Właśnie
zajechaliśmy z Sasuke pod mój rodzinny dom. Nie był duży i wyglądał podobnie,
jak większość domów na tym osiedlu, ale był bardzo przytulny. Tak go
zapamiętałem sprzed wypadku, a rodzice od tego czasu nic nie zmieniali.
Przeżyłem tu kilkanaście lat swojego życia i wszystkie wspomnienia, które
wiązały się z tym miejscem, były radosne. To znaczy, nie zawsze było kolorowo,
jednak jestem takim typem człowieka, który zapomina o złych chwilach. Jak każdy
nastolatek, czasami kłóciłem się z rodzicami, czasami nie rozumiałem ich
wyborów i postępowania dotyczących mojej osoby, ale koniec końców zawsze
potrafiliśmy ze sobą porozmawiać. Dzisiaj wiem, że każdy ich krok był właściwy
i że gdybym miał własne dzieci, postąpiłbym tak samo lub podobnie.
– No
to idziemy! – zawołałem wesoło, a zanim wyskoczyłem z samochodu, zdążyłem
usłyszeć ciche westchnięcie Sasuke. Uśmiechnąłem się pod nosem. Niech sobie
drań wzdycha. Od momentu jego wyznania co do przeszłości coś się między nami
zmieniło. Sasuke się zmienił. Nie umiałem tego nazwać, ale odczułem, że to, co
mi powiedział, jakby go uwolniło i po tamtym wieczorze drań ufał mi jeszcze
bardziej, a siebie przestał hamować. Mówił mi otwarcie, co myśli, nie miał
przed tym oporów. Wcześniej także taki był, ale doskonale wiedziałem, że
czasami się hamował, żeby mi coś powiedzieć, czy było to coś złego czy miłego.
– No
to chodźmy. – Sasuke podszedł do mnie, a ja chwyciłem go nad łokciem. Doszliśmy
do drzwi wejściowych, ale zanim zdążyliśmy wejść – przecież nie będę pukał do
własnego domu – w progu stanęła mama. Wiedziałem, że to ona, bo niemal
natychmiast powiedziała:
–
No, jesteście! – Po głosie poznałem, że uśmiechała się szeroko. Również się
uśmiechnąłem.
–
Cześć, mamo – przywitałem się, po czym pocałowałem ją w policzek.
–
Dzień dobry – Sasuke również się przywitał.
–
Dzień dobry, Sasuke. Wejdźcie, chłopcy, strasznie zimno dzisiaj.
–
Mamo, nie mamy po piętnaście lat, żebyś mówiła do nas „chłopcy” – upomniałem ją
z lekkim uśmiechem.
–
Nie marudź. – Mama zamknęła za nami drzwi. – Rozbierzcie się i chodźcie do
kuchni, obiad za chwilkę będzie gotowy.
Ściągnęliśmy
więc kurtki oraz buty, po czym poszliśmy do kuchni.
– Wspaniale
pachnie – powiedziałem.
–
Oczywiście, że wspaniale, w końcu twoja mama jest świetną kucharką. –
Usłyszałem głos taty.
–
Cześć. – Uśmiechnąłem się, po czym krótko się z ojcem uścisnąłem.
–
Dzień dobry – odezwał się drań.
–
Dzień dobry – odpowiedział tata.
–
Dobra, koniec tych powitań, siadajcie do stołu. Kochanie, pomóż mi nakryć.
Usiedliśmy
z Sasuke obok siebie, a już po chwili mogliśmy rozkoszować się smakiem potrawy,
którą zrobiła mama. Zawsze miała niesamowity talent do gotowania i zawsze się
dziwiłem, czemu nie założyła własnej restauracji, tylko sklep obuwniczy. Kiedyś
ją o to zapytałem i dowiedziałem się, że na równi z gotowaniem mama tak samo
kocha buty, więc musiała wybrać jedno z dwóch, a drugie potraktować jako hobby.
Po usłyszeniu odpowiedzi, jak dokonała wyboru, parsknąłem śmiechem i
stwierdziłem, że moi rodzice czasami są naprawdę niepoważni. Bo mama rzuciła
monetą.
–
Może wybierzemy się na spacer? – zapytał tata po skończonym obiedzie. Pomogłem
rodzicom posprzątać, Sasuke również nie siedział bezczynnie. Chyba chciał
przypodobać się teściom. Na tę myśl zaśmiałem się pod nosem.
–
Pewnie. – Uśmiechnąłem się szeroko. Obecnie siedzieliśmy w salonie i piliśmy
kawę.
– Z
czego się śmiałeś? – zapytał drań, ale tak cicho, żeby rodzice go nie
usłyszeli. Wątpię, aby tak się stało, bo po mojej odpowiedzi zaczęli rozmawiać
o firmowej imprezie taty, na którą wybierali się wieczorem.
– A z
niczego. – Machnąłem lekko dłonią. – Myślałem o tobie.
– I
ja cię tak rozbawiłem? – zapytał tym swoim kpiącym tonem, a oczami wyobraźni
zobaczyłem, jak unosi w górę lewą brew.
–
Mhm – przytaknąłem, po czym napiłem się kawy. Sasuke westchnął, a ja ponownie
się roześmiałem. – No, nie obrażaj się. – Szturchnąłem go łokciem w bok.
–
Nie obrażam się, jestem już na to za stary.
–
Zabrzmiało, jakbyś miał siedemdziesiątkę.
–
Może mam?
–
Drugą fuchą Itachi’ego jest chirurgia plastyczna?
Drań
parsknął śmiechem.
–
Jesteś niemożliwy – szepnął, po czym cmoknął mnie w policzek.
–
Wiem – powiedziałem zadowolony. – Śmiałem się, bo pomyślałem sobie, że chcesz
się przypodobać teściom. W końcu nie siedziałeś jak królewicz, tylko pomogłeś
posprzątać po obiedzie.
–
Tego wymaga kultura osobista. Poza tym, teściom? Co, chcesz się ze mną żenić?
–
Raczej wyjść za mąż. U nas to niemożliwe, ale zawsze możemy skoczyć do Vegas. –
Uśmiechnąłem się szeroko. Sasuke ponownie parsknął śmiechem.
– O
czym tam szczebioczecie, chłopcy? – zapytała mama.
– O
imionach dla naszych przyszłych dzieci – odpowiedziałem. Rodzice się
roześmiali, a Sasuke westchnął cicho. – To co z tym spacerem?
–
Właśnie zaczęło padać – mruknął tata. Dosyć porządnie.
–
Szkoda. – Westchnąłem. – To co? Może lody do drugiej kawy?
Do
domu wróciliśmy dwie godziny później. Pewnie siedzielibyśmy u moich rodziców trochę
dłużej, bo było przyjemnie, ale mama nas wygoniła, mówiąc, że oni z tatą muszą
przygotować się do wyjścia. Powiedziała też, że nie powinniśmy spędzać z nimi
aż tyle czasu, tylko poświęcać go sobie. Nigdy jej nie zrozumiem – przecież
spędzaliśmy razem całe dnie. Dobrze, że jestem gejem, kobiecy tok myślenia
zawsze był dla mnie zagadką.
– To
co, spacer z Mizu? Już nie pada, a z rodzicami w końcu nie poszliśmy na spacer
– powiedziałem, drapiąc sunię za uchem. Powitała nas w progu, szczekając
radośnie i domagając się pieszczot.
–
Pewnie, chodźmy. Tylko ubiorę jej szelki i przypnę smycz.
Po
pięciu minutach szliśmy całą trójką w stronę parku – naszego ulubionego miejsca
na spacery.
–
Pewnie już jest ciemno, co? – zapytałem, w jednej dłoni trzymając smycz Mizu, a
drugą ściskając rękę Sasuke.
–
Tak, już jest ciemno. Ale park wygląda pięknie oświetlony latarniami. No i ten
zapach powietrza po deszczu.
– O
tak, zawsze uwielbiałem zapach po deszczu. Powietrze jest wtedy takie czyste i
naprawdę przyjemnie się oddycha.
–
Mhm – mruknął drań.
– Co
myślisz o moich rodzicach? – zapytałem po dłuższej chwili milczenia. Bardzo
mnie to ciekawiło.
– Są
nieco… pokręceni. Tylko się nie obrażaj – zastrzegł, a ja parsknąłem śmiechem.
–
Nie mam zamiaru. Nie zapominaj, że znam ich jak nikt inny. Fakt, są pokręceni,
ale mnie się to podoba. Nigdy się z nimi nie nudziłem. – Uśmiechnąłem się. –
Dzięki temu miałem udane dzieciństwo i… – urwałem, reflektując, że przecież
Sasuke miał gorzej. – Przepraszam cię, Sasuke, ja…
–
Przestań – uciął. – Opowiadaj mi o swoim dzieciństwie tyle, ile chcesz, mnie to
nie boli. To, że moi rodzice zginęli nie oznacza, że masz się przy mnie bać
mówić o swojej przeszłości. Nie zapominaj, że do wypadku ja także miałem
szczęśliwe dzieciństwo. – Pocałował mnie w policzek. – A wracając do tematu, to
bardzo polubiłem twoich rodziców. Przyjęli mnie ciepło i serdecznie. Nigdy nie
mieli problemu z tym, że jesteś gejem?
–
Nie. – Uśmiechnąłem się. To, co mi powiedział sprawiło, że na sercu zrobiło mi
się cieplej. Spotkałem się już z tym, że osoba, którą spotkało coś złego nie
chce słuchać o tym, że ktoś inny miał lepiej. Cieszyłem się, że mój Sasuke nie
jest jedną z takich osób. – Mama tylko marudziła, że nie będzie miała wnuków.
Tata jej powiedział, że jak chce niańczyć małe dzieci, to mogą sobie zrobić
drugie. – Sasuke parsknął śmiechem, a ja kontynuowałem: – Nie wiem, czy później
faktycznie starali się o to dziecko, ale jeśli tak, to się nie udało, bo
rodzeństwa nie mam.
–
Żałujesz? – zapytał brunet, a ja wzruszyłem ramionami.
–
Nie wiem. Czasami tak, ale… bardziej żałuję, że wcześniej nie miałem
rodzeństwa. Bycie jedynakiem jest fajne, ale ma swoje minusy. Kiedy siedzisz w
domu w deszczowy dzień i na spotkanie z kolegami nie ma szans, to się nudzisz.
A tak to zawsze masz z kim pogadać, z kim co porobić. Często zazdrościłem
kumplom i koleżankom, kiedy opowiadali, że zrobili ze swoją siostrą lub ze
swoim bratem to i tamto albo że mają wspólne zainteresowania. Albo że
rodzeństwo w czymś im pomogło. No ale tego, że jestem jedynakiem, już nie
zmienię, a na pewno nie sam, bo do tego potrzebni byliby moi rodzice. –
Uśmiechnąłem się lekko. – Jak to mówią, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Powiedz mi, jak to jest u ciebie i Itachi’ego, skoro już się nam taki temat
rozwinął.
– Po
wypadku wiesz jak było. – Sasuke odetchnął cicho. – A przed… Cóż, normalnie.
Kiedy byłem mały, podobno często robiłem bratu wstyd przed kolegami.
– Co
robiłeś? – zapytałem ciekawy.
– Na
przykład kiedy miałem trzy, cztery latka, wbiegałem do jego pokoju nagi i
krzyczałem na cały głos, że chcę siusiu. Jego kumple mieli niezły ubaw, a
Itachi czerwone od wstydu policzki.
Roześmiałem
się głośno, zginając się w pół. Aż musiałem przystanąć. Trudno było mi się
uspokoić, ale kiedy już mi się to udało, wyprostowałem się i mogliśmy ruszyć
dalej.
–
Mów dalej – zachęciłem rozbawiony.
–
Potem podrosłem i darliśmy ze sobą koty, jak to rodzeństwo. Nie ma co dużo
mówić, byłem po prostu złośliwy i wredny.
– To
ci akurat zostało do dzisiaj – wtrąciłem, a Sasuke wbił mi łokieć między żebra.
– Ał!
– A
później przyszedł taki czas, że Itachi był dla mnie autorytetem we wszystkim.
Łaziłem za nim jak taka mała przylepa, jak mnie często nazywał. Podpatrywałem,
co robi i potem próbowałem robić to samo. Często chciałem, żeby zabierał mnie
ze sobą, kiedy gdzieś wychodził po szkole. Kiedy u niego byli koledzy, zawsze
kręciłem się gdzieś w pobliżu. Dzisiaj sobie myślę, że czasami musiało go to
bardzo denerwować, ale nie pokazywał tego po sobie. Kiedyś podsłuchałem, jak
rodzice o nas rozmawiają. Mówili, że Itachi musi mnie bardzo kochać, skoro z
takim spokojem znosi to, że bez przerwy za nim chodzę. No i że ja też bardzo
muszę go kochać, skoro chcę być taki jak on. Mieli rację.
Sasuke
skończył mówić. Przez chwilę szliśmy w ciszy.
–
Fajnego masz brata – powiedziałem w końcu, uśmiechając się. – Trochę nie mogę
uwierzyć w to, że taki byłeś, patrząc na to, jaki jesteś teraz. No ale, ludzie
dorastają.
–
Kto dorasta, ten dorasta – mruknął Sasuke.
–
Draniu! – zawołałem oburzony.
–
Co?
– To
był przytyk do mnie, doskonale o tym wiem. – Tym razem to ja wbiłem mu łokieć
między żebra.
–
Jak już kiedyś powiedziałem, jednak nie jesteś takim młotkiem, na jakiego
wyglądasz. – Ucicha się roześmiał, a ja mu zawtórowałem.
–
Wracajmy, zimno się robi – powiedziałem, bo faktycznie zrobiło się chłodniej.
– W
porządku. – Powoli zaczęliśmy kierować się w stronę naszego bloku. – W domu
napijemy się gorącej herbaty, to nas od razu rozgrzeje.
– A
potem wrócisz do siebie – mruknąłem dosyć posępnie jak na mnie. Niemal od razu
ugryzłem się w język, bo wcale nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
–
Owszem, wrócę, jeśli mi nie powiesz, że chcesz, abym został. – powiedział
spokojnie brunet.
Na
chwilę aż przystanąłem, jednak zaraz się zreflektowałem i ruszyłem dalej.
–
Chcę, żebyś został. – Uśmiechnąłem się.
–
Zostanę. – Sasuke pocałował mnie w policzek.
Po
wzięciu prysznica – oddzielnie – położyliśmy się z Sasuke spać. To znaczy, taki
mieliśmy zamiar, a w rezultacie zebrało nam się na rozmowę. Na szczęście, żaden
z nas nie musiał jutro nigdzie wstawać. Drań nie miał spotkania z żadnym
klientem, projekty miał pokończone naprzód, no a ja nie miałem jutro zajęć z
Iruką. We wtorek zresztą też. Kuzynka Umino brała ślub i on wraz z Kakashim
zostali zaproszeni. Z Osaki wracali pojutrze wieczorem.
– To
może zrobimy sobie jutro wolniejszy dzień? – zapytałem. – To znaczy, pojedźmy
gdzieś. Albo… O, wiem! Zaprośmy Itachi’ego. Dowiesz się, jak ma jutro dyżur i
przyjdzie na obiad albo na kolację. Nie znam go za dobrze, ale wydaje się być
fajny i chciałbym go lepiej poznać. Poza tym, to twój brat, a mój szwagier,
więc… – nie dokończyłem, bo Sasuke mnie pocałował. Nim zdążyłem oddać
pieszczotę, odsunął się ode mnie, po czym westchnął ciężko.
–
Buzia ci się nie zamyka, młotku – skomentował. – W porządku, zaprośmy na jutro
Itachi’ego. Od piątku ma urlop i w sumie już w sobotę chciałem go zaprosić, ale
miał do załatwienia kilka spraw. Wczoraj my byliśmy u twoich rodziców, więc
jutro będzie idealnie. Zadzwonię do niego rano.
–
Okej. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Na czternastą?
–
Okej. – Sasuke przyciągnął mnie do siebie, a ja położyłem głowę na jego klatce
piersiowej.
– Co
zrobimy na obiad? Co lubi Itachi?
–
Jest prostym facetem i jak każdy facet lubi dobrze zjeść. Proponuję smażonego
kurczaka w liściach sałaty*.
– O,
dawno tego nie jadłem. Mamy kurczaka? – zapytałem, kreśląc palcem wzorki na
torsie Sasuke.
–
Mamy, sałatę też mamy, więc nie musimy jechać do sklepu. Do tego wino?
– A
Itachi nie będzie prowadził?
–
Fakt. No to nie wino.
Uśmiechnąłem
się lekko. Mieliśmy krótki staż związku, a ja już zachowywałem się tak, jakby
wszystko było nasze wspólne. Choćby i to pytanie o kurczaka. Nie zapytałem, czy
ja go mam, tylko czy my go mamy.
–
Wiesz, Sasuke, naprawdę się cieszę, że cię mam. Bez ciebie nie dałbym sobie
rady – powiedziałem cicho.
–
Dałbyś sobie radę. – Sasuke wsunął palce w moje włosy.
–
Nie. To ty postawiłeś mnie na nogi. Pewnie gdyby nie ty, dalej siedziałbym
tutaj całymi dniami i użalał się nad sobą. Albo spróbował drugi raz się zabić,
tym razem z pozytywnym skutkiem.
–
Twoi rodzice…
– Po
mojej próbie samobójczej powiedziałem im, żeby przez kilka dni do mnie nie
przychodzili.
Sasuke
milczał przez dłuższą chwilę, a później popchnął mnie tak, że położyłem się na
plecach.
–
Wierzę, że dałbyś sobie radę. Ale to już było i nie wróci. Teraz jestem z tobą
i nigdzie się nie wybieram. – Słyszałem jego głos blisko siebie, a na twarzy
czułem jego oddech.
–
Ale… – powiedziałem słabo. Jakoś tak miękko mi się zrobiło. – A jak ci się
znudzę, a jak stwierdzisz, że jednak chcesz kogoś innego, bo jestem wkurzający
i…
–
Przestań – uciął Sasuke. – Z tobą nie można się nudzić. Fakt, masz pokręcony
charakter, ale między innymi za to cię kocham.
Wciągnąłem
powietrze, a po chwili wypuściłem je z płuc.
–
Powiedziałeś, że mnie kochasz – szepnąłem.
–
Powiedziałem – potwierdził. – Ale już wcześniej mówiłem, że się w tobie
zakochałem. Od zakochania do kochania wcale nie jest tak daleko.
Uśmiechnąłem
się lekko, po czym objąłem go rękoma wokół szyi.
– Ja
też cię kocham. Nigdy mnie nie zostawiaj, dobrze? – zapytałem cicho. Serce biło
mi jak oszalałe i czułem się tak, jakbym za chwilę miał się rozpłakać. To chyba
z nadmiaru emocji i przez tę rozmowę sprzed chwili.
–
Dobrze. Zostanę z tobą, Naruto. – Sasuke pocałował mnie delikatnie, a ja
oddałem pieszczotę.
______________________________
*Smażony kurczak w liściach. Gdyby ktoś był zainteresowany, daję link do przepisu ;).
Okej, trochę spraw organizacyjnych - od dzisiaj przestaję regularnie co niedzielę publikować rozdziały. Odkryłam, że myśl o tym, że do niedzieli muszę napisać nowy rozdział, skutecznie zabija moją wenę. Bez konkretnego terminu i myśli: "o nie, już jutro niedziela, a ja mam dopiero pół rozdziału!" z pewnością będzie pisało mi się lepiej i przyjemniej. Są minusy, bo czasami w tygodniu może się rozdział nie pojawić z różnych przyczyn, ale są i plusy, bo może zdarzyć się i tak, że w jednym tygodniu wrzucę dwa rozdziały.
Lu - historia Sasuke zaplanowana była od samego początku i jak tak teraz na nią patrzę, to stwierdzam, że całkiem fajnie mi wyszła :). I tak, Itachi to bardzo fajny brat :D. Ano, to jedno się wyjaśniło, dlaczego Sasek wtedy wparował do narutowego mieszkania. O, no i zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej, co, mam nadzieję, widać po nowym rozdziale :).
No niestety, czasami kradzieże się zdarzają. Ale nie straciła wiele, jednak stres i nerwy były. Ja tam nie nadawałabym się na złodzieja, bo lubię mieć coś swojego za swoje pieniądze - wtedy mam świadomość, że sobie na to zapracowałam i że to jest tylko moje.
Pf, szybko upłynęło - Wam to każdy rozdział się szybko czyta :P. I tak, poprzedni rozdział pisało mi się bardzo dobrze :).
O tak, wena potrzebna! :*
Psyche - no i nie wróciłaś, ale się nie obrażam :P. Cieszę się, że rozdział się podobał, co wyraziłaś w jednym, acz wiele mówiącym wyrazie. :*
Alys - ano tak, to z anime, książkami itp. przeniosłam akurat na Naruto. I jak, obejrzałaś już Nabari No Ou? Ja w tym tygodniu obejrzałam 13-odcinkowe Karneval i wiesz co? Mam ochotę zabić twórców za to, że nie ma drugiego sezonu. Kończyć anime w takim momencie to grzech ciężki. A na drugi sezon się na razie, niestety, nie zapowiada.
Oi! Doczekałam się rozdziału :D yay! W sumie to może i dobrze, że nie będzie "czekania na słowo na niedzielę" xD To jednak oznacza, że będę musiała tu częściej zaglądać, tak na zać ^^
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... Tyle feelsów na koniec! Miód i majonez na moje serce. Jak pięknie, że Sasek już nie ma (albo prawie nie ma) oporów przed wyrażaniem uczuć. To dzięki Naruto się tak otworzył. A Naru, jak sam stwierdził, podniósł się i podjął walkę właśnie dzięki Sasuke. Obaj sobie dali tyle dobra i wsparcia.
Rozczuliły mnie wspominki Saska z dzieciństwa. Przygody z Itachim. Ot, taki mały Sasek, wiecznie uczepiony nogawek Itasia, ciągle się za nim kręcący, wpatrujący się w brata z podziwem w wielkich, ciemnych oczach <3 Ach. Rodzeństwo w sumie dobra rzecz, ale docenia się dopiero, gdy nabierze się dystansu, moim zdaniem. Ja mam dużo lepszy kontakt z braćmi od momentu wyjechania na studia, choć pewnie swoje zrobił fakt, że każde z nas w ciągu tych paru lat jednak dorosło.
Co do anime, to nie, póki co nie obejrzałam, ale zapisane już jest w zakładkach. Póki co mam okropną fazę na Haikyuu!! Kocham to całym sercem i nie wiem, jak będę żyć, jak się skończy ten 2 sezon ;)
Alys
Cud, miód i orzeszki. Nie chodzi mi tylko o rozdział, ale o tą bliskość, którą zaczęli ze sobą dzielić. Tak, widać po tym rozdziale, że zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. :) Fajny był spacer (zapach powietrza po deszczu jest niesamowity) i też obiad u rodziców Naruto. Zarówno jego mama jak i tata są super.
OdpowiedzUsuń"Dzisiaj wiem, że każdy ich krok był właściwy i że gdybym miał własne dzieci, postąpiłbym tak samo lub podobnie." Tak, to prawda. Ileż to razy walczyło się z rodzicami, bo chciało postawić na swoim, a z czasem, z biegiem lat, gdy człowiek dorasta przyznaje im rację. Przecież rodzice zawsze chcą dla swoich dzieci jak najlepiej. Owszem są wyjątki, ale akurat wielu rodziców jest takich jak ci od Naruta. Kochają swoje dziecko.
Dziękuję za piękny rozdział. :)
Jeju, zdążyłam przed niedzielą!
OdpowiedzUsuńUfff... już myślałam, że nie dam rady
Przepraszam, że nie wróciłam, ale miałam bardzo poważne problemy zdrowotne i dopiero wczoraj wróciłam do domu ,więc nie miałam nawet jak przysiąść i skomentować :c
Awwwww <3 Ten rozdział jest chyba najkochańszym rozdziałem jaki napisałaś. Dzięki, tego mi było właśnie teraz trzeba. Fajnie, że Sasuke jest taki normalny, nawet mimo tego, że spotkało go wiele złego. Potrafi normalnie rozmawiać z Naru o przeszłości, super! No i wyszło, że był rozkosznym dzieciaczkiem <3 Słodziak
A Naru to po prostu nasz kochany, nierozgarnięty blondasek, który jest słodki i tak uroczo(coraz mniej)-nieporadny! Uwielbiam <3
Wybacz, że komentarz mało treściwy, ale nie mam teraz kompletnie głowy do takich rzeczy. Chcę, żebyś tylko wiedziała, że bardzo poprawiłaś mi samopoczucie tym rozdziałem, dziękuję :*
Ściskam!
Hej , kiedy następny rozdział, nie ma informacji, chyba że coś przegapiłem
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej
UsuńInformacja jest tuż pod rozdziałem:
"Okej, trochę spraw organizacyjnych - od dzisiaj przestaję regularnie co niedzielę publikować rozdziały. Odkryłam, że myśl o tym, że do niedzieli muszę napisać nowy rozdział, skutecznie zabija moją wenę. Bez konkretnego terminu i myśli: "o nie, już jutro niedziela, a ja mam dopiero pół rozdziału!" z pewnością będzie pisało mi się lepiej i przyjemniej. Są minusy, bo czasami w tygodniu może się rozdział nie pojawić z różnych przyczyn, ale są i plusy, bo może zdarzyć się i tak, że w jednym tygodniu wrzucę dwa rozdziały."
W ostatnim tygodniu nie za bardzo miałam czas pisać, jak to przed Świętami, dużo było w domu do zrobienia, w Święta leniuchowałam, a wczoraj miałam zabiegany dzień. Rozdział z pewnością pojawi się niedługo.
Pozdrawiam :)
sorry , ten smażony kurczak mnie zmylił
OdpowiedzUsuńKochana, wszystko w porządku?
OdpowiedzUsuńTak, tak, wszystko w porządku :). Po prostu ostatnio trochę brakuje mi czasu na wszystko, ale rozdział już się pisze, w tym tygodniu jeszcze się pojawi :).
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńuroczo Sasuke odwiedził z Naruto jego rodziców, powiedział kocham i został na noc...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia