niedziela, 6 lipca 2014

Początek

Witam
Od dłuższego czasu mam ochotę napisać SasuNaru. W pisaniu zielona nie jestem, zarys fabuły mam, więc mam nadzieję, że już niedługo pojawi się tutaj pierwszy rozdział i mam nadzieję, że się on Wam spodoba.
Od zawsze zarzekałam się, że nigdy nie będę pisać fanficków (taki mały skok w bok to Święta to czas cudów, jednak była to jednorazowa przygoda i po opublikowaniu tekstu byłam pewna, że nigdy więcej nie wezmę się za SasuNaru czy inny ff). No ale, ale.. Uwielbiam Naruto, chociaż mangi raczej nie czytam, wolę anime. Z moim oglądaniem bywało różnie, po walce Itachiego z Sasuke przestałam oglądać, bo stwierdziłam, że Naruto jest nudne, bezsensowne i w ogóle same negatywy. Ależ byłam głupia. Po jakichś trzech latach wróciłam do tego anime. Obejrzałam jeszcze raz walkę braci, nadrobiłam wszystkie odcinki, a potem wzięłam się za czytanie ff SasuNaru, bo naszła mnie ochota. Było to w grudniu 2012r. A potem, cóż.. znowu przestałam oglądać Naruto. I jakoś na początku czerwca tego roku, kiedy zaczęła mi się sesja, wróciłam do Naruto. Nadrobiłam wszystkie odcinki i teraz już oglądam na bieżąco. Trudno było mi pogodzić naukę do egzaminów z chęcią obejrzenia kolejnego odcinka, no ale rok zaliczyłam bardzo dobrze, teraz mogę cieszyć się trzema miesiącami wolnego. Po nadrobieniu wszystkich odcinków znowu wzięło mnie na ff SasuNaru, znalazłam bloga ze świetnymi fanfickami (potem podam Wam link). No i zaczęła kiełkować we mnie myśl o napisaniu własnego fanficka SasuNaru, dłuższego niż one-shot. Mam nadzieję, że podołam. Przy okazji miło by było, gdyby moja wena na Kryształ Życia (opowiadanie publikowane na blogu, do którego link podałam Wam powyżej) wreszcie się znalazła. Od roku napisałam pół rozdziału, po prostu straciłam ochotę na pisanie tego tekstu. To jest tak, że wiem, co ma być dalej, chcę to opisać, ale kiedy tylko otwieram plik, to od razu ogarnia mnie niechęć. W ogóle odkąd przerwałam pisanie, wyłączyłam się ze światka blogowego, niczego nie publikując ani nie komentując.
Rozpisałam się. No, to do miłego!


2 komentarze: