z Sasuke były zwyczajne. Był zdecydowany, nie mówił, że to mu się nie podoba, a tamto będzie źle leżeć. To chyba dlatego, że był facetem. Nie przymierzał tysiąca ubrań i nie pytał, jak wygląda. Kiedyś Sakura wyciągnęła mnie na zakupy. Przeważnie zabierała Ino albo Saia, swojego chłopaka, ale wtedy akurat oboje byli na dwóch różnych misjach. Wybrała się sama, ale po drodze spotkała mnie i tak jakoś wyszło, że zgodziłem się jej towarzyszyć, nie wiedząc, w co się pakuję. Odwiedziliśmy chyba wszystkie sklepy z ubraniami, a ona w każdym z nich przebierała w ciuchach i je przymierzała, za każdym razem pytając mnie o zdanie. Nie to, żebym się nie znał, potrafiłem stwierdzić, w czym dziewczynie ładnie, a w czym nie, ale… To było straszne! Cały dzień łażenia po sklepach był bardziej męczący niż tygodniowa misja. Patrząc, jak Sasuke bez przymierzania kupuje kilka par spodni doszedłem do wniosku, że jeżeli w przyszłości miałbym się ożenić, to chciałbym żonę tak zdecydowaną na zakupach, jak Uchiha. W Sakurze już dawno przestałem się kochać, a ona zapomniała o uczuciu do Sasuke i była zakochana w Saiu. Byli szczęśliwi, na naszych wspólnych wyjściach przeważnie pokazywali się razem. Westchnąłem cicho, rozglądając się po sklepie. A może ja też coś sobie kupię… Już miałem podejść do wieszaków ze spodniami, kiedy usłyszałem:
   - Cześć, Naruto!
         Odwróciłem się i ujrzałem uśmiechniętą Sakurę, a obok niej Saia, który również się uśmiechał.
   - O, cześć wam. – Odwzajemniłem uśmiech. – Na zakupach?
   - Tak, Sai potrzebuje garnitur. Moi rodzice mają dwudziestopięciolecie ślubu i urządzają skromne przyjęcie – odpowiedziała mi przyjaciółka, a za jej plecami Sai westchnął cierpiętniczo. Zaśmiałem się. Doskonale go rozumiałem. Wypad z koleżanką na zakupy, kiedy to ona kupuje ubrania, jest straszny, więc zapewne wypad ze swoją dziewczyną na zakupy, kiedy to chłopak czegoś potrzebuje, musi być jeszcze gorszy. – A ty? Co tu robisz?
   - Ja jestem z… - urwałem. Przecież Sakura nie wiedziała nic o tym, że Sasuke jest w Konosze. Zielonooka spojrzała na mnie jakoś tak cieplej.
   - Tsunade-sama o wszystkim mnie poinformowała. Nie musisz się o nic martwić, Naruto. Teraz musimy lecieć do następnego sklepu, bo tutaj żaden garnitur nie jest odpowiedni… Co ja mówię, wszystkie są beznadziejne! – Machnęła ręką, a Sai przewrócił oczami. Ponownie się zaśmiałem. – No, w każdym razie wpadnę wieczorem, bo chciałabym o czymś z tobą porozmawiać.
   - Uhm… - Rozejrzałem się po sklepie. Sasuke stał przy wieszakach z bluzkami i obserwował nas. – Jasne, chętnie. – Ponownie spojrzałem na przyjaciółkę.
   - No, nie przejmuj się niczym, ja naprawdę…
   - Idziemy, kochanie. – Sai pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia, machając mi ręką na pożegnanie. Odmachnąłem mu, doskonale wiedząc, że gdyby pozwolił swojej dziewczynie mówić, ta mówiłaby przez następne pół godziny o tym, że mi pomoże i że nie muszę się martwić. Byłem jej wdzięczny. Musiała zdawać sobie sprawę, jak mi ciężko. Odwróciłem wzrok od drzwi i spojrzałem prosto na Sasuke, który stał przede mną.
   - Sakura wpadnie wieczorem – poinformowałem go, a na jego twarzy nie odmalowała się żadna emocja.
   - Kim był ten chłopak?
   - Sai? To chłopak Sakury. Pracuje w ANBU, ale został przydzielony do naszej drużyny po tym, jak ty odszedłeś.
   - A ty masz dziewczynę? – zapytał, a ja zatrzymałem się w pół kroku, ponieważ szliśmy do kasy. Dlaczego mnie o to pyta?
   - Nie, nie mam – odparłem, kiedy Uchiha zapłacił za bluzki. Nie skomentował. Chwilę później wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się w stronę jego domu.
   - Odniosę zakupy i możemy iść na pole treningowe.
   - Jasne.


         Trening z Sasuke był świetny. Już dawno nie byłem tak zmęczony, a to było świetne uczucie. Czułem każdy mięsień, kiedy tak leżałem na zielonej trawie, patrząc w chmury przesuwające się po niebie. Uchiha leżał obok mnie, zapewne równie wykończony. Trenowanie samemu było dobre, ale od dawna marzyłem o kimś, kto byłby mi równy siłą, żebym mógł z nim na całego trenować. Uśmiechnąłem się szeroko.
   - I czego się szczerzysz, młotku? – zapytał Sasuke, a ja roześmiałem się głośno. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie tak nazwał.
   - Z niczego, draniu. Po prostu cieszę się, że jesteś tutaj z powrotem – odpowiedziałem szczerze. Zapadła cisza przerywana szumem liści, którymi poruszał wiatr. To dopiero pierwszy dzień, a Sasuke jest… normalny. Rozmawia ze mną, zgodził się na trening… Nakupował sobie ubrań, a to oznacza, że nie ma w planach opuszczać Konohy! Naprawdę się cieszyłem.
   - Wracajmy. – Uchiha wstał z ziemi. – Trzeba się umyć, a potem…
   - …zrobić obiad! – wszedłem mu w słowo, również wstając. Przewrócił oczami, a ja ponownie się zaśmiałem. Ruszyliśmy w stronę domu, a po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Sasuke pierwszy zniknął w łazience, a ja umyłem ręce i zacząłem wykładać na blat wszystkie składniki potrzebne do przyrządzenia spaghetti. Kiedy Sasuke wyszedł z łazienki, makaron już się gotował, a sos był w połowie gotowy.
   - Nie spaliłeś niczego? – zapytał, rozglądając się po kuchni. Prychnąłem.
   - Już dawno nauczyłem się gotować. Dokończ, a ja idę się umyć. – Wyminąłem go, po czym poszedłem po czyste ubrania, a potem pod prysznic.


         Po obiedzie Sasuke zaległ z książką w salonie na kanapie.
   - Naprawdę masz zamiar czytać? – zapytałem, siadając obok niego.
   - Tak – odparł, nie odrywając wzroku od książki.
   - A co ja mam robić? Nudzi mi się.
   - Też poczytaj, nie zaszkodzi ci.
         Nadąłem policzki, odwracając wzrok. Nie odpowiedziałem mu, tylko rozwaliłem się na kanapie. Zamknąłem oczy i odchyliłem głowę w tył.
   - Oi, Naruto. – Usłyszałem głos Kuramy.
   - Hm? – mruknąłem w myślach.
   - Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego Uchihy. Sądziłem, że będzie zimnym draniem, jak zawsze.
   - Przecież jest. – Uśmiechnąłem się pod nosem, a demon parsknął śmiechem.
   - Racja. Nie zastanawia cię, że jest taki rozmowny?
   - Zastanawia, ale nie zamierzam tego zgłębiać. Jest dobrze, jak jest. Jeszcze bym coś zepsuł.
   - Ty? Przecież ty jesteś mistrzem w budowaniu ludzkich relacji. Tylu ludzi w ciebie wierzy i pokłada w tobie nadzieję. Doskonale wiesz, że tego, co do tej pory osiągnąłeś, nie zawdzięczasz tylko sile i umiejętnościom. To także twoja wiara w zwycięstwo i w innych oraz to, że kiedyś zapanuje pokój.
   - Ta, wiem. Najpierw mi mówisz, że mi się nie uda z Sasuke, a teraz? Nie rozumiem cię, Kurama.
   - Wcale nie musisz. Mimo wszystko uważaj na siebie. Nie wiadomo, co mu siedzi w głowie. Być może tylko udaje takiego, a w rzeczywistości ma zamiar cię zabić.
   - Daj spokój! To już było przegięcie. Poza tym, nie dałby mi rady.
   - Zawsze może zabić cię we śnie.
   - Na głowę upadłeś. Przestań wygadywać takie bzdury.
   - Ja cię tylko ostrzegam, dzieciaku. Uważaj na siebie.
   - Jasne. – Westchnąłem. Kurama już nie odpowiedział.


         Sasuke czytał aż do wieczora. Książkę wziął z domowej biblioteki. Rodzice mieli tego naprawdę dużo, więc z zadowoleniem stwierdził, że nudzić się nie będzie. Treningi z młotkiem także wypełnią mu czas. Poza tym sprzątanie. Nie zamierzał powierzać tego zadania Naruto, jeszcze pamiętał, że blondyn to chodząca łamaga. Nigdy nie narzekał na nudę, godzinami potrafił siedzieć nieruchomo i rozmyślać. Jednak w tej chwili bał się własnych myśli. Kiedy był u Orochimaru i później, kiedy ścigał brata, jego głowę wypełniały inne sprawy, ale teraz, mieszkając z Naruto i widząc go codziennie… Ten jego uśmiech i oczy. Był jak pieprzony promyk Słońca w życiu Sasuke, którego ten nie chciał. Nie chciał oczu o barwie letniego nieba i promiennego, szczerego uśmiechu w swoim życiu. Nie chciał światła. Chciał żyć w swojej ciemności, tam mu było dobrze.
   - Oi, Sasuke! – Usłyszał tuż koło swojego ucha. Skrzywił się.
   - Nie krzycz. Czego chcesz?
   - Kolacja gotowa. Odłóż książkę i chodź zjeść. – Naruto wrócił do kuchni, a Uchiha chwilę patrzył na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą był. Odłożył książkę i poszedł do pomieszczenia, które zawsze było sercem domu. Było, bo po śmierci rodziców nienawidził tego miejsca. Nienawidził całego domu, bo to w nim wydarzyła się ta tragedia. Usiadł naprzeciw dawnego przyjaciela i wziął pierwszą kanapkę do ręki.


         Naruto mył naczynia, a Sasuke go obserwował, siedząc przy kuchennym stole. Naprawdę się zmienił, pomyślał. Uchiha zauważył, że młotek z pewnością wydoroślał. Już nie był tym wkurzającym blondynem, spoważniał, a jego oczy, o ile to możliwe, nabrały jeszcze więcej blasku, a ich kolor był głębszy. Czarnowłosy podparł głowę na dłoni, łokieć opierając o blat drewnianego stołu. Cały dom był wykonany z jasnego drewna, ściany nie były malowane żadną farbą, na podłogach nie było dywanów. Kuchnia ograniczała się do ciemnego stołu, równie ciemnych czterech krzeseł, kilku szafek na ścianie i pod nimi. Te ostatnie pokrywał marmurowy blat. W salonie stała kanapa, dwa fotele, a na ścianie wisiało kilka szafek, na których stały książki. Żadnych roślinek. Ich sypialnie były identyczne, miały takie samo ustawienie mebli. Duże łóżko pod oknem, po jego prawej stronie szafka nocna, a na niej lampka. Szafa na ubrania wbudowana była w ścianę, a zamiast drzwi było lustro. Reszta pomieszczeń, czyli sypialnie jego rodziców i brata były zamknięte na klucz. W całym domu były duże okna, przez które wpadało światło słoneczne. Wystrój był minimalistyczny, ale dzięki temu było więcej przestrzeni. Sasuke lubił duże przestrzenie. Kiedy znajdował się w małym lub zagraconym pomieszczeniu, miał wrażenie, że się dusi. To był jego jedyny lęk – klaustrofobia. Nie wyobrażał sobie, gdyby miał mieszkać w mieszkaniu Naruto. Był tam tylko raz, dawno temu i pamiętał, że wszystkie pomieszczenia były małe i panował tam bałagan. Spojrzał za okno, na zewnątrz było już ciemno.
   - Idę do siebie – poinformował plecy blondyna, po czym wyszedł z kuchni.


         W kuchni było już czysto, a ja wstawiłem wodę na herbatę. Sasuke zniknął u siebie, pewnie po to, żeby w spokoju poczytać. Usłyszałem dzwonek do drzwi.
   - Cześć, Naruto – powitała mnie Sakura, kiedy otworzyłem drzwi. Uśmiechnęła się.
   - Cześć, wejdź. – Odwzajemniłem uśmiech, wpuszczając ją do środka. Poprowadziłem ją do kuchni. Haruno usiadła przy stole, a ja zalałem dwie herbaty i jedną podałem jej. Usiadłem naprzeciwko, wcześniej stawiając na stole cukiernicę.
   - Ładnie tu – pochwaliła przyjaciółka, rozglądając się po pomieszczeniu. – No, ale nie po to tu przyszłam…
   - Jeśli chciałaś spotkać się z Sasuke, to mogę go zawołać – przerwałem jej, mieszając łyżeczką w kubku.
   - Huh? Nie, nie. Nie widziałam go od dawna…
   - Od pięciu lat – wtrąciłem.
   - Tak. Jeżeli będzie chciał się ze mną spotkać, to przyjdzie, jeśli nie, to trudno. – Wzruszyła ramionami. – Przyszłam do ciebie, Naruto. Chciałabym z tobą o czymś porozmawiać. To znaczy… Zapytać cię coś.
   - O co? – zainteresowałem się. Sakura naprawdę musiała kochać Saia, skoro stwierdziła, że na spotkanie z Sasuke może poczekać. Nie to, żebym wcześniej nie wierzył w jej miłość do swojego chłopaka, ale teraz naprawdę było widać, że przestała kochać Uchihę.
   - No… Jak ci się mieszka z Sasuke? Wszystko w porządku? – Spojrzała mi w oczy, a ja zamrugałem. Odciąganie tematu nie było w jej stylu, a czułem, że chciała rozmawiać o czymś innym.
   - Jest normalnie. Szczerze mówiąc, to spodziewałem się, że Sasuke będzie mnie ignorował, ale on ze mną rozmawia, jakby nigdy nic.
   - Cieszę się. – Uśmiechnęła się, a po chwili westchnęła. – Tak naprawdę chodzi mi o to, że… No bo ty jesteś facetem i Sai też… - Uniosłem brwi. Pierwszy raz widziałem tak niepewną Sakurę. – On ostatnio… Mam wrażenie, że mi o czymś nie mówi. Wiem, że zawsze był tajemniczy i niezbyt dobry w wyrażaniu uczuć… Uhh. – Westchnęła ciężko, a ja milczałem, nie chcąc jej przerywać. Fakt, Sai nigdy nie był dobry w wyrażaniu uczuć. Wszystko przez to, że od małego wychowywał się w ANBU, a tam emocje były najmniej ważne. Były traktowane jak przeszkoda, były uważane za słabość. Dzięki mnie i Sakurze poznał, czym jest przyjaźń i miłość. Cisza przeciągała się, a ja czekałem. W końcu Haruno wzięła głęboki oddech. – Mógłbyś się z nim spotkać i wybadać sytuację?
         Przez chwilę siedziałem, wpatrując się w nią zaskoczony.
   - Jasne, nie ma sprawy – odpowiedziałem w końcu, uśmiechając się.
   - Naprawdę? Dziękuję! – Uśmiechnęła się szeroko. – Tylko… jak się z nim spotkasz, skoro cały czas musisz pilnować Sasuke? – zapytała, a ja zastanowiłem się chwilę.
   - Coś wymyślę. Nie martw się. – Upiłem trochę herbaty.
   - Dobrze – przytaknęła.
         Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas o mało ważnych rzeczach, trochę się śmiejąc. Sakura wyszła po godzinie, a ja udałem się do swojego pokoju. Przebrałem się w pidżamę, na którą składały się krótkie, granatowe spodenki i pomarańczowa koszulka. Położyłem się do łóżka i niedługo później zasnąłem.



         Sasuke miał niespokojny sen. Był w małym, ciemnym pomieszczeniu, ledwo dostrzegał zarys małego okienka, bo na zewnątrz też było bardzo ciemno. Zaczął panikować, rozglądając się na boki. Po omacku szukał drzwi, ale jego dłonie natrafiały tylko na zimne, betonowe ściany. Dusił się. Dopadł okienka, chcąc użyć chidori, aby je powiększyć i móc wyjść, ale nie był w stanie skumulować chakry. Zaczął wrzeszczeć, uderzając pięściami w twardy beton. Miał nadzieję, że ktoś go usłyszy i uratuje. W pewnym momencie spostrzegł, że małego okienka już nie ma, a mu zaczyna brakować powietrza. Z chwili na chwilę oddychał coraz ciężej, opadał z sił. Opadł plecami na podłogę, godząc się z tym, że za chwilę umrze. Zamknął oczy i wtedy poczuł, że spada. Spojrzał przed siebie i zobaczył, jak małe, ciemne pomieszczenie oddala się szybko, a on leci w jasną otchłań. Spadł na coś miękkiego i gwałtownie nabrał powietrza w płuca. Było jasno i przyjemnie. Wreszcie mógł normalnie oddychać, a pomieszczenie, w jakim teraz był, było ogromne i miało duże okno. Na parapecie siedział Naruto i patrzył na niego swoimi niebieskimi oczami, uśmiechając się pogodnie. Sasuke, kierowany jakąś nieznaną siłą, zaczął iść w jego stronę, a kiedy już prawie całkiem zatracił się w tych niebieskich oczach, sen się urwał.
______________________________
Sakurę w anime lubię (w pierwszej serii jej nie lubiłam), więc postanowiłam, że w moim opowiadaniu będzie szczęśliwa i już nie będzie zakochana w Sasuke.
Co do jakichś poważniejszych rozmów - jeszcze będą, wszystko w swoim czasie.
Z czasem przekonacie się, co siedzi w tej czarnej główce Sasuke, ale nie wszystko naraz. Pisząc o nim w narracji trzecioosobowej nie mam obowiązku wszystkiego od razu zdradzać :D.
Zapraszam do komentowania!


4 komentarze:

  1. Sama się zastanawiam co kryje się pod tą postawą Sasuke. Według mnie coś kombinuje, ale z drugiej strony nie znamy jego uczuć sprzed pięciu lat i obecnych (poza zatracaniem się w pięknych oczach Naruto) i może chłopak już wtedy czuł coś więcej do przyjaciela. A może to tylko moja wyobraźnia. :D Ale jak napisałaś, nie można wszystkiego od razu zdradzać, tajemnica musi być. :D
    Sakura, może dzięki Tobie ją polubię, bo jak zdarzyło mi się czytać w przeszłości jakieś nieliczne opowiadania o Naruto to jej nie znosiłam. :D
    Opowiadanie jak widać powoli będzie się rozkręcać, więc życzę Ci weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie bardzo mi się podoba i nie mogę się doczekać kontynuacji ^^ Ficki z SasuNaru są moimi ulubionymi i bardzo się ucieszyłam jak trafiłam tutaj :D
    Tak więc mam nadzieję, że będziesz miała fajne pomysły i życzę powodzenia :D Czekam na następny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. zapowiada się coraz ciekawiej... ciekawe tak na marginesie co kombinuje Sai że Sakura się tak martwi:) czekam z niecierpliwością i pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    Sasuke jest bardzo rozmowny, seen sen jest bardzo ciekawy....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń