środa, 9 lipca 2014

1. "Sasuke jest w Wiosce, a ty masz go pilnować."

         Obudziło mnie pukanie do drzwi. Otworzyłem oczy i przeciągnąłem się, ziewając szeroko, a dopiero potem spojrzałem na zegarek. Ósma rano. Z trudem wygrzebałem się z łóżka, miałem ochotę przespać cały dzień. Wczoraj wróciliśmy z Sakurą, Shikamaru i Kibą z dwutygodniowej misji. Po złożeniu raportu u babuni Tsunade udaliśmy się do Ichiraku. W domu byłem dopiero około północy i zamiast paść na łóżko ze zmęczenia, nie przejmując się prysznicem, ja… zacząłem sprzątać. Moje mieszkanie było zakurzone, nic dziwnego po dwóch tygodniach mojej nieobecności. Może i byłem bałaganiarzem, ale kiedy zobaczyłem w rogu sypialni dwa pająki, bez zastanowienia poszedłem po ścierkę do kurzu. Potem wziąłem prysznic, w rezultacie do łóżka kładąc się dopiero około trzeciej nad ranem.
   - Kogo tam niesie… - mruknąłem pod nosem, kierując się do drzwi.
   - Cześć, Naruto – przywitała się ze mną Sakura, kiedy tylko otworzyłem. Wyglądała na wyspaną. No tak, ona w końcu miała rodziców, którzy mogli posprzątać, ja byłem sierotą. Szybko odgoniłem niewesołe myśli, uśmiechając się do przyjaciółki.
   - Yo, Sakura. Coś się stało?
   - Tsunade-sama wzywa cię do siebie. – Odwzajemniła uśmiech.
   - Tak z samego rana? Dobrze, dobrze… Ubiorę się i zaraz do niej pójdę. Poczekasz na mnie czy…?
   - Nie, nie, muszę lecieć do szpitala. Cześć! – Machnęła mi ręką i już jej nie było. Zamknąłem drzwi, po czym poszedłem do sypialni, żeby się ubrać. Kiedy byłem gotowy, wyszedłem z mieszkania, zamykając je na klucz i udałem się w stronę siedziby Hokage. Kiedy stanąłem przed drzwiami jej gabinetu, zapukałem, po czym wszedłem do środka.
   - Cześć, babuniu – przywitałem się. – Sakura powiedziała, że chciałaś mnie widzieć.
   - Tak. – Blondwłosa kobieta spojrzała na mnie. – Jakby ci to powiedzieć… Sasuke jest w Wiosce, a ty masz go pilnować.


Kilka dni wcześniej

         Sasuke siedział nieruchomo na skale, patrząc na wzburzone morze. Jego przystojna twarz i czarne oczy nie wyrażały nic. Silny wiatr targał jego czarnymi włosami, deszcz moczył jego ubranie i odkryte kawałki nagiej skóry, lecz on nie zwracał na to uwagi. Myślał o bracie. Nic dziwnego, w końcu chciał dokonać zemsty, zabić Itachiego, wypełnić swój cel. Lecz myślał o bracie, czując ból i smutek, rzecz dla niego niezwykła. Jedynymi emocjami, jakie Sasuke wyrażał od pięciu już lat, a dokładniej, odkąd opuścił Konohę, aby udać się do Orochimaru, były rozdrażnienie, obojętność i złość. Stał się silniejszy, zabił wężowatego, a potem brata. Kiedy widział, jak ten umiera, czuł satysfakcję. I wtedy Itachi zaczął mówić. O tym, że wybicie klanu było jego misją nadaną przez władze Konohy, aby zapobiec wojnie, gdyż ich klan planował przejąć władzę w Konosze. O tym, że zgodził się pod warunkiem, iż będzie mógł oszczędzić Sasuke, który wtedy był niewinnym dzieckiem. O tym, że odszedł uznany przez mieszkańców Wioski za zdrajcę, ponieważ Starszyzna nie chciała, aby inni dowiedzieli się o planowaniach klanu Uchiha. A na końcu z trudem podszedł do Sasuke, dotknął dwoma palcami, wskazującym i środkowym, jego czoła, po czym uśmiechając się delikatnie wypowiedział te kilka słów, które przywołały tyle wspomnień. „Przepraszam, Sasuke, to jest ostatni raz”. Uchiha przymknął oczy, lekko pochylając głowę. Przez cały czas był jego ukochanym, młodszym bratem. Itachi mógł wygrać walkę, jednak chciał zginąć z ręki Sasuke. Jednak wiedział, co zrobi. A co mógł wymyślić Uchiha? Zemstę, oczywiście. Tym razem na Konosze. Otworzył oczy i zdeterminowany spojrzał w powoli przejaśniające się niebo. Przestawało padać, morze się uspokajało, wiał słabszy wiatr, odganiając ciemnie chmury. Wstał i udał się w stronę Wioski Liścia.


         Przez chwilę wpatrywałem się w babunię oniemiały, a potem nerwowo, niepewnie zaśmiałem się.
   - Świetny żart, babuniu, ale jakoś mnie nie śmieszy…
   - To nie żart, Naruto. – Westchnęła, przymykając na chwilę oczy. Przełknąłem ślinę. Hokage ponownie na mnie spojrzała. – Sasuke jest w Wiosce od kilku dni, Starszyzna zgodziła się na to, aby ponownie tutaj zamieszkał, jednak pod pewnym warunkiem. Kazali mi powierzyć komuś pilnowanie Uchihy.
   - I wybrałaś mnie? – zapytałem, nie mogąc w to wszystko uwierzyć.
   - Tak – przytaknęła. – Sasuke wciąż jest w celi ANBU, o niczym jeszcze nie wie, czeka na decyzję. Żebyś miał go cały czas na oku, zamieszkasz z nim w jego domu. Twoje mieszkanie jest za małe. To twoja misja, Naruto. Wybrałam cię, ponieważ wierzę, że tylko ty potrafisz wymazać z serca Sasuke nienawiść oraz pragnienie zemsty. Co jak co, byliście przyjaciółmi.
   - Wciąż jesteśmy – poprawiłem ją, ponieważ mimo wszystko wciąż uważałem go za swojego przyjaciela.
   - Jeżeli – kontynuowała Hokage – w międzyczasie będzie konieczność wysłania cię na misję, Sasuke będzie ci towarzyszył. Postaram się jednak, aby nie było takiej konieczności. Mu przez jakiś czas nie będą przysługiwały żadne misje, tak postanowiła Starszyzna.
   - A co z treningiem? – zapytałem, powoli analizując wszystko. Wciąż byłem oszołomiony. – Wiesz, że kiedy jestem w Wiosce, to codziennie trenuję.
   - Możecie trenować z Sasuke, tylko się nie pozabijajcie – odpowiedziała, po czym zerknęła w jakiś raport. – To raport ANBU z przesłuchania Sasuke. Powinieneś się z nim zapoznać.
         Babunia opowiedziała mi o Itachim, o tym, że Sasuke przybył do Konohy w celu zemsty i o tym, że go złapano. Stałem, słuchając jej słów w ciszy. Wciąż nie docierało do mnie, że mój przyjaciel, za którym tak długo podążałem, którego szukałem i chciałem sprowadzić z powrotem do Wioski, jest tutaj. I że ma tutaj zamieszkać, a ja razem z nim.


Kilka dni wcześniej

         Sasuke dotarł do Konohy nocą, po dwóch dniach drogi. Nie marnował czasu, zatrzymywał się tylko wtedy, kiedy musiał, czyli aby coś zjeść i przespać kilka godzin. Juugo, Karin i Suigetsu zostawił bez słowa wyjaśnienia, samemu chcąc dokonać zemsty. Uważał, że był na tyle silny, aby samemu dać sobie radę. Shinobi pilnujących bramy ominął bez problemu, po czym bezszelestnie dotarł do swojego domu. Domu, w którym nie był od pięciu lat. Domu, który przywoływał tyle wspomnień. Jak zauważył po drodze, nikt w pobliżu jego posiadłości nie mieszkał. Na ulicach również nikogo nie zobaczył, w końcu była druga w nocy. Postanowił, że zaatakuje jutro po zmierzchu, kiedy ulice będą względnie opustoszałe. Teraz musiał nabrać sił, przygotować się. Wszedł do domu. Stał chwilę w miejscu, po czym zaczął rozglądać się po pomieszczeniach, po drodze zapalając światła. Każdą powierzchnię pokrywała gruba warstwa kurzu, było brudno i duszno, śmierdziało. Sasuke stwierdził, że tak być nie może, po czym wziął się za sprzątanie. I tak nie miał teraz nic innego do roboty, a zawsze lubił porządek. Odeśpi w dzień.


         Po kilku godzinach dom lśnił czystością, był wywietrzony i już nie śmierdziało. Uchiha wziął prysznic, po czym położył się spać. Nie sprzątał sam, pomogły mu klony, ale i tak był zmęczony. Nastawił budzik na dziewiętnastą, po czym zasnął.


         Obudziło go pikanie. Wyłączył budzik, po czym wstał, pościelił łóżko i ubrał się. Poszedł do kuchni, zjadł kolację, wypił herbatę i umył naczynia, następnie je wycierając i odstawiając na swoje miejsce. Spojrzał za okno, przed chwilą zapadł zmrok. Wrócił do sypialni po swoją katanę, a kiedy był gotowy, wyszedł z domu i zatrzymał się w pół kroku. Przed sobą miał dziesięciu członków ANBU. Westchnął zirytowany. W następnej chwili rozgorzała walka, w której Sasuke przegrywał. W końcu został złapany, a potem potraktowany jakimś preparatem, od którego stracił przytomność.


         Powoli odzyskiwał świadomość. Bolała go głowa, lewe ramię i prawy bok, a w ustach miał sucho. Otworzył oczy. Chwilę zajęło mu zorientowanie się, że jest w celi. Wokół panowała ciemność.
   - Zostaniesz przesłuchany. – Usłyszał. Do celi wszedł jeden z członków ANBU. – Mury naszego więzienia powodują, że użycie chakry jest niemożliwe, więc radzę iść po dobroci, w przeciwnym razie będę zmuszony użyć siły. Wstawaj i idziemy.
         Sasuke głupi nie był, nie będzie wdawał się w walkę bez możliwości użycia chakry. Podniósł się z zimnego betonu i ruszył za mężczyzną. Został zaprowadzony do Sali Przesłuchań. Tak łatwo nie da się złamać, tego był pewien.


         Szedłem w stronę swojego mieszkania ze spuszczoną głową. Sasuke w końcu się złamał i opowiedział o wszystkim. Nie potrafiłem go zrozumieć. Dlaczego chciał zemsty na Konosze? Po poznaniu prawdy również byłem wściekły na Starszyznę za decyzję o wybiciu klanu Uchiha i powierzeniu tego zadania Itachiemu. Skrzywdzili tym i jego i Sasuke, jednego czyniąc w oczach innych zdrajcą, a drugiemu zabierając rodziców. Ale z drugiej strony rozumiałem ich decyzję, bo gdyby nie ona, rozgorzałaby wojna między Wioską a klanem i zapewne zginęłoby wielu mieszkańców Konohy, nie mówiąc już o zniszczeniach. Potrząsnąłem głową. Babunia powiedziała, że po tym, jak Uchiha się złamał, Starszyzna po naradzie postanowiła, że może zostać w Wiosce, ale pod warunkiem, że będzie cały czas pilnowany. Dali jej w wyborze tej osoby wolną rękę, a ona wybrała mnie. Westchnąłem, wchodząc do swojego mieszkania. Miałem czas do wieczora na przeniesienie swoich rzeczy do Sasuke. Za pomocą klonów uwinąłem się z tym dość szybko. Zaskoczyło mnie, że dom był wysprzątany. Potem udałem się do Ichiraku na obiad, a następnie na zakupy. Kiedy lodówka była pełna, usiadłem przy stole z kubkiem herbaty w dłoniach. Przez cały czas myślałem o tej nowej, niespodziewanej sytuacji. Miałem pilnować Sasuke i w razie czego powstrzymać go. Cieszyłem się, że jest w Wiosce, ale byłoby lepiej, gdyby był tutaj z własnej woli. Spodziewałem się tego, że w dalszym ciągu będzie próbował dokonać zemsty. Mimo wszystko byłem jednak dobrej myśli.


         Czas do wieczora zleciał mi na rozpakowaniu się. Zająłem sypialnię zaraz obok jego sypialni. Zastanawiałem się, jak będzie wyglądało nasze wspólne mieszkanie razem. Łatwo nie będzie, ale postaram się, aby było normalnie. Chciałbym, żeby Sasuke porzucił chęć zemsty, żeby zaczął żyć bez nienawiści. Położyłem się na łóżku, zakładając ręce za głowę i spojrzałem w sufit.
   - Musisz tyle o tym myśleć? – odezwał się nagle Kurama. Ziewnąłem, niewyspanie dawało mi się we znaki.
   - A co, przeszkadza ci to?
   - Nie, ale nie powinieneś sobie aż tak zawracać głowy. Uchiha to dupek i będzie cię zlewał. Jesteś cudotwórcą, jeśli chodzi o wyrywanie nienawiści z serc, ale on to beznadziejny przypadek.
   - Tak myślisz? Zawsze uważałem, że to ty jesteś beznadziejnym przypadkiem, a jednak zobacz, udało mi się pozbyć nienawiści z twojego serca. – Uśmiechnąłem się nieco zgryźliwie.
   - Ja to co innego, Naruto. Pomogłeś mi i spojrzałeś na mnie inaczej.
   - Sasuke też mogę pomóc! – Uniosłem nieco głos. Gdy byłem sam, pozwalałem sobie mówić do Kuramy głośno, w obecności innych robiłem to w swojej głowie.
   - Zobaczymy, zobaczymy… - Zaśmiał się nieco złośliwie. – Mimo wszystko wierzę, że ci się uda, dzieciaku. Będę cię dopingował. A teraz idę spać, wolę przespać twoje pierwsze od kilku lat spotkanie z tym draniem.
         Nie odpowiedziałem wiedząc, że rozmowa jest zakończona. Kurama nie miał racji, Sasuke nie był beznadziejnym przypadkiem. Wierzyłem, że uda mi się zawrócić go w stronę światła, sprawić, żeby przestał zatapiać się w ciemności. Skoro z rudzielcem mi się udało, to z każdym mi się uda. Kurama od samego początku niszczył mi życie. W dzieciństwie wszyscy z Wioski patrzyli na mnie przez jego pryzmat, uważali mnie za potwora. Nie miałem nikogo, rodziców, przyjaciół. Byłem sam. Chciałem, żeby ludzie mnie zauważali, gdyż byłem dla nich niewidzialny. Rozrabiałem, byłem głośny i hałaśliwy, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Pierwszym moim przyjacielem był Iruka, był dla mnie jak starszy brat. Uczył w Akademii. Do drużyny trafiłem  z Sasuke i Sakurą, a naszym opiekunem był Kakashi. Z czasem zyskałem wielu przyjaciół, a po powrocie z dwu i półletniego treningu z Jirayią, jeszcze więcej. Stawałem się silniejszy, a teraz jestem tutaj, bohater Konohy, shinobi z odwiecznym marzeniem zostania Hokage. Udało mi się dogadać z Kuramą i wymazać nienawiść z jego serca. Nie miałem za złe rodzicom, że go we mnie zapieczętowali, oddając życie za Wioskę. Mój tata był Czwartym Hokage, a moja mama silną kunoichi i poprzednią Jinchuuriki Dziewięcioogoniastego. Podczas porodu jej organizm został osłabiony i niedługo po moim urodzeniu Kurama wydostał się na zewnątrz, jeszcze tego samego wieczoru, dziesiątego października. Zaczął szaleć, niszcząc Konohę oraz raniąc i zabijając mieszkańców. Tata zapieczętował go we mnie, tym samym czyniąc mnie jego następnym Jinchuuriki. Widocznym tego efektem były blizny na moich policzkach przypominające lisie wąsy, na każdym po trzy. Zakryłem twarz przedramieniem. Tęskniłem za rodzicami, chciałem, żeby żyli i żebyśmy byli szczęśliwą rodziną. Blond kolor włosów i oczy o barwie letniego nieba odziedziczyłem po tacie, a charakter po mamie. Przynajmniej tak mówił mi Jirayia. Był przyjacielem rodziców i moim ojcem chrzestnym. Był także pisarzem. W większości pisał zboczone książki, ale jego pierwsza była o dzielnym ninja imieniem Naruto. Stąd wzięło się moje imię, a nazwisko nosiłem po mamie, gdyż długo nie wiedziałem, kto był moim tatą. Dowiedziałem się tego od niego samego. Podczas pieczętowania we mnie Dziewięcioogoniastego tata zapieczętował także trochę swojej chakry oraz mamy. Rozmawiałem z moimi rodzicami i byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy, mimo że to było tylko raz i z każdym z nich z osobna. To przywoływało miłe wspomnienia, miałem okazję ich poznać. Mama opowiedziała mi o tym, jak poznała tatę i jak się w sobie zakochali raz co dokładnie wydarzyło się w dniu moich narodzin. Wracając do Kuramy – rozumiałem jego gniew. Od maleńkości był nienawidzony przez innych, uważany za potwora. Gdyby nie ludzka nienawiść i trzymanie go w zamknięciu, nie zabijałby i nie niszczył. Lisi demon żył wewnątrz mnie, jednak już nie w zamknięciu, nie był agresywny i nie miał chęci niszczenia i zabijania. Zaprzyjaźniliśmy się.


         Sasuke zastanawiał się, co z nim będzie. Jakie kroki podejmą władze Konohy w stosunku do niego? Był wściekły, bo jego plan się nie powiódł, ale sam był sobie winien. Żałował, że jednak nie zabrał ze sobą Juugo, Karin i Suigetsu. Porwał się z motyką na Słońce. Spojrzał za kraty okna, był już wieczór.
   - Witaj, Sasuke. – Usłyszał za plecami. Odwrócił się. Tsunade weszła do jego celi. Patrzył na nią beznamiętnie. – Starszyzna postanowiła, że możesz ponownie zamieszkać w Wiosce – poinformowała go, a on otworzył szerzej oczy ze zdumienia. Wszystkiego się spodziewał, ale nie tego. – Kazali mi jednak przydzielić ci kogoś, kto będzie cię pilnował. – Prychnął. Ciekawe, ilu członków ANBU przydzieliła mu Hokage. – Będzie z tobą mieszkał w twoim domu i w razie czego będzie w stanie cię powstrzymać. To jego misja, więc teoretycznie przez ten czas nie powinien otrzymywać innych, jeśli jednak zajdzie taka potrzeba, wyruszysz na misję razem z nim. Tą osobą jest Naruto.
         Sasuke patrzył na nią chwilę, po czym odwrócił głowę, zamykając oczy. Tsunade wybrała najgorszą z możliwych osób, pomyślał.


         Sam nie wiem, w którym momencie przysnąłem, ale w momencie, w którym się obudziłem, usłyszałem trzask frontowych drzwi. Zerwałem się z łóżka i wyszedłem z sypialni, a po chwili stanąłem oko w oko z Sasuke. Patrzył na mnie beznamiętnie. Przez chwilę panowało ciężkie milczenie. Byliśmy równi wzrostem. Wyglądał na więcej, ile miał lat, czyli osiemnaście. Tyle, ile ja, jednak ja cieszyłem się życiem, miałem marzenia, w moim życiu było dużo światła. W jego życiu światło prawdopodobnie dawno zgasło, jednak ja miałem nadzieję na nowo je rozpalić.
   - Cześć, Sasuke – przywitałem się, choć czułem się dziwnie i trochę niezręcznie. Nie odpowiedział, tylko wyminął mnie i zamknął się w swojej sypialni. Westchnąłem cicho, przygnębiony, po czym poszedłem do kuchni przygotować kolację oraz herbatę. Kiedy była gotowa, zapukałem do pokoju Sasuke.
   - Kolacja gotowa – poinformowałem go, jednak jedyną odpowiedzią była cisza. Wróciłem do kuchni i zjadłem kolację. Chwilę po tym, jak wróciłem do swojego pokoju, usłyszałem, że Sasuke idzie do kuchni. Uśmiechnąłem się do siebie.
____________________

Rozdział pierwszy trochę krótki (tak po prawdzie nigdy nie byłam dobra w pisaniu długich rozdziałów), ale zawarłam w nim wszystko to, co chciałam zawrzeć. Fani Naruto od razu zorientują się, że pominęłam kilka faktów z mangi, a niektóre przeinaczyłam. Zrobiłam to na użytek opowiadania (czyli aby było mi łatwiej pisać).
Skąd narracja pierwszoosobowa u Naruto, a trzecioosobowa u Sasuke? Ponieważ tak mi łatwiej. Z charakteru z pewnością bliżej mi do Naruto niż do Sasuke, dlatego łatwiej mi pisać z punktu widzenia naszego kochanego blondynka. Sasuke jest zimny i w ogóle fe (tak, tak, w anime go nie lubię, natomiast w opowiadaniach uwielbiam. Chociaż dzięki temu, że (UWAGA, SPOILER) postanowił walczyć w wojnie z Madarą po stronie Naruto, zaplusował u mnie), dlatego nie chcę pisać z jego punktu widzenia.
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :)


2 komentarze:

  1. Rozdział podobał się, mimo że Ci pisałam jak bardzo nie przepadam za Naruto i nawet trudno mi się przemóc czytać opowiadania SasuNaru itp., szczególnie z akcją umieszczoną w ich świecie. Ale ja czasami mam różne etapy, to kto wie co będzie za miesiąc. :D
    No to Naruto i Sasuke zamieszkali razem, można powiedzieć, że rozpoczynają nowy etap w życiu i, że dzięki temu otworzyły się dla obu nowe możliwości. :D Tak, tak umysł fanki yaoi już pracuje. ^^ Uwielbiam właśnie wersje ze wspólnym mieszkaniem. Wiele w takiej sytuacji może się wydarzyć, a bycie ze sobą 24 godzin na dobę tworzy różne napięcia. No, zobaczymy co tam dalej z nimi będzie. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    bardzo dobrze się zapowiada, Sasuke zaskoczony, ze jednak może zostać w wiosce...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń