Kilka
kolejnych dni wyglądało podobnie. Iruka dał znać, że wznawia nasze lekcje, więc
znowu jeździłem na naukę czytania brajlem. Podczas naszej pierwszej lekcji po
krótkiej przerwie zapytałem go, co u Kakashi’ego, a Umino z uśmiechem na ustach
powiedział, że wszystko w porządku. Razem z Sasuke wróciliśmy więc do naszego
stałego rytmu dnia, w międzyczasie obdarzając się czułościami. Odkryłem, że w
nocy strasznie za nim tęsknię i że chciałbym, żeby zostawał. Nie chodziło mi o
seks, o nie. Chciałem zasypiać w jego ramionach i się w nich budzić. Brzmi jak
z taniego romansidła, ale tego właśnie chciałem. Nie powiedziałem mu jednak
tego. Nie dlatego, że bałem się, że mnie wyśmieje, bo wiem, że by tego nie
zrobił. Po prostu… Jakoś tak wyszło, że akurat tej prośby nie wymówiłem na
głos.
– No
to co, Mizu, wracamy? – Pochyliłem się, żeby podrapać sunię za uszami. Ta
szczeknęła na potwierdzenie moich słów. Wyszedłem z nią na spacer sam. Ostatnio
coraz częściej tak robiłem, chcąc się usamodzielnić. Wciąż się bałem, to się
nie zmieniło, ale obecność Sasuke w moim życiu przypomniała mi, jaki byłem
kiedyś. Byłem dzielny, brałem z życia pełnymi garściami i nawet, jeśli czegoś
się bałem, to pokonywałem strach i osiągałem cel. Na kilka długich tygodni
zapomniałem o sobie, o dawnym Naruto. I bardzo cieszyłem się z tego, że wracam
do samego siebie, że znowu staję się dawnym sobą. Miałem silną motywację i
wbrew pozorom nie był to tylko Sasuke. Byli to także moi rodzice, cała rodzina
i przyjaciele, którzy przecież byli w moim życiu tak ważni. – Jestem! –
zawołałem, kiedy wszedłem do mieszkania. Poczułem zapach obiadu i zaburczało mi
w brzuchu.
–
Rozbierzcie się i chodźcie do kuchni, akurat skończyłem robić obiad.
Najpierw
zdjąłem Mizu szelki, a potem sam zdjąłem kurtkę, szalik, czapkę i buty. O
rękawiczkach jak zwykle zapomniałem, przez co zmarzły mi dłonie. Poszliśmy z
sunią do kuchni i sekundę później usłyszałem szuranie metalu o płytki, co
oznaczało, że Mizu dorwała się do miski z karmą.
–
Cześć. – Podszedłem do Sasuke, po czym skradłem mu całusa.
–
Cześć. Jak było na spacerze? I siadaj.
–
Jak zawsze, przyjemnie. – Wzruszyłem ramionami, po czym usiadłem przy stole. –
Znowu zapomniałem rękawiczek i mam lodowate dłonie – poskarżyłem się. Chwilę
później Sasuke znalazł się przy mnie, zapewne usiadł na krzesełku obok, i wziął
moje dłonie w swoje, po czym zaczął je pocierać, tym samym je rozgrzewając.
Uśmiechnąłem się delikatnie i nagle mi się o czymś przypomniało. – Pamiętasz,
jak odwiedzili mnie rodzice, a ty zwiałeś?
–
Nie zwiałem, ale mów dalej.
– Na
drugi dzień powiedziałem ci, co mówiła mi mama na twój temat.
– Że
byłbym dla ciebie idealnym facetem?
–
Uhm. – Kiwnąłem głową.
– I
co w związku z tym? – zapytał, a jego głos był wesoły.
–
To, że dla mnie właśnie taki jesteś. Idealny.
Sasuke
milczał przez chwilę, rozgrzewając moje dłonie, po czym puścił je i wstał.
–
Nie jestem idealny. Jestem wybrakowany. Uczuciowo, emocjonalnie… Nazwij to jak
chcesz.
–
Ale…
–
Jedz obiad, potem musimy jechać do Iruki – powiedział oschle.
Nie
odezwałem się więcej, tylko westchnąłem cicho. Nie miałem pojęcia, co tak nagle
ugryzło Uchihę, ale byłem pewien, że był to dla niego drażliwy temat. W dodatku
te jego słowa… Owszem, brunet był trudny w obyciu, ale nigdy bym nie powiedział
o nim tego, co sam o sobie sądził. Bez przekonania jedząc ryż z warzywami i
mięsem z piersi kurczaka, bo nagle straciłem ochotę na jedzenie, zastanawiałem
się, co ja tak właściwie wiem o Sasuke. Przez te kilka tygodni poznałem go
dosyć dobrze, poznałem jego brata, ale poza tym… Uchiha nigdy nie wspominał o
rodzicach, o jakiejś dalszej rodzinie. Postanowiłem, że wieczorem z nim
porozmawiam. Po skończonym obiedzie Sasuke nadal milczał, a ja wolałem się nie
odzywać. Pewnie sobie pomyślał, że się obraziłem, ale trudno. Po prostu nie
chciałem jeszcze bardziej go drażnić, a poza tym milcząc teraz zwiększałem
swoje szanse na to, że wieczorem odniosę sukces i uzyskam odpowiedzi na moje
pytania.
Po
skończonej lekcji z Iruką wyszedłem z jego gabinetu na korytarz. Z niemałym
zaskoczeniem odkryłem, że Sasuke na mnie nie czekał. Gdyby czekał, już by do
mnie podszedł i zapytał, jak było. Zawsze tak robił. Westchnąwszy, zacząłem iść
wzdłuż ściany, przesuwając po niej dłońmi. Szedłem bardzo powoli, aż w końcu
moje nogi dotknęły czegoś twardego. Dotknąłem tego dłońmi i z ulgą
stwierdziłem, że to kanapa. Usiadłem, postanawiając poczekać na drania. Wyszedłbym
na zewnątrz, ale było zimno. Poza tym nie chciało mi się szukać wieszaka. To
Sasuke zawsze odwieszał moją kurtkę. Usłyszałem, jak ktoś wchodzi na korytarz,
a po chwili idzie szybko w moją stronę. Rozpoznałem kroki Uchihy.
–
Długo czekasz? – zapytał.
–
Nie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Jedźmy do domu, boli mnie głowa. – Tu
już skłamałem, ale drań nie musiał o tym wiedzieć. Bez słowa minął mnie, a po
chwili ponownie do mnie podszedł.
–
Twoja kurtka.
Ubrałem
się, a potem chwyciłem Sasuke nad łokciem. Wyszliśmy na zewnątrz, po czym
wsiedliśmy do samochodu. Pod nasz blok zajechaliśmy w milczeniu. Kiedy już
siedziałem przy stole w kuchni i czekałem, aż drań zrobi mi herbatę,
zastanawiałem się, jak ugryźć temat. Sasuke wcisnął mi tabletki na ból głowy,
chociaż ich nie chciałem, przecież tak naprawdę nie bolała mnie głowa. Jednak
wziąłem leki dla świętego spokoju. Wiedziałem, że nie powinienem, bo nie
powinno brać się tabletek przeciwbólowych, gdy człowiek czuje się dobrze, ale
ten jeden raz mi nie zaszkodzi.
–
Proszę, twoja herbata. – Sasuke postawił przede mną parujący napój, o czym
świadczyło tak znane mi już charakterystyczne stuknięcie kubka o blat stołu.
–
Dziękuję. – Skinąłem głową, jednak herbaty nie ruszyłem.
–
Słuchaj, Naruto. – Drań usiadł obok mnie i chwycił mnie za dłonie, a ja
usiadłem do niego przodem. – Widzę, że jesteś na mnie zły. Jeżeli chodzi…
–
Nie jestem – przerwałem mu, po czym pochyliłem się do przodu. Ostrożnie, aby
ani jemu ani sobie nie nabić guza. W końcu natrafiłem głową na jego ramię i
oparłem o nie czoło.
–
Nie jesteś? – zapytał Sasuke, po czym jedną dłonią przesunął po moich włosach,
następnie wplatając w nie palce.
–
Nie. Ale jestem ciekawy, dlaczego się spóźniłeś.
– Bo
były korki, a ja byłem w jednym sklepie. Kupiłem ci płytę z audiobookami. I
kilka kupiłem przez Internet. Wiem mniej więcej, co lubisz czytać, przejrzałem
wcześniej twoją biblioteczkę, więc audiobooki powinny ci się spodobać.
Milczałem
przez chwilę kompletnie zaskoczony. Nie spodziewałem się, że Sasuke o tym
pomyśli. Sam nawet wcześniej o tym nie pomyślałem, zapominając, że istniało coś
takiego jak audiobooki. Uniosłem głowę, po czym pocałowałem go delikatnie w
policzek.
–
Dziękuję – szepnąłem, po czym uśmiechnąłem się szeroko. – Jesteś wspaniały –
dodałem już głośniej. – Naprawdę jesteś dla mnie idealny.
–
Nie jestem. – Westchnął Sasuke. – Mówiłem ci, że jestem…
–
Tak, tak, wybrakowany. Pamiętam. – Przesunąłem dłonie na jego kark, po czym
krótko pocałowałem go w usta. – Dla mnie taki nie jesteś. I nie mam pojęcia,
dlaczego tak o sobie mówisz, a chciałbym wiedzieć.
–
Wiem. – Sasuke oparł swoje czoło o moje. – Opowiem ci o tym, ale nie dzisiaj.
Daj mi trochę czasu, okej? To dla mnie trudne.
–
Okej. – Uśmiechnąłem się lekko, a drań mnie pocałował.
Był
wtorek. Sasuke dzisiaj musiał urwać się wcześniej, bo na dziewiętnastą był
umówiony z klientem. Pożegnaliśmy się tu po kolacji czułym pocałunkiem, a on
powiedział, że już dzisiaj nie będzie przychodził. Zapowiadało się na to, że
dzisiaj od dłuższego czasu miałem mieć wolny wieczór. A wieczór wolny bez
Sasuke równa się nuda. Co prawda, mogłem posłuchać audiobooka, ale po obiedzie
skończyłem słuchać ostatniego tomu Eragona
i nie miałem ochoty zaczynać kolejnej książki. Kiedy kończyłem czytać jakąś
powieść, nigdy nie zaczynałem tego samego dnia następnej. Nawet, jeśli
poprzednią kończyłem rano w sobotę. Po prostu musiałem oswoić się z
zakończeniem tekstu i tym, co się w nim wydarzyło. To nie tyczyło się tylko
książek, z innymi rzeczami miałem podobnie, chociaż zdarzało się to o wiele
rzadziej. Swego czasu lubiłem oglądać anime i natknąłem się na taki tytuł jak Nabari No Ou. Po obejrzeniu ostatniego
odcinka przez dwa dni chodziłem kompletnie rozbity.
– Co
by tu porobić… – Usiadłem na kanapie, a miękki łeb Mizu zaraz znalazł się na
moich kolanach. Z uśmiechem zacząłem drapać sunię za uszami. – Na spacerze
właśnie byliśmy. Co my będziemy robić przez resztę wieczoru?
Mizu
szczeknęła, a ja się roześmiałem. Wciąż mnie zadziwiało, jak mądrym psem była,
mimo że zwierzęta znałem bardzo dobrze. No ale każdy zwierzak jest inny, a
szkolone Goldeny to już w ogóle inna bajka. Nagle drzwi wejściowe otworzyły
się. Już miałem pytać Sasuke, czy klient odwołał spotkanie, ale w porę zdałem
sobie sprawę, że to nie on. On zachowywał się o wiele ciszej przy wejściu.
–
Cześć, synku. – Mama podeszła do mnie i pocałowała mnie w policzek. – Och, a to
zapewne Mizu – zaszczebiotała, a sunia podniosła łeb z moich kolan. – Dużo o
tobie słyszałam przez telefon, malutka – moja rodzicielka rozszczebiotała się
na dobre.
–
Cześć, mamo – przywitałem się, uśmiechając się szeroko. – A gdzie tata?
–
Nie mógł ze mną przyjechać, nie ma go w domu. Musiał wyjechać w delegację.
Wiesz, obowiązki dyrektora. No, ale na szczęście te delegacje są bardzo
rzadkie, głównie potrzebny jest na miejscu. Zrobię sobie kawy, chcesz też?
–
Poproszę. Fajnie, że przyszłaś. – Wstałem z kanapy i oboje poszliśmy do kuchni.
– Siadaj przy stole, ja zrobię kawy.
–
Poradzisz sobie?
–
Tak, mam już wprawę. – Z szafki wyjąłem kubki, po czym nasypałem do nich kawy.
Następnie wstawiłem wodę. – Jak już mówiłem, fajnie, że przyszłaś. Dawno cię
nie było. Mam nadzieję, że wszystko w porządku? – zapytałem zaniepokojony i
miałem ku temu powód. Moi rodzice odwiedzali mnie dosyć często i takie długie
przerwy zdarzały się tylko wtedy, kiedy coś się wydarzyło.
–
Ach, szkoda gadać. Nie będę ci zawracać głowy moimi problemami.
–
Daj spokój. – Woda się zagotowała, więc zalałem kawę, po czym wziąłem w dłoń
oba kubki i postawiłem je na stole. Zaraz za nimi na drewnianym blacie
wylądowały cukiernica, mleko i dwie łyżeczki. Usiadłem na krześle. – Opowiadaj,
co się stało. – Sięgnąłem po cukier.
– Ja
posłodzę. – Mama zabrała mi cukiernicę z rąk, a ja uniosłem brwi. Coś było
bardzo nie tak. Poczekałem cierpliwie, aż rodzicielka posłodzi obie kawy i
naleje do nich mleka.
–
Nie zmieniaj tematu, mamo – powiedziałem, kiedy mama schowała mleko do lodówki,
a cukiernicę do szafki i z powrotem usiadła naprzeciw mnie.
–
Synku, a co ja ci będę głowę zawracać. Masz własne problemy.
–
Nie mam. Od kilkunastu dni nie mam żadnych problemów. Ale o mnie za chwilę. –
Upiłem łyk kawy. Cóż, miałem dla mamy dosyć ciekawe informacje. Przez telefon
nie mówiłem jej nic o tym, że jestem z Sasuke, wolałem zrobić to osobiście. –
Mów, co się dzieje. Nie odpuszczę, póki się nie dowiem.
Mama
westchnęła ciężko, a po chwili oznajmiła.
–
Okradli mnie. To znaczy, mój sklep. Nic nie mów – zastrzegła, zapewne widząc,
że już otwieram usta, żeby coś powiedzieć. Byłem kompletnie zszokowany. – Na
szczęście po tym, jak włączył się alarm, policja przyjechała bardzo szybko, ale
z kasy i tak zniknęły pieniądze, dosyć spora suma. Poza tym ukradziono
kilkanaście par butów renomowanej marki. Wiedzieli, co robią – powiedziała
gorzko mama. – Jak je sprzedadzą na czarnym rynku, to sporo zarobią. Powinnam
była się przygotować! – jęknęła mama, po czym westchnęła ciężko. – To grupa
zorganizowana, mieli już kilka włamań w Tokio. Między innymi do sklepów, ale do
mieszkań też się włamują. Nie do wszystkich, ale do tych, których mieszkańcy
dużo zarabiają. Mój sklep na szczęście nie ucierpiał na tym aż tak bardzo, co
miesiąc mam wysokie obroty, ale i tak…
Mama
umilkła, a ja wstałem i podszedłem do niej, po czym, pochylając się,
przytuliłem ją.
–
Przykro mi, naprawdę. – Odsunąłem się po dłuższej chwili.
–
Już dobrze. – W głosie mamy usłyszałem, że faktycznie jej ulżyło, więc
uśmiechnąłem się lekko i wróciłem na swoje miejsce przy stole. – Najważniejsze,
że nikomu nic się nie stało.
– A
policja nie może ich złapać? – zapytałem, chociaż znałem odpowiedź. Takie grupy
zorganizowane były najtrudniejsze do schwytania.
–
Nie. Tata z nimi rozmawiał jeszcze tej samej nocy, której było włamanie, ja
wtedy nie miałam na to siły. Powiedzieli, że ścigają ich od dłuższego czasu,
ale bez skutku.
–
Beznadziejnie – mruknąłem, po czym westchnąłem cicho. – A…
–
Cicho, zmieńmy temat. Nie chcę już o tym rozmawiać, sprawa zamknięta. Mów, co u
ciebie.
– No
więc… zakochałem się.
Mama
przez chwilę milczała.
– W
Sasuke? – zapytała dla pewności. Skinąłem głową na potwierdzenie. – I?
– I
od kilkunastu dni jesteśmy razem – oznajmiłem i siłą woli powstrzymałem szeroki
uśmiech.
– To
cudownie! – Mama klasnęła w dłonie. – Nie chcę tego mówić, ale powiem… A nie
mówiłam? – Po głosie rodzicielki słyszałem, że jest szczęśliwa.
–
Mówiłaś, mówiłaś. – W końcu się uśmiechnąłem. – I miałaś rację również w tym,
że to idealny facet. A przynajmniej idealny dla mnie.
–
Och, tak się cieszę, kochanie. Zasługujesz na to. A on? Też się w tobie
zakochał?
–
Nie wiem, na razie nic sobie nie wyznawaliśmy, ale… myślę, że tak.
– Na
pewno! Od razu widać, że to porządny facet. Nie byłby z tobą dla zabawy.
Ponownie
szeroko się uśmiechnąłem wiedząc, że mama miała rację. Reszta wieczoru upłynęła
na przyjemnej rozmowie, a na koniec rodzicielka zaprosiła mnie i Sasuke na niedzielny
obiad. Tata miał wrócić w piątek po południu, więc zapowiadało się miłe
popołudnie. Cieszyłem się, że drań lepiej pozna moich rodziców.
W
piątek wieczorem Sasuke zabrał mnie na kolację do restauracji. Świetnie się na
niej bawiliśmy, a ja nie czułem stresu na samym początku, jak na pierwszej
randce. Do domu wróciliśmy dosyć późno.
–
Chodźmy do mnie – zaproponował drań. Zdążyliśmy już ściągnąć kurtki, a ja dałem
Mizu jeść i nalałem jej wody do miseczki.
– Do
ciebie? – zapytałem zaskoczony. Zaproponował to tak nagle, a ja zupełnie
zapomniałem, że w dniu naszej pierwszej randki chciałem go o to zapytać.
–
Tak. Mam wino, czerwone, słodkie.
Czy
mi się zdaje, czy on mnie zachęca?
–
Takie jakie lubię. – Uśmiechnąłem się. – Mizu, wychodzę, wrócę… – urwałem, tak
właściwie nie wiedząc, o której wrócę.
–
Rano – uzupełnił Sasuke, a ja się roześmiałem.
–
Okej, wrócę rano. Bądź grzeczna, Mizu. – Podszedłem do misek, gdzie sunia jadła
i pogłaskałem ją po grzbiecie.
–
Dobra, no to chodźmy. – Drań podszedł do mnie, po czym chwycił mnie za rękę.
Wyszliśmy na klatkę schodową, po czym zamknąłem mieszkanie na klucz.
–
Nigdy u ciebie nie byłem – zauważyłem, kiedy Sasuke zamknął za nami drzwi od
swojego mieszkania.
–
Więc najwyższy czas, żebyś zaczął tu bywać. – Uchiha pocałował mnie lekko w
usta. – Chodź – powiedział miękko, po czym chwycił mnie za dłoń i ostrożnie
poprowadził przed siebie. – Usiądź na kanapie, masz ją tuż przed sobą. Tylko
uważaj na stolik do kawy, żebyś się nie uderzył. Ja przyniosę wino i kieliszki.
–
Okej. – Usiadłem, a Sasuke poszedł do kuchni. Oparłem się o oparcie, odchylając
na nie głowę. Zastanawiałem się nad tym, czy brunet chciał się ze mną kochać.
Zaprosił mnie do swojego mieszkania, będziemy pili wino… Z drugiej strony
znałem już mojego faceta i wiedziałem, że mógł mnie tu zaprosić tak po prostu,
żeby posiedzieć, porozmawiać – po prostu razem pobyć.
–
Jestem. – Usłyszałem, a po chwili poczułem, jak kanapa obok mnie ugina się.
Wyprostowałem się i usiadłem przodem do Sasuke. – Proszę, twoje wino. – Brunet
wsunął mi w dłoń kieliszek.
–
Dziękuję. – Uśmiechnąłem się lekko. – To za co pijemy?
– Za
nas? – W głosie Sasuke pobrzmiewały wesołe nutki.
–
Pewnie. – Uśmiechnąłem się szeroko. Stuknęliśmy o siebie nasze kieliszki, po
czym wziąłem mały łyk wina. – Mmm, dobre – powiedziałem, kiedy odsunąłem
naczynie od ust.
–
Wiem – odpowiedział pewnie brunet, a ja się roześmiałem.
–
Drań.
Sasuke
w odpowiedzi wyjął mi kieliszek z dłoni, po czym zapewne odstawił go na stolik,
który stał przed kanapą. Przysunął się do mnie, po czym mocno mnie pocałował. Z
ochotą oddałem pocałunek, a nasze języki rozpoczęły zmysłowy taniec. Mruknąłem
z aprobatą, kiedy brunet wsunął dłonie w moje włosy i lekko za nie pociągnął.
Już chciałem zsunąć dłonie z jego ramion i wsunąć je pod uchihową koszulkę na
brzuchu, kiedy drań nagle przerwał pocałunek.
–
Zabrałem cię tu, bo chciałbym ci o czymś powiedzieć – oznajmił, a coś w jego
głosie sprawiło, że wiedziałem, iż nie będzie to byle co.
–
Okej – szepnąłem łagodnie.
–
To, co ci teraz powiem, nie jest dla mnie łatwe, a dla ciebie nie będzie
przyjemne.
Tymi
słowami już mnie wystraszył. Przez moją głowę w kilka sekund przewinęły się
różne wersje tego, co chce mi powiedzieć, ale przez to wszystko przebijała się
jedna myśl – że chce ze mną zerwać.
–
Sasuke, nie strasz mnie – powiedziałem drżącym głosem.
Brunet
odetchnął cicho.
–
Nigdy ci nie mówiłem o mojej rodzinie, nie opowiadałem o niej. Znasz tylko
Itachi’ego. A moi rodzice… oni nie żyją – powiedział cicho. Zanim zdążyłem
jakkolwiek zareagować, kontynuował: – Zginęli w wypadku samochodowym, kiedy
miałem siedemnaście lat. Do domu dziecka nie trafiłem tylko dzięki temu, że już
wtedy Itachi był pełnoletni i mógł się mną zająć przez kolejne cztery lata, aż
sam uzyskałem pełnoletność. Dalszej rodziny nie znaliśmy. Rodzice mamy zmarli
jedno po drugim, kiedy jeszcze byłem mały, nie miała rodzeństwa, a rodzice
ojca… Z nimi tata był skłócony, odkąd postanowił ożenić się z mamą. Wywodził
się z bogatej rodziny z tradycjami, a w takich rodzinach małżonka lub małżonkę
dla swojego dziecka wybierają rodzice. Kiedy dowiedzieli się, że ojciec odrzuca
wybraną przez nich kandydatkę na żonę, bo zakochał się w mamie, w zwykłej
obywatelce, zaczęli go szantażować. Mówili, że jeżeli nie zmieni zdania, to go
wydziedziczą, wyrzucą z domu. Ale tata ich nie słuchał, sam odszedł pewnego
dnia i od tamtej pory nie utrzymywał z nimi kontaktu. A co do samego wypadku…
Rodzice wracali z grobu rodziców mamy, ja i Itachi nie mogliśmy jechać, bo
przyniosłem ze szkoły jakiegoś wirusa i najpierw ja się rozchorowałem, a na
drugi dzień mój brat. Wracali późnym wieczorem, padał deszcz, a droga była
ślizga. Tata był dobrym kierowcą i niejeden raz prowadził w takich warunkach.
Ale wtedy zza zakrętu prosto na nich wyjechała osobówka. Tata gwałtownie
skręcił, a samochód stracił przyczepność. Podobno nie cierpieli długo, zanim
zmarli. Kiedy dowiedziałem się o ich śmierci, nie płakałem. Czułem pustkę.
Przestałem jeść i godzinami potrafiłem siedzieć i gapić się w jeden punkt na
ścianie. Na pogrzebie stałem jak jakiś ponury posąg, przynajmniej Itachi mi
później mówił, że z tym mu się właśnie skojarzyłem. Po pogrzebie nie wróciłem
do szkoły, nie chciałem. Całymi dniami siedziałem w domu i snułem się po nim
niczym duch. Itachi próbował ze mną rozmawiać, ale nie chciałem go słuchać.
Pewnego wieczoru, jakieś dwa miesiące po pogrzebie, nie wytrzymał i trzasnął
mnie w twarz, a potem powiedział, że zamieniam się w jakieś pieprzone zombie i
że on również cierpi, przecież to też byli jego rodzice, ale stara się jakoś
żyć, bo wie, że oni by tego chcieli. Podziałało. Rozpłakałem się i przepłakałem
tak chyba całą noc. Itachi cały czas dotrzymywał mi towarzystwa, rozmawialiśmy,
a ja co chwilę wybuchałem płaczem. Po tej nocy… Wziąłem się w garść to za dużo
powiedziane. Ale znowu zacząłem normalnie funkcjonować. Wróciłem do szkoły.
Bałem się, że przez nieobecności będę miał problemy, ale po rozmowie z
wychowawczynią okazało się, że wszystko mam usprawiedliwione. Itachi wcześniej
z nią rozmawiał i mówił, jaka jest sytuacja. Zawsze byłem jednym z najlepszych
uczniów, ale wtedy rzuciłem się w wir nauki i po krótkim czasie byłem
najlepszym uczniem w całej szkole. No a po szkole przyszły studia. Wybrałem
architekturę, bo od dawna marzyły mi się właśnie te studia. A dzisiaj jestem
jednym z najlepszych architektów w kraju, już na studiach dostawałem zlecenia.
Wiesz, dlaczego? Bo robiłem tylko to. Praca, praca i praca. Zero uczuć, zero
emocji. Pamiętasz, jak ci kiedyś powiedziałem, że z pozoru zdrowy człowiek może
mieć gorszą ułomność od bycia ślepym? Mówiłem wtedy o sobie. I również dlatego
mówiłem, że jestem wybrakowany. Żyłem jak robot, nie miałem żadnych znajomych i
z nikim nie rozmawiałem na prywatne tematy oprócz Itachi’ego. Jako dobrze
zarabiający architekt mogłem kupić sobie duży dom albo apartament, ale nie
chciałem. Wolałem małe mieszkanie, własne cztery kąty, w których czułbym się
bezpiecznie. W wielkim domu albo mieszkaniu czułbym się źle, niespokojnie.
Zamieszkałem więc tutaj. Nadal pracowałem, spotykałem się z klientami, od czasu
do czasu odwiedzał mnie Itachi. Wcześniej nie zwracałem na ciebie uwagi, byłeś
tylko sąsiadem. A potem był ten twój wypadek. Nigdy mnie o to nie pytałeś, ale
pewnie zastanawiałeś się, co sobie wtedy pomyślałem. Nic, zupełnie nic. Nic w
związku z tym nie czułem. Tej nocy, której znalazłem cię nieprzytomnego w
łazience, zdenerwowałeś mnie hałasami. I dzisiaj dziękuję wszystkim bóstwom za
to, że przed tym, zanim próbowałeś się zabić, postanowiłeś się wyżyć. Inaczej
bym do ciebie nie przyszedł i nie wszedł bez pozwolenia do mieszkania. A ty byś
umarł. – Sasuke odetchnął głęboko, po czym chwycił moją dłoń i ścisnął ją
mocno. – Itachi powiedział, żebym się tobą zajął, że tobie to pomoże, a mi
dobrze zrobi. Na początku robiłem to niechętnie, ale chciałem podziękować mu za
to, że wtedy, po śmierci moich rodziców, nie pozwolił mi się całkiem załamać,
że dzięki niemu się otrząsnąłem. Do tej pory nie miałem do tego okazji, a
teraz… I on miał rację. Ty dzięki mnie zacząłeś czuć się lepiej, a ja dzięki
tobie zacząłem coś czuć. Zakochałem się w tobie.
Po
tych słowach zapadła cisza. Milczałem. Nie wiedziałem, co mam powiedzieć, więc
po prostu przytuliłem Sasuke, a potem wyszeptałem mu do ucha tych kilka
banalnych słów, jakie mówi się osobom, które spotkało nieszczęście. Ale moje
słowa były zupełnie szczere.
–
Przykro mi, bardzo mi przykro. – Przytuliłem go mocniej, a Sasuke odwzajemnił
gest. I wtedy poczułem coś jeszcze. Ogromne szczęście na jego ostatnie słowa.
Odsunąłem się od niego trochę, a dłońmi objąłem jego szyję. – Ja też się w
tobie zakochałem. – Pocałowałem go.
______________________________
Tak w razie, gdyby ktoś nie wiedział - w Japonii pełnoletność uzyskuje się w dniu 21 urodzin.
Nabari No Ou polecam. Podobnie jak Naruto z mojego opowiadania, ja też chodziłam po obejrzeniu ostatniego odcinka przez dobre dwa dni kompletnie rozbita. :)
Karolina Weinerowska - domyślam się, że czekanie cały tydzień na rozdział nie jest zbyt fajne, ale gdybym wszystko miała dać od razu, nie wyrobiłabym się z pisaniem :P. Okej, zapamiętam :). A pewnie, ja też dobrym fikiem nie pogardzę :D.
Alys - no nie podobał mi się poprzedni rozdział, po prostu :P. Skoro piosenka Cię prześladuje, to należy jej posłuchać i się w niej zakochać XD. No chyba, że to głupia piosenka, wtedy należy posłuchać i zapomnieć.
No właśnie! Ja też nie widzę żadnej różnicy :P.
Fanart faktycznie bardzo dobry, ale wolę Saska z anime i te jego arystokratyczne rysy XD. Ano to dobrze, że czas Ci tak szybko leci :).
Lu - wiem i między innymi dlatego mi się poprzedni rozdział nie podobał :). Boi się, boi, on tylko udaje takiego twardziela, a w rzeczywistości to facet do rany przyłóż. Czy się zdarzy czy nie zdarzy - Ty już wiesz :P. A ten rozdział pisało mi się świetnie :).
Psyche - przy muzyce wszystko robi się lepiej :D. Och, nie ma za co, dla mnie nieważne kiedy, ale ważne, że w ogóle :). Więc w ogóle nie martw się tym, że późno komentujesz :*. Jak na ich możliwości, hahaha XD. No krótka, bo krótka, no ale.. była, no nie? Liczy się fakt XD. Nie przejmuj się tym, że mało treści, bo liczy się jakość, a nie ilość! A jakość Twojego komentarza sprawia, że się szeroko uśmiecham :D. Ja również! <3
Anonimek - heeej! :* Jejku, bardzo się cieszę :D. A nazwanie mojego opowiadania cudem już w ogóle dodało mi szczęścia :) :*.
Cieszę się, że Sasuke zdobył się na to, aby wyznać coś o sobie Narutowi. Mnie samą zastanawiało to, dlaczego mówi o sobie "wybrakowany". Na szczęście Sasuke ma fajnego brata, który był przy nim i wbił mu parę rzeczy do głowy. I teraz też wiemy dlaczego Sasuke wpadł wtedy do mieszkania Naruto, dlaczego go odwiedzał i robił to z niechęcią. Myślę, że dzięki tym wyznaniom, także tym uczuciowym, chłopaki zbliżą się do siebie jeszcze bardziej. A Sasuke ma uczucia tylko czasami mogą one wyjść tylko przy odpowiedniej osobie. :D
OdpowiedzUsuńWiesz, że uwielbiam mamę Naruta. Fajna z niej kobieta. Przykre, że okradli jej sklep. Ale tak niestety jest. Ludzie nie szanują czyjejś własności, pracy, tylko wolą ukraść, bo tak jest lepiej. Ech. Brak słów na takie coś.
Ten rozdział zdecydowanie dużo lepszy. Ale znów tak szybko upłynął. :D Widać, że ten rozdział musiało Ci się dobrze pisać, to co czuć po tym jak się czyta. :D
Pozdrawiam i weny Kochana. :*
Przeczytałam i obiecuję, że wrócę skomentować <3
OdpowiedzUsuńNa tę chwilę moja reakcja to: AWWWWWWWWWWW <3
Hej, widzę, że przenosisz swoje cechy na Naruto ;) chodzi mi akurat w tym przypadku o wspomniane anime (koniecznie muszę je obejrzeć, nie ukrywam, że lubię oglądać coś, co robi ze mnie emocjonalną papkę) oraz o "syndrom przeczytanej książki"" ^^ Ja też tak mam. Bardzo ciężko mi opuścić jeden świat, zwłaszcza jeśli książka była wspaniała, by przejść do kolejnego.
OdpowiedzUsuńAle "Eragon"... ach, stare, dobre czasy! xD
"Od razu widać, że to porządny facet." *mruczy z zadowoleniem i kiwa głową* Oj ten Sasek. Czuć było, że za jego zachowaniem, chłodem, dystansem, kryje się jakaś głębsza historia. Że jest taki nie bez powodu. Dobrze, że teraz dzięki Naruto odkrywa w sobie te pokłady uczuć, które tak dawno pogrzebał.
Na początku rozdziału gotował obiad, nie? W mojej głowie zakiełkowała niecna myśl: potrzebuję fanart z Sasuke-kucharzem :D I oto są (choć nie satysfakcjonują mnie do końca) http://static.zerochan.net/NARUTO.full.1319180.jpg
http://static.zerochan.net/Uchiha.Sasuke.full.602926.jpg
Pozdrawiam i weny życzę!
Alys
PS. To niezbyt dobrze, że czas tak szybko leci O.o za szybko!
Hej,
OdpowiedzUsuńo przepięknie, wiemy więcej o Sasuke i wyznał, że zakochał się w Naruto..
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia